[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Te ciuchy są wygodniejsze, ale trochędziwnie czuję się w ubraniu naszych wrogów.- Oni już nie są naszymi wrogami.A tobie w tych ubraniach do twarzy.-Uśmiechnął się tuż przy moich ustach.-A szczególnie podobają mi się teskórzane spodnie.- Jego dłonie znów się przesunęły i zaczęłam sięobawiać, że dłużej nie ustoję na nogach.- Chciałabyś zacząć od tego miejsca, w którym przerwaliśmy u mnie wpokoju? - spytał.- Znaczy, w którym przerwaliśmy, bo musieliśmyuciekać, żeby ratować życie?Serce zabiło mi mocniej, ale w moich myślach zabrzmiał jeszcze innygłos.Głos, który usłyszałam wtedy, kiedy musieliśmy ratować skórę. Kochasz go?".Słowa Rena rozbrzmiewały wokół mnie, napełniały miuszy.Słysząc je znów, musiałam zamknąć oczy i walczyć z naporemdopadających mnie uczuć.Tu chodzi o miłość.Ten jego głęboki głos brzmiał tak blisko, wydawał się taki realny.Otworzyłam nagle oczy i niemal spodziewałam się, że zobaczę samca alfastojącego przede mną: włosy w kolorze kawy espresso, błyszcząceciemnoszare oczy, żartobliwy uśmiech, usta rozchylone do pocałunku. Cześć, Lilio".Jednak tylko wysokie okna z szybkami oprawnymi w ołów spoglądały namnie z przeciwległej ściany.Odrobinę niechętnie wysunęłam się z objęć Shaya.Dlaczego to mi sięciągle zdarza? Nie mogłam uciec przed wspomnieniami o Renie.Stawałysię coraz silniejsze.- Chyba nie powinniśmy.- Mój głos zabrzmiał ochryple, a ręce nadal midrżały, ale nie wiedziałam już, czy to wciąż efekt dotyku Shaya, czy teżtego nagłego obrazu Rena, który mi przeszkodził.Westchnął i patrzył, jak się od niego odsuwam.- Co się stało?Nie chciałam mu mówić, więc chwyciłam się innej ciążącej mi myśli.- Ta dzisiejsza walka była trudna.Lydia poległa, żebym mogła uciec.Umarła za mnie.Ciężko uwierzyć, że Poszukiwacze mnie za to nieznienawidzą.- Moim zdaniem Ethan już cię nienawidzi - odparł i się skrzywił.- To odwzajemnione uczucie.- Uśmiechnęłam się z żalem.-Miałam namyśli innych.Monroe nie okazuje uczuć, ale nigdy się nie złości.AConnor jest w sumie całkiem sympatyczny.- Rozumiem.- Shay zazgrzytał zębami.- Nie o to mi chodzi - mruknęłam.- Po prostu jest zabawny i miły.Wiesz,tak samo jak Adne.Pozwoliłam sobie przy jej imieniu na odrobinę irytacji w głosie.Obojemogliśmy pogrywać kartą zazdrości.Albo tego nie zauważył, albo tozignorował.- Tak, ona naprawdę jest świetna.Spędziłem z nią cały tydzień.- I co robiliście? - spytałam, powstrzymując warkot.- Ach, jesteś słodka, jak się robisz zazdrosna.- Pogłaskał mój policzek iszybkim ruchem cofnął palce, kiedy dla żartu udałam, że chcę go ugryzć.- Wiesz, że nie zauważam nikogo poza tobą.- Jasne.- Zaśmiałam się, ale w tym śmiechu pobrzmiewał warkot.- Poważnie.- Ciepło w jego głosie sprawiło, że spojrzałam mu w oczy.Kiedy się nachylił i cmoknął czubek mojego nosa, rozczulił mnie, bowiedziałam, że jest szczery.- Adne oprowadzała mnie po Akademii - powiedział.-Trochę razempotrenowaliśmy.Oni tu naprawdę poważnie traktują treningi.- Jakie treningi? - Pogłaskałam go palcami po barku i po ręce,zatrzymując się dłużej na napiętych mięśniach.- Bojowe - odparł, zaciskając zęby.Poczułam pod swoją dłonią, jaknapręża się jego biceps.- Och.I jak one wyglądają? Roześmiał się ostro.- Chyba poduczyłem się walki.- Już przedtem byłeś całkiem niezły - stwierdziłam.- Kotku, powinnaś zobaczyć mnie teraz.- Uśmiechnął się szeroko.- Nigdy więcej nie mów do mnie: kotku - ostrzegłam.-Albo te bojoweumiejętności naprawdę ci się przydadzą.- Jasne.- Uniósł dłonie w żartobliwym geście kapitulacji.- %7ładnychprotekcjonalnych pieszczotliwych zwierzątek.W sumie uczyłem się tutrochę o działaniu Akademii i o tym, jak trenowani są Poszukiwacze, alejeśli chodzi o to, co będziew przyszłości, i co powinienem wtedy robić, jestem ciągle jak ślepeszczenię.- Shay.Dlaczego aż do dziś nie pokazałeś im Haldisa? -Coś nadal niedawało mi spokoju, ale wciąż nie mogłam się zorientować co.- Nie chciałem nic im dawać, póki nie zyskam pewności, że mogę imzaufać.Póki ty nie wróciłaś - powiedział, a moje ciało przejęło gorąco, poczym usadowiło się gdzieś w podbrzuszu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.- Te ciuchy są wygodniejsze, ale trochędziwnie czuję się w ubraniu naszych wrogów.- Oni już nie są naszymi wrogami.A tobie w tych ubraniach do twarzy.-Uśmiechnął się tuż przy moich ustach.-A szczególnie podobają mi się teskórzane spodnie.- Jego dłonie znów się przesunęły i zaczęłam sięobawiać, że dłużej nie ustoję na nogach.- Chciałabyś zacząć od tego miejsca, w którym przerwaliśmy u mnie wpokoju? - spytał.- Znaczy, w którym przerwaliśmy, bo musieliśmyuciekać, żeby ratować życie?Serce zabiło mi mocniej, ale w moich myślach zabrzmiał jeszcze innygłos.Głos, który usłyszałam wtedy, kiedy musieliśmy ratować skórę. Kochasz go?".Słowa Rena rozbrzmiewały wokół mnie, napełniały miuszy.Słysząc je znów, musiałam zamknąć oczy i walczyć z naporemdopadających mnie uczuć.Tu chodzi o miłość.Ten jego głęboki głos brzmiał tak blisko, wydawał się taki realny.Otworzyłam nagle oczy i niemal spodziewałam się, że zobaczę samca alfastojącego przede mną: włosy w kolorze kawy espresso, błyszcząceciemnoszare oczy, żartobliwy uśmiech, usta rozchylone do pocałunku. Cześć, Lilio".Jednak tylko wysokie okna z szybkami oprawnymi w ołów spoglądały namnie z przeciwległej ściany.Odrobinę niechętnie wysunęłam się z objęć Shaya.Dlaczego to mi sięciągle zdarza? Nie mogłam uciec przed wspomnieniami o Renie.Stawałysię coraz silniejsze.- Chyba nie powinniśmy.- Mój głos zabrzmiał ochryple, a ręce nadal midrżały, ale nie wiedziałam już, czy to wciąż efekt dotyku Shaya, czy teżtego nagłego obrazu Rena, który mi przeszkodził.Westchnął i patrzył, jak się od niego odsuwam.- Co się stało?Nie chciałam mu mówić, więc chwyciłam się innej ciążącej mi myśli.- Ta dzisiejsza walka była trudna.Lydia poległa, żebym mogła uciec.Umarła za mnie.Ciężko uwierzyć, że Poszukiwacze mnie za to nieznienawidzą.- Moim zdaniem Ethan już cię nienawidzi - odparł i się skrzywił.- To odwzajemnione uczucie.- Uśmiechnęłam się z żalem.-Miałam namyśli innych.Monroe nie okazuje uczuć, ale nigdy się nie złości.AConnor jest w sumie całkiem sympatyczny.- Rozumiem.- Shay zazgrzytał zębami.- Nie o to mi chodzi - mruknęłam.- Po prostu jest zabawny i miły.Wiesz,tak samo jak Adne.Pozwoliłam sobie przy jej imieniu na odrobinę irytacji w głosie.Obojemogliśmy pogrywać kartą zazdrości.Albo tego nie zauważył, albo tozignorował.- Tak, ona naprawdę jest świetna.Spędziłem z nią cały tydzień.- I co robiliście? - spytałam, powstrzymując warkot.- Ach, jesteś słodka, jak się robisz zazdrosna.- Pogłaskał mój policzek iszybkim ruchem cofnął palce, kiedy dla żartu udałam, że chcę go ugryzć.- Wiesz, że nie zauważam nikogo poza tobą.- Jasne.- Zaśmiałam się, ale w tym śmiechu pobrzmiewał warkot.- Poważnie.- Ciepło w jego głosie sprawiło, że spojrzałam mu w oczy.Kiedy się nachylił i cmoknął czubek mojego nosa, rozczulił mnie, bowiedziałam, że jest szczery.- Adne oprowadzała mnie po Akademii - powiedział.-Trochę razempotrenowaliśmy.Oni tu naprawdę poważnie traktują treningi.- Jakie treningi? - Pogłaskałam go palcami po barku i po ręce,zatrzymując się dłużej na napiętych mięśniach.- Bojowe - odparł, zaciskając zęby.Poczułam pod swoją dłonią, jaknapręża się jego biceps.- Och.I jak one wyglądają? Roześmiał się ostro.- Chyba poduczyłem się walki.- Już przedtem byłeś całkiem niezły - stwierdziłam.- Kotku, powinnaś zobaczyć mnie teraz.- Uśmiechnął się szeroko.- Nigdy więcej nie mów do mnie: kotku - ostrzegłam.-Albo te bojoweumiejętności naprawdę ci się przydadzą.- Jasne.- Uniósł dłonie w żartobliwym geście kapitulacji.- %7ładnychprotekcjonalnych pieszczotliwych zwierzątek.W sumie uczyłem się tutrochę o działaniu Akademii i o tym, jak trenowani są Poszukiwacze, alejeśli chodzi o to, co będziew przyszłości, i co powinienem wtedy robić, jestem ciągle jak ślepeszczenię.- Shay.Dlaczego aż do dziś nie pokazałeś im Haldisa? -Coś nadal niedawało mi spokoju, ale wciąż nie mogłam się zorientować co.- Nie chciałem nic im dawać, póki nie zyskam pewności, że mogę imzaufać.Póki ty nie wróciłaś - powiedział, a moje ciało przejęło gorąco, poczym usadowiło się gdzieś w podbrzuszu [ Pobierz całość w formacie PDF ]