[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po drugiej stronie ogrodzenia widać było lśniącą taflę jeziora.Przypominałoono oko lasu, mrugające uwodzicielsko do podróżnych.Gleba wokół niegomusiała być żyzna, rosła tu bowiem gęsta trawa i mnóstwo kwiatów.Liście liliiwodnych unosiły się na wodzie niczym porcelanowe spodeczki, kwiaty zdążyłyjednak już dawno zwiędnąć.Hannah wyprostowała plecy i rozejrzała się dookoła.Polana była o wielemniejsza niż równina, którą mijali wcześniej, tuż pod lasem rosły zaś krzewydzikich róż.Dzięki nim przestrzeń wydawała się bardzo przytulna.- Powąchaj! To róże! - Oczy Hannah błyszczały radością i zapałem.- Tochyba najpiękniejszy ogród różany, jaki kiedykolwiek widziałam.- Wciągnęłagłęboko powietrze i uśmiechnęła się z zadowoleniem.Ze wszystkich strondocierał do nich uwodzicielski aromat.Hannah miała ochotę zeskoczyć zkońskiego grzbietu i położyć się na ziemi, by być jeszcze bliżej wspaniałychróż.- Na południowym krańcu jeziora jest kilka ławek - Merete cieszyła się,widząc wyrazny zachwyt Hannah - więc pomyślałam, że moglibyśmy tamusiąść i coś zjeść, jeśli rzecz jasna nie macie jeszcze dość róż?- Mojej żonie nigdy się chyba róże nie znudzą - odparł Fabian.- Gdyby to odniej zależało, chciałaby tu pewnie przenocować.- Posłał Hannah figlarne, alepełne czułości spojrzenie.Wiedział, że jego ukochana jest szczęśliwa iświadomość ta radowała także jego serce.- Zobacz, to tu.Wszystko jest na swoim miejscu.- Merete zatrzymała konia isiedziała w siodle bez słowa, czekając, aż Arnold poda jej pomocną dłoń.Hannah zdążyła zeskoczyć już na ziemię zupełnie samodzielnie, zauważywszy,że pod drzewami stoi duży stół zastawiony smakołykami.Tuż obok niegoczekał na przybyłych ogrodnik i jedna ze służących.- Wspaniale - pochwalił Fabian.- Rozumiem, że to wszystko to twojasprawka, Merete?- Od czasu do czasu możemy sobie chyba pozwolić na odrobinę luksusu -odparła radośnie - ale to naprawdę nie jest nic wyszukanego.- Cudownie się to wam udało.- Fabian poprowadził Hannah do krzewówróżanych, tak by mogła się nad nimi pochylić i rozkoszować ich zapachem.Wykorzystał też okazję, by wyszeptać jej do ucha: - Dzięki tobie jestem takiszczęśliwy, Hannah.Kocham cię.- A więc także dzisiaj? - Odwróciła się, składając wargi do pocałunku.- Dzisiaj i zawsze, kochanie.Przy stole żartowali i śmiali się, zajadając gęsią pierś i wyborne pasztety,które popijali najlepszym winem z winnicy gospodarzy.Hannah i Fabiandawno nie mieli okazji tak dobrze wypocząć, żadne z nich nie miało więcochoty na zakończenie uczty.W tafli jeziora odbijały się czubki drzew,pomiędzy nimi skrzyło się błękitne niebo.Woda uderzała lekko o brzeg, gdyzaś Hannah przymknęła oczy, pomyślała, że znajduje się w świecie marzeń.- Czemu nie robimy tego częściej, Merete? - Arnold uniósł kieliszek.-Przecież moglibyśmy właściwie spędzać tu dużo czasu.- To wspaniałe miejsce - pochwaliła Hannah.- Przypomina bajkowy ogród.Nigdy nie zapomnę tego dnia.- Bardzo mnie to cieszy.- Merete opadła na ławkę i spojrzała leniwymwzrokiem na jezioro.Kilka ważek unosiło się nisko nad taflą wody, ichpancerzyki lśniły błękitem i zielenią.- Lato jeszcze nie dobiegło końca,będziemy mogli przyjeżdżać tu wiele razy.- Czy moglibyśmy położyć się na trawie? - Arnold złapał się za brzuch,dając gestami do zrozumienia, że zjadł zbyt wiele.W tej samej chwili pojawiła się służąca z dwoma kocami, które rozłożyła wcieniu rozłożystego drzewa.Niezdrowo było spać w palącym słońcu.- Nie damy się prosić - zamruczał Arnold i żartobliwie popchnął Fabiana -odpoczniemy sobie tylko po jedzeniu.Mężczyzni wyciągnęli się na kocach, stękając z zadowolenia, podczas gdyHannah i Merete wybrały się obejrzeć różane krzewy.Ziemia pomiędzy nimiusłana była czerwonymi płatkami i kobiety miały wrażenie, że przechadzają siępo karminowym kobiercu.- Wcześniej miałam w zwyczaju robić konfiturę z róży, ale teraz skupiam sięna produkcji wina - wyjaśniła Merete - ale w tym roku chyba dam się skusić,najwyżej pomogą mi służące.To niemal grzech nie korzystać z takich dóbrnatury.- Nigdy nie kosztowałam konfitury z róży.Czy naprawdę smakuje jak róże?- W każdym razie na pewno pięknie pachnie, a smakuje.cóż, możnapowiedzieć, że jak róże.Zwłaszcza jeśli nie doda się za dużo cukru.Możemiałabyś ochotę mi pomóc w robieniu konfitury któregoś dnia?- Tak, bardzo chętnie.Jeśli tylko znajdziesz czas.- Teraz mi go nie brakuje.Największe urwanie głowy mam wtedy, gdyprzychodzi czas zbiorów.- Merete czytała chyba w myślach Hannah,roześmiała się bowiem: - Możesz być spokojna, powiem ci, gdy uznam, żejestem bardzo zajęta.- W takim razie będziemy tu musiały przyjść i pozbierać płatki róż? A możesą jakieś krzewy, które rosną bliżej domu?- Kwiaty, które rosną tutaj, pachną i smakują najlepiej.Będziemy chybamogły wybrać się tu któregoś dnia tylko we dwie? - Merete zniżyła głos izbliżyła się do Hannah.- A wtedy chyba się odważę założyć spodniejezdzieckie.- Ale.- Cicho.- Merete spojrzała w kierunku odpoczywających mężczyzn ipołożyła palec na ustach.- Bardzo bym chciała.Twoje opowiadanie brzmiałofascynująco, chętnie się przekonam, czy miałaś rację.Czy rzeczywiście lepiejsię tak jezdzi.Merete posłała jej łobuzerski uśmiech, Hannah zacisnęła usta, z trudempowstrzymując wesołość.Bardzo cieszyła się z tego, że znalazła w Miśniprawdziwą przyjaciółkę.Rozdział szóstyKilka dni pózniej Hannah i Merete pojechały zbierać płatki róż.Zabrały zesobą saszetki i koszyki, miały też zamiar spędzić cały dzień nad jeziorem.Arnold poszedł do pracy, a Fabian zaplanował spotkanie z dyrektorem fabryki,kobiety miały więc cały dzień dla siebie.- Masz ze sobą.to o czym mówiłyśmy? - Merete jechała obok Hannah,posłała jej spojrzenie niesfornej uczennicy.- Tak.A ty?- Wszystko w porządku.Nie mogę się doczekać.Hannah uśmiechnęła się w odpowiedzi; nie mogła zrozumieć, o coprzyjaciółka robiła tyle hałasu.Gdy jednak przypomniała sobie spojrzenia iuwagi, z którymi zetknęła się na początku, zrozumiała, że Merete wolałaby, bynikt ich nie zobaczył.- Proponuję, byśmy najpierw się przebrały, a potem zajęły różami.- Meretezwiększyła tempo, gdy mijały pierwszą zieloną równinę.- Potem znówzałożymy spódnice i pojedziemy do domu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Po drugiej stronie ogrodzenia widać było lśniącą taflę jeziora.Przypominałoono oko lasu, mrugające uwodzicielsko do podróżnych.Gleba wokół niegomusiała być żyzna, rosła tu bowiem gęsta trawa i mnóstwo kwiatów.Liście liliiwodnych unosiły się na wodzie niczym porcelanowe spodeczki, kwiaty zdążyłyjednak już dawno zwiędnąć.Hannah wyprostowała plecy i rozejrzała się dookoła.Polana była o wielemniejsza niż równina, którą mijali wcześniej, tuż pod lasem rosły zaś krzewydzikich róż.Dzięki nim przestrzeń wydawała się bardzo przytulna.- Powąchaj! To róże! - Oczy Hannah błyszczały radością i zapałem.- Tochyba najpiękniejszy ogród różany, jaki kiedykolwiek widziałam.- Wciągnęłagłęboko powietrze i uśmiechnęła się z zadowoleniem.Ze wszystkich strondocierał do nich uwodzicielski aromat.Hannah miała ochotę zeskoczyć zkońskiego grzbietu i położyć się na ziemi, by być jeszcze bliżej wspaniałychróż.- Na południowym krańcu jeziora jest kilka ławek - Merete cieszyła się,widząc wyrazny zachwyt Hannah - więc pomyślałam, że moglibyśmy tamusiąść i coś zjeść, jeśli rzecz jasna nie macie jeszcze dość róż?- Mojej żonie nigdy się chyba róże nie znudzą - odparł Fabian.- Gdyby to odniej zależało, chciałaby tu pewnie przenocować.- Posłał Hannah figlarne, alepełne czułości spojrzenie.Wiedział, że jego ukochana jest szczęśliwa iświadomość ta radowała także jego serce.- Zobacz, to tu.Wszystko jest na swoim miejscu.- Merete zatrzymała konia isiedziała w siodle bez słowa, czekając, aż Arnold poda jej pomocną dłoń.Hannah zdążyła zeskoczyć już na ziemię zupełnie samodzielnie, zauważywszy,że pod drzewami stoi duży stół zastawiony smakołykami.Tuż obok niegoczekał na przybyłych ogrodnik i jedna ze służących.- Wspaniale - pochwalił Fabian.- Rozumiem, że to wszystko to twojasprawka, Merete?- Od czasu do czasu możemy sobie chyba pozwolić na odrobinę luksusu -odparła radośnie - ale to naprawdę nie jest nic wyszukanego.- Cudownie się to wam udało.- Fabian poprowadził Hannah do krzewówróżanych, tak by mogła się nad nimi pochylić i rozkoszować ich zapachem.Wykorzystał też okazję, by wyszeptać jej do ucha: - Dzięki tobie jestem takiszczęśliwy, Hannah.Kocham cię.- A więc także dzisiaj? - Odwróciła się, składając wargi do pocałunku.- Dzisiaj i zawsze, kochanie.Przy stole żartowali i śmiali się, zajadając gęsią pierś i wyborne pasztety,które popijali najlepszym winem z winnicy gospodarzy.Hannah i Fabiandawno nie mieli okazji tak dobrze wypocząć, żadne z nich nie miało więcochoty na zakończenie uczty.W tafli jeziora odbijały się czubki drzew,pomiędzy nimi skrzyło się błękitne niebo.Woda uderzała lekko o brzeg, gdyzaś Hannah przymknęła oczy, pomyślała, że znajduje się w świecie marzeń.- Czemu nie robimy tego częściej, Merete? - Arnold uniósł kieliszek.-Przecież moglibyśmy właściwie spędzać tu dużo czasu.- To wspaniałe miejsce - pochwaliła Hannah.- Przypomina bajkowy ogród.Nigdy nie zapomnę tego dnia.- Bardzo mnie to cieszy.- Merete opadła na ławkę i spojrzała leniwymwzrokiem na jezioro.Kilka ważek unosiło się nisko nad taflą wody, ichpancerzyki lśniły błękitem i zielenią.- Lato jeszcze nie dobiegło końca,będziemy mogli przyjeżdżać tu wiele razy.- Czy moglibyśmy położyć się na trawie? - Arnold złapał się za brzuch,dając gestami do zrozumienia, że zjadł zbyt wiele.W tej samej chwili pojawiła się służąca z dwoma kocami, które rozłożyła wcieniu rozłożystego drzewa.Niezdrowo było spać w palącym słońcu.- Nie damy się prosić - zamruczał Arnold i żartobliwie popchnął Fabiana -odpoczniemy sobie tylko po jedzeniu.Mężczyzni wyciągnęli się na kocach, stękając z zadowolenia, podczas gdyHannah i Merete wybrały się obejrzeć różane krzewy.Ziemia pomiędzy nimiusłana była czerwonymi płatkami i kobiety miały wrażenie, że przechadzają siępo karminowym kobiercu.- Wcześniej miałam w zwyczaju robić konfiturę z róży, ale teraz skupiam sięna produkcji wina - wyjaśniła Merete - ale w tym roku chyba dam się skusić,najwyżej pomogą mi służące.To niemal grzech nie korzystać z takich dóbrnatury.- Nigdy nie kosztowałam konfitury z róży.Czy naprawdę smakuje jak róże?- W każdym razie na pewno pięknie pachnie, a smakuje.cóż, możnapowiedzieć, że jak róże.Zwłaszcza jeśli nie doda się za dużo cukru.Możemiałabyś ochotę mi pomóc w robieniu konfitury któregoś dnia?- Tak, bardzo chętnie.Jeśli tylko znajdziesz czas.- Teraz mi go nie brakuje.Największe urwanie głowy mam wtedy, gdyprzychodzi czas zbiorów.- Merete czytała chyba w myślach Hannah,roześmiała się bowiem: - Możesz być spokojna, powiem ci, gdy uznam, żejestem bardzo zajęta.- W takim razie będziemy tu musiały przyjść i pozbierać płatki róż? A możesą jakieś krzewy, które rosną bliżej domu?- Kwiaty, które rosną tutaj, pachną i smakują najlepiej.Będziemy chybamogły wybrać się tu któregoś dnia tylko we dwie? - Merete zniżyła głos izbliżyła się do Hannah.- A wtedy chyba się odważę założyć spodniejezdzieckie.- Ale.- Cicho.- Merete spojrzała w kierunku odpoczywających mężczyzn ipołożyła palec na ustach.- Bardzo bym chciała.Twoje opowiadanie brzmiałofascynująco, chętnie się przekonam, czy miałaś rację.Czy rzeczywiście lepiejsię tak jezdzi.Merete posłała jej łobuzerski uśmiech, Hannah zacisnęła usta, z trudempowstrzymując wesołość.Bardzo cieszyła się z tego, że znalazła w Miśniprawdziwą przyjaciółkę.Rozdział szóstyKilka dni pózniej Hannah i Merete pojechały zbierać płatki róż.Zabrały zesobą saszetki i koszyki, miały też zamiar spędzić cały dzień nad jeziorem.Arnold poszedł do pracy, a Fabian zaplanował spotkanie z dyrektorem fabryki,kobiety miały więc cały dzień dla siebie.- Masz ze sobą.to o czym mówiłyśmy? - Merete jechała obok Hannah,posłała jej spojrzenie niesfornej uczennicy.- Tak.A ty?- Wszystko w porządku.Nie mogę się doczekać.Hannah uśmiechnęła się w odpowiedzi; nie mogła zrozumieć, o coprzyjaciółka robiła tyle hałasu.Gdy jednak przypomniała sobie spojrzenia iuwagi, z którymi zetknęła się na początku, zrozumiała, że Merete wolałaby, bynikt ich nie zobaczył.- Proponuję, byśmy najpierw się przebrały, a potem zajęły różami.- Meretezwiększyła tempo, gdy mijały pierwszą zieloną równinę.- Potem znówzałożymy spódnice i pojedziemy do domu [ Pobierz całość w formacie PDF ]