[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To wjakiś sposób odnosiło się także i do mężczyzn.Bo jaką mogła miećpewność, że to właśnie Alex jest tym jedynym, skoro widzie ich dotądtak niewielu? A co by się stało, gdyby go poślubiła, a potemniespodziewanie spotkała mężczyznę, który podobałby się jej bardziej?Przekręciła się na łóżku i przymknęła oczy.A co by było, gdyby kimśtakim okazał się na przykład Adrian? Już wcześniej tąpała się na tym, żemyśli o nim częściej niż zwykle  zwłaszcza ostatnio, kiedy Alexawidywała dość rzadko.Ta skryta myśl najwyrazniej zakorzeniła się w jej głowie, bo Karin wciągu następnego tygodnia przeszła od wyobrażeń do całkiemkonkretnych poczynań i naprawdę zabrała się do Adriana.Zaczęła gozupełnie inaczej traktować, zaczynając od pozornych drobiazgów takich jak znaczące spojrzenia i uśmiechy, trzepotanie rzęsami,spoglądanie spod oka i niby przypadkowe ocieranie się o niego przy byleokazji.Alex na razie tego wszystkiego nie zauważał, Adrian zresztą teżspostrzegł to nie od razu.Karin musiała więc nasilić działania, akulminacja nastąpiła, gdy któregoś dnia zobaczyła go idącego z wędką wkierunku rzeki.Tam też doszło do prawdziwego frontalnego zderzenia.Słysząc za plecami odgłos kroków, Adrian odwrócił wzrok odtańczącego w nurcie spławika i zobaczył zbliżającą się ku niemu Karin. Złapałeś już jakąś rybę?  spytała z uśmiechem. Parę  odpowiedział mrukliwie, już znów obrócony twarzą w stronę66 wody.Rozmawianie przez ramię z kobietą zapewne nie byłonajgrzeczniejsze, ale on jej w końcu nie zapraszał.Karin zręcznie prześlizgnęła się pod zwisającym nad wodą niskimkonarem drzewa i stanęła tuż obok Adriana. Parę, to znaczy ile?  spytała. Dwie  odpowiedział tym samym tonem, starając się, by jegolakoniczna odpowiedz była jak najbardziej bezosobowa. Ale nieprzyszłaś tu po to, żeby mnie pytać o złowione ryby, prawda?Tak sądzisz?  Karin znów się uśmiechnęła. No to po co przyszłam,twoim zdaniem? %7łeby odpowiedzieć sobie na pewne pytania. Jakie, na przykład? A choćby takie: jak ja wypadam w zestawieniu z moim bratem.Zaskoczona Karin gwałtownie wciągnęła powietrze, Adrianie!  wykrzyknęła. Jak możesz mówić coś podobnego? Mogę, ponieważ to prawda, o czym wiesz równie dobrze jak ja.Bawiła się pasemkiem włosów, które nawijała na palec. No a jeżeli rzeczywiście tak jest? Spojrzał na nią z ukosa. Nie wyjdzie ci to na dobre. Niby dlaczego?Tym razem patrzył wprost na nią, a jego twarz aż poczerwieniała zgniewu, nad którym już nie starał się panować. A dlatego, że nie podoba mi się to, co robisz z moim bratem.Wodzisz go za nos, udając, że ci na nim zależy, a jednocześnie strzelaszdo mnie oczami, gdy tylko nadarzy ci się okazja.Co zresztą dowodzi, żenie jesteś mądra, bo nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak dalece on mnieprzewyższa.Patrzyła na niego uważnie.67  Nienawidzisz mnie, prawda?  spytała po krótkim milczeniu.Adrian westchnął. Nie, nie sądzę, żebym cię nienawidził, choć chwilami miałbymochotę sprać cię tak, żebyś bardzo długo nie mogła usiąść.Ale to nie jestnienawiść, zbyt długo się znamy i zbyt długo się przyjazniliśmy, żebymożna było mówić o nienawiści Wciąż pamiętam, jak bardzo cięlubiłem, póki nie zaczęłaś się zmieniać.Natomiast nie lubię cię takiej,jaką się stałaś teraz. A kiedyś byłam inna? Pamiętam jeszcze te lata, kiedy nie byłaś taka wyniosła izarozumiała, kiedy potrafiłaś biegać na bosaka i kąpać się w rzece nago.kiedy nie obchodziło cię, jak wyglądasz i nie dbałaś o to, czy ktoś zwrócina ciebie uwagę, czy nie. Byliśmy wtedy dziećmi. Tak, i część z nas zdążyła już dorosnąć.A ty.ty się przedewszystkim zmieniłaś [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •