[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dobrze.Sprawdzę w przewodniku lub spytam dziadka.- Muszę już lecieć - Scott zwrócił się do Amy.-Wpadnę jutro - spojrzał na Matta.- Jedziesz ze mną czyzostajesz?- Jadę - odparł Matt.- Obiecałem tacie, że pomogę mu po południu w ogrodzie - spojrzał na Amy.-Ale przyjdęjutro, dobrze?- Dobrze - uśmiechnęła się.Scott kiwnął głową Lou na pożegnanie i wyszedł z domu, a za nim Matt.Amy stała na progu i patrzyła, jakwsiadają do samochodu.Była zupełnie zbita z tropu.Co się dzieje ze Scottem? Był taki oschły w stosunku do Lou,prawie nieprzyjemny, a to do niego zupełnie niepodobne.Wzruszyła ramionami i wróciła do domu.Może po prostutrudno mu jest zaprzyjaznić się z kimś, kto nie kocha i nie rozumie koni tak, jak on?Zrobiła sobie kanapkę i wyszła na podwórze, jedząc po drodze.Miała tyle do zrobienia ~ sprzątnięcie stajni iwyczyszczenie koni, a to dopiero początek roboty.Trzeba było poćwiczyć z końmi i z niektórymi popracować nawybiegu.No i Figaro, który tak się cieszył z jej powrotu, że przybiegał galopem do płotu za każdym razem, kiedy ją widział.Amy zatrzymała się przy Pegazie i podała mu okruszki swojej kanapki.Po raz pierwszy zaczęła się zastanawiać, jak ona, dziadek i Treg dadzą sobie radę z tyloma końmi.Dzięki Bogu,miała przed sobą długie wakacje i mogła się skoncentrować na pracy w Heartlandzie.Wszystkie opłacane konie - te, które miały zostać wyleczone ze swych problemów - wróciły po wypadku doswoich właścicieli.Ale nadal mieli osiem koni i siedem kuców wymagających opieki.Nad niektórymi z nich trzebabyło jeszcze sporo popracować, jeśli miały kiedykolwiek znalezć nowych opiekunów.Amy poklepała Pegaza.Jak oni sobie poradzą? I nagle wymyśliła: jedyny sposób to wypasać konie na trawiejak najdłużej, zamiast trzymać je w stajniach.Wówczas mniej czasu zajmie praca w stajniach i będą moglićwiczyć z końmi.Ale co zrobią jesienią, kiedy znowu zacznie się szkoła? A co zimą? Będzie zbyt chłodno, żebykonie przebywały ciągle na dworze.Przydałby się wtedy ktoś do pomocy, ale nie stać ich na dodatkowegopracownika.Gdyby tylko Lou została z nimi!- Poradzimy sobie - powiedziała Amy na głos.W końcu dawniej jakoś sobie radzili.Nieraz było ciężko, alezawsze wychodzili na prostą.Poklepała Pegaza i poszła szukać Trega.Chłopak był w stajni, napełniał drabinki sianem.Amy opowiedziała mu o swoich planach, o tym, żeby koniewięcej czasu spędzały na powietrzu. - Dobry pomysł - powiedział, robiąc sobie chwilę przerwy.- Na pewno trzeba będzie spasować z robotą.Ojakich koniach myślałaś?- Jake, Mochi.- przerwała na dzwięk telefonu.-Odbiorę! - powiedziała, wiedząc, że w domu nikogo nie ma, boLou i dziadek wybrali się do miasta na zakupy.Popędziła przez podwórze i wpadła do kuchni.- Heartland, słucham? - rzuciła zdyszana do słuchawki.- Witam - usłyszała męski głos po drugiej stronie słuchawki.- Nazywam się Nick Halliwell.Dzwonię w sprawiejednego z moich koni.Mam nadzieję, że będziecie mogli mi pomóc.Po dziesięciu minutach Amy znów była w stajni.Treg skończył rozdzielać siano i zamiatał podłogę.- Coś ciekawego? - spytał, opierając się na miotle.- Hm.myślę, że tak - Amy spuściła wzrok, spoglądając na swoje ręce.- Chodzi o konia.- Coś mu się stało?- Nic poważnego.Nie chce wchodzić do przyczepy.- Aha - Treg wrócił do zamiatania.- Poleciłaś mu kogoś? Może Ridgeway Farm? Trochę to daleko, ale chybapodchodzą rozsądnie do rzeczy.Spojrzał na nią uważnie, bo Amy nie odpowiadała.-Amy, chyba nie.Pokiwała nieśmiało głową.- Powiedziałam, że może go tu przywiezć. Rozdział 7Przekonanie Trega do tego pomysłu nie zabrało Amy zbyt wiele czasu.- Pracy nie będzie aż tak dużo, to tylko nauczenie konia wchodzenia do przyczepy.Ten właściciel miał takzdesperowany głos, że nie mogłam mu odmówić.Poza tym trochę dzięki temu zarobimy.- Pewnie masz rację - Treg westchnął z rezygnacją i podniósł miotłę, by skończyć sprzątanie.- A ile lat ma tenkoń?- Pięć.To skoczek.Właściciel przeczytał artykuł w  Koniach".Powiedziałam mu o mamie, ale on chce,żebyśmy i tak spróbowali - głos jej zadrżał.- Kiedy go przywiezie? - zapytał Treg.- Jutro.- Jutro!?- Przygotuję dla niego stajnię - powiedziała Amy i odeszła. Szykując świeżą słomę, zaczęła, się zastanawiać, czy postąpiła słusznie.Tak, na pewno tak.Przecieżpotrzebowali jak największej liczby końskich pacjentów, a ten właściciel był taki wdzięczny, kiedy się zgodziła. To wyjątkowy koń" - powiedział jej.Amy uśmiechnęła się do siebie: każdemu wydawało się, że jego koń jestwyjątkowy i jedyny na świecie.Poza tym podobał jej się głos tego człowieka.Zamierzała posłuchać swojegoinstynktu, a ten mówił jej, że powiedzenie  tak" Nickowi Halliwellowi było właściwym posunięciem.Amy poczekała do kolacji i dopiero wtedy podzieliła się wiadomością z Lou i dziadkiem.- Jutro przyjeżdża nowy koń - oznajmiła, kiedy już wszyscy siedzieli przy stole.- Nowy koń? - powtórzył dziadek.- Tak.Dzwonił dziś właściciel.Powiedział, że koń nie chce wchodzić do przyczepy i zapytał, czy będziemy wstanie mu pomóc - Amy zrobiła pauzę.-Zgodziłam się.Popatrzyła na siedzących przy stole.Dziadek kręcił głową z niedowierzaniem, Lou patrzyła na Amy conajmniej tak, jakby wyrosły jej dwie głowy.- Zgodziłaś się przyjąć konia?! - wykrzyknęła z takim zdziwieniem, jakby Amy oznajmiła jej przed chwilą, żenauczyła się latać.Amy przytaknęła.- Wyleczenie go nie powinno stanowić problemu, a pomyślałam, że przydadzą nam się pieniądze. - Amy! A co z czasem, z pracą, jaką trzeba będzie w to włożyć? - Lou uniosła ręce z niedowierzaniem ipodniosła głos [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •