[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Keely miała nadzieję, że jej nagle przyspieszony oddech położono nakarb pieprznego kawału, jaki właśnie opowiedział Walsh.Kiedy przyszedł kelner zebrać zamówienia, Keely poprosiła o sałatkęcesarską.Dax zamówił stek i zwrócił się do niej z udaną naganą w głosie:52RS- Jak na tak dużą dziewczynkę, to bardzo skromnie.Roześmiała sięcicho.- To dlatego, że nie chcę dorosnąć.- W ogóle za mało pani je.- Kiedy ja zjadłam.- Już miała mu powiedzieć, że zjadła połowę zczterech kanapek, które jej wtedy wieczorem zostawił, kiedy kątem okapodchwyciła wzrok van Dorfa.Miał spojrzenie lisa.Oczyma wyobrazniniemal widziała, jak uszy robią mu się długie i spiczaste, kiedy wytężasłuch, usiłując podsłuchać przez stół ich rozmowę tak, by nikt tego niewidział.- Po prostu jakoś apetyt mi nie dopisuje - zakończyła.Ponieważ Betty była pogrążona w rozmowie z Parkerem i Walshem,rozmowa Keely z Daksem wydawała się czymś naturalnym, oboje jednakwyczuwali zainteresowanie van Dorfa.Dax odwrócił się w stronęreportera i zapytał:- Czy wtedy, kiedy nie tropi pan zwierzyny, dalej grywa pan w ping-ponga?Dax miał nadprzyrodzoną zdolność trafiania w czuły punkt.VanDorf natychmiast rozpoczął długą i szczegółową opowieść o ostatnichrozgrywkach, w których zwyciężył.Keely zastanawiała się, co by sobiereporter pomyślał, gdyby tak wiedział, że jej noga pod stołem niemal stykasię z nogą Daksa.Podczas jedzenia pogawędka ograniczyła się do ogólników.Nikt nieporuszył tematu, który takim ciężarem zalegał w świadomości wszystkich.Ale kiedy podano kawę, van Dorf zmienił taśmę w magnetofonie i zapaliłkolejnego mocnego papierosa.53RS- Pani Allway, czy pani uważa, że pani mąż żyje? - zapytałobcesowo.Betty, całkowicie zaskoczona, zakrztusiła się kawą, którą akuratmiała w ustach.- Ja.ja.ja bym nie mogła.Keely szybko pospieszyła jej z pomocą.- To nie jest przedmiot przesłuchania.Problem, czy żyje Bill Allway,mój mąż czy którykolwiek z zaginionych, nie ma w tym wypadku żadnegoznaczenia.Naszym bezpośrednim celem jest dopilnowanie, by kanały,przez które ich śmierć może być potwierdzona, były otwarte.I to, żeby ichrodziny dostawały pieniądze, które im się słusznie należą.- Czy pani się z tym zgadza, pani Allway? - zapytał van Dorf.- Najzupełniej - odparła Betty, która już zdążyła odzyskaćrównowagę.- Jestem ciekaw, co dziś po południu będą mieli do powiedzeniaprzedstawiciele kół wojskowych - rzekł Parker.- Czy ma pani choćbyblade pojęcie o tym, jakie może być ich stanowisko, pani Williams?- Podczas ostatniego spotkania miałyśmy ich poparcie.Sądzę, że nicsię w tej sprawie nie zmieniło.Walsh oparł się wygodnie i powiedział protekcjonalnie:- No cóż, mała damo.- Proszę nie zwracać się do mnie per mała damo" - odparła chłodnoKeely.- To mnie obraża.Walsh speszył się nieco, ale odpowiedział z pobłażaniem:- Zapewniam panią, że nie chciałem.- Naturalnie, że pan chciał - obruszyła się Keely.54RS- Pańska opinia o nas nie jest tajemnicą.Uważa nas pan zahisteryczki, które niepotrzebnie zajmują pański cenny czas.Ciekawe, jakibyłby pana stosunek do nas, gdybyśmy były mężczyznami.Czy wtedybyłybyśmy bardziej wiarygodne? Zapewniam pana, kongresmanie, że wnaszej organizacji jest wielu mężczyzn.Ojców, synów, braci.Sązdeterminowani w takim samym stopniu jak my, tylko jest im trudniejwystępować publicznie w sprawie, w której w grę wchodzą takie emocje.Z tych względów aktywniejsze są kobiety.Przy stole zaległa cisza.Wreszcie przerwał ją Parker:- Nie chciałbym, żeby członkowie tej czy innej komisji kierowali sięjakimikolwiek uprzedzeniami.- Mówiąc to spojrzał groznie na Walsha.- Nie miałem zamiaru nikogo urazić i nie chciałbym, żeby mnieposądzano o szowinizm.Bardzo panią przepraszam, pani Williams -zagrzmiał kongresman z Iowy.Ton Keely nie był ani trochę łagodniejszy, kiedy mu odpowiadała:- Przyjmuję pańskie przeprosiny.Przykro mi, że przerwałam panuwątek.Do czego pan zmierza?I tak dalej, przez najbliższe pół godziny, wymieniano myśli iargumenty.Przez cały czas zachłanny wzrok van Dorfa skakał z miejscana miejsce jak piłeczka pingpongowa, taśma zaś kręciła się bez ustanku.Kiedy podano mu rachunek, naskrobał na nim swoje nazwisko i zerwał sięraptownie.- Myślę, że czas już na nas.Dziękuję za przyjęcie mojegozaproszenia.Za chwilę wezwą nam taksówki - dodał, kiedy wszyscy jużwstali.55RS- Ja chyba pójdę na piechotę - oznajmił Parker.- Pani pozwoli, pani Allway, że podam jej płaszcz.- Z tymi słowami wręczył Betty płaszcz i odprowadził ją do drzwi.- Jedzie pan ze mną, Devereaux? - zwrócił się do Daksa Walsh.- Dziękuję bardzo, ale muszę jeszcze wstąpić do biura.Pojadę sam.- Jeśli wobec tego nie zrobi to państwu różnicy, wezmę pierwszątaksówkę.- Bardzo proszę - odparł Dax, patrząc, jak Walsh odchodzi.Van Dorf schował kasety z taśmami, po czym udał się do automatupo papierosy.Keely i Dax zostali na chwilę sami.- Przypomnij mi, żebym ci nigdy nie nadepnął na odcisk - szepnąłblisko ucha Keely, podając jej płaszcz.- Widzę, że masz ostre pazurki.- Co za wstrętny głupi bufon - odparła.- Pajac.Czy możesz sobiewyobrazić takiego w Kongresie? To przerażające.- Byłaś wspaniała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Keely miała nadzieję, że jej nagle przyspieszony oddech położono nakarb pieprznego kawału, jaki właśnie opowiedział Walsh.Kiedy przyszedł kelner zebrać zamówienia, Keely poprosiła o sałatkęcesarską.Dax zamówił stek i zwrócił się do niej z udaną naganą w głosie:52RS- Jak na tak dużą dziewczynkę, to bardzo skromnie.Roześmiała sięcicho.- To dlatego, że nie chcę dorosnąć.- W ogóle za mało pani je.- Kiedy ja zjadłam.- Już miała mu powiedzieć, że zjadła połowę zczterech kanapek, które jej wtedy wieczorem zostawił, kiedy kątem okapodchwyciła wzrok van Dorfa.Miał spojrzenie lisa.Oczyma wyobrazniniemal widziała, jak uszy robią mu się długie i spiczaste, kiedy wytężasłuch, usiłując podsłuchać przez stół ich rozmowę tak, by nikt tego niewidział.- Po prostu jakoś apetyt mi nie dopisuje - zakończyła.Ponieważ Betty była pogrążona w rozmowie z Parkerem i Walshem,rozmowa Keely z Daksem wydawała się czymś naturalnym, oboje jednakwyczuwali zainteresowanie van Dorfa.Dax odwrócił się w stronęreportera i zapytał:- Czy wtedy, kiedy nie tropi pan zwierzyny, dalej grywa pan w ping-ponga?Dax miał nadprzyrodzoną zdolność trafiania w czuły punkt.VanDorf natychmiast rozpoczął długą i szczegółową opowieść o ostatnichrozgrywkach, w których zwyciężył.Keely zastanawiała się, co by sobiereporter pomyślał, gdyby tak wiedział, że jej noga pod stołem niemal stykasię z nogą Daksa.Podczas jedzenia pogawędka ograniczyła się do ogólników.Nikt nieporuszył tematu, który takim ciężarem zalegał w świadomości wszystkich.Ale kiedy podano kawę, van Dorf zmienił taśmę w magnetofonie i zapaliłkolejnego mocnego papierosa.53RS- Pani Allway, czy pani uważa, że pani mąż żyje? - zapytałobcesowo.Betty, całkowicie zaskoczona, zakrztusiła się kawą, którą akuratmiała w ustach.- Ja.ja.ja bym nie mogła.Keely szybko pospieszyła jej z pomocą.- To nie jest przedmiot przesłuchania.Problem, czy żyje Bill Allway,mój mąż czy którykolwiek z zaginionych, nie ma w tym wypadku żadnegoznaczenia.Naszym bezpośrednim celem jest dopilnowanie, by kanały,przez które ich śmierć może być potwierdzona, były otwarte.I to, żeby ichrodziny dostawały pieniądze, które im się słusznie należą.- Czy pani się z tym zgadza, pani Allway? - zapytał van Dorf.- Najzupełniej - odparła Betty, która już zdążyła odzyskaćrównowagę.- Jestem ciekaw, co dziś po południu będą mieli do powiedzeniaprzedstawiciele kół wojskowych - rzekł Parker.- Czy ma pani choćbyblade pojęcie o tym, jakie może być ich stanowisko, pani Williams?- Podczas ostatniego spotkania miałyśmy ich poparcie.Sądzę, że nicsię w tej sprawie nie zmieniło.Walsh oparł się wygodnie i powiedział protekcjonalnie:- No cóż, mała damo.- Proszę nie zwracać się do mnie per mała damo" - odparła chłodnoKeely.- To mnie obraża.Walsh speszył się nieco, ale odpowiedział z pobłażaniem:- Zapewniam panią, że nie chciałem.- Naturalnie, że pan chciał - obruszyła się Keely.54RS- Pańska opinia o nas nie jest tajemnicą.Uważa nas pan zahisteryczki, które niepotrzebnie zajmują pański cenny czas.Ciekawe, jakibyłby pana stosunek do nas, gdybyśmy były mężczyznami.Czy wtedybyłybyśmy bardziej wiarygodne? Zapewniam pana, kongresmanie, że wnaszej organizacji jest wielu mężczyzn.Ojców, synów, braci.Sązdeterminowani w takim samym stopniu jak my, tylko jest im trudniejwystępować publicznie w sprawie, w której w grę wchodzą takie emocje.Z tych względów aktywniejsze są kobiety.Przy stole zaległa cisza.Wreszcie przerwał ją Parker:- Nie chciałbym, żeby członkowie tej czy innej komisji kierowali sięjakimikolwiek uprzedzeniami.- Mówiąc to spojrzał groznie na Walsha.- Nie miałem zamiaru nikogo urazić i nie chciałbym, żeby mnieposądzano o szowinizm.Bardzo panią przepraszam, pani Williams -zagrzmiał kongresman z Iowy.Ton Keely nie był ani trochę łagodniejszy, kiedy mu odpowiadała:- Przyjmuję pańskie przeprosiny.Przykro mi, że przerwałam panuwątek.Do czego pan zmierza?I tak dalej, przez najbliższe pół godziny, wymieniano myśli iargumenty.Przez cały czas zachłanny wzrok van Dorfa skakał z miejscana miejsce jak piłeczka pingpongowa, taśma zaś kręciła się bez ustanku.Kiedy podano mu rachunek, naskrobał na nim swoje nazwisko i zerwał sięraptownie.- Myślę, że czas już na nas.Dziękuję za przyjęcie mojegozaproszenia.Za chwilę wezwą nam taksówki - dodał, kiedy wszyscy jużwstali.55RS- Ja chyba pójdę na piechotę - oznajmił Parker.- Pani pozwoli, pani Allway, że podam jej płaszcz.- Z tymi słowami wręczył Betty płaszcz i odprowadził ją do drzwi.- Jedzie pan ze mną, Devereaux? - zwrócił się do Daksa Walsh.- Dziękuję bardzo, ale muszę jeszcze wstąpić do biura.Pojadę sam.- Jeśli wobec tego nie zrobi to państwu różnicy, wezmę pierwszątaksówkę.- Bardzo proszę - odparł Dax, patrząc, jak Walsh odchodzi.Van Dorf schował kasety z taśmami, po czym udał się do automatupo papierosy.Keely i Dax zostali na chwilę sami.- Przypomnij mi, żebym ci nigdy nie nadepnął na odcisk - szepnąłblisko ucha Keely, podając jej płaszcz.- Widzę, że masz ostre pazurki.- Co za wstrętny głupi bufon - odparła.- Pajac.Czy możesz sobiewyobrazić takiego w Kongresie? To przerażające.- Byłaś wspaniała [ Pobierz całość w formacie PDF ]