[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po chwili wymamrotał coS na temat tego, i�publicznoS� ameryka�ska nie zaakceptowałaby takiej wystawy. OczywiScie byłoby zupełnie inaczej, gdyby to byli wodzowieindia�scy dodał ojciec Indy ego, ironicznie prychaj�c prawda,Marcus?Brody nie odpowiedział.Wci�� zastanawiał si� nad tym, co po-wiedział Milford, po chwili zaS trzexwym głosem zapytał, gdzie oweszkielety mogły zosta� ukryte.Milford pochylił si� na swym krzeSledo przodu, jedn� zło�on� dło� przytkn�ł do ust i wyszeptał: W szafach w Białym Domu.S� tam szkielety wszystkich pre-zydentów.Nagle Indy został wyrwany ze swego zamySlenia na widok ja-kiejS młodej kobiety, która przypatrywała si� im uwa�nie z Alei Ksi�-niczki El�biety.Miała na sobie dług� sukni�, a włosy opadały jej naramiona.Z daleka mogła wydawa� si� sam� ksi�niczk�, widmow�postaci�, która powróciła, by odwiedzi� miejsce swojego odosob-nienia.Gdy podeszli bli�ej, kobieta usun�ła si� w cie� i wydawałosi�, �e dosłownie wSlizguje si� przez otwarte drzwi wie�y. WidziałeS j�, Indy? Tak. Mówi si�, �e s� tutaj duchy powiedział Milford przyciszo-nym głosem chocia� jest to pierwszy, którego sam widziałem.Indy skin�ł potakuj�co głow�.Mo�e w wie�y rzeczywiScie po-kazuj� si� duchy, ale ten w �adnym razie nie był jednym z nich.Roz-poznał t� sukni� i kobiet�, która j� nosiła.Nie miał najmniejszychw�tpliwoSci, kim była ta posta�.Deirdre Sledziła go i zachodził w gło-w� dlaczego.6.Pomyłka DeirdreDeirdre weszła na znajome schody prowadz�ce od ulicy, otwo-rzyła �elazn� furtk� i zacz�ła iS� wzdłu� alejki w stron� domu swejmatki w Notting Hill.Ten stary, rodzinny dom kojarzył si� jej za-wsze z osob� matki, mimo i� mieszkała tu od urodzenia.Działo si�tak po prostu dlatego, �e obecnoS� jej matki była tak wszechpot�na,i� Deirdre czuła si� czasami raczej jak goS� ni� członek rodziny.Dom był pełen orientalnych przedmiotów, z których wi�kszoS�kupił dziadek Deirdre, kiedyS ambasador angielski w Chinach.Niskiestoliki, smukłe wazony, mahoniowe krzesła o wysokich oparciach,harmonijkowe parawany, ogromne papierowe wachlarze.Wszystkobyło czerwone lub czarne, pokryte jedwabiem lub połyskliwie wypo-lerowane.Deirdre nienawidziła tego, Joanna jednak sp�dziła w Chi-nach pierwsze dwanaScie lat swego �ycia i te sprz�ty stanowiły jej prze-szłoS�.Dla Deirdre było w Oriecie coS tajemniczego.Tajemniczegoi odpychaj�cego.I chocia� Deirdre kochała swoj� matk�, wyczuwaław niej coS równie zagadkowego, jak w tych wszystkich meblach.Pokój Deirdre był jej jedynym azylem i urz�dziła go zgodniez własnymi upodobaniami.Na Scianach wisiały jej obrazy przedsta-wiaj�ce spokojne sceny z �ycia angielskiej wsi, akwarele ukazuj�cemartw� natur� oraz staro�ytne zabytki.�aden z nich nie znalazł dlasiebie miejsca poza Scianami tego pokoju.Były zbyt nowoczesne,twierdziła Joanna.Nie pasowałyby do orientalnego wystroju. To ty, Deirdre? zawołała Joanna ze swojego gabinetu. OczywiScie, �e ja! Deirdre skierowała si� na pi�tro.Pewnegodnia b�dzie miała swoje własne mieszkanie i ustawi wszystkie rzeczywedług własnych upodoba�, i je�eli b�dzie miała ochot� zostawi� swójpłaszcz na sofie czy te� na stole w jadalni na godzin� albo nawet nacały dzie�, tak właSnie zrobi.Weszła do swego pokoju i padła na łó�-ko.W tej chwili jednak wa�niejsze sprawy ni� błahe problemy, zwi�-zane z �yciem domowym, wprawiły j� w ten zły nastrój.Adrian.Nie miała poj�cia, co z nim zrobi�.Ten człowiek po-zbawiał j� siły, woli.Kontrolował jej �ycie, niszczył je.Usłyszała stukanie do drzwi. Deirdre, kochanie, co si� stało? Nic przekr�ciła si� na bok i ukryła twarz w poduszce.Drzwi otworzyły si� ze skrzypni�ciem. Nawet si� ze mn� nie przywitałaS.MiałaS zły dzie�, kochanie?Deirdre nie odpowiedziała.Spr�yny skrzypn�ły, gdy Joanna usiadła na brzegu łó�ka. Co si� stało? Prosz�, powiedz mi. Och, mamo Joanno od kiedy umarł jej ojciec, gdy Deirdremiała pi�tnaScie lat, matka nakłoniła j� do zwracania si� do niej poimieniu, by czu� si� nie tylko matk� dziewczynki, ale tak�e jej przy-jaciółk�.Na pocz�tku wydawało si� to niezbyt zr�czn� form� i Deir-dre zacz�ła zwraca� si� do niej mamo Joanno.Teraz u�ywała tegozwrotu, gdy odzywała si� pieszczotliwie, szczególnie w sytuacjachbardzo osobistych. To Adrian. Co z nim? głos Joanny st�ał.Adrian stanowił temat, które-go �adna z nich nie lubiła porusza�. Co takiego zrobił? Nie daje mi spokoju.Miałam zamiar ci o tym powiedzie�, alenie chciałam ci� martwi�. Co on takiego zrobił? powtórzyła Joanna. Ma kogoS, kto mnie obserwuje, a teraz ten podlec zacz�ł Sle-dzi� profesora Jonesa odpowiedziała Deirdre [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Po chwili wymamrotał coS na temat tego, i�publicznoS� ameryka�ska nie zaakceptowałaby takiej wystawy. OczywiScie byłoby zupełnie inaczej, gdyby to byli wodzowieindia�scy dodał ojciec Indy ego, ironicznie prychaj�c prawda,Marcus?Brody nie odpowiedział.Wci�� zastanawiał si� nad tym, co po-wiedział Milford, po chwili zaS trzexwym głosem zapytał, gdzie oweszkielety mogły zosta� ukryte.Milford pochylił si� na swym krzeSledo przodu, jedn� zło�on� dło� przytkn�ł do ust i wyszeptał: W szafach w Białym Domu.S� tam szkielety wszystkich pre-zydentów.Nagle Indy został wyrwany ze swego zamySlenia na widok ja-kiejS młodej kobiety, która przypatrywała si� im uwa�nie z Alei Ksi�-niczki El�biety.Miała na sobie dług� sukni�, a włosy opadały jej naramiona.Z daleka mogła wydawa� si� sam� ksi�niczk�, widmow�postaci�, która powróciła, by odwiedzi� miejsce swojego odosob-nienia.Gdy podeszli bli�ej, kobieta usun�ła si� w cie� i wydawałosi�, �e dosłownie wSlizguje si� przez otwarte drzwi wie�y. WidziałeS j�, Indy? Tak. Mówi si�, �e s� tutaj duchy powiedział Milford przyciszo-nym głosem chocia� jest to pierwszy, którego sam widziałem.Indy skin�ł potakuj�co głow�.Mo�e w wie�y rzeczywiScie po-kazuj� si� duchy, ale ten w �adnym razie nie był jednym z nich.Roz-poznał t� sukni� i kobiet�, która j� nosiła.Nie miał najmniejszychw�tpliwoSci, kim była ta posta�.Deirdre Sledziła go i zachodził w gło-w� dlaczego.6.Pomyłka DeirdreDeirdre weszła na znajome schody prowadz�ce od ulicy, otwo-rzyła �elazn� furtk� i zacz�ła iS� wzdłu� alejki w stron� domu swejmatki w Notting Hill.Ten stary, rodzinny dom kojarzył si� jej za-wsze z osob� matki, mimo i� mieszkała tu od urodzenia.Działo si�tak po prostu dlatego, �e obecnoS� jej matki była tak wszechpot�na,i� Deirdre czuła si� czasami raczej jak goS� ni� członek rodziny.Dom był pełen orientalnych przedmiotów, z których wi�kszoS�kupił dziadek Deirdre, kiedyS ambasador angielski w Chinach.Niskiestoliki, smukłe wazony, mahoniowe krzesła o wysokich oparciach,harmonijkowe parawany, ogromne papierowe wachlarze.Wszystkobyło czerwone lub czarne, pokryte jedwabiem lub połyskliwie wypo-lerowane.Deirdre nienawidziła tego, Joanna jednak sp�dziła w Chi-nach pierwsze dwanaScie lat swego �ycia i te sprz�ty stanowiły jej prze-szłoS�.Dla Deirdre było w Oriecie coS tajemniczego.Tajemniczegoi odpychaj�cego.I chocia� Deirdre kochała swoj� matk�, wyczuwaław niej coS równie zagadkowego, jak w tych wszystkich meblach.Pokój Deirdre był jej jedynym azylem i urz�dziła go zgodniez własnymi upodobaniami.Na Scianach wisiały jej obrazy przedsta-wiaj�ce spokojne sceny z �ycia angielskiej wsi, akwarele ukazuj�cemartw� natur� oraz staro�ytne zabytki.�aden z nich nie znalazł dlasiebie miejsca poza Scianami tego pokoju.Były zbyt nowoczesne,twierdziła Joanna.Nie pasowałyby do orientalnego wystroju. To ty, Deirdre? zawołała Joanna ze swojego gabinetu. OczywiScie, �e ja! Deirdre skierowała si� na pi�tro.Pewnegodnia b�dzie miała swoje własne mieszkanie i ustawi wszystkie rzeczywedług własnych upodoba�, i je�eli b�dzie miała ochot� zostawi� swójpłaszcz na sofie czy te� na stole w jadalni na godzin� albo nawet nacały dzie�, tak właSnie zrobi.Weszła do swego pokoju i padła na łó�-ko.W tej chwili jednak wa�niejsze sprawy ni� błahe problemy, zwi�-zane z �yciem domowym, wprawiły j� w ten zły nastrój.Adrian.Nie miała poj�cia, co z nim zrobi�.Ten człowiek po-zbawiał j� siły, woli.Kontrolował jej �ycie, niszczył je.Usłyszała stukanie do drzwi. Deirdre, kochanie, co si� stało? Nic przekr�ciła si� na bok i ukryła twarz w poduszce.Drzwi otworzyły si� ze skrzypni�ciem. Nawet si� ze mn� nie przywitałaS.MiałaS zły dzie�, kochanie?Deirdre nie odpowiedziała.Spr�yny skrzypn�ły, gdy Joanna usiadła na brzegu łó�ka. Co si� stało? Prosz�, powiedz mi. Och, mamo Joanno od kiedy umarł jej ojciec, gdy Deirdremiała pi�tnaScie lat, matka nakłoniła j� do zwracania si� do niej poimieniu, by czu� si� nie tylko matk� dziewczynki, ale tak�e jej przy-jaciółk�.Na pocz�tku wydawało si� to niezbyt zr�czn� form� i Deir-dre zacz�ła zwraca� si� do niej mamo Joanno.Teraz u�ywała tegozwrotu, gdy odzywała si� pieszczotliwie, szczególnie w sytuacjachbardzo osobistych. To Adrian. Co z nim? głos Joanny st�ał.Adrian stanowił temat, które-go �adna z nich nie lubiła porusza�. Co takiego zrobił? Nie daje mi spokoju.Miałam zamiar ci o tym powiedzie�, alenie chciałam ci� martwi�. Co on takiego zrobił? powtórzyła Joanna. Ma kogoS, kto mnie obserwuje, a teraz ten podlec zacz�ł Sle-dzi� profesora Jonesa odpowiedziała Deirdre [ Pobierz całość w formacie PDF ]