[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Brałaś lekarstwa zwiększające płodność?Eden jedynie wpatrywała się w nią.- Płodność? - powtórzyła pustym głosem.Deb przypatrywała się jej przez chwilę.- Domyślam się więc, że nie.Usta Eden były wysuszone.- Czy ty mówisz… czy ty powiedziałaś mi, że ja… ja jestem…- Tak jesteś.Zmęczenie, mdłości, bezsenność… Mój Boże, Eden.Nie mów mi, żenawet nie podejrzewałaś?- Pomyślałam, że ktoś mnie podtruwa - odrzekła Eden bezbarwnym głosem.Deb wpatrywała się w nią z ogłupiałym niedowierzaniem, mrugając gwałtownie.- Dlaczego myślałaś coś takiego?Eden zamknęła oczy.- Ponieważ jestem tutaj tak popularną osobą? Nie pomyliłaś się? - zapytała nagleotwierając oczy.Deb rzuciła jej spojrzenie.- Nic nie wyszło na skanie toksykologicznym.Jesteś równie zdrowa jak ostatnimrazem, kiedy cię sprawdzałam, co oznacza, że jesteś w świetnym stanie.Jesteś w ciąży.Właśnie to ci dolega.No może… to kwestia punktu widzenia, czy to jest świetny stan.Po prostu nie jest to coś czego bym się spodziewała i z pewnością nie jest to cośnormalnego, ale do teraz powinnam się już do tego przyzwyczaić.Chcesz wiedzieć kimsą ojcowie?Eden wpatrywała się w nią pustym wzrokiem.- Ojcowie?Deb wzruszyła ramionami.- Nie mogę powiedzieć ci dokładnie, aż do chwili w której przeprowadzę jeszczekilka testów.Ale ta mała dama tutaj - wskazała jedną z plamek na ekranie - należy dotego ogromnego brutala, stojącego tam, wyglądającego jakby ktoś mu czymś przyłożył.Odruchowo spojrzenie Eden powędrowało do Baena.Zobaczyła, że Deb marację.Był tak blady, że przez kilka chwil myślała, że zemdleje.- Baena? - zapytała słaby głosem.- Acha.DNA pasuje do tej próbki, którą przesłałaś jakiś czas temu.Pozostali trzejto jego bracia.Tyle mogę ci powiedzieć na chwilę obecną.Jeżeli chcesz wiedziećdokładnie którzy, musisz ich tu do mnie przysłać.Eden nie mogła pozbierać się, szok nadal nie minął.Jedyną rzeczą, jaka krążyła jejpo głowie to cztery-ciąża-Baen.- Jak to jest możliwe?- Normalnie, nie jest.Ale to nie są normalne warunki.Z tego co zdążyłam sięzorientować, nie są jedynymi, którzy się „dostosowali”.Na chwilę obecną zauważyłam,że każda jedna kobieta, która wzięła sobie pazaan zaszła w ciążę.Nie udało mi sięjeszcze zbadać żadnego z mężczyzn, ale domyślam się, że muszą wydzielać jakieśdodatkowe hormony podczas stosunku, które zwiększają płodność kobiety, ponieważ jakpewnie zdajesz sobie sprawę, środki przeciw starzeniu jakie zażywamy powodująniepłodność.Zamilkła wpatrując się przez kilka chwil w Eden poważnym wzrokiem.- Sądzę, że potrzebujesz trochę czasu, żeby przywyknąć do tych wieści -powiedziała.- Mogę dać ci kilka tygodni, tyle zajmie mi wybudowanie inkubatorów, alemusisz zdecydować, które dzieci wyjmiemy.Eden jedynie wpatrywała się w nią pustym spojrzeniem.Deb poklepała ją po ramieniu.- Nie jesteś w stanie donosić ich wszystkich, zdajesz sobie z tego sprawę, prawda?Eden pokiwała głową i w końcu usiadła.Przez kilka chwil wpatrywała się w swojebuty, a w końcu zsunęła ze stołu do badań.Kiedy wychodziła z pokoju nie spojrzała naBaena.Nie słyszała tego, co wołała za nią Deb.Jedynie kiwnęła głową i szła dalej.Szczęściem było, że tak często postępowała według schematów.Ocknęła się wswoim biurze nawet nie pamiętając jak tutaj dotarła.Rozglądnęła się po niewielkimpokoju, usiadła przy biurku.Bezmyślnie wpatrywała się w monitor komputera.Była całkowicie pewna, że nie doznałaby aż takiego szoku, gdyby Debpowiedziała jej, że to otrucie było przyczyną jej złego samopoczucia, problemów zesnem i powtarzającymi się regularnie mdłościami.Sądziła, że rozważyła każdy możliwy scenariusz, ale nie żaden z nich nieobejmował zajścia w ciążę.A już z pewnością nie myślała o takiej możliwości, biorącpod uwagę siebie, chociaż nie miała najmniejszego powodu, żeby uważać że ona samajest mniej płodna niż pozostałe kolonistki.Cztery.Deb powiedziała cztery.Jak to możliwe, że była w stanie w ogóle zajść wciążę? A do tego mieć w sobie cztery płody? Bezpłodność oznaczała nieczęstepojawianie się jajeczek, a nie cholerne pół tuzina w jednym cyklu!Deb nie była zaskoczona i to nie tylko, że rozpoznała symptomy sugerujące ciążę.Każda kolonistka, którą zbadała była w ciąży i do tego z więcej niż tylko jednymdzieckiem.Eden poczuła niemalże nie do opanowania histeryczną chęć do śmiechu.Z całąpewnością będą miały wielu nowych kolonistów!Spoważniała po chwili, kiedy zdała sobie sprawę że wyraziła zgodę na to, bypozostałe wybrały sobie mężczyzn.Xtaniańscy mężczyźni byli bardziej niż płodni.Musieli wydzielać coś, co zwiększało płodność u kobiet.Nadal nie rozumiała jak to sięstało, że chociaż pobudzili w niej płodność, to czterech różnych mężczyzn zdołałozapłodnić cztery różne jajeczka.Ta myśl uspokoiła jej chaotyczny umysł.Baen jest ojcem jej dziecka.Baen, który był pewien, że nie jest płodny, aprzynajmniej tak jej powiedział.Km są ojcowie pozostałych dzieci?Den powiedziała, że byli to bracia Baena, ale to jej nie wystarczało.Chciaładowiedzieć się dokładnie którzy.- Powiedz swojemu miotowi, że mają przyjść do Nowego Savannah i do kliniki -powiedziała do Baena, nawet nie obracając się w jego stronę.Niemal natychmiast dotarło do niej, że może jednak jej nie zrozumiał, ponieważnie miała na sobie translatora.Chwytając urządzenie leżące na biurku, założyła je nagłowę i powtórzyła polecenie.Kiedy Baen nadal nie poruszył się, obróciła się i spojrzałana niego.Nie był już tak blady, jak był wcześniej, ale nadal wyglądał na oszołomionego.Chociaż zazwyczaj udawał, że nie rozumie, wiedziała, że musiał zrozumiećwiększość z tego co powiedziała jej Deb.- Natychmiast Baen - powiedziała tonem głosu, który wykluczał wszelkie kłótnie.Przełknął i skinął głową, a potem zmarszczył brwi, jakby próbował sobieprzypomnieć, co mu powiedziała.- Idź i sprowadź ich - powtórzyła mu powoli.- Już tu idą - odpowiedział.Eden wpatrywała się w niego, czując jak opada jej szczęka.Zamrugała kilka razy.- Ja… yyy… Skąd wiesz, że już idą?Dotknął czoła i potarł je palcami, tak jakby go bolało.- Wezwałem ich.- Jak? - dopytywała się Eden, zastanawiając się, czy od doznanego szoku niepomieszało się jej coś w głowie.Zmieszany wpatrywał się w nią.- Jesteśmy miotem.Jesteśmy jak jeden - powiedział powoli.- To trochę podobnedo tego urządzenia które nosisz na nadgarstku.- Komunikator? Masz taki w głowie? Porozumiewacie się telepatycznie? -domyśliła się i nagle dotarło do niej, dlaczego tak dobrze pracowali razem, dlaczegozawsze wydawali się wiedzieć co należy zrobić, bez mówienia tego sobie nawzajem.Porozumiewali się.Po prostu nie robili tego za pomocą wypowiadanych na głos słów.Domyśliła się, że Xtanianie nigdy nie powiedzieli jej o tym, ponieważ nie przyszłoim do głowy, że ziemskie kobiety tego nie potrafią.Może.A może zdawali sobie sprawę, że to zapewnia im przewagę.Zastanawiała się nad tym przez jakiś czas, a potem odrzuciła tę myśl.Powiedziałmiot.Nie pazaan.A więc może komunikować się tak z braćmi, ale nie z innymimężczyznami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.- Brałaś lekarstwa zwiększające płodność?Eden jedynie wpatrywała się w nią.- Płodność? - powtórzyła pustym głosem.Deb przypatrywała się jej przez chwilę.- Domyślam się więc, że nie.Usta Eden były wysuszone.- Czy ty mówisz… czy ty powiedziałaś mi, że ja… ja jestem…- Tak jesteś.Zmęczenie, mdłości, bezsenność… Mój Boże, Eden.Nie mów mi, żenawet nie podejrzewałaś?- Pomyślałam, że ktoś mnie podtruwa - odrzekła Eden bezbarwnym głosem.Deb wpatrywała się w nią z ogłupiałym niedowierzaniem, mrugając gwałtownie.- Dlaczego myślałaś coś takiego?Eden zamknęła oczy.- Ponieważ jestem tutaj tak popularną osobą? Nie pomyliłaś się? - zapytała nagleotwierając oczy.Deb rzuciła jej spojrzenie.- Nic nie wyszło na skanie toksykologicznym.Jesteś równie zdrowa jak ostatnimrazem, kiedy cię sprawdzałam, co oznacza, że jesteś w świetnym stanie.Jesteś w ciąży.Właśnie to ci dolega.No może… to kwestia punktu widzenia, czy to jest świetny stan.Po prostu nie jest to coś czego bym się spodziewała i z pewnością nie jest to cośnormalnego, ale do teraz powinnam się już do tego przyzwyczaić.Chcesz wiedzieć kimsą ojcowie?Eden wpatrywała się w nią pustym wzrokiem.- Ojcowie?Deb wzruszyła ramionami.- Nie mogę powiedzieć ci dokładnie, aż do chwili w której przeprowadzę jeszczekilka testów.Ale ta mała dama tutaj - wskazała jedną z plamek na ekranie - należy dotego ogromnego brutala, stojącego tam, wyglądającego jakby ktoś mu czymś przyłożył.Odruchowo spojrzenie Eden powędrowało do Baena.Zobaczyła, że Deb marację.Był tak blady, że przez kilka chwil myślała, że zemdleje.- Baena? - zapytała słaby głosem.- Acha.DNA pasuje do tej próbki, którą przesłałaś jakiś czas temu.Pozostali trzejto jego bracia.Tyle mogę ci powiedzieć na chwilę obecną.Jeżeli chcesz wiedziećdokładnie którzy, musisz ich tu do mnie przysłać.Eden nie mogła pozbierać się, szok nadal nie minął.Jedyną rzeczą, jaka krążyła jejpo głowie to cztery-ciąża-Baen.- Jak to jest możliwe?- Normalnie, nie jest.Ale to nie są normalne warunki.Z tego co zdążyłam sięzorientować, nie są jedynymi, którzy się „dostosowali”.Na chwilę obecną zauważyłam,że każda jedna kobieta, która wzięła sobie pazaan zaszła w ciążę.Nie udało mi sięjeszcze zbadać żadnego z mężczyzn, ale domyślam się, że muszą wydzielać jakieśdodatkowe hormony podczas stosunku, które zwiększają płodność kobiety, ponieważ jakpewnie zdajesz sobie sprawę, środki przeciw starzeniu jakie zażywamy powodująniepłodność.Zamilkła wpatrując się przez kilka chwil w Eden poważnym wzrokiem.- Sądzę, że potrzebujesz trochę czasu, żeby przywyknąć do tych wieści -powiedziała.- Mogę dać ci kilka tygodni, tyle zajmie mi wybudowanie inkubatorów, alemusisz zdecydować, które dzieci wyjmiemy.Eden jedynie wpatrywała się w nią pustym spojrzeniem.Deb poklepała ją po ramieniu.- Nie jesteś w stanie donosić ich wszystkich, zdajesz sobie z tego sprawę, prawda?Eden pokiwała głową i w końcu usiadła.Przez kilka chwil wpatrywała się w swojebuty, a w końcu zsunęła ze stołu do badań.Kiedy wychodziła z pokoju nie spojrzała naBaena.Nie słyszała tego, co wołała za nią Deb.Jedynie kiwnęła głową i szła dalej.Szczęściem było, że tak często postępowała według schematów.Ocknęła się wswoim biurze nawet nie pamiętając jak tutaj dotarła.Rozglądnęła się po niewielkimpokoju, usiadła przy biurku.Bezmyślnie wpatrywała się w monitor komputera.Była całkowicie pewna, że nie doznałaby aż takiego szoku, gdyby Debpowiedziała jej, że to otrucie było przyczyną jej złego samopoczucia, problemów zesnem i powtarzającymi się regularnie mdłościami.Sądziła, że rozważyła każdy możliwy scenariusz, ale nie żaden z nich nieobejmował zajścia w ciążę.A już z pewnością nie myślała o takiej możliwości, biorącpod uwagę siebie, chociaż nie miała najmniejszego powodu, żeby uważać że ona samajest mniej płodna niż pozostałe kolonistki.Cztery.Deb powiedziała cztery.Jak to możliwe, że była w stanie w ogóle zajść wciążę? A do tego mieć w sobie cztery płody? Bezpłodność oznaczała nieczęstepojawianie się jajeczek, a nie cholerne pół tuzina w jednym cyklu!Deb nie była zaskoczona i to nie tylko, że rozpoznała symptomy sugerujące ciążę.Każda kolonistka, którą zbadała była w ciąży i do tego z więcej niż tylko jednymdzieckiem.Eden poczuła niemalże nie do opanowania histeryczną chęć do śmiechu.Z całąpewnością będą miały wielu nowych kolonistów!Spoważniała po chwili, kiedy zdała sobie sprawę że wyraziła zgodę na to, bypozostałe wybrały sobie mężczyzn.Xtaniańscy mężczyźni byli bardziej niż płodni.Musieli wydzielać coś, co zwiększało płodność u kobiet.Nadal nie rozumiała jak to sięstało, że chociaż pobudzili w niej płodność, to czterech różnych mężczyzn zdołałozapłodnić cztery różne jajeczka.Ta myśl uspokoiła jej chaotyczny umysł.Baen jest ojcem jej dziecka.Baen, który był pewien, że nie jest płodny, aprzynajmniej tak jej powiedział.Km są ojcowie pozostałych dzieci?Den powiedziała, że byli to bracia Baena, ale to jej nie wystarczało.Chciaładowiedzieć się dokładnie którzy.- Powiedz swojemu miotowi, że mają przyjść do Nowego Savannah i do kliniki -powiedziała do Baena, nawet nie obracając się w jego stronę.Niemal natychmiast dotarło do niej, że może jednak jej nie zrozumiał, ponieważnie miała na sobie translatora.Chwytając urządzenie leżące na biurku, założyła je nagłowę i powtórzyła polecenie.Kiedy Baen nadal nie poruszył się, obróciła się i spojrzałana niego.Nie był już tak blady, jak był wcześniej, ale nadal wyglądał na oszołomionego.Chociaż zazwyczaj udawał, że nie rozumie, wiedziała, że musiał zrozumiećwiększość z tego co powiedziała jej Deb.- Natychmiast Baen - powiedziała tonem głosu, który wykluczał wszelkie kłótnie.Przełknął i skinął głową, a potem zmarszczył brwi, jakby próbował sobieprzypomnieć, co mu powiedziała.- Idź i sprowadź ich - powtórzyła mu powoli.- Już tu idą - odpowiedział.Eden wpatrywała się w niego, czując jak opada jej szczęka.Zamrugała kilka razy.- Ja… yyy… Skąd wiesz, że już idą?Dotknął czoła i potarł je palcami, tak jakby go bolało.- Wezwałem ich.- Jak? - dopytywała się Eden, zastanawiając się, czy od doznanego szoku niepomieszało się jej coś w głowie.Zmieszany wpatrywał się w nią.- Jesteśmy miotem.Jesteśmy jak jeden - powiedział powoli.- To trochę podobnedo tego urządzenia które nosisz na nadgarstku.- Komunikator? Masz taki w głowie? Porozumiewacie się telepatycznie? -domyśliła się i nagle dotarło do niej, dlaczego tak dobrze pracowali razem, dlaczegozawsze wydawali się wiedzieć co należy zrobić, bez mówienia tego sobie nawzajem.Porozumiewali się.Po prostu nie robili tego za pomocą wypowiadanych na głos słów.Domyśliła się, że Xtanianie nigdy nie powiedzieli jej o tym, ponieważ nie przyszłoim do głowy, że ziemskie kobiety tego nie potrafią.Może.A może zdawali sobie sprawę, że to zapewnia im przewagę.Zastanawiała się nad tym przez jakiś czas, a potem odrzuciła tę myśl.Powiedziałmiot.Nie pazaan.A więc może komunikować się tak z braćmi, ale nie z innymimężczyznami [ Pobierz całość w formacie PDF ]