[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie zatrzasnelam do konca drzwi i kiedy zatrzymalismy sie przy browarze obok dokow, wyskoczylam, a powoz pojechal dalej beze mnie.Ale potem nie wiedzialam, dokad pojsc.wiec przyszlam do ciebie.-Szlas cala droge piechota? - zapytala przerazona Sara.Slyszala opowiesci o bandach wyrostkow z arystokratycznych rodzin, ktorzy tylko czatowali na chodzace samotnie po nocy kobiety.A tutaj nad rzeka bylo jeszcze bardziej niebezpiecznie.Meriel miala naprawde wielkie szczescie, ze dotarla do Herriard House i nikt nie podcial jej po drodze gardla albo nie zrobil czegos jeszcze gorszego.-Nie mialam wyjscia - odpowiedziala Meriel.W ciemnosciach wygladala jak zwiewny cien i Sara przez moment miala wrazenie, ze to dalszy ciag jej snu.Po nocy wszystko zdawalo sie takie nierealne, ale dzialo sie naprawde.Przez krotki moment Sara zapragnela, by byl z nia Wessex.To wprawdzie zimny i wyrachowany czlowiek, ale nie miala watpliwosci, ze wiedzialby dokladnie, co nalezy teraz zrobic.Na pewno znalazlby sposob, by wydostac Meriel z lap jej przekletego wuja, chocby nawet trzeba bylo w tym celu zastrzelic Ripona.Niestety Sara nie miala najmniejszego pojecia, gdzie mozna go znalezc.Moze Dowager by wiedziala.-Wiem, ze nie powinnam byla tak tu wtargnac - powiedziala zawstydzona Meriel, jakby dopiero teraz dotarlo do niej, co zrobila.- Ale bede dla ciebie klopotem jeszcze tylko krotka chwile.Mialam sporo czasu na przemyslenie, co powinnam dalej zrobic.Plan wuja Richarda nie byl dla mnie tajemnica juz od ponad roku.Teraz musze sie udac w miejsce, w ktorym nigdy mnie nie znajdzie.-Gdzie jest takie miejsce? - zapytala Sara obawiajac sie najgorszego.- Meriel, nie boj sie.Moge zabrac cie na wies, do Mooncoign.Ale Ripon bardzo latwo znajdzie tam Meriel.Wystarczy, ze pojawi sie przed drzwiami Sary i zazada jej powrotu, i ani Sara, ani jej sluzba nie beda mogli sie temu sprzeciwic.Chociaz usilnie myslala, nie przychodzil jej do glowy zaden inny pomysl.-Nie - zaprotestowala Meriel, po raz pierwszy podnoszac odrobine glos.- Pojade do rodziny matki do Hiszpanii.Oni mnie przyjma, a wuj nie odwazy sie tam za mna podazyc.-Do Hiszpanii! Meriel, czy ty stracilas rozum? - oburzyla sie Sara.Dopiero w grudniu Anglia wypowiedziala Hiszpanii wojne.Hiszpania byla teraz krajem podbitym przez Napoleona, a jej wygnani wladcy - jak inni w calej Europie - kontynuowali walke, by uwolnic swoj kraj spod korsykanskiego buta.-Tam jest rodzina mamy - upierala sie Meriel.- Znam bardzo dobrze ciotke Meristelle.Dopoki wuj Richard mi nie zakazal, pisywalam do niej co tydzien.Ona mnie przyjmie i to bedzie koniec spisku moich wujow.Sara usilowala wybic Meriel z glowy ten szalony plan.Podroz przez pol Europy w samym srodku wojennej zawieruchy? Ale przeciez angielskie statki wciaz plywaly do Lizbony, stolicy ciagle jeszcze neutralnej Portugalii, a tam Meriel zapewne znalazlaby eskorte, ktora doprowadzilaby jado domu ciotki.Byl to argument, ktorego Sara nie zdolala obalic mimo usilnych staran.Zapalila nawet swieczke, ale jej blask nie wniosl wiele swiatla rozumu do tej dyskusji.-Saro, ja nie mam wyjscia! - uciela wreszcie Meriel naglymi wybuchem.- Nie wroce do domu.Nawet nie wiesz, co mi wtedy zrobi wuj Geofrrey.Spojrz!Zrzucila domino, zadarla suknie balowa i podniosla bielizne.Odwrocila sie plecami do Sary, ktora w blasku swiecy dostrzegla dwie brzydkie czerwone rysy znaczace wyraznie sko Meriel.Lady Meriel zostala wychlostana.-Twoj wuj ci to zrobil? - zapytala Sara wstrzymujac oddech-Wuj Geofrrey - przytaknela Meriel.- Nie chcialam brac w tym udzialu, nie chcialam spotkac sie z ksieciem ostatniej nocy.Ale wuj Geofrrey zagrozil, ze jesli nie spelnie ich zadania, znikne tam, gdzie nikt mnie nie znajdzie.i ja mu wierze.Mam pieniadze - dodala wyciagajac spod sukni ciezka sakiewke - i klejnoty mamy.Wystarczy, aby dostac sie do Madrytu - dokonczyla z uporem.- Jesli tylko dojade do,Dover, znajda sie tacy, ktorzyj mi pomoga.Znam ludzi, z ktorymi Geofrrey robi interesy.Dla nich liczy sie wylacznie zloto.A ja je mam.To zmienia zupelnie postac rzeczy, uznala Sara.Sama nie miala zadnej szansy, by ukryc lady Meriel, jesli jej opiekunowie, zechca ponownie jej uzyc w spisku.A nie mogla zostawic Jakuba w ich sieci, zwlaszcza teraz, kiedy sie dowiedziala, jak daleko moga sie posunac.Co robic? Co robic?-Musisz sie przebrac - powiedziala zdecydowanie, wskazujac na pognieciona i wysmarowana blotem balowa suknie Meriel.- Zadzwonie po Knoyle i przyniesie ci cos odpowiedniego.Kaze tez przygotowac powoz.-Nie! - zaprotestowala Meriel.-Alez Meriel, jak inaczej dostaniesz sie do Dover? - skarcila ja Sara.- Mowisz, ze masz tam jakichs przyjaciol, a mnie sie wydaje, ze potrzebujesz ich takze tutaj.Wciaz brakowalo co najmniej godziny do switu, kiedy Sara i Meriel wsiadly do podroznego, dobrze resorowanego powozu markizy Roxbury.W odroznieniu od ciezkiego, uroczystego potwora, ktorym Sara zajechala poprzedniego wieczoru na bal Ripona, ten zolty powozik byl szybki i lekki, i powinien dowiezc swoich pasazerow do Dover w ciagu jednego dnia.Knoyle, ze zgorszona mina, zasiadla w powozie naprzeciwko obu dam, a obok niej na zoltym welwetowym siedzeniu ulokowano najbardziej niezbedne w podrozy bagaze.Kosz z zimnym prowiantem - bo kazdy podroznik zdawal sobie sprawe, jak obrzydliwe sa potrawy w angielskich przydroznych gospodach - spoczywal w przejsciu przy nogach.Wszystkie trzy kobiety byly owiniete cieplymi i grubymi szalami, i same tez wygladaly nieco jak podrozne pakunki - bylo wprawdzie lato, ale nawet latem poranki byly chlodne.Zamknieto drzwi i Sara uslyszala trzask bicza nad glowa pierwszej pary koni.W tej samej chwili powoz zaczal sie toczyc po brukowanej ulicy.Z tylu uslyszala tez tetent kopyt konia podazajacego za powozem uzbrojonego straznika.Trudno bylo nazwac ten wyjazd konspiracyjnym i niezauwazalnym, ale podroz bez woznicy i dwoch uzbrojonych ludzi w eskorcie - jednego z tylu wozu, drugiego jadacego wierzchem - bylaby prowokowaniem nieszczescia.A Knoyle byla potrzebna nie tylko po to, by robic za przyzwoitke podczas powrotu.Tylko po to, by nie mozna bylo jej schwytac i wypytac - chocby i bezprawnie - kiedy mnie tu nie bedzie, pomyslala Sara.Nie bardzo wiedziala skad, ale miala pewnosc, ze nie nalezy lekcewazyc potegi Ripona.On wiedzial, ze byla przyjaciolka Meriel.Kiedy Meriel zniknie, Ripon na pewno bedzie chcial sie dowiedziec, co wie na ten temat jej przyjaciolka, a Sara nie byla tak pewna.jak bylaby prawdziwa ksiezna Wessex.ze jej pozycja ochroni ja przed ciekawoscia Ripona.W koncu ten czlowiek juz popelnil zdrade stanu, co wobec tego znaczyla jedna ksiezna? Kiedy Meriel zostanie juz bezpiecznie wyprawiona w podroz - a Sara miala zamiar upewnic sie co do tego - ona sama zamierzala osiasc w Mooncoign pod zbrojna ochrona, do czasu, az zlokalizuje Wessexa.i nie wytlumaczy mu, jak bardzo sie mylil co do charakteru lady Meriel, chociaz nalezy przyznac, ze mial racje co do reszty! jej rodziny, zamyslila sie ponuro Sara.Przeklety wloczega! Gdzie on sie podziewa?Palac Amalienborg w Kopenhadze byl surowa i potezna warownia z szarego kamienia, o wielkim wewnetrznym dziedzincu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.- Nie zatrzasnelam do konca drzwi i kiedy zatrzymalismy sie przy browarze obok dokow, wyskoczylam, a powoz pojechal dalej beze mnie.Ale potem nie wiedzialam, dokad pojsc.wiec przyszlam do ciebie.-Szlas cala droge piechota? - zapytala przerazona Sara.Slyszala opowiesci o bandach wyrostkow z arystokratycznych rodzin, ktorzy tylko czatowali na chodzace samotnie po nocy kobiety.A tutaj nad rzeka bylo jeszcze bardziej niebezpiecznie.Meriel miala naprawde wielkie szczescie, ze dotarla do Herriard House i nikt nie podcial jej po drodze gardla albo nie zrobil czegos jeszcze gorszego.-Nie mialam wyjscia - odpowiedziala Meriel.W ciemnosciach wygladala jak zwiewny cien i Sara przez moment miala wrazenie, ze to dalszy ciag jej snu.Po nocy wszystko zdawalo sie takie nierealne, ale dzialo sie naprawde.Przez krotki moment Sara zapragnela, by byl z nia Wessex.To wprawdzie zimny i wyrachowany czlowiek, ale nie miala watpliwosci, ze wiedzialby dokladnie, co nalezy teraz zrobic.Na pewno znalazlby sposob, by wydostac Meriel z lap jej przekletego wuja, chocby nawet trzeba bylo w tym celu zastrzelic Ripona.Niestety Sara nie miala najmniejszego pojecia, gdzie mozna go znalezc.Moze Dowager by wiedziala.-Wiem, ze nie powinnam byla tak tu wtargnac - powiedziala zawstydzona Meriel, jakby dopiero teraz dotarlo do niej, co zrobila.- Ale bede dla ciebie klopotem jeszcze tylko krotka chwile.Mialam sporo czasu na przemyslenie, co powinnam dalej zrobic.Plan wuja Richarda nie byl dla mnie tajemnica juz od ponad roku.Teraz musze sie udac w miejsce, w ktorym nigdy mnie nie znajdzie.-Gdzie jest takie miejsce? - zapytala Sara obawiajac sie najgorszego.- Meriel, nie boj sie.Moge zabrac cie na wies, do Mooncoign.Ale Ripon bardzo latwo znajdzie tam Meriel.Wystarczy, ze pojawi sie przed drzwiami Sary i zazada jej powrotu, i ani Sara, ani jej sluzba nie beda mogli sie temu sprzeciwic.Chociaz usilnie myslala, nie przychodzil jej do glowy zaden inny pomysl.-Nie - zaprotestowala Meriel, po raz pierwszy podnoszac odrobine glos.- Pojade do rodziny matki do Hiszpanii.Oni mnie przyjma, a wuj nie odwazy sie tam za mna podazyc.-Do Hiszpanii! Meriel, czy ty stracilas rozum? - oburzyla sie Sara.Dopiero w grudniu Anglia wypowiedziala Hiszpanii wojne.Hiszpania byla teraz krajem podbitym przez Napoleona, a jej wygnani wladcy - jak inni w calej Europie - kontynuowali walke, by uwolnic swoj kraj spod korsykanskiego buta.-Tam jest rodzina mamy - upierala sie Meriel.- Znam bardzo dobrze ciotke Meristelle.Dopoki wuj Richard mi nie zakazal, pisywalam do niej co tydzien.Ona mnie przyjmie i to bedzie koniec spisku moich wujow.Sara usilowala wybic Meriel z glowy ten szalony plan.Podroz przez pol Europy w samym srodku wojennej zawieruchy? Ale przeciez angielskie statki wciaz plywaly do Lizbony, stolicy ciagle jeszcze neutralnej Portugalii, a tam Meriel zapewne znalazlaby eskorte, ktora doprowadzilaby jado domu ciotki.Byl to argument, ktorego Sara nie zdolala obalic mimo usilnych staran.Zapalila nawet swieczke, ale jej blask nie wniosl wiele swiatla rozumu do tej dyskusji.-Saro, ja nie mam wyjscia! - uciela wreszcie Meriel naglymi wybuchem.- Nie wroce do domu.Nawet nie wiesz, co mi wtedy zrobi wuj Geofrrey.Spojrz!Zrzucila domino, zadarla suknie balowa i podniosla bielizne.Odwrocila sie plecami do Sary, ktora w blasku swiecy dostrzegla dwie brzydkie czerwone rysy znaczace wyraznie sko Meriel.Lady Meriel zostala wychlostana.-Twoj wuj ci to zrobil? - zapytala Sara wstrzymujac oddech-Wuj Geofrrey - przytaknela Meriel.- Nie chcialam brac w tym udzialu, nie chcialam spotkac sie z ksieciem ostatniej nocy.Ale wuj Geofrrey zagrozil, ze jesli nie spelnie ich zadania, znikne tam, gdzie nikt mnie nie znajdzie.i ja mu wierze.Mam pieniadze - dodala wyciagajac spod sukni ciezka sakiewke - i klejnoty mamy.Wystarczy, aby dostac sie do Madrytu - dokonczyla z uporem.- Jesli tylko dojade do,Dover, znajda sie tacy, ktorzyj mi pomoga.Znam ludzi, z ktorymi Geofrrey robi interesy.Dla nich liczy sie wylacznie zloto.A ja je mam.To zmienia zupelnie postac rzeczy, uznala Sara.Sama nie miala zadnej szansy, by ukryc lady Meriel, jesli jej opiekunowie, zechca ponownie jej uzyc w spisku.A nie mogla zostawic Jakuba w ich sieci, zwlaszcza teraz, kiedy sie dowiedziala, jak daleko moga sie posunac.Co robic? Co robic?-Musisz sie przebrac - powiedziala zdecydowanie, wskazujac na pognieciona i wysmarowana blotem balowa suknie Meriel.- Zadzwonie po Knoyle i przyniesie ci cos odpowiedniego.Kaze tez przygotowac powoz.-Nie! - zaprotestowala Meriel.-Alez Meriel, jak inaczej dostaniesz sie do Dover? - skarcila ja Sara.- Mowisz, ze masz tam jakichs przyjaciol, a mnie sie wydaje, ze potrzebujesz ich takze tutaj.Wciaz brakowalo co najmniej godziny do switu, kiedy Sara i Meriel wsiadly do podroznego, dobrze resorowanego powozu markizy Roxbury.W odroznieniu od ciezkiego, uroczystego potwora, ktorym Sara zajechala poprzedniego wieczoru na bal Ripona, ten zolty powozik byl szybki i lekki, i powinien dowiezc swoich pasazerow do Dover w ciagu jednego dnia.Knoyle, ze zgorszona mina, zasiadla w powozie naprzeciwko obu dam, a obok niej na zoltym welwetowym siedzeniu ulokowano najbardziej niezbedne w podrozy bagaze.Kosz z zimnym prowiantem - bo kazdy podroznik zdawal sobie sprawe, jak obrzydliwe sa potrawy w angielskich przydroznych gospodach - spoczywal w przejsciu przy nogach.Wszystkie trzy kobiety byly owiniete cieplymi i grubymi szalami, i same tez wygladaly nieco jak podrozne pakunki - bylo wprawdzie lato, ale nawet latem poranki byly chlodne.Zamknieto drzwi i Sara uslyszala trzask bicza nad glowa pierwszej pary koni.W tej samej chwili powoz zaczal sie toczyc po brukowanej ulicy.Z tylu uslyszala tez tetent kopyt konia podazajacego za powozem uzbrojonego straznika.Trudno bylo nazwac ten wyjazd konspiracyjnym i niezauwazalnym, ale podroz bez woznicy i dwoch uzbrojonych ludzi w eskorcie - jednego z tylu wozu, drugiego jadacego wierzchem - bylaby prowokowaniem nieszczescia.A Knoyle byla potrzebna nie tylko po to, by robic za przyzwoitke podczas powrotu.Tylko po to, by nie mozna bylo jej schwytac i wypytac - chocby i bezprawnie - kiedy mnie tu nie bedzie, pomyslala Sara.Nie bardzo wiedziala skad, ale miala pewnosc, ze nie nalezy lekcewazyc potegi Ripona.On wiedzial, ze byla przyjaciolka Meriel.Kiedy Meriel zniknie, Ripon na pewno bedzie chcial sie dowiedziec, co wie na ten temat jej przyjaciolka, a Sara nie byla tak pewna.jak bylaby prawdziwa ksiezna Wessex.ze jej pozycja ochroni ja przed ciekawoscia Ripona.W koncu ten czlowiek juz popelnil zdrade stanu, co wobec tego znaczyla jedna ksiezna? Kiedy Meriel zostanie juz bezpiecznie wyprawiona w podroz - a Sara miala zamiar upewnic sie co do tego - ona sama zamierzala osiasc w Mooncoign pod zbrojna ochrona, do czasu, az zlokalizuje Wessexa.i nie wytlumaczy mu, jak bardzo sie mylil co do charakteru lady Meriel, chociaz nalezy przyznac, ze mial racje co do reszty! jej rodziny, zamyslila sie ponuro Sara.Przeklety wloczega! Gdzie on sie podziewa?Palac Amalienborg w Kopenhadze byl surowa i potezna warownia z szarego kamienia, o wielkim wewnetrznym dziedzincu [ Pobierz całość w formacie PDF ]