[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Synowie lub bratankowie niektórych z nich weszli w konflikt z prawem&kradzież, wandalizm i tym podobne.Zwyczajowa kara za taki postępekobejmuje chłostę, powieszenie lub więzienie, w którym skazany ulega dalszejdeprawacji.Niektórych z tych chłopców odesłałem do marynarki, służbywe flocie handlowej lub na naukę na ordynansów. Tym samym dając im szansę na nowe życie  dokończyła Sophia. Cóżza genialny plan! Na razie się sprawdza  mruknął Ross, po czym zmienił temat:  Proszęspojrzeć na te wędzone ryby& wie pani, jak zrobić z nich potrawkę? Oczywiście, że wiem.Lecz nie skończył pan jeszcze opowiadać mio swoich dobrych uczynkach. Nie zrobiłem nic godnego pochwały.Użyłem po prostu zdrowegorozsądku.To chyba jasne, że odesłanie psocącego chłopca do więzieniapełnego zatwardziałych kryminalistów zaowocuje jego zepsuciem.Nawet jeśliprawo nie czyni rozróżnienia pomiędzy zbrodniami dorosłych a młodocianych,tym drugim należy się chwila namysłu.Sophia odwróciła się, udając, że przygląda się kramom, podczas gdy zżerałją ślepy gniew.Próbowała zdławić furię i łzy.Znalazł więc sposób na to, byuniknąć zsyłania do więzień młodych chłopców  nie skazywał ich jużna pobyt na specjalnie do tego celu przeznaczonym statku.Szkoda, że takpózno, pomyślała, na nowo ogarnięta nienawiścią.Gdyby wcześniej doszedłdo takich wniosków, jej brat nadal by żył.Przeklinała każdą straszliwą chwilę,którą John spędził na tym przeklętym statku, co doprowadziło do jego śmierci.Odszedł, zostawiając ją samą.A odpowiedzialność za to ciążyła na sir Rossie. Podeszła do kramu z kwiatami wypełnionego bogactwem kolorów:różowymi pierwiosnkami, purpurowymi liliami, błękitnymi ostróżkamii delikatnymi białymi kameliami.Odetchnęła ich aromatem i z wolna sięuspokoiła.Pocieszyła się w duchu, że pewnego dnia sir Ross dostanieza swoje  już ona tego dopilnuje. Proszę mi powiedzieć  powiedziała, pochylając się nad pachnącymipąkami  jak to możliwe, że syn szlacheckiej rodziny został sędzią pokoju?Spojrzał na jej profil. Mój ojciec nalegał, bym wyuczył się zawodu, zamiast wieść życiepróżniaka.%7łeby go zadowolić, studiowałem prawo.Gdy byłem w szkole,ojciec zginął w wypadku na polowaniu, porzuciłem więc naukę, by pełnić rolęgłowy rodziny.Moja fascynacja prawem jednak nie przeminęła.Podczasstudiów stało się dla mnie jasne, jak wiele trzeba jeszcze zrobić w zakresieporządku publicznego i sądownictwa.Przyjąłem posadę w biurze przy GreatMarlboro Street, a wkrótce potem poproszono mnie o przeniesienie na BowStreet i przejęcie dowodzenia nad detektywami.Staruszka stojąca przy kramie spojrzała na Sophię z uśmiechem, który ożywiłjej pomarszczoną twarz. Dzień dobry, kochanie. Wyciągnęła w jej stronę mały bukiecik fiołków,po czym zwróciła się do sir Rossa:  Zliczna dziewka.Nada się na kulęu nogi.Sophia przypięła bukiecik fiołków do czepka, po czym zaczęła szukaćw sakiewce przy pasku pieniędzy, by zapłacić.Sir Ross powstrzymał jąjednak, kładąc jej dłoń na ramieniu, i podał kwiaciarce kilka monet. Proszę o najpiękniejszą różę  powiedział. Różową.Staruszka odsłoniła w uśmiechu rząd połamanych, poczerniałych zębów, poczym wręczyła mu śliczną różową różę, jeszcze nie w pełni otwartą; jej płatkilśniły od porannej rosy.Sophia z wahaniem przyjęła różę od sir Rossa.Jej nozdrza wypełnił słodkiaromat. Jest piękna  szepnęła z rezerwą. Dziękuję.Odchodząc od kramu, patrzyła pod nogi, by nie potknąć się na dziurawymchodniku.Gdy poczuła na ramieniu pomocną dłoń sir Rossa, musiałaprzywołać całą siłę woli, by jej nie strząsnąć. Czy ta kobieta nazwała mnie dziewką?  zapytała, bo nie była pewna, czypowinna się obrazić. Sir Ross uśmiechnął się lekko. W ulicznej gwarze to komplement.Nie niesie ze sobą żadnegonegatywnego znaczenia. Rozumiem. Zmarszczyła brwi. Ale powiedziała coś jeszcze&  kulau nogi ? To gwarowe określenie żony. Och&  Zawstydzona, wbiła wzrok w chodnik. Londyńska gwara jestfascynująca, nieprawdaż?  rzuciła po chwili, by przerwać ciszę. Niemal jakobcy język.Muszę wyznać, że nie rozumiem połowy zdań, które słyszęna targu. Tym lepiej dla pani  padła kpiąca odpowiedz.Gdy wrócili na Bow Street numer cztery, Eliza czekała już na nich w kuchniz zawstydzonym uśmiechem na twarzy. Dziękuję, panno Sophio.Przepraszam, że nie mogłam pójść na targ. Nic się nie stało  odparła Sophia spokojnie. Musisz zadbać o swojekolano, aby się zagoiło.Na widok sir Rossa, który towarzyszył Sophii, Eliza otworzyła szerzej oczyze zdumienia. Och, jak miło z pana strony! Bardzo mi przykro, że sprawiłam tyle kłopotu! To żaden kłopot  odparł.Eliza z zaciekawieniem spojrzała na różową różę w dłoni Sophii.Choćpowstrzymała się od komentarza, jej wzrok mówił sam za siebie.Wyjęła kilkaproduktów z koszyka, po czym pokuśtykała do spiżarki.Po chwili dobiegł ich jej głos: Mieli wszystkie składniki na ciasto z kminkiem, panienko Sophio? Kminek,żyto? Tak  odparła Sophia. Nie było tylko czerwonych porzeczek na wierzch,więc&Urwała, gdy niespodziewanie sir Ross wziął ją w ramiona [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •