[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziesięć minut pózniej dzieło było gotowe.Merrick spojrzał w lustro, śmiejąc się do swojego odbicia, zanimnaciągnął maskę czarnego jedwabnego domina na włosy i górnączęść twarzy.- W drogę - oznajmił.Wkrótce kłusowali za nim kamiennym podjazdem prowadzącymdo dworu lady Harquist.Słabe światło księżyca wydobywało zmroku zarys ud i ramion Merricka, Phillip pociągnął jeszcze paręłyków wina.Kto mógłby nie polubić takiego człowieka jak Merrick? -zastanawiał się.A jednak Rhiannon najwyrazniej czuła do niegoawersję.Dziwne, bo na początku okazywała mu raczej sympatię.Dopiero ostatnio zle się czuła w jego towarzystwie, uciekała odniego.Nie z winy Merricka.Traktował ją uprzejmie, z szacunkiem, nawet dwornie.Może piłtrochę za dużo, a każdy dzień wydawał się wzmagać jego pragnienie,ale co z tego? On sam też pił więcej niż zwykłe.Zwłaszcza teraz,przed zbliżającym się ożenkiem.Stłumił nieprzyjemne uczucie, jakie wywołała ta myśl.To, żegołąb boi się obrączkowania, jest chyba normalne.Niech lepiej Rhiannon przyjmie do wiadomości, że Phillippozostanie wierny swoim przyjaciołom.Dla mężczyzny nie ma niccenniejszego od przyjaciół.Wspierają go, rozumieją i dodają odwagiw życiu, tak jak żadna kobieta nie potrafi.Phillip napił się jeszcze, usiłując odpędzić niemiłe myśli.Rhiannon nie będzie się wtrącać do jego spraw, przekonywał samsiebie.Dlatego wybrał ją na żonę, No i ze względu na życzenie ojca.Starszy pan wybrał dla syna właśnie Rhiannon, ponieważ, jaktwierdził, jest dobra, wierna i pełna wdzięczności.Przyjmie zespokojem wszystko, co Phillip zrobi, i nie będzie domagać sięrzeczy, których mąż nie mógłby - czy raczej nie chciałby jej dać.Ojciec miał rację.Rhiannon to doskonały materiał na żonę.Pozatym podobała mu się.Tak, pora się żenić.Chociaż młody, czuł, jak z każdym rokiemrośnie w nim dziwna niechęć do samej idei małżeństwa.Gdybyczekał zbyt długo, może w ogóle nie potrafiłby się zdecydować -życie kawalera obfitowało w rozliczne przyjemności.Jest wolny, niemusi opowiadać się przed kobietą z tego, gdzie bywa i co robi.No i,rzecz jasna, dodał w myślach, może mieć inne kobiety.A jednak chciał założyć rodzinę.Chciał mieć dzieci, a jegoojciec marzył o wnukach, o które jego starsi synowie jeszcze się niepostarali.Rhiannon będzie dobrą matką.Jakby odgadując te myśli, Merrick zwrócił się nagle do niego ispytał:-Twoja ukochana przyszła małżonka będzie na dzisiejszym balu,prawda?-Tak.-A poza nią-dodał John Fortnum-mnóstwo bogatych panien.Teraz, kiedy Phillip się żeni, mój tata wariuje, żebym zrobił tosamo.Może powinienem wykorzystać okazję i przyjrzeć sięewentualnym kandydatkom, oczywiście bez ich wiedzy.To, żeWatt może sobie pozwolić na pannę bez grosza, nie znaczy, że jateż mogę.Merrick przekręcił się w siodle, patrząc na Phillipa.-Jak to się stało, Watt, że poprosiłeś o rękę ubogą, choć urocząpannę Russell?- Phillip jest owocem póznej miłości - pośpieszył zwyjaśnieniem Fortnum, zanim Watt zdążył się odezwać.- Ojcieckocha go ogromnie.Gdyby to miało zatrzymać Phillipa w FairBadden, pozwoliłby mu poślubić dziewkę z oberży.- Bogata żona -ciągnął - mogłaby zapragnąć domu w Londynie.Do żony zkoneksjami mogłaby przyjeżdżać rodzina i siedzieć tu dłuższy czas.72Panna Russell nie ma powodu, żeby wyjechać z Fair Badden, ani teżnie ma na to ochoty.Na trzezwo Phillip może oburzyłby się na te wynurzenia, aletrzezwy nie był.Był cudownie pijany, w otoczeniu serdecznychprzyjaciół i z fantastyczną zabawą w perspektywie.Co i dlaczegomiałby ukrywać przed tymi ludzmi?- Prawda - przyznał.- Ale to nie jedyny powód.Rhiannon jest wy-starczająco mądra, by resztę życia spędzić w poczuciu wdzięczności domnie za to, że uczyniłem ją swoją żoną.- Uśmiechnął się od ucha doucha.- Jaka inna kobieta czułaby to samo?10Byli hałaśliwi i nieokrzesani.Do tego radośni i pełni życia.FairBadden nigdy takich nie widziało.Inni wędrowni komedianci oceniali śmietankę towarzyską FairBadden jako bandę nadętych, zarozumiałych nudziarzy i stosownie dotego prezentowali swoje talenty, odgrywając filozoficzne sztuczydłaalbo odśpiewując zawodzącym chórem długie, nudne pieśni.Ale nie ci.Gruboskórni, rubaszni i wrzaskliwi, zarażali wszystkich dookoła swojąjoie de vivre.Prawda - rola wielkiego, milczącego obwiesia sprowadzałasię do tego, że pozwalał innym na siebie włazić, ale rolę człowieka-górygrał dobrze.Inny zamaskowany mężczyzna krążył po sali, wyjmująckielichy z winem z wypielęgnowanych rąk gości lady Harquist iwygadując sprośności wysokim pijackim falsetem.Byli nieprzewidywalni, podniecający, urzekająco nowi.Nawet unajbardziej zatwardziałych snobów niektóre ich sztuczki wywoływałyuśmiech.Zpiewali lubieżne piosenki z bezwstydnym zapałem,wyśmiewali lepszych od siebie z zaskakującą przenikliwością i wlewaliw siebie drogie wino, jakby to były zlewki jabłecznika.Skakali iżonglowali, tańczyli i wyczy niali akrobacje, Krótkie umoralniającescenki w ich wykonaniu przeradzały się w smakowite, dwuznaczneżarty [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Dziesięć minut pózniej dzieło było gotowe.Merrick spojrzał w lustro, śmiejąc się do swojego odbicia, zanimnaciągnął maskę czarnego jedwabnego domina na włosy i górnączęść twarzy.- W drogę - oznajmił.Wkrótce kłusowali za nim kamiennym podjazdem prowadzącymdo dworu lady Harquist.Słabe światło księżyca wydobywało zmroku zarys ud i ramion Merricka, Phillip pociągnął jeszcze paręłyków wina.Kto mógłby nie polubić takiego człowieka jak Merrick? -zastanawiał się.A jednak Rhiannon najwyrazniej czuła do niegoawersję.Dziwne, bo na początku okazywała mu raczej sympatię.Dopiero ostatnio zle się czuła w jego towarzystwie, uciekała odniego.Nie z winy Merricka.Traktował ją uprzejmie, z szacunkiem, nawet dwornie.Może piłtrochę za dużo, a każdy dzień wydawał się wzmagać jego pragnienie,ale co z tego? On sam też pił więcej niż zwykłe.Zwłaszcza teraz,przed zbliżającym się ożenkiem.Stłumił nieprzyjemne uczucie, jakie wywołała ta myśl.To, żegołąb boi się obrączkowania, jest chyba normalne.Niech lepiej Rhiannon przyjmie do wiadomości, że Phillippozostanie wierny swoim przyjaciołom.Dla mężczyzny nie ma niccenniejszego od przyjaciół.Wspierają go, rozumieją i dodają odwagiw życiu, tak jak żadna kobieta nie potrafi.Phillip napił się jeszcze, usiłując odpędzić niemiłe myśli.Rhiannon nie będzie się wtrącać do jego spraw, przekonywał samsiebie.Dlatego wybrał ją na żonę, No i ze względu na życzenie ojca.Starszy pan wybrał dla syna właśnie Rhiannon, ponieważ, jaktwierdził, jest dobra, wierna i pełna wdzięczności.Przyjmie zespokojem wszystko, co Phillip zrobi, i nie będzie domagać sięrzeczy, których mąż nie mógłby - czy raczej nie chciałby jej dać.Ojciec miał rację.Rhiannon to doskonały materiał na żonę.Pozatym podobała mu się.Tak, pora się żenić.Chociaż młody, czuł, jak z każdym rokiemrośnie w nim dziwna niechęć do samej idei małżeństwa.Gdybyczekał zbyt długo, może w ogóle nie potrafiłby się zdecydować -życie kawalera obfitowało w rozliczne przyjemności.Jest wolny, niemusi opowiadać się przed kobietą z tego, gdzie bywa i co robi.No i,rzecz jasna, dodał w myślach, może mieć inne kobiety.A jednak chciał założyć rodzinę.Chciał mieć dzieci, a jegoojciec marzył o wnukach, o które jego starsi synowie jeszcze się niepostarali.Rhiannon będzie dobrą matką.Jakby odgadując te myśli, Merrick zwrócił się nagle do niego ispytał:-Twoja ukochana przyszła małżonka będzie na dzisiejszym balu,prawda?-Tak.-A poza nią-dodał John Fortnum-mnóstwo bogatych panien.Teraz, kiedy Phillip się żeni, mój tata wariuje, żebym zrobił tosamo.Może powinienem wykorzystać okazję i przyjrzeć sięewentualnym kandydatkom, oczywiście bez ich wiedzy.To, żeWatt może sobie pozwolić na pannę bez grosza, nie znaczy, że jateż mogę.Merrick przekręcił się w siodle, patrząc na Phillipa.-Jak to się stało, Watt, że poprosiłeś o rękę ubogą, choć urocząpannę Russell?- Phillip jest owocem póznej miłości - pośpieszył zwyjaśnieniem Fortnum, zanim Watt zdążył się odezwać.- Ojcieckocha go ogromnie.Gdyby to miało zatrzymać Phillipa w FairBadden, pozwoliłby mu poślubić dziewkę z oberży.- Bogata żona -ciągnął - mogłaby zapragnąć domu w Londynie.Do żony zkoneksjami mogłaby przyjeżdżać rodzina i siedzieć tu dłuższy czas.72Panna Russell nie ma powodu, żeby wyjechać z Fair Badden, ani teżnie ma na to ochoty.Na trzezwo Phillip może oburzyłby się na te wynurzenia, aletrzezwy nie był.Był cudownie pijany, w otoczeniu serdecznychprzyjaciół i z fantastyczną zabawą w perspektywie.Co i dlaczegomiałby ukrywać przed tymi ludzmi?- Prawda - przyznał.- Ale to nie jedyny powód.Rhiannon jest wy-starczająco mądra, by resztę życia spędzić w poczuciu wdzięczności domnie za to, że uczyniłem ją swoją żoną.- Uśmiechnął się od ucha doucha.- Jaka inna kobieta czułaby to samo?10Byli hałaśliwi i nieokrzesani.Do tego radośni i pełni życia.FairBadden nigdy takich nie widziało.Inni wędrowni komedianci oceniali śmietankę towarzyską FairBadden jako bandę nadętych, zarozumiałych nudziarzy i stosownie dotego prezentowali swoje talenty, odgrywając filozoficzne sztuczydłaalbo odśpiewując zawodzącym chórem długie, nudne pieśni.Ale nie ci.Gruboskórni, rubaszni i wrzaskliwi, zarażali wszystkich dookoła swojąjoie de vivre.Prawda - rola wielkiego, milczącego obwiesia sprowadzałasię do tego, że pozwalał innym na siebie włazić, ale rolę człowieka-górygrał dobrze.Inny zamaskowany mężczyzna krążył po sali, wyjmująckielichy z winem z wypielęgnowanych rąk gości lady Harquist iwygadując sprośności wysokim pijackim falsetem.Byli nieprzewidywalni, podniecający, urzekająco nowi.Nawet unajbardziej zatwardziałych snobów niektóre ich sztuczki wywoływałyuśmiech.Zpiewali lubieżne piosenki z bezwstydnym zapałem,wyśmiewali lepszych od siebie z zaskakującą przenikliwością i wlewaliw siebie drogie wino, jakby to były zlewki jabłecznika.Skakali iżonglowali, tańczyli i wyczy niali akrobacje, Krótkie umoralniającescenki w ich wykonaniu przeradzały się w smakowite, dwuznaczneżarty [ Pobierz całość w formacie PDF ]