[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Matt jej nie chciał.Nie ukrywał tego.Ale jej potrzebował i tak się wszystko zaczęło.- On cię kocha, słonko - szepnęła.- Może nie zdaje sobie z tego sprawy, widziałam jednak, w jakisposób na ciebie patrzy, gdy myśli, że w pobliżu nie ma nikogo.Czy wiedziałaś, że kiedy sądzi, żeśpię, przechodzi na palcach przez moją sypialnię i staje przy twojej kołysce?Nabrała zwyczaju mówienia do Annie, bo były sprawy, o których nie mogła rozmawiać zmężczyznami, a co do Bess, nie wierzyła, że starsza pani nie wykorzysta jej94 wyznań w którymś ze swych tekstów.Za to Annie była idealną słuchaczką.Poruszyła koszykiem i podjęła:- A więc bez względu na to, co sobie o mnie myśli, potrzebuje mnie, żebym się tobą opiekowała.-Odchyliła cienką tkaninę bluzki od szyi, rozdarta między wątpliwościami a determinacją.- Kłopot wtym, że on nie ufa kobietom bardziej niż ja mężczyznom, a to niezbyt obiecująca podstawajakiegokolwiek związku, nawet istniejącego tylko na papierze.- Zamilkła na chwilę i wbiła kciuk wmiejsce u nasady szyi.- Chodzi o to, że nie mam zaufania do własnego osądo.Jeśli trzeba dokonaćwyboru, ja zawsze wybieram nie to, co powinnam.Wiesz co? Pierwsze, czego zamierzam cięnauczyć, Annie, kluseczko, to umiejętność dokonywania wyboru.Wkrótce nadejdzie nowy wiek ikobiety na pewno będą mogły korzystać z różnych swobód, o których memu pokoleniu nawet się nieśniło.Nauczę cię, że przed podjęciem decyzji trzeba dobrze się zastanowić.Zbierając buty i pończochy i otrzepując bose stopy z sypkiego piachu, kontynuowała monolog.- Nauczono mnie, że powinnam się ubierać stosownie do okoliczności, nie bacząc na to, że wpastelach i falbankach wyglądam okropnie.Nauczono mnie, do czego używać jakich sztućców, jak sięuśmiechać i wygłaszać stosowne formułki w odpowiednich momentach, jednak nikt nigdy niepomyślał o tym, by nauczyć mnie posługiwania się rozumem.Kiedy mój świat się zawalił, musiałamzadbać o siebie sama i nie najlepiej mi to poszło, zapewniam cię, kochanie.95 Annie zamrugała sennie w swoim koszyku i wypuściła bańkę powietrza.Rose odczepiła cierń odpończochy, wytrząsnęła z niej piach i zaczęła się zbierać do domu.- Myśli, że pozjadał wszystkie rozumy - zauważyła, pochylając się i sznurując wysokie buciki.-Wiesz, co ja sądzę? %7łe wcale nie jest taki.I wiesz co? Myślę, że jest zbyt.jest zbyt w ogóle.Nazbytduży, poważny, zbyt męski.Oczywiście ty nie jesteś w stanie zdać sobie z tego sprawy, ale on jestrównież stanowczo za atrakcyjny.Jeśli zdradzisz komukolwiek, że to powiedziałam, to się wyprę.Annie była pogrążona w głębokim śnie.Nie czując się ani odrobinę głupio - kolejny przejawniedawno odkrytej wolności - Rose wstała, otrzepała spódnicę i dłonie, wzięła ciężki koszyk iostrożnie ruszyła przez piach.Luther pomógł jej wnieść koszyk na wzgórek.Ostatnió był dla niejwyjątkowo miły.Zaczynała się obawiać, czy się w niej nie podkochuje.W pewnym sensie jej topochlebiało, mimo iż zdawała sobie sprawę, że jego zachowanie wynika z tęsknoty za zmarłymprzyjacielem i braku możliwości spotykania się z młodymi kobietami z wioski.- Powiem ci coś jeszcze, Annie.Mimo tych wstrętnych robaków i wciskającego się wszędzie piachubardzo mi się tutaj podoba.Czuję się jak nowo narodzona.Nie muszę żyć zgodnie z cudzymioczekiwaniami, bo nie jestem córką Marcusa i Aurelii Littlefield, nie jestem żoną Roberta Magrudera- nie jestem nawet wnuczką babci Gussy.Jestem po prostu sobą.Rose, przyjaciółką Annie.Jak było do przewidzenia, Annie w odpowiedzi zamruczała96 coś niewyraznie przez sen, ale usatysfakcjonowana tym Rose skinęła głową.- Wiedziałam, że mnie zrozumiesz.Zamki na lodzie, oto jak jej ojciec zwykł komentować wymyślne fantazje, które snuła jako dziecko.Widocznie nie straciła tego daru [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •