[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zrobić ci kawę, ciociu? spytała.A ciotka Dora zdziwiła się, że Weronika potrafi zaparzyć kawę, ipowiedziała, że oczywiście, bardzo chętnie.A potem opowiadała jej okawie, jaką piła w różnych krajach, i o różnych niezwykłych potrawach,które jadła, a Weronika krzywiła się, słuchając o ślimakach i prażonychświerszczach.Tak sobie gawędziły otulone kawowym aromatem i po razpierwszy w życiu Weronika cieszyła się, że rodzice długo pracują, bofajnie było mieć ciotkę Dorę tylko dla siebie.Pokazała jej swoje rysunkii zeszyty, opowiedziała o kotach i o Marceli.I nawet o KrólowejBrzozie opowiedziała.A przecież nikomu nigdy o niej nie mówiła.Ciotka słuchała.Słuchała tak, jakby Weronika była dorosła.Ważna.Jakby jej zdanie się liczyło.A potem spytała, co Weronika chciałabyrobić w przyszłości.Weronika wiele razy o tym myślała i różne pomysły przychodziłyjej do głowy.Kiedyś chciała zostać lekarką.Jak rodzice.Bo gdybypoznała te wszystkie choroby, leki i badania, to może wtedy rodzicewreszcie mieliby o czym z nią rozmawiać.Ale potem Weronikapomyślała, że chciałaby mieć dziecko.Córeczkę.I wtedy ta jej córeczkamusiałaby czekać i tęsknić tak jak ona.I już nie chciała zostać lekarką.Tylko nauczycielką.Albo sprzedawczynią.A może weterynarzem?Miała dużo pomysłów, ale kiedy ciotka zadała jej pytanie, Weronikazrozumiała, że żadne z tych zajęć tak naprawdę jej nie pociąga.%7ładne.Ijedyne, czego naprawdę by chciała. Otworzę kawiarnię! wykrzyknęła. Będę miała tam tewszystkie rodzaje kawy, o których ciocia mówiła! I jeszcze więcej! Weronika była pewna, że to zrobi.Założy kawiarnię i ludzie będą siętam czuli tak fajnie jak w kuchni u Marceli. A wiesz już, jak ją nazwiesz? Pod Liliowym Kapeluszem odpowiedziała bez namysłuWeronika, sama zaskoczona własnymi słowami. Aadnie.Bardzo ładnie uśmiechnęła się ciotka. Wobectego podaruję ci pierwszą rzecz do twojej kawiarni.Serce Weroniki przyspieszyło.Czyżby.Nie, nie śmiała nawet otym myśleć.To przecież niemożliwe. Mój liliowy kapelusz.Ale pod jednym warunkiem.Weronika wstrzymała oddech. Musisz mi obiecać, że powiesisz go nad barem w tej twojejkawiarni. Obiecuję! Pewnie, że obiecuję! Będzie tam wisiał, zobaczysz,ciociu. Jasne, że zobaczę.I zrobisz mi wtedy kawę, jakiej nigdy niepiłam.* Miałaś rację, ślicznie się prezentuje. Ciotka Dora usiadła tak,aby mieć przed oczami liliowy kapelusz. Kupiłam go w Hiszpanii,drogi był jak cholera, ale tak piękny, że nie mogłam się oprzeć.I zobacz,przejechał ze mną pół Europy, a teraz wisi tu u ciebie nad barem.Wcalenie miałam zamiaru się z nim rozstawać, ale ty tak na niego patrzyłaś.A jeszcze kiedy powiedziałaś, że nazwiesz kawiarnię Pod LiliowymKapeluszem, po prostu nie mogłam ci go nie dać.Ale na ten już tak niepatrz ciotka Dora obronnym gestem złapała swój pomarańczowykapelusz i nie mów, że zamierzasz otworzyć filię, tym razem PodPomarańczowym Kapeluszem. Nie, nie zamierzam. Weronika przełknęła ciociu , którecisnęło się jej na usta; trudno było się przestawić, żeby nagle mówićciotce po imieniu. Nie umiem dzielić miłości. O, tak.Pamiętam tego nieszczęsnego misia uśmiechnęła sięDora.Weronika też pamiętała.Tego cudnego, mięciutkiego misia,którego ciotka przywiozła jej z zagranicy.Najpiękniejszego misia,jakiego kiedykolwiek widziała.Takiego, do którego od razu chciałobysię przytulić.Jak mogłaby go zapomnieć? I swoje dylematy.I żal, kiedygo oddała.Bo Weronika miała już jednego misia.Alberta.Dostała go napierwsze urodziny.Albert spał z Weroniką i od przytulania miał jużwytarte futerko, a kiedy zaczęły mu się z brzuszka sypać trociny, mamazszyła mu ten brzuszek.Czerwoną nitką, bo innej nie miała.Weronikakochała go bardzo.I było jej przykro, że przy tym nowym, mięciutkim,czyściutkim i ślicznym misiu jej Albert wygląda jak Kopciuszek.I taksię też pewnie czuł, bo siedział ze spuszczoną głową, nie patrząc wcalena nowego.A Weronika? Nie.nie umiałaby kochać ich obu.Dlategooddała go Marceli.Tego ślicznego, mięciutkiego misia, do którego odrazu chciałoby się przytulić.Misia, jakiego nikt nie miał. Dzień dobry, pani Weroniko, znajdzie się jakaś robota? Dla ciebie zawsze uśmiechnęła się Weronika, pilnując się,żeby w obecności Dory nie powiedzieć do niego Andrzejku. Oknana zapleczu przydałoby się umyć. To ja już lecę.A pani zna się może trochę na matmie? Dalej kiepsko? Wszystko już poprawiłem oprócz tej głupiej matmy! To świetnie! Weronika wiedziała, że jeszcze miesiąc temuAndrzejkowi groziły jedynki z czterech przedmiotów. A co terazmacie z matmy? Jakieś układy równań.Nic z tego nie kumam. Kurczę, ja też nie.W każdym razie bez przypomnienia zmartwiła się Weronika. Ale spokojnie, coś wymyślimy. Ja kumam oznajmiła Dora. To bierz się za te okna, apotem tu przychodz.Masz zeszyt i książkę? Za dziesięć minut mogę mieć. No to leć, okna poczekają.A może te okna innym razem? zaproponowała Weronika. Wolałbym dzisiaj. Kiedy.Jak ty masz właściwie na imię? spytała Dora. Endrju. No to kiedy, Endrju, ty będziesz mył okna, ja sobie przejrzę tęmatmę. No wiesz co, Dora Weronice jakoś udało się uniknąć ciociu ciągle mnie czymś zaskakujesz.Ty i matma? Jakoś mi to niepasuje [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
. Zrobić ci kawę, ciociu? spytała.A ciotka Dora zdziwiła się, że Weronika potrafi zaparzyć kawę, ipowiedziała, że oczywiście, bardzo chętnie.A potem opowiadała jej okawie, jaką piła w różnych krajach, i o różnych niezwykłych potrawach,które jadła, a Weronika krzywiła się, słuchając o ślimakach i prażonychświerszczach.Tak sobie gawędziły otulone kawowym aromatem i po razpierwszy w życiu Weronika cieszyła się, że rodzice długo pracują, bofajnie było mieć ciotkę Dorę tylko dla siebie.Pokazała jej swoje rysunkii zeszyty, opowiedziała o kotach i o Marceli.I nawet o KrólowejBrzozie opowiedziała.A przecież nikomu nigdy o niej nie mówiła.Ciotka słuchała.Słuchała tak, jakby Weronika była dorosła.Ważna.Jakby jej zdanie się liczyło.A potem spytała, co Weronika chciałabyrobić w przyszłości.Weronika wiele razy o tym myślała i różne pomysły przychodziłyjej do głowy.Kiedyś chciała zostać lekarką.Jak rodzice.Bo gdybypoznała te wszystkie choroby, leki i badania, to może wtedy rodzicewreszcie mieliby o czym z nią rozmawiać.Ale potem Weronikapomyślała, że chciałaby mieć dziecko.Córeczkę.I wtedy ta jej córeczkamusiałaby czekać i tęsknić tak jak ona.I już nie chciała zostać lekarką.Tylko nauczycielką.Albo sprzedawczynią.A może weterynarzem?Miała dużo pomysłów, ale kiedy ciotka zadała jej pytanie, Weronikazrozumiała, że żadne z tych zajęć tak naprawdę jej nie pociąga.%7ładne.Ijedyne, czego naprawdę by chciała. Otworzę kawiarnię! wykrzyknęła. Będę miała tam tewszystkie rodzaje kawy, o których ciocia mówiła! I jeszcze więcej! Weronika była pewna, że to zrobi.Założy kawiarnię i ludzie będą siętam czuli tak fajnie jak w kuchni u Marceli. A wiesz już, jak ją nazwiesz? Pod Liliowym Kapeluszem odpowiedziała bez namysłuWeronika, sama zaskoczona własnymi słowami. Aadnie.Bardzo ładnie uśmiechnęła się ciotka. Wobectego podaruję ci pierwszą rzecz do twojej kawiarni.Serce Weroniki przyspieszyło.Czyżby.Nie, nie śmiała nawet otym myśleć.To przecież niemożliwe. Mój liliowy kapelusz.Ale pod jednym warunkiem.Weronika wstrzymała oddech. Musisz mi obiecać, że powiesisz go nad barem w tej twojejkawiarni. Obiecuję! Pewnie, że obiecuję! Będzie tam wisiał, zobaczysz,ciociu. Jasne, że zobaczę.I zrobisz mi wtedy kawę, jakiej nigdy niepiłam.* Miałaś rację, ślicznie się prezentuje. Ciotka Dora usiadła tak,aby mieć przed oczami liliowy kapelusz. Kupiłam go w Hiszpanii,drogi był jak cholera, ale tak piękny, że nie mogłam się oprzeć.I zobacz,przejechał ze mną pół Europy, a teraz wisi tu u ciebie nad barem.Wcalenie miałam zamiaru się z nim rozstawać, ale ty tak na niego patrzyłaś.A jeszcze kiedy powiedziałaś, że nazwiesz kawiarnię Pod LiliowymKapeluszem, po prostu nie mogłam ci go nie dać.Ale na ten już tak niepatrz ciotka Dora obronnym gestem złapała swój pomarańczowykapelusz i nie mów, że zamierzasz otworzyć filię, tym razem PodPomarańczowym Kapeluszem. Nie, nie zamierzam. Weronika przełknęła ciociu , którecisnęło się jej na usta; trudno było się przestawić, żeby nagle mówićciotce po imieniu. Nie umiem dzielić miłości. O, tak.Pamiętam tego nieszczęsnego misia uśmiechnęła sięDora.Weronika też pamiętała.Tego cudnego, mięciutkiego misia,którego ciotka przywiozła jej z zagranicy.Najpiękniejszego misia,jakiego kiedykolwiek widziała.Takiego, do którego od razu chciałobysię przytulić.Jak mogłaby go zapomnieć? I swoje dylematy.I żal, kiedygo oddała.Bo Weronika miała już jednego misia.Alberta.Dostała go napierwsze urodziny.Albert spał z Weroniką i od przytulania miał jużwytarte futerko, a kiedy zaczęły mu się z brzuszka sypać trociny, mamazszyła mu ten brzuszek.Czerwoną nitką, bo innej nie miała.Weronikakochała go bardzo.I było jej przykro, że przy tym nowym, mięciutkim,czyściutkim i ślicznym misiu jej Albert wygląda jak Kopciuszek.I taksię też pewnie czuł, bo siedział ze spuszczoną głową, nie patrząc wcalena nowego.A Weronika? Nie.nie umiałaby kochać ich obu.Dlategooddała go Marceli.Tego ślicznego, mięciutkiego misia, do którego odrazu chciałoby się przytulić.Misia, jakiego nikt nie miał. Dzień dobry, pani Weroniko, znajdzie się jakaś robota? Dla ciebie zawsze uśmiechnęła się Weronika, pilnując się,żeby w obecności Dory nie powiedzieć do niego Andrzejku. Oknana zapleczu przydałoby się umyć. To ja już lecę.A pani zna się może trochę na matmie? Dalej kiepsko? Wszystko już poprawiłem oprócz tej głupiej matmy! To świetnie! Weronika wiedziała, że jeszcze miesiąc temuAndrzejkowi groziły jedynki z czterech przedmiotów. A co terazmacie z matmy? Jakieś układy równań.Nic z tego nie kumam. Kurczę, ja też nie.W każdym razie bez przypomnienia zmartwiła się Weronika. Ale spokojnie, coś wymyślimy. Ja kumam oznajmiła Dora. To bierz się za te okna, apotem tu przychodz.Masz zeszyt i książkę? Za dziesięć minut mogę mieć. No to leć, okna poczekają.A może te okna innym razem? zaproponowała Weronika. Wolałbym dzisiaj. Kiedy.Jak ty masz właściwie na imię? spytała Dora. Endrju. No to kiedy, Endrju, ty będziesz mył okna, ja sobie przejrzę tęmatmę. No wiesz co, Dora Weronice jakoś udało się uniknąć ciociu ciągle mnie czymś zaskakujesz.Ty i matma? Jakoś mi to niepasuje [ Pobierz całość w formacie PDF ]