[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wstrzymał się jednak odreakcji na krytykę.- Muszę przyznać, że bardzo ją polubiłem.Aidan z namysłem kiwnął głową i zakołysał filiżanką, wprawiająckawę w lekki ruch.- A ona wie o tym?- Przypuszczam, że tak.- Raymond odchrząknął.- To wszystko, oczym tu teraz mówię, powiedziałem też i jej.Twój styl życia zawszebył dla mnie zagadką.i nadal trudno mi go zrozumieć.Służący przyniósł herbatę, zapytał, czy będzie jeszcze potrzebny, poczym opuścił pokój.- Powinieneś napisać do swoich sióstr - odezwał się znowu Raymond.- Nie wiedzą, jak naprawdę miały się tu sprawy, ale przypuszczam, iżczują, że coś jest nie w porządku.- A Ralph wie? -Tak.Aidan odstawił filiżankę na stół i podniósł się z krzesła.- Pozwolisz, że już pójdę? Chciałbym się zorientować, jakie tu zaszłyzmiany pod moją nieobecność.- Oczywiście.Idz.Ach, byłbym zapomniał: Annabelle powiła syna.- Cieszę się - odparł Aidan z przelotnym uśmiechem.- Jak ona sięmiewa?- Bardzo dobrze.Napisała do ciebie.- Przejrzę pocztę i potem jej odpiszę.- Dochodził już do drzwi, kiedyojciec zawołał za nim:-Jestem naprawdę szczęśliwy, że wróciłeś.Nie zniósłbym tego,gdybym cię stracił.Aidan przystanął.Nie wiedząc, co odpowiedzieć, tego rodzajurozmowa z ojcem była dla niego czymś absolutnie nowym, milczałprzez dłuższą chwilę.-Ja również się cieszę - rzekł w końcu i wyszedł z pokoju.Całe przedpołudnie i większą część popołudnia Katrina spędziła pozadomem.Najpierw odbyła przejażdżkę konną, potem odwiedziła brata.Wieść o powrocie Aidana rozniosła się już lotem błyskawicy i jejpojawienie się w mieście ponownie uruchomiłoby lawinę domysłów.Wizyta zaskoczyła Charlesa, nie skomentował jej jednak nawetjednym słowem i pozwolił siostrze, aby pomogła mu w pracy.Dopieropóznym popołudniem Katrina doszła do przekonania, że zachowuje siętchórzliwie i zamiast uciekać, powinna się zdobyć na poważnąrozmowę z Aidanem.Czuła jednak lęk - nie tylko przed tym, co miałosię stać w przyszłości z nimi dwojgiem, ale również przed własnymiuczuciami.Jak on to sobie wyobrażał? Ze wróci do domu, pocałuje jąjak gdyby nigdy nic i może nawet spędzi z nią noc, tak jak za każdymrazem do tej pory?Pod wieczór przemogła się wreszcie i wróciła do domu.Czuła sięzmęczona, wyzuta z resztek energii, jakby wykonała właśniewyjątkowo ciężką pracę.A może to jednak ona się przed nimzamykała? Może Aidan chciał z nią porozmawiać, a jej ucieczkapokrzyżowała mu szyki? Ale nie, w jego oczach znowu dostrzegła tennieprzenikniony mroczny cień.Nie zniosłaby po raz wtóry, gdyby otoznowu wyrósł przed nią nieprzebyty mur.Mimo wszystko, wbrewtemu, co się stało, kochała go tak żarliwie, że budziło to w niejpaniczny lęk.Weszła po schodkach na piętro, a kiedy stanęła przed drzwiamisypialni, ujrzała w szparze na dole smugę światła i natychmiastopanowało ją pragnienie ucieczki.Dobry Boże, co się ze mną dzieje!Nie tak dawno spędzała noce bezsennie, nie wiedząc, czy go kiedyśjeszcze ujrzy, a teraz był tutaj, ona zaś nie mogła się zdobyć, aby stanąćprzed nim i się rozmówić.Jeszcze przez chwilę biła się z myślami, aż wreszcie pchnęła drzwi iweszła do pokoju.Drzwi do garderoby Aidana były uchylone, aniebawem on sam wyszedł stamtąd, odziany w spodnie i wysokie buty,z narzuconą na siebie, niezapiętą jeszcze białą koszulą.- Szykujesz się do wyjścia? - zapytała.- Pomyślałem o krótkiej przejażdżce.Nie wiedziałem, o którejwrócisz.Jej wzrok padł na srebrną bruzdę, szramę ciągnącą się w okolicyżeber, i z wrażenia wstrzymała oddech, kiedy wyobraziła sobie tę ranę,w miejscu oddalonym od serca zaledwie na szerokość dłoni.Aidanzorientował się widocznie, co ujrzała, bo śpiesznie poprawił na sobiekoszulę i zapiął guziki.I znowu to milczenie.- Dlaczego nie powiesz mi, skąd ta szrama?- Po prostu zagojona już rana, nic szczególnego.Poczuła nagle wzbierającą w niej furię, graniczącą wręcz z agresją.- Wiesz, kiedy Stephen przestał ze mną rozmawiać, nasze małżeństwosię rozpadło.Z tobą jest inaczej o tyle, że nigdy nawet nie zacząłeś zemną rozmawiać!- Przecież wiesz już wszystko.Słyszałaś o wszystkim, co sięwydarzyło.- Nie, Aidanie, o niczym nie wiem!- Znasz prawdziwy charakter moich podróży, wiesz również o mojejniewoli i o śmierci mojego najlepszego przyjaciela.Co jeszcze mam cipowiedzieć?- Dobry Boże! - Katrina odwróciła się na pięcie i ruszyła do wyjścia,ale Aidan dogonił ją, pochwycił za rękę i obrócił twarzą ku sobie.- Wczoraj nie znalazłem w tobie choćby odrobiny pragnieniabliskości - powiedział - a dzisiaj unikasz mnie od samego rana.Usiłowała uwolnić ramię z jego uścisku, ale bezskutecznie.- Od naszego ślubu pragnęłam, abyśmy stali się sobie bliscy, ale staleodpychałeś mnie od siebie.Co byś zrobił, Aidanie, gdybym to jaoszukiwała cię tak, jak ty mnie? - Zorientowała się po jego minie, żenie wie, co jej odpowiedzieć.- Może zniosę to wszystkołatwiej, schodząc ci po prostu raz na zawsze z drogi - dodała.Jakiśmięsień na jego twarzy zadrgał nerwowo, zdradzając, jak boleśniedotknęły go te słowa.- Nigdy nie zamierzałem cię zranić.- A jednak to robiłeś.- Azy zaszczypały ją pod powiekami, czymprędzej zamrugała oczami.- Nie wierzę, że nie zdawałeś sobie z tegosprawy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Wstrzymał się jednak odreakcji na krytykę.- Muszę przyznać, że bardzo ją polubiłem.Aidan z namysłem kiwnął głową i zakołysał filiżanką, wprawiająckawę w lekki ruch.- A ona wie o tym?- Przypuszczam, że tak.- Raymond odchrząknął.- To wszystko, oczym tu teraz mówię, powiedziałem też i jej.Twój styl życia zawszebył dla mnie zagadką.i nadal trudno mi go zrozumieć.Służący przyniósł herbatę, zapytał, czy będzie jeszcze potrzebny, poczym opuścił pokój.- Powinieneś napisać do swoich sióstr - odezwał się znowu Raymond.- Nie wiedzą, jak naprawdę miały się tu sprawy, ale przypuszczam, iżczują, że coś jest nie w porządku.- A Ralph wie? -Tak.Aidan odstawił filiżankę na stół i podniósł się z krzesła.- Pozwolisz, że już pójdę? Chciałbym się zorientować, jakie tu zaszłyzmiany pod moją nieobecność.- Oczywiście.Idz.Ach, byłbym zapomniał: Annabelle powiła syna.- Cieszę się - odparł Aidan z przelotnym uśmiechem.- Jak ona sięmiewa?- Bardzo dobrze.Napisała do ciebie.- Przejrzę pocztę i potem jej odpiszę.- Dochodził już do drzwi, kiedyojciec zawołał za nim:-Jestem naprawdę szczęśliwy, że wróciłeś.Nie zniósłbym tego,gdybym cię stracił.Aidan przystanął.Nie wiedząc, co odpowiedzieć, tego rodzajurozmowa z ojcem była dla niego czymś absolutnie nowym, milczałprzez dłuższą chwilę.-Ja również się cieszę - rzekł w końcu i wyszedł z pokoju.Całe przedpołudnie i większą część popołudnia Katrina spędziła pozadomem.Najpierw odbyła przejażdżkę konną, potem odwiedziła brata.Wieść o powrocie Aidana rozniosła się już lotem błyskawicy i jejpojawienie się w mieście ponownie uruchomiłoby lawinę domysłów.Wizyta zaskoczyła Charlesa, nie skomentował jej jednak nawetjednym słowem i pozwolił siostrze, aby pomogła mu w pracy.Dopieropóznym popołudniem Katrina doszła do przekonania, że zachowuje siętchórzliwie i zamiast uciekać, powinna się zdobyć na poważnąrozmowę z Aidanem.Czuła jednak lęk - nie tylko przed tym, co miałosię stać w przyszłości z nimi dwojgiem, ale również przed własnymiuczuciami.Jak on to sobie wyobrażał? Ze wróci do domu, pocałuje jąjak gdyby nigdy nic i może nawet spędzi z nią noc, tak jak za każdymrazem do tej pory?Pod wieczór przemogła się wreszcie i wróciła do domu.Czuła sięzmęczona, wyzuta z resztek energii, jakby wykonała właśniewyjątkowo ciężką pracę.A może to jednak ona się przed nimzamykała? Może Aidan chciał z nią porozmawiać, a jej ucieczkapokrzyżowała mu szyki? Ale nie, w jego oczach znowu dostrzegła tennieprzenikniony mroczny cień.Nie zniosłaby po raz wtóry, gdyby otoznowu wyrósł przed nią nieprzebyty mur.Mimo wszystko, wbrewtemu, co się stało, kochała go tak żarliwie, że budziło to w niejpaniczny lęk.Weszła po schodkach na piętro, a kiedy stanęła przed drzwiamisypialni, ujrzała w szparze na dole smugę światła i natychmiastopanowało ją pragnienie ucieczki.Dobry Boże, co się ze mną dzieje!Nie tak dawno spędzała noce bezsennie, nie wiedząc, czy go kiedyśjeszcze ujrzy, a teraz był tutaj, ona zaś nie mogła się zdobyć, aby stanąćprzed nim i się rozmówić.Jeszcze przez chwilę biła się z myślami, aż wreszcie pchnęła drzwi iweszła do pokoju.Drzwi do garderoby Aidana były uchylone, aniebawem on sam wyszedł stamtąd, odziany w spodnie i wysokie buty,z narzuconą na siebie, niezapiętą jeszcze białą koszulą.- Szykujesz się do wyjścia? - zapytała.- Pomyślałem o krótkiej przejażdżce.Nie wiedziałem, o którejwrócisz.Jej wzrok padł na srebrną bruzdę, szramę ciągnącą się w okolicyżeber, i z wrażenia wstrzymała oddech, kiedy wyobraziła sobie tę ranę,w miejscu oddalonym od serca zaledwie na szerokość dłoni.Aidanzorientował się widocznie, co ujrzała, bo śpiesznie poprawił na sobiekoszulę i zapiął guziki.I znowu to milczenie.- Dlaczego nie powiesz mi, skąd ta szrama?- Po prostu zagojona już rana, nic szczególnego.Poczuła nagle wzbierającą w niej furię, graniczącą wręcz z agresją.- Wiesz, kiedy Stephen przestał ze mną rozmawiać, nasze małżeństwosię rozpadło.Z tobą jest inaczej o tyle, że nigdy nawet nie zacząłeś zemną rozmawiać!- Przecież wiesz już wszystko.Słyszałaś o wszystkim, co sięwydarzyło.- Nie, Aidanie, o niczym nie wiem!- Znasz prawdziwy charakter moich podróży, wiesz również o mojejniewoli i o śmierci mojego najlepszego przyjaciela.Co jeszcze mam cipowiedzieć?- Dobry Boże! - Katrina odwróciła się na pięcie i ruszyła do wyjścia,ale Aidan dogonił ją, pochwycił za rękę i obrócił twarzą ku sobie.- Wczoraj nie znalazłem w tobie choćby odrobiny pragnieniabliskości - powiedział - a dzisiaj unikasz mnie od samego rana.Usiłowała uwolnić ramię z jego uścisku, ale bezskutecznie.- Od naszego ślubu pragnęłam, abyśmy stali się sobie bliscy, ale staleodpychałeś mnie od siebie.Co byś zrobił, Aidanie, gdybym to jaoszukiwała cię tak, jak ty mnie? - Zorientowała się po jego minie, żenie wie, co jej odpowiedzieć.- Może zniosę to wszystkołatwiej, schodząc ci po prostu raz na zawsze z drogi - dodała.Jakiśmięsień na jego twarzy zadrgał nerwowo, zdradzając, jak boleśniedotknęły go te słowa.- Nigdy nie zamierzałem cię zranić.- A jednak to robiłeś.- Azy zaszczypały ją pod powiekami, czymprędzej zamrugała oczami.- Nie wierzę, że nie zdawałeś sobie z tegosprawy [ Pobierz całość w formacie PDF ]