[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyraz twarzy Eden stwardniał.- Odrobina profesjonalnej grzeczności byłaby mile widziana - powiedziała sucho.Brenda zaczerwieniła.- Przepraszam za to, co może wydawać się krytyką - odrzekła sztywno.- Proszę jedynie o okazanie szacunku wobec urzędu jaki sprawuję - powiedziałaEden stanowczo.- Masz prawo do krytyki.Ale nie masz prawa mówić do mnie, jakbymbyła jedną z twoich podwładnych.Rumieniec Brendy pogłębił się, ale gniew w jej oczach zastąpiony został przezzakłopotanie i poczucie winy.- Tak, proszę pani.Eden przez chwilę wpatrywała się zimnym spojrzeniem w dwie pozostałe kobiety,a w końcu uspokoiła się.- Pomimo tego, co was się wydaje, mamy do czynienia z bardzo delikatną sytuacją.Zamilkła, zastanowiła się na kilka chwil i w końcu zdecydowała, że będzie dużolepiej wytłumaczyć zwyczaje Xtanian, wraz ze wszystkimi nieznośnymi szczegółami, anie pozwolić pozostałym podejmować na ślepo decyzję.Prawdopodobnie zlekceważą toco powie, ale później nie będą mogły narzekać, że nie zostały ustrzeżone.Kiedy opisała procedurę łączenia się, zobaczyła, że trzy kobiety wpatrywały się wnią z mieszanką przerażenia, odrazy i niedowierzania.- Naprawdę ciężko w to uwierzyć - powiedziała w końcu Brenda.Eden poczuła narastający w niej gniew na tak mało subtelną sugestię, że kłamie.- Mimo to, spodziewam się po was, że wytłumaczycie to kobietom z podległychwam sektorów, żeby wiedziały czego się spodziewać.Jeżeli mimo to nadal będązainteresowane, wciąż musimy rozważyć najpierw bezpieczeństwo kolonii.Nazwiskazainteresowanych będą losowane, ale będzie to jedna osoba z każdego sektora jeden razw tygodniu.Aż do czasu w której będziemy miały całkowitą pewność, że nie ma tużadnego zagrożenia, lub jest minimalne, integracja będzie przeprowadzana powoli iostrożnie.Xtanianie okazują oznaki, że są chętni do przyjęcia naszych zwyczajów, aprzynajmniej do pewnego stopnia.Rozdzielenie miotów nie wchodzi grę.Więźpomiędzy nimi jest niepodobna do niczego innego z czym ktokolwiek z naskiedykolwiek miał kontakt, ale w oczywisty sposób są nierozdzielni, próby zrobienia tegomogły by sprowokować problemy, z którymi nie chcemy mieć do czynienia.Tak długojak kobiety w pełni rozumieją to, co znane nam jest z xtaniańskich zwyczajów i nie będąnaciskaćzbytmocno,niepowinnobyćwiększychproblemów.Wasząodpowiedzialnością, jako szefów sektorów, będzie upewnienie się, że nie zostanąwybrane żadne nieodpowiedzialne osoby.- Takie jak Marion Lyden i jej klony? - zapytała Stacy sucho.Eden spojrzała na nią.- Dokładnie takie jak Marion i jej klony - odrzekła zimno.- Nieszczęśliwie, onenie pozostawiły nam żadnego wyboru, poza wyznaczeniem ich.Po tym jak dokonały takwielu szkód, jedynym rozwiązaniem było polecenie ich by naprawiły szkody.Stacy zakłopotana odwróciła spojrzenie, ale Eden wątpiła, by kobieta odczuwałaprawdziwą winę, z powodu tego, że cała grupa należała do jej sektora.Zastanowiwszy się przez chwilę nad tą uwagą, Eden starała się zdecydować, czywyjaśniła to już dokładnie i czy zauważyła wszystkie możliwe zagrożenia na wystąpieniekatastrofy.- Nie ma na tyle miotów, żeby starczyło dla wszystkich - powiedziała w końcu.-Wystarczyłoby mężczyzn, ale wiemy teraz, że nie można rozdzielać braci z miotów, amiotów nie jest wystarczająco.Nie jest to coś, czym mieliśmy się martwić w tej chwiliskoro wiele z kolonistek jest zdecydowanie przeciwne mieszanym związkom.Ale wdłuższym czasie będzie to coś, nad czym musimy się zastanowić.Nie chcemy sytuacji, wktórej kobiety obdarzą zainteresowaniem mężczyzn pochodzących z kilku różnychmiotów, tak jak zrobiłyśmy to Ivy, Liz i ja.Nie chcemy walk o mężczyzn.Spotkają się naosobności jedynie z jednym mężczyzną który je zainteresował najbardziej, a potemupewnią się, że wszyscy mężczyźni z miotu, który wybrały są tymi, którzy jezainteresowali.- Będą odprowadzone pod wojskową eskortą, żeby upewnić się, że rozkazy zostaływypełnione.Stacy i Brenda wychodząc najwyraźniej miały mieszane uczucia, ale obie kobietywydawały się bardziej spokojne, bez wątpienia dlatego, że w końcu miały coś pewnego,co mogły przedstawić kobietom w swoich sektorach.Deb została dłużej, wpatrując się w Eden.- Ciężko było? - zapytała z nutką sympatii w głosie.Eden poczerwieniała.- Nie wiem, czy można powiedzieć „ciężko”, skoro traktują mnie jak królową,czekają, aby spełnić moje zachcianki i zawsze kładą moje potrzeby przed swoimi.Leniwy uśmiech wykrzywił wargi Deb.- Aż tak źle, co?Eden nic nie mogła poradzić, że uśmiechnęła się w odpowiedzi, ale równocześniewestchnęła ciężko.- To bardziej niewygoda, jeżeli nie mogę nazwać tego irytującym.Przyzwyczaiłamsię robić pewne rzeczy sama, tak jak my wszystkie.Być rozpieszczaną jak niemowlęmoże wydawać się czymś wspaniałym na początku, ale po jakimś czasie staje siędenerwujące, to jakbyś próbowała jeść lewą ręką.- I…? - Zachęciła Deb.- Są tacy słodcy, wszyscy, tak chętni, żeby sprawić radość i tak pełni urazy kiedy niechcę ich pomocy, że większość czasu spędzam martwiąc się, czy ich zadawalam.Deb wzruszyła ramionami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •