[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Azy nabiegły jej do oczu.-Trzy dni temu byłpogrzeb.Amy wpatrywała się w siostrę, oddychając coraz szybciej.- Byłaś w śpiączce - powiedziała Lou z rozpaczą w głosie.- Nie wiedzieliśmy z dziadkiem, kiedy się obudzisz.Musieliśmy wyprawić pogrzeb.Och, Amy, wiem, jak się teraz czujesz.- Nie! - krzyknęła Amy, zawierając w tym krzyku cały swój strach i niedowierzanie.Krzyk przerodził się wprzerazliwy wrzask.Nie mogła przestać, nie chciała przestać.Krzyczała i krzyczała, nie zwracając uwagi na to, żeLou wybiegła i przyprowadziła pielęgniarkę.Poczuła ukłucie w ramię.Krzyk osłabł i Amy już tylko jęczała, by pochwili nadchodzący sen zabrał ją z powrotem w nicość.Przez następne kilka dni Amy leżała w szpitalnym łóżku i płakała tak, jakby miało jej pęknąć serce.Miałazłamane dwa żebra i ciągle bolała ją głowa, ale ten fizyczny ból był dla niej pewną pociechą, bo odwracał uwagęod cierpienia, które czuła w środku.To wszystko przez nią.Gdyby nie nakłoniła mamy do wyjazdu w deszczu, niebyłoby wypadku i mama by żyła.Amy ciągle miała w uszach słowa, które wypowiedziała Marion: Nie powinnambyła dać się namówić, Amy".To wszystko jej wina.Pewnego dnia odwiedził ją dziadek.- Przyniosłem ci coś do czytania - powiedział, siadając na łóżku obok niej.Podał jej kilka czasopism.- Jak się czujesz?Amy nie mogła powiedzieć ani słowa.- Z końmi wszystko dobrze - ciągnął dziadek.-Opiekujemy się nimi z Tregiem, ale chyba tęsknią za tobą.ALou wzięła wolne w pracy i pomaga nam prowadzić schronisko.Daje sobie świetnie radę, jest pełna poświęcenia,zupełnie jak mama - przełknął ślinę.-I ty też jesteś taka jak mama, kochanie -położył rękę na dłoni Amy.- Cieszęsię, że mam was dwie.Amy wpatrywała się w białe prześcieradło.Dziadek spojrzał na wnuczkę ze smutkiem w oczach.- Kochanie - powiedział, obejmując Amy i przyciągając ją do siebie - poradzimy sobie.Musimy.Ty, ja i Lou.Nadal mamy siebie.Amy zamknęła oczy.Przez głowę przemknęła jej bolesna myśl.Jak to - poradzą sobie? Mama nie żyje i to onają zabiła.Odsunęła się od dziadka, słowa same cisnęły się jej na usta.- To wszystko przeze mnie, dziadku!- Nie rozumiem - Jack Bartlett popatrzył zaskoczony na wnuczkę.- To ja zabiłam mamę - zapłakała Amy.- To przeze mnie pojechała w ten deszcz.Nie chciała, to ja ją zmusiłam.Ręka dziadka zacisnęła się na jej ramieniu.- Przestań! - zawołał.- Nie wolno ci tak w ogóle myśleć!Ignorując ból w klatce piersiowej, Amy podniosła głowę z poduszki.- Ale to prawda! - krzyknęła.- Powiedziałam jej, że musimy tam jechać!Dziadek przytulił dziewczynę.Azy płynęły mu po twarzy.- Twoja mama zdawała sobie sprawę z niebezpieczeństwa, ale zdecydowała się pojechać, ponieważ wiedziała,że jest potrzebna.To była jej decyzja, a nie twoja, Amy - uścisnął ją mocno.-I nie ma w tym twojej winy.- Jest - powiedziała Amy zachrypniętym głosem.- Nigdy sobie tego nie wybaczę.Mijające dni wysuszyły łzy z oczu Amy.Ogarnęło ją okropne odrętwienie, nic nie czuła, w głowie miałakompletną pustkę.Odnosiła wrażenie, jakby to, co działo się z nią, dotyczyło kogoś innego.Dziadek i Louprzychodzili codziennie, odwiedzili ją też Treg, Soraya i Matt, ale Amy nie potrafiła z nikim rozmawiać.Aż wreszcie nastąpiła chwila, w której dziadek i Lou pojawili się razem.Dziadek stanął przy oknie, Louprzysiadła na łóżku i chwyciła Amy za rękę.- Lekarze uważają, że możesz już wracać do domu - powiedziała.- Do domu? - głos Amy pozbawiony był wyrazu.- Ja już nie mam domu.- Oczywiście, że masz.Amy spojrzała na siostrę i z powrotem oparła się o poduszki.Ostre igiełki zakłuły ją pod powiekami.Jak mawrócić, skoro nie ma tam już mamy? Odwróciła głowę.Dziadek podszedł do łóżka.-Jesteś nam potrzebna, Amy - powiedział ciepło, choć głos mu drżał.- Wracajmy do domu.Powrót do domu okazał się gorszy, niż Amy mogła sobie wyobrazić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Azy nabiegły jej do oczu.-Trzy dni temu byłpogrzeb.Amy wpatrywała się w siostrę, oddychając coraz szybciej.- Byłaś w śpiączce - powiedziała Lou z rozpaczą w głosie.- Nie wiedzieliśmy z dziadkiem, kiedy się obudzisz.Musieliśmy wyprawić pogrzeb.Och, Amy, wiem, jak się teraz czujesz.- Nie! - krzyknęła Amy, zawierając w tym krzyku cały swój strach i niedowierzanie.Krzyk przerodził się wprzerazliwy wrzask.Nie mogła przestać, nie chciała przestać.Krzyczała i krzyczała, nie zwracając uwagi na to, żeLou wybiegła i przyprowadziła pielęgniarkę.Poczuła ukłucie w ramię.Krzyk osłabł i Amy już tylko jęczała, by pochwili nadchodzący sen zabrał ją z powrotem w nicość.Przez następne kilka dni Amy leżała w szpitalnym łóżku i płakała tak, jakby miało jej pęknąć serce.Miałazłamane dwa żebra i ciągle bolała ją głowa, ale ten fizyczny ból był dla niej pewną pociechą, bo odwracał uwagęod cierpienia, które czuła w środku.To wszystko przez nią.Gdyby nie nakłoniła mamy do wyjazdu w deszczu, niebyłoby wypadku i mama by żyła.Amy ciągle miała w uszach słowa, które wypowiedziała Marion: Nie powinnambyła dać się namówić, Amy".To wszystko jej wina.Pewnego dnia odwiedził ją dziadek.- Przyniosłem ci coś do czytania - powiedział, siadając na łóżku obok niej.Podał jej kilka czasopism.- Jak się czujesz?Amy nie mogła powiedzieć ani słowa.- Z końmi wszystko dobrze - ciągnął dziadek.-Opiekujemy się nimi z Tregiem, ale chyba tęsknią za tobą.ALou wzięła wolne w pracy i pomaga nam prowadzić schronisko.Daje sobie świetnie radę, jest pełna poświęcenia,zupełnie jak mama - przełknął ślinę.-I ty też jesteś taka jak mama, kochanie -położył rękę na dłoni Amy.- Cieszęsię, że mam was dwie.Amy wpatrywała się w białe prześcieradło.Dziadek spojrzał na wnuczkę ze smutkiem w oczach.- Kochanie - powiedział, obejmując Amy i przyciągając ją do siebie - poradzimy sobie.Musimy.Ty, ja i Lou.Nadal mamy siebie.Amy zamknęła oczy.Przez głowę przemknęła jej bolesna myśl.Jak to - poradzą sobie? Mama nie żyje i to onają zabiła.Odsunęła się od dziadka, słowa same cisnęły się jej na usta.- To wszystko przeze mnie, dziadku!- Nie rozumiem - Jack Bartlett popatrzył zaskoczony na wnuczkę.- To ja zabiłam mamę - zapłakała Amy.- To przeze mnie pojechała w ten deszcz.Nie chciała, to ja ją zmusiłam.Ręka dziadka zacisnęła się na jej ramieniu.- Przestań! - zawołał.- Nie wolno ci tak w ogóle myśleć!Ignorując ból w klatce piersiowej, Amy podniosła głowę z poduszki.- Ale to prawda! - krzyknęła.- Powiedziałam jej, że musimy tam jechać!Dziadek przytulił dziewczynę.Azy płynęły mu po twarzy.- Twoja mama zdawała sobie sprawę z niebezpieczeństwa, ale zdecydowała się pojechać, ponieważ wiedziała,że jest potrzebna.To była jej decyzja, a nie twoja, Amy - uścisnął ją mocno.-I nie ma w tym twojej winy.- Jest - powiedziała Amy zachrypniętym głosem.- Nigdy sobie tego nie wybaczę.Mijające dni wysuszyły łzy z oczu Amy.Ogarnęło ją okropne odrętwienie, nic nie czuła, w głowie miałakompletną pustkę.Odnosiła wrażenie, jakby to, co działo się z nią, dotyczyło kogoś innego.Dziadek i Louprzychodzili codziennie, odwiedzili ją też Treg, Soraya i Matt, ale Amy nie potrafiła z nikim rozmawiać.Aż wreszcie nastąpiła chwila, w której dziadek i Lou pojawili się razem.Dziadek stanął przy oknie, Louprzysiadła na łóżku i chwyciła Amy za rękę.- Lekarze uważają, że możesz już wracać do domu - powiedziała.- Do domu? - głos Amy pozbawiony był wyrazu.- Ja już nie mam domu.- Oczywiście, że masz.Amy spojrzała na siostrę i z powrotem oparła się o poduszki.Ostre igiełki zakłuły ją pod powiekami.Jak mawrócić, skoro nie ma tam już mamy? Odwróciła głowę.Dziadek podszedł do łóżka.-Jesteś nam potrzebna, Amy - powiedział ciepło, choć głos mu drżał.- Wracajmy do domu.Powrót do domu okazał się gorszy, niż Amy mogła sobie wyobrazić [ Pobierz całość w formacie PDF ]