[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jakby w tym domu mieszkała licznazamożna rodzina.W drzwiach jednak ukazał się ktoś,kto całkowicie rozwiewał wizję rodzinnego gniazda.Owa kobieta, zbiegająca szybciutko po schodkachz werandy, oprócz pantofli na bardzo wysokichobcasach, czarnych pończoch i podwiązek, miała na2 4 2sobie tylko krótką różową halkę.Jej włosy byłyczarne jak skrzydło kruka, twarz roześmianej młodejdziewczyny, kiedy jednak zbliżyła się do powozu,Shannon zauważyła ze zdumieniem, że to dama niepierwszej młodości, na pewno już pod pięćdziesiątkę.Nadal była jednak piękna i w swym kusym przyodziewku nadzwyczaj ponętna.- Iris, jak się cieszę, że udało ci się tu przyjechać!- wołała, śmiejąc się nisko, gardłowo.- A ta mała tona pewno słodka żonka Malachiego.- Wcale nie jestem mała - oświadczyła Shannon,wyskakując z powoziku.Wyciągnęła uprzejmie rękę,obie damy uścisnęły sobie dłonie.Rzeczywiście, okazało się, że Shannon, choć drobna i o wiele szczuplejsza, była od Cindy wyższa.Na pewno o kilka centymetrów.- Dobrze, dobrze, przepraszam - śmiała się Cindy.- A teraz, proszę, wchodźcie prędko, zanim ktoś zauważy, że przyjechała pani Slater.Wprowadziła je przez frontowe drzwi do bardzoeleganckiego holu.Był pusty, jednak wyraźnie słychać było wesołe głosy, śmiech i brzęk szkła, zapewne kieliszków.- Goście są w pokoju do gry w karty, to tam, naprawo - wyjaśniła Cindy.- Mam nadzieję, że paninigdy tam nie zajrzy, pani Slater! Takie ślicznestworzenie powitano by na pewno z radością, ale jamusiałabym się gęsto tłumaczyć przed Malachim.A tam, na lewo, jest bar, tam też bardzo proszę się niepokazywać.Natomiast całkiem bezpiecznym miejscem jest kuchnia, to niepodzielne królestwo Jeremia-2 4 3sza i żaden obcy mężczyzna nie ośmieli się tam nawetwetknąć nosa.Kuchnię pokażę później, a teraz,bardzo proszę, zaprowadzę panią do jej pokoju.- A Malachi? Przepraszam, a gdzie jest Malachi?- On jest.to znaczy, teraz go tu nie ma.Proszę,chodźmy na górę.Iris, ty też chodź.Weszła pierwsza na schody.Jednak zdołała pokonać tylko jeden stopień, ponieważ mała silna dłoń osadziła ją w miejscu.- Pani wybaczy, ale dokąd on poszedł? I czy Colejest razem z nim? Czy Jamie przyjechał już doSparks?- Są tu obaj i obaj mają się wyśmienicie.Proszę,proszę na górę.Weszły na piętro, Cindy szybkim krokiem przemierzyła korytarz.- Oto pani pokój, pani Slater - powiedziała,otwierając szeroko drzwi.- Jeden z najładniejszychw tym domu.Widzi pani tę sofkę pod oknem? Ładna,prawda? Mam nadzieję, że będzie tu pani wygodniei przyjemnie.Shannon przystanęła na środku pokoju.Rzeczywiście bardzo pięknego, z wielkim łożem, marmurowym kominkiem, ślicznymi krzesełkami i z tą sofką, tuż pod parapetem okiennym.W tym pokoju niczegonie brakowało.Oprócz Malachiego.- Jestem pani bardzo wdzięczna za gościnę i pomoc okazaną mnie, memu mężowi i jego braciom.I proszę wybaczyć, jeśli jestem nieco natarczywa, alepozwolę sobie jeszcze raz zapytać: gdzie jest terazmój mąż?!2 4 4Cindy spojrzała niepewnym wzrokiem na Iris,potem na Shannon.- On jest.- zaczęła z ociąganiem.- Lepiej powiedz - poradziła Iris.- Ona nieprzestanie się dopytywać.- Nie przestanę - potwierdziła Shannon i Cindyw końcu wydusiła:- A więc on właśnie.zatrzymuje pociąg.Shannon aż sapnęła ze zdumienia.- Co?!- Zaraz, zaraz.Chyba trochę nie tak - sumitowałasię Cindy.- Nie wiem, czy dobrze się wyraziłam.- Oczywiście, że dobrze - oświadczyła Iris.- Poprostu mówisz żonie, że jej mąż właśnie zatrzymujepociąg.- No tak, ale to nie jest takie zwykłe zatrzymaniepociągu.- Chwileczkę! -krzyknęła Shannon histerycznie.- O co tu właściwie chodzi?Cindy, westchnąwszy głęboko, podeszła do okrągłego stoliczka z wiśniowego drzewa.Na stoliczkustała butelka brandy i szklaneczki, dwie, jako że pokójbył dwuosobowy.- Iris? Napijemy się z jednej - zarządziła Cindy.Szybko napełniła jedną ze szklaneczek, wychyliła dodna, po czym napełniwszy obie szklanki, podała jepozostałym damom.- A więc jest tak, pani Slater.Pani siostra jestuwięziona w domu Haydena Fitza [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Jakby w tym domu mieszkała licznazamożna rodzina.W drzwiach jednak ukazał się ktoś,kto całkowicie rozwiewał wizję rodzinnego gniazda.Owa kobieta, zbiegająca szybciutko po schodkachz werandy, oprócz pantofli na bardzo wysokichobcasach, czarnych pończoch i podwiązek, miała na2 4 2sobie tylko krótką różową halkę.Jej włosy byłyczarne jak skrzydło kruka, twarz roześmianej młodejdziewczyny, kiedy jednak zbliżyła się do powozu,Shannon zauważyła ze zdumieniem, że to dama niepierwszej młodości, na pewno już pod pięćdziesiątkę.Nadal była jednak piękna i w swym kusym przyodziewku nadzwyczaj ponętna.- Iris, jak się cieszę, że udało ci się tu przyjechać!- wołała, śmiejąc się nisko, gardłowo.- A ta mała tona pewno słodka żonka Malachiego.- Wcale nie jestem mała - oświadczyła Shannon,wyskakując z powoziku.Wyciągnęła uprzejmie rękę,obie damy uścisnęły sobie dłonie.Rzeczywiście, okazało się, że Shannon, choć drobna i o wiele szczuplejsza, była od Cindy wyższa.Na pewno o kilka centymetrów.- Dobrze, dobrze, przepraszam - śmiała się Cindy.- A teraz, proszę, wchodźcie prędko, zanim ktoś zauważy, że przyjechała pani Slater.Wprowadziła je przez frontowe drzwi do bardzoeleganckiego holu.Był pusty, jednak wyraźnie słychać było wesołe głosy, śmiech i brzęk szkła, zapewne kieliszków.- Goście są w pokoju do gry w karty, to tam, naprawo - wyjaśniła Cindy.- Mam nadzieję, że paninigdy tam nie zajrzy, pani Slater! Takie ślicznestworzenie powitano by na pewno z radością, ale jamusiałabym się gęsto tłumaczyć przed Malachim.A tam, na lewo, jest bar, tam też bardzo proszę się niepokazywać.Natomiast całkiem bezpiecznym miejscem jest kuchnia, to niepodzielne królestwo Jeremia-2 4 3sza i żaden obcy mężczyzna nie ośmieli się tam nawetwetknąć nosa.Kuchnię pokażę później, a teraz,bardzo proszę, zaprowadzę panią do jej pokoju.- A Malachi? Przepraszam, a gdzie jest Malachi?- On jest.to znaczy, teraz go tu nie ma.Proszę,chodźmy na górę.Iris, ty też chodź.Weszła pierwsza na schody.Jednak zdołała pokonać tylko jeden stopień, ponieważ mała silna dłoń osadziła ją w miejscu.- Pani wybaczy, ale dokąd on poszedł? I czy Colejest razem z nim? Czy Jamie przyjechał już doSparks?- Są tu obaj i obaj mają się wyśmienicie.Proszę,proszę na górę.Weszły na piętro, Cindy szybkim krokiem przemierzyła korytarz.- Oto pani pokój, pani Slater - powiedziała,otwierając szeroko drzwi.- Jeden z najładniejszychw tym domu.Widzi pani tę sofkę pod oknem? Ładna,prawda? Mam nadzieję, że będzie tu pani wygodniei przyjemnie.Shannon przystanęła na środku pokoju.Rzeczywiście bardzo pięknego, z wielkim łożem, marmurowym kominkiem, ślicznymi krzesełkami i z tą sofką, tuż pod parapetem okiennym.W tym pokoju niczegonie brakowało.Oprócz Malachiego.- Jestem pani bardzo wdzięczna za gościnę i pomoc okazaną mnie, memu mężowi i jego braciom.I proszę wybaczyć, jeśli jestem nieco natarczywa, alepozwolę sobie jeszcze raz zapytać: gdzie jest terazmój mąż?!2 4 4Cindy spojrzała niepewnym wzrokiem na Iris,potem na Shannon.- On jest.- zaczęła z ociąganiem.- Lepiej powiedz - poradziła Iris.- Ona nieprzestanie się dopytywać.- Nie przestanę - potwierdziła Shannon i Cindyw końcu wydusiła:- A więc on właśnie.zatrzymuje pociąg.Shannon aż sapnęła ze zdumienia.- Co?!- Zaraz, zaraz.Chyba trochę nie tak - sumitowałasię Cindy.- Nie wiem, czy dobrze się wyraziłam.- Oczywiście, że dobrze - oświadczyła Iris.- Poprostu mówisz żonie, że jej mąż właśnie zatrzymujepociąg.- No tak, ale to nie jest takie zwykłe zatrzymaniepociągu.- Chwileczkę! -krzyknęła Shannon histerycznie.- O co tu właściwie chodzi?Cindy, westchnąwszy głęboko, podeszła do okrągłego stoliczka z wiśniowego drzewa.Na stoliczkustała butelka brandy i szklaneczki, dwie, jako że pokójbył dwuosobowy.- Iris? Napijemy się z jednej - zarządziła Cindy.Szybko napełniła jedną ze szklaneczek, wychyliła dodna, po czym napełniwszy obie szklanki, podała jepozostałym damom.- A więc jest tak, pani Slater.Pani siostra jestuwięziona w domu Haydena Fitza [ Pobierz całość w formacie PDF ]