[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W każdym ra zie był to ktoś, z kim ona nie mogła się równać.Gdy tak torturowała się myślami o boginiach, na sali pojawił się Lorenzo.Wydawał się zdenerwowany.Dobrze goznała i była w stanie zrozumieć, że pod tym wymuszonym uśmiechem skrywał się głęboki niepokój, który mógłujaw nić się na gle, w do wolnym mo men cie, pod po sta cią ata ku pa niki.Lo ren zo po szedł pro sto na swo je miejsce przy Lo uisei również jej posłał ten sam wy mu szo ny uśmiech.Poprawił sobie kołnierz marynarki, wyprostował plecy i zaczął uważnie rozglądać się na boki, jakby kogośwy pa try wał.Odwrócił się w stronę Agnese i zobaczył jej spojrzenie, dodające otuchy, jak zawsze.Sala pogrążyła sięw ciem ności i na ekra nie zaczęły po ja wiać się na pisy tytułowe." " "Scena była dość niezwykła: pościg za starym garbusem cabrio, który wydawał się wzięty żywcem z filmu Ko cha nychrabąszcz.Za kierownicą samochodu siedziała Louise, jej jasne włosy powiewały na wietrze, a za nią, po drodzebiegnącej wzdłuż brze gu mo rza w Sa bau dii, pędził po licyjny ra diowóz na sy gna le.Nagle Giulia szturchnęła ją w ramię i wskazała jejna przejście między fotelami.Wysoka, ciemna postaćge sty ku lo wała żwawo w od ległości kilku metrów od niej.Agnese wstała, depcząc przy okazji stopy widzówi przepraszając każdego po kolei.Wreszcie, nieco przerażona,wy do stała się na zewnątrz.Kiedy znalazła się obok postaci, która czekała na nią w przejściu między rzędami foteli, poczuła spoconą dłoń, którachwy tała ją za ramię i ciągnęła za sobą w stronę wyjścia ewa ku acyjne go.Louise w ciemności przyglądała się całemu zdarzeniu, nie wykonując najmniejszego gestu, znieruchomiała,przy kle jo na do fo te la, uśmie chając się do ojca.Lorenzo był cały zlany potem i w przyćmionym świetle neonowych lamp dużej sali na białej koszuli zaczynałypo ja wiać się gdzie nieg dzie żółtawe pla my.Agne se spojrzała na nie go zmar twio na i za sko czo na. Co się dzie je? yle się czu jesz? Nig dy nie czułem się go rzej. Coś nie tak z pro jekcją? Nie, wszyst ko jest ide alnie, na wet dzwięk.Tylko, że ten film&Agne se cze kała, aż zakończy zda nie. Po do ba ci się? Nie wiem, prze cież jesz cze się nie skończył. Ale chciałbym wie dzieć, co o nim myślisz. Wy da je się& za baw ny, miło się go ogląda. Miły jest przy miot nikiem, którego nie zno sisz.Jeśli naprawdę miałaby powiedzieć, co sądziłao tych pierwszych dwudziestu minutach, powiedziałaby,że byłbezużyteczny.Film, który nie dodawał zupełnie nic do historii kina, i który mógłby być wyreżyserowany równiedo brze przez ko go kolwiek in ne go.Nie mu siała tego do da wać, a Lo ren zo i tak wszyst ko zro zu miał. Dlaczego zrobiłem ten film? Przecież nie ma w nim nic mojego.To gmatwanina scen, jednej za drugą,połączo nych ze sobą bez żad nej lo giki, żad ne go sen su, żad nej głębi& No i& co myślisz o Lou?Agne se wzięła głęboki od dech.Ni z tego, ni z owe go stanęła przed możliwością oba le nia mitu pięknej ry walki.Może to nawet nie była wina Lou, ale jej kwestie często były tak nijakie, że nie dawało się ich słuchać, a niektóreru chy zdra dzały nie pew ność sie bie.W paru scenach jej głos stawał się tak wysoki i świergoczący, że był w stanie obudzić widzów, którzyw między cza sie przysnęli.  Nie, ona& jest niezła& Tylko ta rola nie jest łatwa do zagrania, jest w niej coś dziwnego, coś niezwykłego&coś& Groteskowego.Właśnie w tym kierunku chciała iść.Tylko że w rezultacie często wydaje się wymuszona,fałszy wa, po zba wio na spon ta nicz ności.Agnese powstrzymała się od śmiechu, bo zdawała sobie sprawę, że to olśnienie, którego doznał, było dla niegotrud nym mo men tem.Lo ren zo nie cze kał na jej od po wiedz, tylko kon ty nu ował swój de spe rac ki mo no log. To nie jej wina, naprawdę włożyła w to całą siebie, to moja wina.To ja zgodziłem się na nakręcenie tego filmu.Miałem zupełnie inny pomysł, o wiele bardziej osobisty, chciałem opowiedzieć historię dwóch młodych ludzi,Palestyńczyka i Izraelki, którzy mieszkają na Zachodnim Brzegu Jordanu, ona jest żołnierką, a on żyje w obozie dlauchodzców i dzie li ich mur& To mogłaby być na prawdę piękna histo ria& Istot nie. W ta kim ra zie może to być twój ko lejny film. Jeśli z tym się nie po wie dzie, już nie będę miał dru giej szan sy.Agnese nic nie mówiła, wiedziała, że miał rację, ale nie mogła przecież mu tego powiedzieć.I tak wydawał sięzdru zgo ta ny.W du chu mu siała przy znać, Lo ren zo miał rację. Moim zda niem zro biłeś to świet nie.To ko me dia, więc nie może pójść zle, lu dzie będą się do brze bawić&Lo ren zo prze rwał jej w środ ku zda nia. Słyszysz, żeby się śmia li?Z sali nie do cho dziły żadne odgłosy.Agne se wy krzy wiła się i próbowała zba ga te lizo wać sprawę, choć nie było to pro ste za da nie. Nie wszyscy reagują od razu głośnym śmiechem, to indywidualna kwestia, a poza tym tutaj nie możemy nicusłyszeć, sala jest dzwiękoszczelna.Jeśli naprawdę zależy ci na tym, żeby poznać reakcje widowni, powinieneś byćwśrodku.W każdy razie powinniśmy wracać.To nie najlepsze posunięcie z twojej strony wyjść z sali podczas premierytwo je go filmu, nie sądzisz?Lorenzo spojrzał na nią zaskoczony [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •