[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dzieci Jafeta wzdragały się przed nim, bały się go.A jednak Jafet pozostał w arce, kiedynadciągnęły ulewne deszcze.Był siedemnasty dzień drugiego miesiąca.Zaczął się potop.Deszcz padał na doliny, miasta i arkę.Woda zalała podnóża gór, wkrótce podniosła się aż po szczyty.Nefilimowiepatrzyli, jak jej poziom rośnie i rośnie, wreszcie przestali widzieć suchy ląd.Przerażone gepardy i lamparty próbowałyutrzymać się na drzewach, echo niosło potworny skowyt zdychających wilków.Na samotnym wzgórzu stała żyrafa, wodapowoli zakrywała jej ciało, a ona wyciągała nos wyżej i wyżej, aż wreszcie cała się zanurzyła.Na powierzchni unosiły sięciała ludzi, zwierząt i nefilimów - niesione na falach gniły i opadały na dno.Kępy włosów i strzępy zwłok rozbijały się odziób arki, unosiły się i opadały w wodnistej zupie.Arka dryfowała aż do siedemdziesiątego siódmego dnia drugiego miesiąca następnego roku, w sumie przez trzystasiedemdziesiąt dni.Przez cały ten czas rodzina Noego i syn Azazela nie widzieli niczego poza śmiercionośną, bezkresnąwodą, nieustannie padającym deszczem i kołyszącymi się falami - jak okiem sięgnąć, wszędzie była woda, woda, woda,bezbrzeżny, odarty z trwałości świat.Potop trwał tak długo, że w arce wyczerpano zapas wina i zbóż; żywiono siękurzymi jajami i pito wodę.Kiedy wreszcie łódz osiadła na mieliznie, a wody ustąpiły, rodzina Noego uwolniła zwierzęta z brzuszyska arki iposiała przechowywane w workach ziarna.Wkrótce synowie Noego zaczęli zaludniać świat.Pomagali im archaniołowiedziałający z polecenia Boga, obdarowując zwierzęta, glebę i kobiety nadzwyczajną płodnością.Zboża rosły, korzystając zobfitości słońca i deszczu, zwierzęta miały dość pożywienia, kobiety nie umierały przy porodach.Wszystko rosło, nic nieginęło.Zwiat otrzymał nowy początek.Synowie Noego brali ten nowy świat we władanie.Zostali patriarchami, założycielami rodzaju ludzkiego.Zawędrowaliw najdalsze zakątki ziemi, ustanowili najważniejsze dynastie.Sem, najstarszy syn Noego, zawędrował na Bliski Wschód izałożył plemiona semickie; Cham, drugi syn Noego, dotarł na tereny położone pod równikiem, do Afryki i dał początekszczepom chamickim.Jafet, a raczej istota podszywająca się pod Jafeta, zajął obszar między Morzem Zródziemnym iAtlantykiem, i stał się założycielem obszaru, który pózniej nazwano Europą.Od tamtej pory trawi nas plaga potomstwaJafeta.Jako Europejczycy musimy zastanowić się nad własnym pochodzeniem.Czy uniknęliśmy skażenia pierwiastkiemdiabelskim, czy też jesteśmy w jakiś sposób powiązani z dziećmi Jafeta?Wykład gwałtownie się urwał.Raphael skończył mówić, zamknął notatnik i zaprosił nas na kolejne zajęcia.Jużwcześniej poznałam tę metodę: nasz wykładowca celowo kończył w najciekawszym momencie, zostawiając studentówgłodnych wiedzy.Zaliczywszy jego wykłady na pierwszym roku studiów - wszystkie co do jednego - nabrałam szacunkudla tego narzędzia pedagogicznego.Salę wypełniły odgłosy szelestu papieru i szurania nóg - grupki studentów zbierałysię, żeby iść coś przekąsić albo się pouczyć.Ja też zaczęłam pakować swoje rzeczy.Wykłady Valków wprowadzały mniew swoisty trans, a trudno mi było wrócić do rzeczywistości pośród grupy w większości nieznajomych mi osób.Pocieszeniem była obecność przyjaciółki.Chciałam ją spytać, czy pójdziemy razem do domu coś ugotować.Zerknęłam na Gabriellę i zamarłam.Jej wygląd zupełnie się zmienił.Miała przepocone włosy, bladą, lepką skórę.Czarne obwódki oczu -element makijażu, który zaczęłam uważać za jej chorobliwy znak rozpoznawczy - rozmazały sięjeszcze bardziej, choć nie wiedziałam, czy od łez, czy potu.Wpatrywała się gdzieś przed siebie, ale jej wielkie, zielone oczyzdawały się niczego nie widzieć.Wyglądała przerażająco jak ofiara zaawansowanej gruzlicy.Dopiero po chwilidostrzegłam krwawe poparzenie na jej przedramieniu i trzymaną kurczowo piękną, złotą zapalniczkę.Chciałam cośpowiedzieć, spytać, czemu tak się zachowuje, ale odwiódł mnie od tego wyraz jej twarzy.Z jej oczu biły siła i65determinacja, których ja w sobie nie miałam.Wiedziałam, że Gabriella niczego mi nie zdradzi, jakkolwiek mroczne istraszliwe były jej sekrety.Z zupełnie niepojętego powodu ta myśl jednocześnie pokrzepiła mnie i przeraziła.Nieco pózniej, już w mieszkaniu, Gabriella usiadła w kuchni.Przed nią na stole leżały nożyczki i bandaże.Podeszłam,sądząc, że trzeba jej pomóc.W jasnym świetle poparzenie wyglądało makabrycznie - skóra sczerniała od płomienia ipokryła się przezroczystą wydzieliną.Ranę trzeba była opatrzyć, więc zaczęłam rozwijać bandaż.Gabriella zabrała mi go i powiedziała:- Dziękuję, sama sobie poradzę.Wzięła bandaż i próbowała owinąć ranę.Byłam zawiedziona.Przyglądałam jej się przez chwilę, wreszcie spytałam:- Czemuś to zrobiła? Co ci jest?Gabriella uśmiechnęła się, jakbym powiedziała coś zabawnego.Przez chwilę myślałam nawet, że się roześmieje.Aleopatrując ranę, rzuciła tylko:- Nie zrozumiałabyś, Celestine.Jesteś zbyt dobra, zbyt czysta, żeby pojąć, co mi jest.*Mijały dni, a im bardziej próbowałam zrozumieć, co się dzieje z Gabriella, tym bardziej stawała się tajemnicza.Zaczęłaspędzać noce poza domem, a ja siedziałam w mieszkaniu przy rue Gassendi i zastanawiałam się, gdzie jest i czy jestbezpieczna.Pojawiała się tylko pod moją nieobecność - orientowałam się, że była, po zostawionych albo wyjętych z szafyubraniach.A to znalazłam kieliszek z odciśniętą czerwoną szminką, a to kosmyk czarnych włosów na szczotce, a toczułam pozostawiony na ubraniach zapach shalimaru.Wiedziałam, że Gabriella mnie unika.Widywałam ją tylko za dnia,kiedy pracowałyśmy razem w Ateneum, pośród pudeł notatników i dokumentów, ale nawet wtedy wydawało mi się, żewcale jej tam nie ma [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Dzieci Jafeta wzdragały się przed nim, bały się go.A jednak Jafet pozostał w arce, kiedynadciągnęły ulewne deszcze.Był siedemnasty dzień drugiego miesiąca.Zaczął się potop.Deszcz padał na doliny, miasta i arkę.Woda zalała podnóża gór, wkrótce podniosła się aż po szczyty.Nefilimowiepatrzyli, jak jej poziom rośnie i rośnie, wreszcie przestali widzieć suchy ląd.Przerażone gepardy i lamparty próbowałyutrzymać się na drzewach, echo niosło potworny skowyt zdychających wilków.Na samotnym wzgórzu stała żyrafa, wodapowoli zakrywała jej ciało, a ona wyciągała nos wyżej i wyżej, aż wreszcie cała się zanurzyła.Na powierzchni unosiły sięciała ludzi, zwierząt i nefilimów - niesione na falach gniły i opadały na dno.Kępy włosów i strzępy zwłok rozbijały się odziób arki, unosiły się i opadały w wodnistej zupie.Arka dryfowała aż do siedemdziesiątego siódmego dnia drugiego miesiąca następnego roku, w sumie przez trzystasiedemdziesiąt dni.Przez cały ten czas rodzina Noego i syn Azazela nie widzieli niczego poza śmiercionośną, bezkresnąwodą, nieustannie padającym deszczem i kołyszącymi się falami - jak okiem sięgnąć, wszędzie była woda, woda, woda,bezbrzeżny, odarty z trwałości świat.Potop trwał tak długo, że w arce wyczerpano zapas wina i zbóż; żywiono siękurzymi jajami i pito wodę.Kiedy wreszcie łódz osiadła na mieliznie, a wody ustąpiły, rodzina Noego uwolniła zwierzęta z brzuszyska arki iposiała przechowywane w workach ziarna.Wkrótce synowie Noego zaczęli zaludniać świat.Pomagali im archaniołowiedziałający z polecenia Boga, obdarowując zwierzęta, glebę i kobiety nadzwyczajną płodnością.Zboża rosły, korzystając zobfitości słońca i deszczu, zwierzęta miały dość pożywienia, kobiety nie umierały przy porodach.Wszystko rosło, nic nieginęło.Zwiat otrzymał nowy początek.Synowie Noego brali ten nowy świat we władanie.Zostali patriarchami, założycielami rodzaju ludzkiego.Zawędrowaliw najdalsze zakątki ziemi, ustanowili najważniejsze dynastie.Sem, najstarszy syn Noego, zawędrował na Bliski Wschód izałożył plemiona semickie; Cham, drugi syn Noego, dotarł na tereny położone pod równikiem, do Afryki i dał początekszczepom chamickim.Jafet, a raczej istota podszywająca się pod Jafeta, zajął obszar między Morzem Zródziemnym iAtlantykiem, i stał się założycielem obszaru, który pózniej nazwano Europą.Od tamtej pory trawi nas plaga potomstwaJafeta.Jako Europejczycy musimy zastanowić się nad własnym pochodzeniem.Czy uniknęliśmy skażenia pierwiastkiemdiabelskim, czy też jesteśmy w jakiś sposób powiązani z dziećmi Jafeta?Wykład gwałtownie się urwał.Raphael skończył mówić, zamknął notatnik i zaprosił nas na kolejne zajęcia.Jużwcześniej poznałam tę metodę: nasz wykładowca celowo kończył w najciekawszym momencie, zostawiając studentówgłodnych wiedzy.Zaliczywszy jego wykłady na pierwszym roku studiów - wszystkie co do jednego - nabrałam szacunkudla tego narzędzia pedagogicznego.Salę wypełniły odgłosy szelestu papieru i szurania nóg - grupki studentów zbierałysię, żeby iść coś przekąsić albo się pouczyć.Ja też zaczęłam pakować swoje rzeczy.Wykłady Valków wprowadzały mniew swoisty trans, a trudno mi było wrócić do rzeczywistości pośród grupy w większości nieznajomych mi osób.Pocieszeniem była obecność przyjaciółki.Chciałam ją spytać, czy pójdziemy razem do domu coś ugotować.Zerknęłam na Gabriellę i zamarłam.Jej wygląd zupełnie się zmienił.Miała przepocone włosy, bladą, lepką skórę.Czarne obwódki oczu -element makijażu, który zaczęłam uważać za jej chorobliwy znak rozpoznawczy - rozmazały sięjeszcze bardziej, choć nie wiedziałam, czy od łez, czy potu.Wpatrywała się gdzieś przed siebie, ale jej wielkie, zielone oczyzdawały się niczego nie widzieć.Wyglądała przerażająco jak ofiara zaawansowanej gruzlicy.Dopiero po chwilidostrzegłam krwawe poparzenie na jej przedramieniu i trzymaną kurczowo piękną, złotą zapalniczkę.Chciałam cośpowiedzieć, spytać, czemu tak się zachowuje, ale odwiódł mnie od tego wyraz jej twarzy.Z jej oczu biły siła i65determinacja, których ja w sobie nie miałam.Wiedziałam, że Gabriella niczego mi nie zdradzi, jakkolwiek mroczne istraszliwe były jej sekrety.Z zupełnie niepojętego powodu ta myśl jednocześnie pokrzepiła mnie i przeraziła.Nieco pózniej, już w mieszkaniu, Gabriella usiadła w kuchni.Przed nią na stole leżały nożyczki i bandaże.Podeszłam,sądząc, że trzeba jej pomóc.W jasnym świetle poparzenie wyglądało makabrycznie - skóra sczerniała od płomienia ipokryła się przezroczystą wydzieliną.Ranę trzeba była opatrzyć, więc zaczęłam rozwijać bandaż.Gabriella zabrała mi go i powiedziała:- Dziękuję, sama sobie poradzę.Wzięła bandaż i próbowała owinąć ranę.Byłam zawiedziona.Przyglądałam jej się przez chwilę, wreszcie spytałam:- Czemuś to zrobiła? Co ci jest?Gabriella uśmiechnęła się, jakbym powiedziała coś zabawnego.Przez chwilę myślałam nawet, że się roześmieje.Aleopatrując ranę, rzuciła tylko:- Nie zrozumiałabyś, Celestine.Jesteś zbyt dobra, zbyt czysta, żeby pojąć, co mi jest.*Mijały dni, a im bardziej próbowałam zrozumieć, co się dzieje z Gabriella, tym bardziej stawała się tajemnicza.Zaczęłaspędzać noce poza domem, a ja siedziałam w mieszkaniu przy rue Gassendi i zastanawiałam się, gdzie jest i czy jestbezpieczna.Pojawiała się tylko pod moją nieobecność - orientowałam się, że była, po zostawionych albo wyjętych z szafyubraniach.A to znalazłam kieliszek z odciśniętą czerwoną szminką, a to kosmyk czarnych włosów na szczotce, a toczułam pozostawiony na ubraniach zapach shalimaru.Wiedziałam, że Gabriella mnie unika.Widywałam ją tylko za dnia,kiedy pracowałyśmy razem w Ateneum, pośród pudeł notatników i dokumentów, ale nawet wtedy wydawało mi się, żewcale jej tam nie ma [ Pobierz całość w formacie PDF ]