[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wydawało ci się, że on jest prawdziwą miłością, której zawszepragnęłaś.Jest miłym, porządnym chłopakiem z dobrą posadą.Ale, córeczko, czeka na ciebie coś lepszego.Czuję to.Cośwspanialszego.- Od razu słychać, że jesteś pod wpływem leków.Wszystko,czego pragnę, to żebyś wyzdrowiał.To będzie dla mnienajwspanialsze.Tata zasnął.Siedząc w zupełnej ciszy, zdała sobie sprawę, jakbardzo się bała w drodze do szpitala.Ale Nate.Podskoczyła.O mój Boże! Zapomniała o nim.Zostawiła go wpoczekalni.Nagle drzwi się otworzyły i weszły dwie pielęgniarki.-.siedzi tam całą noc - powiedziała jedna z nich.- Nie mogę oderwać od niego oczu.Jest jak z obrazka -dodaładruga, nosząca identyfikator z napisem Kasey.- Panie Truitt, jaksię pan czuje?- Zpi.Czy mówiły panie, że ten mężczyzna nadal siedzi wpoczekalni?- Ten przystojniak? - Kasey sprawdzała dane na monitorzestojącym przy łóżku taty.- Nawet nie drgnął przez ostatniągodzinę.Powiedział, że czeka na pewną kobietę.- Jej brwiwygięły się w wysoki łuk.- A może pani jest tą kobietą?- Oczywiście, że nie.- Cóż, nie jest tą kobietą w tym sensie.Delikatnie pocałowała ojca w policzek i wyszeptała: - Kochamcię.I modlę się za ciebie całym sercem. Pobiegła wzdłuż korytarza na palcach, aby nie zbudzićpacjentów stukotem obcasów o kafelki.Jej ciasna sukienkastawiała opór za dużym krokom.Jej serce waliło, stawiając opórzbyt dużym oczekiwaniom.Dlaczego czekał tak długo?Ale kiedy obiegła dyżurkę pielęgniarek i dotarła dopoczekalni, wszystkie krzesła były puste.Ten widok ją zmroził.Więc w końcu sobie poszedł? Powoli zatrzymała się i rozejrzała,a rozczarowanie zaczęło przybierać na sile.Przecież dobrze zrobił.Nie powinien tu siedzieć aż tak długo.Ale byłoby miło, gdyby mogła mu podziękować.Jeszcze raz.Dwukrotnie w ciągu czterech dni był jej rycerzem w błyszczącejzbroi.Może mogłaby skontaktować się z koordynatorem imprezy upani Butler i przekonać się, czy poda jej numer telefonu i adresNate'a.- Nate, dziękuję - wyszeptała w zimną przestrzeń poczekalni,opadając na najbliższe krzesło.Nie miała pojęcia, jak wróci dodomu.- Susanna?Uniosła głowę i ujrzała idealną twarz Nate'a.Stał nad nią zkubkiem kawy w ręku.- Myślałem, że już poszedłeś - wstała, przyciskając rękę dożołądka ze zdenerwowania.Nate był olśniewający, z zadziornymuśmiechem i błyskiem w oku osoby pewnej siebie.- Nadal tu jestem.Poszedłem tylko po kawę.- Podniósłplastikowy kubek.- Masz ochotę?- Nie, nie.Dziękuję.- Znowu opadła na krzesło, wykończona.- Dlaczego.zostałeś? - %7łeby zobaczyć, jak ty i twój tata się czujecie.Usiadł obok niej, a ona poczuła, jakby zobaczyła go po razpierwszy.Dostrzegła coś poza jego doskonałym wyglądem,nienagannym zachowaniem.Poza przeczuciem, że jestspadkobiercą setek lat historii.Był przystojny, tak, ale to słowodobry było pierwszym, które przychodziło jej do głowy, kiedy onim myślała - wtedy przy Lover's Oak i wtedy, kiedy prowadził jąwzdłuż korytarza do garażu ukrytego w domu Butlerów.Kiedyuspokajał ją w drodze do szpitala.- Nie zawsze trzeba mnie ratować z kłopotów - powiedziałaniespodziewanie, od serca.Jego uśmiech rozjaśnił zapadający w poczekalni mrok.-Nawet jeśli trzeba, czy to zle?Spojrzała na niego oczyma szeroko otwartymi ze zdziwienia.- Znasz mężczyznę pragnącego kobiety, którą ciągle musi byćratowana z kłopotów?- Czasami ratowanie pięknej kobiety z kłopotów dobrze działana mężczyznę.Przypomina mu, dlaczego Bóg uratował jego.- Tociche wyznanie poruszyło jej serce.- Jesteś bardzo interesującym mężczyzną, Nacie Kenneth.- Jesteś fascynującą kobietą, Susanno Truitt.- Wypił łykkawy.- Powiedz, jak czuje się twój ojciec?- Dobrze.Ma szczęście.To niezbyt rozległy zator.Zrobią muangioplastykę jutro rano.- Mój ojciec - Nate oparł się na niebieskim plastikowymkrześle - walczy z białaczką.- Nate, bardzo mi przykro.- Po raz pierwszy pomyślała o tym,że przecież on też ma rodziców. - Jego stan się pogarsza od kilku miesięcy.- Oczy zdradzały,że walczy z emocjami.- %7łałuję wszystkich tych lat, kiedy się znim kłóciłem, buntując się, sądząc, że wiem lepiej.- Zaśmiał się zostatnich słów.- Niezły ze mnie bohater, prawda? Zdać sobiesprawę ze swoich błędów młodości właśnie wtedy, kiedy ojciecchoruje?- Lepiej teraz, niż gdy go zabraknie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •