[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie - odparł również szeptem Lawson.- Wyważamy?- Spróbujmy czegoś innego - stwierdził Lawson i zapukał.Potem czekał.I czekał.A potem.drzwi się otworzyły.- No, w samą porę.- Arthur podniósł spojrzenie znadksiążki.- Gdzie się tak długo podziewaliście?Pokój za jaskinią był ogromny - właściwie bardziejprzypominał apartament, wyposażony nawet w kuchnię iwielki stół.- Czyli tutaj naprawdę mieszkasz - stwierdził Lawson.- Stary czarodziej musi mieć swoje tajemnice - mrugnąłdo niego Arthur.Spojrzał na Ahramin.- Witam, moja droga.Tyjesteś.?- Jestem Ahramin - odparła niemal nieśmiało.Lawsonnigdy wcześniej nie widział Ahramin zdenerwowanej, ale toprawdopodobnie dlatego, że nigdy wcześniej nie spotkała cza-rodzieja.- A gdzie Bliss? - zapytał Arthur.Lawson nawet nie drgnął, słysząc jej imię.Szybkoopowiedział, co zaszło, jak udało im się naprawić linię czasu,ale utknęli, próbując się dostać do świata podziemnego, a takżeo tym, jak on i Bliss pojechali do Nowego Jorku wposzukiwaniu jej przyjaciół.- Ale nie powiedziałeś nam jeszcze, co tu się wydarzyło.Jak udało ci się uciec przed tą napaścią? Kto cię zaatakował? Ico możemy zrobić, żeby otworzyć ścieżki?Arthur roześmiał się.- Po kolei, drogi chłopcze, po kolei.Kiedy zniknęliście,Piekielna Sfora zostawiła mnie w spokoju.Ten bałagan nagórze to tylko zmyłka.Kiedy tylko się zorientowałem, żenieprędko wrócicie, a mnie grozi niebezpieczeństwo,wiedziałem, że muszę znalezć lepszą kryjówkę.A jak możnalepiej ukryć się przed atakiem, niż przekonując potencjalnychnapastników, że taki atak miał już miejsce? Dlatego zrobiłemtam straszliwy bałagan.- Wyglądał przekonująco - przyznał Edon.- Zbyt przekonująco - zauważył Lawson.- Małobrakowało, a nie domyślilibyśmy się.- Och, wiedziałem, że wam się uda.To naprawdę prostawskazówka, nawet martwiłem się, że ewentualni napastnicyzdołają ją zrozumieć.- Czy ktoś tu był? - zapytał Rafe.- Tropiciele, ale odeszli.Nie widziałem ogarów.- No dobrze, a co tutaj robiłeś przez ten cały rok? - zapytałMalcolm.- To było mało uprzejme - skarciła go Ahramin.Przyganiał kocioł garnkowi - pomyślał Lawson, ale takżebył ciekaw odpowiedzi Arthura.- Pracowałem nad waszym problemem - odparł Arthur.- Ale przecież dopiero teraz na niego natrafiliśmy? -zdziwił się Lawson.- Kiedy minęło tyle czasu, a wy nie wracaliście, zacząłemsię niepokoić i pomyślałem, że spróbuję się temu przyjrzeć.Irzeczywiście, odkryłem, że ścieżki tracą synchronizację.Wczasie pojawiła się szczelina.- Co to znaczy? - zapytał Edon.- Pokażę wam.- Arthur wyciągnął z szuflady mapę, jakiejLawson nigdy wcześniej nie widział.- Zdołałem znalezć tę ma-pę czasu.Widzicie to tutaj? - Wskazał palcem.Lawson przyjrzał się uważniej.Mapa składała się główniez małych obrazków, ale w miejscu wskazywanym przezArthura były dwa identyczne obrazki, jeden obok drugiego, aza nimi seria kolejnych obrazków, które początkowowyglądały podobnie, ale potem zaczynały się różnić.Lawsonprzez minutę przyglądał się pierwszym dwóm obrazkom iuświadomił sobie, że nie są identyczne.Były lustrzanymiodbiciami.- Zauważyliście różnicę? - zapytał Arthur.- Obrazki namapie powinny być niepowtarzalne, ponieważ powinienistnieć tylko jeden strumień czasu.Ale coś się popsuło i terazistnieją dwa strumienie.To cud, że do tej pory udawało wamsię poruszać po ścieżkach, ponieważ efekt spowodowany przezto pęknięcie rozchodzi się jak fale na wodzie i powoli zaczynasprawiać, że ścieżki stają się bezużyteczne.Jeśli nadal będziesię rozszerzać, czasw znanej nam postaci przestanie istnieć, a świat rozpadniesię w chaosie.Lawson miał poczucie, że wie, o czym mowa.Wilkitworzyły Straż Pretoriańską i były strażnikami strumieniaczasu.Jeśli coś poszło nie tak, to do nich należało naprawieniesytuacji.- Co mamy zrobić? - zapytał.- Musicie znalezć tę ścieżkę i naprawić pęknięcie.Musicieudać się do miejsca, w którym się wydarzyło, ponieważ w tymmomencie nie da się już podróżować po ścieżkach.- Skąd mamy wiedzieć, gdzie szukać?- Wiem, że pęknięcie miało miejsce w okresie imperiumrzymskiego, podczas panowania cesarza Kaliguli.Musiciepojechać do Rzymu i poszukać starożytnej drogi, która niegdyśprowadziła do pierwszej Bramy Piekieł.Na razie to wszystko,co ustaliłem.- Czy to przez nas? - zapytał Malcolm.- Czy zrobiliśmyto, cofając się w czasie? Czy to wszystko nasza wina?- Nie, drogi chłopcze - uspokoił go Arthur.- Nie musiszsię obwiniać.To robota Upadłych.Bliss ma z tym jakiśzwiązek, chociaż nie wiem dokładnie, jaki.Gdzie ona jest?Dlaczego nie przyszła z wami?- To długa historia - westchnął Lawson.- Jeśli naprawdę jest jedną z nas, to my powinniśmy byćdla niej najważniejsi - stwierdziła Ahramin.- Dlaczego uciekłado wampirów? Nie jest już jedną z nich.Chociaż Lawson nie miał najmniejszej ochoty tegoprzyznawać, Ahramin miała rację.Bliss była częścią watahy, awataha jej potrzebowała.Bliss odebrała natychmiast, kiedy do niej zadzwonił.- Jeszcze nie jesteś w samolocie? - zapytał.Nie przeprosiłza to, że ją zostawił, ale Bliss tego nie oczekiwała.Zawiedli sięnawzajem.- Jestem na lotnisku - odparła.- Co się dzieje? ZnalezliścieArthura? Czy wszystko u niego w porządku?- Znalezliśmy, w porządku.- W skrócie opowiedział jej,czego się dowiedzieli.Zciszył głos, żeby nie usłyszał go niktoprócz Bliss.- Posłuchaj, wiem, że martwisz się o swoichprzyjaciół i dotrzymam mojej obietnicy.Ale widzisz, Arthuruważa, że to, co się stało ze ścieżkami, ma też związek ztwoimi przyjaciółmi.- Naprawdę?- Właśnie.- Jeszcze bardziej ściszył głos.- Przepraszam,że zostawiłem cię w taki sposób.Nie chciałem.- Ja też przepraszam - wyszeptała Bliss.- No to przeprośmy się przy najbliższym spotkaniu.GłosBliss zabrzmiał pogodniej.- Dobrze, miałam właśnie wsiadać do samolotu doLondynu, ale mogę zamiast tego wrócić do Ohio.- Nie, nie rób tego - przerwał Lawson.- Spotkajmy się wRzymie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.- Nie - odparł również szeptem Lawson.- Wyważamy?- Spróbujmy czegoś innego - stwierdził Lawson i zapukał.Potem czekał.I czekał.A potem.drzwi się otworzyły.- No, w samą porę.- Arthur podniósł spojrzenie znadksiążki.- Gdzie się tak długo podziewaliście?Pokój za jaskinią był ogromny - właściwie bardziejprzypominał apartament, wyposażony nawet w kuchnię iwielki stół.- Czyli tutaj naprawdę mieszkasz - stwierdził Lawson.- Stary czarodziej musi mieć swoje tajemnice - mrugnąłdo niego Arthur.Spojrzał na Ahramin.- Witam, moja droga.Tyjesteś.?- Jestem Ahramin - odparła niemal nieśmiało.Lawsonnigdy wcześniej nie widział Ahramin zdenerwowanej, ale toprawdopodobnie dlatego, że nigdy wcześniej nie spotkała cza-rodzieja.- A gdzie Bliss? - zapytał Arthur.Lawson nawet nie drgnął, słysząc jej imię.Szybkoopowiedział, co zaszło, jak udało im się naprawić linię czasu,ale utknęli, próbując się dostać do świata podziemnego, a takżeo tym, jak on i Bliss pojechali do Nowego Jorku wposzukiwaniu jej przyjaciół.- Ale nie powiedziałeś nam jeszcze, co tu się wydarzyło.Jak udało ci się uciec przed tą napaścią? Kto cię zaatakował? Ico możemy zrobić, żeby otworzyć ścieżki?Arthur roześmiał się.- Po kolei, drogi chłopcze, po kolei.Kiedy zniknęliście,Piekielna Sfora zostawiła mnie w spokoju.Ten bałagan nagórze to tylko zmyłka.Kiedy tylko się zorientowałem, żenieprędko wrócicie, a mnie grozi niebezpieczeństwo,wiedziałem, że muszę znalezć lepszą kryjówkę.A jak możnalepiej ukryć się przed atakiem, niż przekonując potencjalnychnapastników, że taki atak miał już miejsce? Dlatego zrobiłemtam straszliwy bałagan.- Wyglądał przekonująco - przyznał Edon.- Zbyt przekonująco - zauważył Lawson.- Małobrakowało, a nie domyślilibyśmy się.- Och, wiedziałem, że wam się uda.To naprawdę prostawskazówka, nawet martwiłem się, że ewentualni napastnicyzdołają ją zrozumieć.- Czy ktoś tu był? - zapytał Rafe.- Tropiciele, ale odeszli.Nie widziałem ogarów.- No dobrze, a co tutaj robiłeś przez ten cały rok? - zapytałMalcolm.- To było mało uprzejme - skarciła go Ahramin.Przyganiał kocioł garnkowi - pomyślał Lawson, ale takżebył ciekaw odpowiedzi Arthura.- Pracowałem nad waszym problemem - odparł Arthur.- Ale przecież dopiero teraz na niego natrafiliśmy? -zdziwił się Lawson.- Kiedy minęło tyle czasu, a wy nie wracaliście, zacząłemsię niepokoić i pomyślałem, że spróbuję się temu przyjrzeć.Irzeczywiście, odkryłem, że ścieżki tracą synchronizację.Wczasie pojawiła się szczelina.- Co to znaczy? - zapytał Edon.- Pokażę wam.- Arthur wyciągnął z szuflady mapę, jakiejLawson nigdy wcześniej nie widział.- Zdołałem znalezć tę ma-pę czasu.Widzicie to tutaj? - Wskazał palcem.Lawson przyjrzał się uważniej.Mapa składała się główniez małych obrazków, ale w miejscu wskazywanym przezArthura były dwa identyczne obrazki, jeden obok drugiego, aza nimi seria kolejnych obrazków, które początkowowyglądały podobnie, ale potem zaczynały się różnić.Lawsonprzez minutę przyglądał się pierwszym dwóm obrazkom iuświadomił sobie, że nie są identyczne.Były lustrzanymiodbiciami.- Zauważyliście różnicę? - zapytał Arthur.- Obrazki namapie powinny być niepowtarzalne, ponieważ powinienistnieć tylko jeden strumień czasu.Ale coś się popsuło i terazistnieją dwa strumienie.To cud, że do tej pory udawało wamsię poruszać po ścieżkach, ponieważ efekt spowodowany przezto pęknięcie rozchodzi się jak fale na wodzie i powoli zaczynasprawiać, że ścieżki stają się bezużyteczne.Jeśli nadal będziesię rozszerzać, czasw znanej nam postaci przestanie istnieć, a świat rozpadniesię w chaosie.Lawson miał poczucie, że wie, o czym mowa.Wilkitworzyły Straż Pretoriańską i były strażnikami strumieniaczasu.Jeśli coś poszło nie tak, to do nich należało naprawieniesytuacji.- Co mamy zrobić? - zapytał.- Musicie znalezć tę ścieżkę i naprawić pęknięcie.Musicieudać się do miejsca, w którym się wydarzyło, ponieważ w tymmomencie nie da się już podróżować po ścieżkach.- Skąd mamy wiedzieć, gdzie szukać?- Wiem, że pęknięcie miało miejsce w okresie imperiumrzymskiego, podczas panowania cesarza Kaliguli.Musiciepojechać do Rzymu i poszukać starożytnej drogi, która niegdyśprowadziła do pierwszej Bramy Piekieł.Na razie to wszystko,co ustaliłem.- Czy to przez nas? - zapytał Malcolm.- Czy zrobiliśmyto, cofając się w czasie? Czy to wszystko nasza wina?- Nie, drogi chłopcze - uspokoił go Arthur.- Nie musiszsię obwiniać.To robota Upadłych.Bliss ma z tym jakiśzwiązek, chociaż nie wiem dokładnie, jaki.Gdzie ona jest?Dlaczego nie przyszła z wami?- To długa historia - westchnął Lawson.- Jeśli naprawdę jest jedną z nas, to my powinniśmy byćdla niej najważniejsi - stwierdziła Ahramin.- Dlaczego uciekłado wampirów? Nie jest już jedną z nich.Chociaż Lawson nie miał najmniejszej ochoty tegoprzyznawać, Ahramin miała rację.Bliss była częścią watahy, awataha jej potrzebowała.Bliss odebrała natychmiast, kiedy do niej zadzwonił.- Jeszcze nie jesteś w samolocie? - zapytał.Nie przeprosiłza to, że ją zostawił, ale Bliss tego nie oczekiwała.Zawiedli sięnawzajem.- Jestem na lotnisku - odparła.- Co się dzieje? ZnalezliścieArthura? Czy wszystko u niego w porządku?- Znalezliśmy, w porządku.- W skrócie opowiedział jej,czego się dowiedzieli.Zciszył głos, żeby nie usłyszał go niktoprócz Bliss.- Posłuchaj, wiem, że martwisz się o swoichprzyjaciół i dotrzymam mojej obietnicy.Ale widzisz, Arthuruważa, że to, co się stało ze ścieżkami, ma też związek ztwoimi przyjaciółmi.- Naprawdę?- Właśnie.- Jeszcze bardziej ściszył głos.- Przepraszam,że zostawiłem cię w taki sposób.Nie chciałem.- Ja też przepraszam - wyszeptała Bliss.- No to przeprośmy się przy najbliższym spotkaniu.GłosBliss zabrzmiał pogodniej.- Dobrze, miałam właśnie wsiadać do samolotu doLondynu, ale mogę zamiast tego wrócić do Ohio.- Nie, nie rób tego - przerwał Lawson.- Spotkajmy się wRzymie [ Pobierz całość w formacie PDF ]