[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Finn uniósł brew.Claudia odburknęła:- Sama potrafię o siebie zadbać.- A ty masz się nim opiekować.Polegam nas was. - Nie martw się o nas, mistrzu.- Claudia pochyliła się i pocałowała swojego nauczyciela.Uśmiechnął się, popędził konia, ale zdążyła jeszcze zauważyć napięcie ukryte pod maskąchłodu, jakby ta rozłąka znaczyła więcej, niż jej się wydawało.- Przepraszam - powiedział.- Za co?- Za to, że odjeżdżam.Pokręciła głową.- To tylko na parę dni.- Zrobiłem, ile mogłem.-W leśnym cieniu jego oczy wydawały się zupełnie czarne.- Wspominaj mnie dobrze, Claudio.Po tych słowach zastygła.Nie wiedziała, co powiedzieć.Zrobiło jej się zimno.Chciała gozatrzymać, zawołać, ale spiął konia i odjechał.Dopiero, gdy znalazł się na mostku, stanęła w strzemionach i krzyknęła:- Pisz do mnie!- Jest za daleko - mruknął Finn, ale Jared odwrócił się i pomachał.- Słuch ma doskonały - oznajmiła z niemądrą dumą.Patrzyli za nim, aż ciemny koń ze szczupłym jezdzcem na grzbiecie zniknęli podciemnym sklepieniem lasu.Finn westchnął.- Wracajmy.Jechali powoli, w milczeniu.Claudia spochmurniała, Finn prawie się nie odzywał.%7ładnez nich nie chciało myśleć o pretendencie, o decyzji, którą podejmie rada.W końcu Finn uniósłgłowę.- Zrobiło się ciemniej, prawda?Ukośne promienie słońca, które oświetlały las, zniknęły.Zebrały się chmury, a wietrzyknabrał gwałtowności, szarpnął wysokimi gałęziami.- Nie zaplanowano na dziś burzy.Zroda to dzień strzelania z łuku.- No, mnie to wygląda na burzę.Może to naturalne zjawisko?- Nie ma już naturalnych zjawisk.To Królestwo, Finn.Ale po dziesięciu minutach zaczęło padać.Deszczyk, z początku drobny, nagle zmieniłsię w ulewę, strugi siekące z impetem przez liście.Claudia pomyślała o Jaredzie.- Przemoknie.- My też! - Finn rozejrzał się dokoła.- Jedziemy! Puścili się galopem.Ziemia rozmiękła; konie rozbryzgiwały kałuże.Gałęzie smagałyClaudię w twarz, włosy spadały jej na oczy i przylegały do policzka.Zadrżała, nieprzywykła dozimna i wilgoci.- To wszystko bardzo dziwne.Co się dzieje?Zalśniła błyskawica; z góry dobiegł basowy pomruk grzmotu.Przez chwilę Finn sądził, żeto głos Incarceronu, jego straszna, okrutna kpina, że w ogóle nie udało mu się uciec.Odwrócił sięi krzyknął:- Nie powinniśmy się kryć pod drzewami.Szybko! Smagnęli konie i ruszyli pędem.Wielkie krople uderzały w pierś Claudii mocno jak pięści; Finn wysforował się daleko naprzód.Krzyknęła, żeby zwolnił i zaczekał na nią.Tylko jego koń zareagował na jej wołanie.Stanął dęba z przerazliwym rżeniem,wierzgnął przednimi kopytami w powietrzu, a potem ku jej przerażeniu upadł na bok.Finnwypadł z siodła i runął na ziemię.- Finn! - krzyknęła.Coś śmignęło obok niej, zaszeleściło w gąszczu, wbiło się w drzewo.Zrozumiała, że to nie deszcz ani błyskawica.Spadł na nich grad strzał. Rozdział 14ZNISZCZONY JAK KSI%7łYCKażdy mężczyzna i kobieta będą znali swojemiejsce i zadowolą się nim.Skoro nie będzie zmian, comoże zakłócić spokój naszego życia?Dekret króla EndoraClaudio!Finn przetoczył się po ziemi, uciekając przed strumieniem ognia z miotacza.Płomienieliznęły drzewo tuż obok.- Padnij!Czy ona nie wie, jak się zachować podczas zasadzki? Jej koń się spłoszył; chłopak nabrałtchu i wybiegł z kryjówki, chwycił za cugle.- Padnij!Oboje runęli na ziemię.Przez chwilę szamotali się pod osłoną krzaków, aż wreszcieznieruchomieli, zdyszani.Wokół nich rozpętała się nawałnica.- Jesteś ranna?- Nie.A ty?- Nie.Parę siniaków.Claudia odgarnęła z oczu przemoczone włosy.- Nie do wiary.Sia by tak nie postąpiła.Gdzie oni są?Finn uważnie wpatrywał się w gąszcz.- Chyba tam, za tymi drzewami.Albo w ich koronach.Zaniepokoiła się.Wyciągnęła szyję, by lepiej widzieć, ale deszcz ją oślepił.Tyłemwczołgała się głębiej w zarośla, zanurzywszy ręce głęboko w zeschłe liście.Smród gnijącychroślin otoczył ją gęstą chmurą.- Co teraz? - Rozdzielimy się - oznajmił Finn spokojnie.- Jesteś uzbrojona? Ja mam szpadę i nóż.- W jukach schowałam pistolet.- Ale koń już uciekł.Spojrzała na Finna z ukosa.- Dobrzesię bawisz?Roześmiał się, co zdarzało mu się rzadko.- Zawsze to jakaś rozrywka.Ale w Incarceronie to my robiliśmy zasadzki.Mignęła błyskawica.Jej blask oświetlił las i deszcz stał się gęstszy.- Spróbuję podpełznąć do tego dębu - mruknął Finn do Claudii [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •