[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Masz ziemię, masz życie.Masz krowę, masz życie syte.Nawet nie zapytała, jaka ta krowa,czy na ocieleniu, czy po cielaku, ręce dygotały, serce dygotało, żecud się spełnia i chciałaby po tę krowę biec zaraz, natychmiast,dotykać jej, głaskać, drapać między rogami.Co się będziesz faty-gować, Małomówno, mój Pioter ci przygoni, aj, aj, śliczności tymoje czarnowłose, ale jutro, Małomówno, z samego rana przyjdztrząść gnój pod kartofle.Potem pomożesz je sadzić.Potem bę-dziesz robić przy sianie.Potem te kartofle, morga cała, obmoty-kujesz dwa razy.%7łeby mi ani jeden chwaścik, Małomówno, pa-miętaj, ani jeden nie został.Potem będą żniwa.Potem młócka.Potem kopanie kartoflów.Nie bój się, nie ukrzywdzę cię, aj, aj,maluśki, niech ci będzie za odrobek, Małomówno, z moją stratą.Patrzy za dwie godziny przez okno, widzi: krowa! Jezus Ma-ria! Aeb zwieszony, boki ciężko chodzą, pokryte ropiejącymi111wrzodami.Jezu, ludzie, a czyja ta krowa? Skąd ona u mnie napodwórzu, nie wiesz przypadkiem, Nosiorek? A Nosiorek czarnezęby szczerzy w śmiechu.Jak to czyja? A toż twoja! PietrekGozdzickiej dopiero co ją tu przywlókł, dorobiłaś się i ty, kocha-na Małomówno, krówki pierwszorzędnej.Do wieczora pewnodociągnie, powiada Nosiorek i cieszy się, ach, jak się cieszy! Pooczach go, zabić, zarezać! Jeżeli nie brzydzisz się padliny, ko-chana Małomówno, mogę ci tę krówkę raz raz dorżnąć.Jezu! -krzyczy - Chryste! Gdzie jesteś? O miłosierdzie błagam! Zmiło-wanie! I syna swego na ręce, i biegnie, biegnie, i potyka się, upa-da, wstaje, biegnie! Cud miał być, cud! Mleko, masło, kokoszki,prosiaczki, sytość, chleb nasz powszedni; to niemożliwe, żeby ażtak ukrzywdzono, wierzę w Boga Ojca Wszechmogącego,.Stwo-rzyciela nieba i ziemi, wierzę, wierzę! Nie podoba ci się kró-weczka? - powiedziała Gozdzicka.Aj, aj, kochana Małomówno,przecież uprzedzałam, że niemłoda, a czy to moja wina, że tak cisię do niej trzęsły z chytrości ręce, że nawet nie przyszłaś obej-rzeć, co kupujesz? Może myślałaś, że za darmo należy ci siękrowa tłusta, z wymieniem pełnym mleka? Słowo się rzekło,krowa twoja, nie moja, a jeśli ci zdechnie, twoja strata, nie moja;tylko pamiętaj, jutro z samego rana gnój masz trząść, a nie zapo-mnij, bo cię Pioter z Kazikiem drągami przygnają.Bić, zabić, pooczach, po ustach, wszystkich: Gozdzicka, Teodorków, Lipie-niową, Nosiorka, wszystkich, wszystkich! I Ty bądz przeklęty,Ojcze nasz, któryś jest, a który nie raczysz mi dać niczego pozaupodleniem.Na podwórzu koło krowy kręciła się Romanka.No, ciesz się ity, raduj z mego nieszczęścia! - krzyknęła do niej.Bić, zabić i tękrowę owrzodziała, i tę Romankę na krótkich nóżkach, i synaswego jedynego, owoc żywota i cierpienia, a potem siebie, i niechsię tak stanie, amen.Chwyciła kosę.Małomówno, co chcesz112zrobić? Odsuń się, Romanka, bo i ciebie zaraz, i ciebie! Jezu,Mario! Małomówno, opamiętaj się, oddaj kosę, oddaj natych-miast! Szarpią się.Kosa ostrzem nad głowami miga.Szkodakrowy, Małomówno, ona cielna! To ścierwo, nie krowa! - krzyk-nęła - chociaż mięsa się najem, kosteczki obcmoktam! To dobrakrowa i, Małomówno, cielna, tylko bardzo chora, ale nie godzisię cielnej rżnąć, bo to jakby matkę zabijać.I cielaczek ci niewi-nowaty, żyć chce, no, Małomówno, no, kochana, a cichaj ty, a niepłacz, ciii.Jakie delikatne te ręce Romanki.Jakie serdeczne.Do-bre.Pocieszycielskie.Synka masz ślicznego, Małomówno, naj-śliczniejszego w świecie, pokarm ci się z nerwów przepali, cicho,ciii.Jaki ciepły jest brzuch Romania, jaki miękki, okrągły, dobry.Gozdzicka jak żmija, Małomówno, a na żmije trzeba uważać, bokąsają, ale ja dla twojej krowy mam lekarstwo, cichaj, ciii.Jeślisprawiedliwy Bóg dopomoże, krówka nie padnie i twoja nędzasię skończy, a twój synek najśliczniejszy na świecie będzie rósłzdrowo na zdrowym mleku; no, cichaj, ciii, Małomówno.Bowiesz, wczoraj mój Romanek powiada, że Gozdzicka go woła,coby jej krowę rżnął, bo ta od wrzodów zdycha.O Jezu, mówię,nie będziesz rżnął u Gozdzickiej, u niej wszystkie krowy wyso-kocielne.Pójdziesz i powiesz, że nie.Poszedł.Po godzinie wraca.Zmieje się.Mówi, że Gozdzicka rżnąć już nie zamierza.Umyśliłatobie sprzedać za odrobek.Małomówna modli się do każdegonapotkanego ogona krowiego, tak memu powiedziała Gozdzicka,więc czemu by nie spróbować jej okpić; nie uda się, to trudno,wtedy dorżniem, do jutra jeszcze bydlę wytrzyma, a Małomównasilna za dwóch chłopów i robotna jak diabeł.Obrobi nam wszyst-ko sama jedna i zysk będzie większy niż z dorżniętej padliny.Toja słucham mego Romanka i myślę w duchu: Poczekaj ty, żmijo,nie oszydzisz Małomównej, sama się oszydzisz, ponieważ ja z113Bożą pomocą tę krowinę wyleczę.Cichaj, ciii.Więc jednak cud?Cud się dokonuje i jest Romanka na krótkich nóżkach? Tu masz,Małomówno, szałwię, a tu rumianek, a tu puch tatarakowy, a tukorę dębową; szałwię, rumianek i korę zaparzysz, naparem wrzo-dy posmarujesz, a potem je tym puchem tatarakowym zasypiesz ipowinny się goić, do miesiąca śladu po chorobie nie będzie.Tyl-ko ty mi, kochana Małomówno, też coś za to daj.Daj mi swegosynka w ramionach potrzymać, pohuśtać, polulać, a jak ci sianazimą zabraknie, każę Romankowi furę przywiezć, tylko mi daj,na chwilkę choć, i do cyca daj przytulić, i żebym mu mogła cyckawłożyć w buziuchnę, coby mnie possał krótko, króciutko.Mało-mówno! Nie odpychaj! Dwa wozy siana, kokoszkę łaciatą, ko-gutka, Małomówno! Ulituj się nade mną, krową jałową, pozwólmi.I Romanka osuwa się na ziemię, ściska za kolana, ten jedenjedyny razik, żebym poczuła, jak to jest, kiedy takie usteczka ssą,o Jezu Nazareński, Małomówno, pozwól mi swego synka naj-śliczniejszego na świecie.Tylko splunąć.Istna ropucha, gruba izapocona.Wyrwała się błagającym dłoniom Romanki.Won, po-wiedziała, z mego podwórza.Lekarstwo od Romanki okazało się skuteczne.Krowa choro-wała co prawda dłużej niż miesiąc, aż do ocielin, a cieliła sięciężko, omal nie zdechła i cielaczek też omal nie zdechł.Ten cie-laczek pierwszy od Lizy to jest właśnie ta druga Liza.Gozdzickamiędzy jedną a drugą zdrowaśką oświadczyła: Kochana Mało-mówno, całkiem zapomniałam, sprzedając ci za odrobek krówkę,że ta moja krówka wysokocielna i nie policzyłam za cielaczka.Podobno to jałoszka? Drugą krówkę będziesz z niej miała, Ma-łomówno, która dorabiasz się na mojej krzywdzie.Jeżeli chceszzatrzymać jałoszkę, musisz płacić.Albo gotówką, albo odrob-kiem.Gównem ci zapłacę, postawiła się Gozdzickiej.114Krowa żyła jeszcze pięć lat i karmiła hojnie mlekiem.Po ja-łoszce miała byczka, potem znowu jałoszkę.A pózniej już niezacieliła się, schła w oczach i należało ją dorżnąć, póki na niejtrochę mięsa.Zadając siano, mówiła: Już jutro koniecznie muszędo ciebie, Lizuniu, zawołać Nosiorka, żeby mi cię dorżnął; leczprzechodziło jutro, a ona wciąż litowała się nad swoim kochanymbydlakiem.Aż wreszcie Liza nie wstała na nogi.No cóż, kocha-na, muszę po Nosiorka.Nosiorek zaczął klepać kosę.Liza zamu-czała.Targnęła łbem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Masz ziemię, masz życie.Masz krowę, masz życie syte.Nawet nie zapytała, jaka ta krowa,czy na ocieleniu, czy po cielaku, ręce dygotały, serce dygotało, żecud się spełnia i chciałaby po tę krowę biec zaraz, natychmiast,dotykać jej, głaskać, drapać między rogami.Co się będziesz faty-gować, Małomówno, mój Pioter ci przygoni, aj, aj, śliczności tymoje czarnowłose, ale jutro, Małomówno, z samego rana przyjdztrząść gnój pod kartofle.Potem pomożesz je sadzić.Potem bę-dziesz robić przy sianie.Potem te kartofle, morga cała, obmoty-kujesz dwa razy.%7łeby mi ani jeden chwaścik, Małomówno, pa-miętaj, ani jeden nie został.Potem będą żniwa.Potem młócka.Potem kopanie kartoflów.Nie bój się, nie ukrzywdzę cię, aj, aj,maluśki, niech ci będzie za odrobek, Małomówno, z moją stratą.Patrzy za dwie godziny przez okno, widzi: krowa! Jezus Ma-ria! Aeb zwieszony, boki ciężko chodzą, pokryte ropiejącymi111wrzodami.Jezu, ludzie, a czyja ta krowa? Skąd ona u mnie napodwórzu, nie wiesz przypadkiem, Nosiorek? A Nosiorek czarnezęby szczerzy w śmiechu.Jak to czyja? A toż twoja! PietrekGozdzickiej dopiero co ją tu przywlókł, dorobiłaś się i ty, kocha-na Małomówno, krówki pierwszorzędnej.Do wieczora pewnodociągnie, powiada Nosiorek i cieszy się, ach, jak się cieszy! Pooczach go, zabić, zarezać! Jeżeli nie brzydzisz się padliny, ko-chana Małomówno, mogę ci tę krówkę raz raz dorżnąć.Jezu! -krzyczy - Chryste! Gdzie jesteś? O miłosierdzie błagam! Zmiło-wanie! I syna swego na ręce, i biegnie, biegnie, i potyka się, upa-da, wstaje, biegnie! Cud miał być, cud! Mleko, masło, kokoszki,prosiaczki, sytość, chleb nasz powszedni; to niemożliwe, żeby ażtak ukrzywdzono, wierzę w Boga Ojca Wszechmogącego,.Stwo-rzyciela nieba i ziemi, wierzę, wierzę! Nie podoba ci się kró-weczka? - powiedziała Gozdzicka.Aj, aj, kochana Małomówno,przecież uprzedzałam, że niemłoda, a czy to moja wina, że tak cisię do niej trzęsły z chytrości ręce, że nawet nie przyszłaś obej-rzeć, co kupujesz? Może myślałaś, że za darmo należy ci siękrowa tłusta, z wymieniem pełnym mleka? Słowo się rzekło,krowa twoja, nie moja, a jeśli ci zdechnie, twoja strata, nie moja;tylko pamiętaj, jutro z samego rana gnój masz trząść, a nie zapo-mnij, bo cię Pioter z Kazikiem drągami przygnają.Bić, zabić, pooczach, po ustach, wszystkich: Gozdzicka, Teodorków, Lipie-niową, Nosiorka, wszystkich, wszystkich! I Ty bądz przeklęty,Ojcze nasz, któryś jest, a który nie raczysz mi dać niczego pozaupodleniem.Na podwórzu koło krowy kręciła się Romanka.No, ciesz się ity, raduj z mego nieszczęścia! - krzyknęła do niej.Bić, zabić i tękrowę owrzodziała, i tę Romankę na krótkich nóżkach, i synaswego jedynego, owoc żywota i cierpienia, a potem siebie, i niechsię tak stanie, amen.Chwyciła kosę.Małomówno, co chcesz112zrobić? Odsuń się, Romanka, bo i ciebie zaraz, i ciebie! Jezu,Mario! Małomówno, opamiętaj się, oddaj kosę, oddaj natych-miast! Szarpią się.Kosa ostrzem nad głowami miga.Szkodakrowy, Małomówno, ona cielna! To ścierwo, nie krowa! - krzyk-nęła - chociaż mięsa się najem, kosteczki obcmoktam! To dobrakrowa i, Małomówno, cielna, tylko bardzo chora, ale nie godzisię cielnej rżnąć, bo to jakby matkę zabijać.I cielaczek ci niewi-nowaty, żyć chce, no, Małomówno, no, kochana, a cichaj ty, a niepłacz, ciii.Jakie delikatne te ręce Romanki.Jakie serdeczne.Do-bre.Pocieszycielskie.Synka masz ślicznego, Małomówno, naj-śliczniejszego w świecie, pokarm ci się z nerwów przepali, cicho,ciii.Jaki ciepły jest brzuch Romania, jaki miękki, okrągły, dobry.Gozdzicka jak żmija, Małomówno, a na żmije trzeba uważać, bokąsają, ale ja dla twojej krowy mam lekarstwo, cichaj, ciii.Jeślisprawiedliwy Bóg dopomoże, krówka nie padnie i twoja nędzasię skończy, a twój synek najśliczniejszy na świecie będzie rósłzdrowo na zdrowym mleku; no, cichaj, ciii, Małomówno.Bowiesz, wczoraj mój Romanek powiada, że Gozdzicka go woła,coby jej krowę rżnął, bo ta od wrzodów zdycha.O Jezu, mówię,nie będziesz rżnął u Gozdzickiej, u niej wszystkie krowy wyso-kocielne.Pójdziesz i powiesz, że nie.Poszedł.Po godzinie wraca.Zmieje się.Mówi, że Gozdzicka rżnąć już nie zamierza.Umyśliłatobie sprzedać za odrobek.Małomówna modli się do każdegonapotkanego ogona krowiego, tak memu powiedziała Gozdzicka,więc czemu by nie spróbować jej okpić; nie uda się, to trudno,wtedy dorżniem, do jutra jeszcze bydlę wytrzyma, a Małomównasilna za dwóch chłopów i robotna jak diabeł.Obrobi nam wszyst-ko sama jedna i zysk będzie większy niż z dorżniętej padliny.Toja słucham mego Romanka i myślę w duchu: Poczekaj ty, żmijo,nie oszydzisz Małomównej, sama się oszydzisz, ponieważ ja z113Bożą pomocą tę krowinę wyleczę.Cichaj, ciii.Więc jednak cud?Cud się dokonuje i jest Romanka na krótkich nóżkach? Tu masz,Małomówno, szałwię, a tu rumianek, a tu puch tatarakowy, a tukorę dębową; szałwię, rumianek i korę zaparzysz, naparem wrzo-dy posmarujesz, a potem je tym puchem tatarakowym zasypiesz ipowinny się goić, do miesiąca śladu po chorobie nie będzie.Tyl-ko ty mi, kochana Małomówno, też coś za to daj.Daj mi swegosynka w ramionach potrzymać, pohuśtać, polulać, a jak ci sianazimą zabraknie, każę Romankowi furę przywiezć, tylko mi daj,na chwilkę choć, i do cyca daj przytulić, i żebym mu mogła cyckawłożyć w buziuchnę, coby mnie possał krótko, króciutko.Mało-mówno! Nie odpychaj! Dwa wozy siana, kokoszkę łaciatą, ko-gutka, Małomówno! Ulituj się nade mną, krową jałową, pozwólmi.I Romanka osuwa się na ziemię, ściska za kolana, ten jedenjedyny razik, żebym poczuła, jak to jest, kiedy takie usteczka ssą,o Jezu Nazareński, Małomówno, pozwól mi swego synka naj-śliczniejszego na świecie.Tylko splunąć.Istna ropucha, gruba izapocona.Wyrwała się błagającym dłoniom Romanki.Won, po-wiedziała, z mego podwórza.Lekarstwo od Romanki okazało się skuteczne.Krowa choro-wała co prawda dłużej niż miesiąc, aż do ocielin, a cieliła sięciężko, omal nie zdechła i cielaczek też omal nie zdechł.Ten cie-laczek pierwszy od Lizy to jest właśnie ta druga Liza.Gozdzickamiędzy jedną a drugą zdrowaśką oświadczyła: Kochana Mało-mówno, całkiem zapomniałam, sprzedając ci za odrobek krówkę,że ta moja krówka wysokocielna i nie policzyłam za cielaczka.Podobno to jałoszka? Drugą krówkę będziesz z niej miała, Ma-łomówno, która dorabiasz się na mojej krzywdzie.Jeżeli chceszzatrzymać jałoszkę, musisz płacić.Albo gotówką, albo odrob-kiem.Gównem ci zapłacę, postawiła się Gozdzickiej.114Krowa żyła jeszcze pięć lat i karmiła hojnie mlekiem.Po ja-łoszce miała byczka, potem znowu jałoszkę.A pózniej już niezacieliła się, schła w oczach i należało ją dorżnąć, póki na niejtrochę mięsa.Zadając siano, mówiła: Już jutro koniecznie muszędo ciebie, Lizuniu, zawołać Nosiorka, żeby mi cię dorżnął; leczprzechodziło jutro, a ona wciąż litowała się nad swoim kochanymbydlakiem.Aż wreszcie Liza nie wstała na nogi.No cóż, kocha-na, muszę po Nosiorka.Nosiorek zaczął klepać kosę.Liza zamu-czała.Targnęła łbem [ Pobierz całość w formacie PDF ]