[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W końcu był głęboko wierzący.Szłam właśnie do sali jadalnej, zmęczona i bardziej niż rozgniewana na samą siebie za swojeniezdecydowanie, kiedy zobaczyłam małą, niewyrazną postać przyczajoną za rogiem mojego domu.Zedala.Udało jej się zamaskować swoją obecność i zrobiła to dobrze; przesunęłam się wolno w jejstronę,niby przypadkiem, i oparłam plecami o ścianę budynku, obok niej.Noc była chłodna i dziewczynkatrzęsła się w swoim cienkim ubraniu.Miałam na sobie pikowaną kurtkę; zdjęłam ją i upuściłam.Szybko ją podniosła i włożyła z cichym, drżącym westchnieniem wdzięczności.- Co tu robisz? - spytałam.Bacznie obserwowałam, czy nikt na nas nie patrzy, ale chociaż wokołoznajdowało się kilkoro ludzi, nikt nie zdawał się zwracać na mnie szczególnej uwagi.Zedala ciągle stała skulona.- Szukałam pani.Próbowała mi pani pomóc - odezwała się w końcu.- I?- Muszę się stąd wydostać.- Podniosła głowę i w słabym, gasnącym świetle dnia zobaczyłam na jejtwarzy lśniące ślady łez.- Mówią, że zawiodłam.%7łe nie mam dostatecznej mocy.%7łe kogoś takiego niepotrzebują.Mówią, że pojadę do domu.Ale ja nie pojadę do domu, prawda?Pomyślałam o ciałach pod polem uprawnym.- Nie - odparłam.- Nie sądzę, żeby pozwolono ci jechać do domu.- Może mi pani pomóc? - zapytała bardzo słabym głosem.- Bo nikogo innego nie mam.Nikogo.Zamknęłam oczy.Ból w jej głosie przeszył mnie na wskroś, wiedziałam jednak, co Ashan życzyłbysobie, żebym zrobiła.Wiedziałam, co zrobiłaby dawna Cassiel, Cassiel dżinn.Powinnam odejść,zostawić ją z jej łzami i rozpaczą i zachować szanse na ostateczną wygraną.Ale dziewczynka bez mojej pomocy szans nie miała.%7ładnych.Zdawałam sobie sprawę, że zanimnadejdzie świt, znajdę jej ciało zakopane obok zwłok Merle'a.Będę mogła sobie wyobrazić ostatnie,gorączkowe, rozpaczliwe ruchy dziecka.Dziecka, zgodnie z tym, co twierdzili ci ludzie, szanowanegotu i chronionego.Może i byłabym dobrym dżinnem, gdybym pozwoliła, żeby to się stało, ale byłabym też potworem wludzkiej skórze.Otworzyłam oczy.- Dobrze - powiedziałam.- Dasz radę maskować się, aż wrócę i cię zabiorę?- Chyba tak.- Zedala wytarła twarz rękawem i spojrzała na mnie błyszczącymi nadzieją oczami.-Pomoże mi pani? Naprawdę?- Tak.Zamierzam ci pomóc.Ale musisz mi jedno obiecać.- Okej.- Musisz mi obiecać, że będziesz biegła tak długo, aż natkniesz się na Strażników.Powiesz im, żewysłałam cię po pomoc.Przytaknęła poważnie, a ja odepchnęłam się od ściany i wróciłam do domu.Wzięłam prysznic, cowydawało się trwać całą wieczność, podobnie jak pózniej obiad.Will próbował zabawiać mniewesołymi historyjkami, ale śmiałam się z przymusu.Rozejrzałam się wokoło i uświadomiłam sobie, że Oriana też zniknęła.Merle i Oriana, obojeprzepadli, oboje prawdopodobnie nie żyli.Ja będę następna albo dziecko.Nie mogłam pozwolić, żeby dziewczynka cierpiała z powodu moichbłędów.Po obiedzie wróciłam do pokoju.Z łóżka Oriany, starannie zasłanego, zniknęły wszystkie jej rzeczyosobiste; było gotowe na przyjęcie nowego rekruta; wyposażone w taki sam pakiet powitalny, jaki imy otrzymałyśmy w dniu przyjazdu.Rozebrałam się, wsunęłam pod koc i czekałam, aż zapadnieciemność.Po paru godzinach wstałam, cichutko się ubrałam, poszłam do toalety i otworzyłam jedno z małychokienek w tylnej części pomieszczenia.Nie udałoby mi się tędy wydostać w mojej właściwej postaci,ale Laura Rose byłamniejsza i drobniejsza niż Cassiel, przecisnęłam się więc przez wąski otwór i zeskoczyłam na ziemiępo drugiej stronie.Nie świecił księżyc i mogłam się kierować tylko blaskiem gwiazd.Do moich uszudobiegał szmer wiatru w drzewach; wydawało się, że tej nocy na zewnątrz nie ma nikogo.Zauważyłam delikatne migotanie zasłony Zedali; stała tam, gdzie ją zostawiłam, przytulona do ścianybudynku.Wahałam się jeszcze przez chwilę, wdychając czujnie ostre nocne powietrze, ale nieusłyszałam ani nie dostrzegłam niczego.Podeszłam do dziewczynki ukrytej w swojej cienistej zasłonie i ukucnęłam obok.Opatuliła się mojąpikowaną kurtką, ale ciągle drżała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.W końcu był głęboko wierzący.Szłam właśnie do sali jadalnej, zmęczona i bardziej niż rozgniewana na samą siebie za swojeniezdecydowanie, kiedy zobaczyłam małą, niewyrazną postać przyczajoną za rogiem mojego domu.Zedala.Udało jej się zamaskować swoją obecność i zrobiła to dobrze; przesunęłam się wolno w jejstronę,niby przypadkiem, i oparłam plecami o ścianę budynku, obok niej.Noc była chłodna i dziewczynkatrzęsła się w swoim cienkim ubraniu.Miałam na sobie pikowaną kurtkę; zdjęłam ją i upuściłam.Szybko ją podniosła i włożyła z cichym, drżącym westchnieniem wdzięczności.- Co tu robisz? - spytałam.Bacznie obserwowałam, czy nikt na nas nie patrzy, ale chociaż wokołoznajdowało się kilkoro ludzi, nikt nie zdawał się zwracać na mnie szczególnej uwagi.Zedala ciągle stała skulona.- Szukałam pani.Próbowała mi pani pomóc - odezwała się w końcu.- I?- Muszę się stąd wydostać.- Podniosła głowę i w słabym, gasnącym świetle dnia zobaczyłam na jejtwarzy lśniące ślady łez.- Mówią, że zawiodłam.%7łe nie mam dostatecznej mocy.%7łe kogoś takiego niepotrzebują.Mówią, że pojadę do domu.Ale ja nie pojadę do domu, prawda?Pomyślałam o ciałach pod polem uprawnym.- Nie - odparłam.- Nie sądzę, żeby pozwolono ci jechać do domu.- Może mi pani pomóc? - zapytała bardzo słabym głosem.- Bo nikogo innego nie mam.Nikogo.Zamknęłam oczy.Ból w jej głosie przeszył mnie na wskroś, wiedziałam jednak, co Ashan życzyłbysobie, żebym zrobiła.Wiedziałam, co zrobiłaby dawna Cassiel, Cassiel dżinn.Powinnam odejść,zostawić ją z jej łzami i rozpaczą i zachować szanse na ostateczną wygraną.Ale dziewczynka bez mojej pomocy szans nie miała.%7ładnych.Zdawałam sobie sprawę, że zanimnadejdzie świt, znajdę jej ciało zakopane obok zwłok Merle'a.Będę mogła sobie wyobrazić ostatnie,gorączkowe, rozpaczliwe ruchy dziecka.Dziecka, zgodnie z tym, co twierdzili ci ludzie, szanowanegotu i chronionego.Może i byłabym dobrym dżinnem, gdybym pozwoliła, żeby to się stało, ale byłabym też potworem wludzkiej skórze.Otworzyłam oczy.- Dobrze - powiedziałam.- Dasz radę maskować się, aż wrócę i cię zabiorę?- Chyba tak.- Zedala wytarła twarz rękawem i spojrzała na mnie błyszczącymi nadzieją oczami.-Pomoże mi pani? Naprawdę?- Tak.Zamierzam ci pomóc.Ale musisz mi jedno obiecać.- Okej.- Musisz mi obiecać, że będziesz biegła tak długo, aż natkniesz się na Strażników.Powiesz im, żewysłałam cię po pomoc.Przytaknęła poważnie, a ja odepchnęłam się od ściany i wróciłam do domu.Wzięłam prysznic, cowydawało się trwać całą wieczność, podobnie jak pózniej obiad.Will próbował zabawiać mniewesołymi historyjkami, ale śmiałam się z przymusu.Rozejrzałam się wokoło i uświadomiłam sobie, że Oriana też zniknęła.Merle i Oriana, obojeprzepadli, oboje prawdopodobnie nie żyli.Ja będę następna albo dziecko.Nie mogłam pozwolić, żeby dziewczynka cierpiała z powodu moichbłędów.Po obiedzie wróciłam do pokoju.Z łóżka Oriany, starannie zasłanego, zniknęły wszystkie jej rzeczyosobiste; było gotowe na przyjęcie nowego rekruta; wyposażone w taki sam pakiet powitalny, jaki imy otrzymałyśmy w dniu przyjazdu.Rozebrałam się, wsunęłam pod koc i czekałam, aż zapadnieciemność.Po paru godzinach wstałam, cichutko się ubrałam, poszłam do toalety i otworzyłam jedno z małychokienek w tylnej części pomieszczenia.Nie udałoby mi się tędy wydostać w mojej właściwej postaci,ale Laura Rose byłamniejsza i drobniejsza niż Cassiel, przecisnęłam się więc przez wąski otwór i zeskoczyłam na ziemiępo drugiej stronie.Nie świecił księżyc i mogłam się kierować tylko blaskiem gwiazd.Do moich uszudobiegał szmer wiatru w drzewach; wydawało się, że tej nocy na zewnątrz nie ma nikogo.Zauważyłam delikatne migotanie zasłony Zedali; stała tam, gdzie ją zostawiłam, przytulona do ścianybudynku.Wahałam się jeszcze przez chwilę, wdychając czujnie ostre nocne powietrze, ale nieusłyszałam ani nie dostrzegłam niczego.Podeszłam do dziewczynki ukrytej w swojej cienistej zasłonie i ukucnęłam obok.Opatuliła się mojąpikowaną kurtką, ale ciągle drżała [ Pobierz całość w formacie PDF ]