[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Odezwało się kilka głosów.Tom widział zaniepokojone spojrzenia, jakierzucali Harry emu.Bellatriks obudziła się, kiedy podnieśli ją niezbyt delikatnie.- Panie& proszę& pozwól mi wyjaśnić&Tom zignorował ją, wbiegając szybko po schodach.Odwrócił się jeszcze do Raya.- Wezwij uzdrowiciela.Szybko!- Tak, mój panie. Powiedział Ray i zniknął w pokoju z kominkiem.Tom wbiegł po schodach, pokonując po dwa na raz i szybko dotarł do sypialni.Położyłpłaczącego Harry ego na łóżku.- Cicho& Starał się go uspokoić. Wszystko będzie dobrze.- Nasze kociątko& Harry płakał, desperacko zaciskając swoje ręce na brzuszku.Proszę, nie pozwól mu umrzeć!Tom sam chciał, żeby ktoś go zapewnił, że wszystko będzie dobrze.Przerażony izupełnie wytrącony w z równowagi po raz pierwszy w życiu, starał się zatamowaćkrwotok kawałkiem czystej szmatki.- Nie dopuszczę, żeby do tego doszło. Powiedział, z pewnością siebie, której wcale nieczuł.Harry ciągle płakał, kiedy Tom starał się jakoś zaleczyć zranienie.Jednak nie byłuzdrowicielem.Usłyszał kroki i odwrócił się do drzwi, w samą porę, żeby zobaczyćAlberta wchodzącego do pokoju, zaraz za nim wszedł zaniepokojony Ray.- Albercie& zaczął Tom z desperacją w glosie.Starszy czarodziej uciszył go jednymruchem ręki.Rozumiał.- Najpierw muszę go obejrzeć.Tom odsunął się od łóżka, ale ciągle znajdował się w pobliżu, w razie, gdyby Harry gowezwał.- Allie& chlipnął. Proszę& moje kociątko&- Nie martw się, Harry.Nie pozwolę, żeby cokolwiek im się stało. Uniósł różdżkę izaczął szybko rzucać kolejne zaklęcia uzdrawiające.Tom czekał, niemal wstrzymującoddech z napięcia.Obserwował, jak rozogniona, czerwona rana zaczyna się powolizamykać.Uzdrowiciel szeptał długie, zawiłe zaklęcia w łacinie.Skończył dopiero pokilku minutach.Ostrożnie zbadał zaleczone miejsce.Już nie krwawiło i było prawiecałkiem zdrowe.Potem wykonał kolejne zaklęcie, ostrożnie skanując dziecko.Kiedyskończył, wytarł stróżkę potu, która spłynęła mu po skroni i spojrzał na zdenerwowanąparę.- No i? Zapytał Tom, siadając obok kochanka i obejmując go mocno.- Dziecku nic nie jest. Powiedział uzdrowiciel, a zmęczony uśmiech powoli zagrał najego wargach.Harry znowu się rozpłakał, tym razem ze szczęścia.Wtulił się w Toma mocno, a wolnądłonią przytulił do siebie swój brzuszek.Nic mu nie jest! Nic mu nie jest! Tomprzyciągnął Harry ego jeszcze mocniej i wtulił twarz w jego niesforne włosy.Dziwne,nieznajome uczucie w kącikach oczu sprawiło, ze zacisnął je jeszcze mocniej.TuliłHarry ego niemal desperacko.- Cicho& już wszystko w porządku.Nic mu nie jest& Starał się go uspokoić, ale Harrynie mógł przestać płakać.Całe jego małe ciałko trzęsło się pod wpływem niedawnychprzeżyć.Albert podszedł do nich po chwili, trzymając w dłoni strzykawkę.Tom przyciągnąłHarry ego jeszcze bliżej, patrząc na miksturę w szklanej fiolce podejrzliwie.- Co to?- Eliksir na uspokojenie.Takie nerwy mogą zaszkodzić i jemu i dziecku.Tom westchnął i objął Harry ego mocniej.Widział w oczach uzdrowiciela coś, copowiedziało mu, że cała ta sytuacja może mieć dla Harry ego poważniejszekonsekwencje, niż przypuszczał.Biorąc głębszy oddech skinął głową.Albert podszedł donich, ale Harry, jakby wyczuwając ruch za sobą odwrócił się szybko.- Co robisz!? Krzyknął.- To ci pomoże. Powiedział Albert delikatnie.- Nie! Krzyknął Harry, chowając się przed igłą w ramionach Toma. Nie pozwolę ciskrzywdzić mojego kociątka!- Harry& ja wcale&- Nie! Krzyknął, chowając się bardziej. Ja tego wcale nie potrzebuje! Tom, niepozwól mu mnie dotknąć!- Harry.On ci nic nie zrobi, to dla twojego dobra.Musisz odpocząć, żeby dziecko teżmogło nabrać sił. Powiedział Tom delikatnie, głaszcząc jednocześnie cenny brzuszekkochanka.Harry strącił jego rękę i odsunął się od niego, patrząc mu w oczyprzestraszony.- Nie możesz!- Tom spojrzał w bok, bolało go to, co zobaczył w oczach kochanka.Harryczuł się zdradzony.- Przepraszam. Szepnął i skinął głową w kierunku uzdrowiciela, zezwalając nazastrzyk.- Nie! Nie! Krzyczał Harry, kiedy Albert powoli zbliżał się do łóżka.Tom chwycił gomocno i unieruchomił. Nie! Puść mnie! Tom!? Dlaczego mi to robisz!? Krzyczał,kiedy Albert ostrożnie wbijał igłę w jego żyłę i wpuszczał chłodny płyn do środka.Moje kociątko& Jego krzyki zaczęły się robić coraz cichsze, a szarpnięcia corazsłabsze.Zamykał oczy. Dlaczego&W końcu znieruchomiał i Albert odsunął się lekko.Tom delikatnie podniósł Harry ego iwsadził go pod kołdrę, potem ostrożnie okrył go kołdrą.Cały czas miał spuszczonągłowę.Czuł się winny.Odgarniając włosy z twarzy Harry ego spojrzał na Alberta.- Dziękuje. Uzdrowiciel pokręcił głową przecząco.- Nie musisz dziękować. Podszedł do Toma i położył dłoń na jego ramieniu.- Po tymwszystkim, co się stało.Nie dziwię się, że dostał histerii.Ale teraz wszystko będziedobrze.Musi dużo odpoczywać.Tom skinął głową.- Jak bardzo zle było? Albert nie odpowiedział. Jak?- Jeszcze tylko kilka minut& jeżeli nie powstrzymałbym krwotoku& urwał.Tom spojrzał w dół, na spokojnie śpiącą postać Harry ego i jego oczy znowu zaczęłyprzybierać czerwoną barwę.Szkarłatna mgiełka przysnuła mu pole widzenia.Prawiestracił kochanka i swojego nienarodzonego syna.Czegoś takiego nie zamierzałwybaczać.Zacisnął dłonie na prześcieradle tak mocno, że aż lekko zbielały.To było już przesądzone.Bellatriks Lestrange nie dożyje następnego dnia.Rozdział IXPo tym, jak Tom ułożył Harry ego w łóżku i dokończył rozmowę z Albertem i miałpewność, że jego maleństwu nic nie grozi zwołał nadzwyczajne zebranie.Na dole, wlochach.Chodził w tę i z powrotem, przed swoim tronem, niecierpliwie czekając, ażwszyscy się zjawią.Jego aura przetaczała się przez pomieszczenie wściekłymi falami.Wyglądał niemal tak samo, jak na spotkaniach, zanim spotkał swojego kotka, tylko byłjeszcze bardziej nieobliczalny.Czerwone oczy zdawały się świecić w mroku, ustawykrzywiał brzydki, wściekły grymas.Niecierpliwił się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
. Odezwało się kilka głosów.Tom widział zaniepokojone spojrzenia, jakierzucali Harry emu.Bellatriks obudziła się, kiedy podnieśli ją niezbyt delikatnie.- Panie& proszę& pozwól mi wyjaśnić&Tom zignorował ją, wbiegając szybko po schodach.Odwrócił się jeszcze do Raya.- Wezwij uzdrowiciela.Szybko!- Tak, mój panie. Powiedział Ray i zniknął w pokoju z kominkiem.Tom wbiegł po schodach, pokonując po dwa na raz i szybko dotarł do sypialni.Położyłpłaczącego Harry ego na łóżku.- Cicho& Starał się go uspokoić. Wszystko będzie dobrze.- Nasze kociątko& Harry płakał, desperacko zaciskając swoje ręce na brzuszku.Proszę, nie pozwól mu umrzeć!Tom sam chciał, żeby ktoś go zapewnił, że wszystko będzie dobrze.Przerażony izupełnie wytrącony w z równowagi po raz pierwszy w życiu, starał się zatamowaćkrwotok kawałkiem czystej szmatki.- Nie dopuszczę, żeby do tego doszło. Powiedział, z pewnością siebie, której wcale nieczuł.Harry ciągle płakał, kiedy Tom starał się jakoś zaleczyć zranienie.Jednak nie byłuzdrowicielem.Usłyszał kroki i odwrócił się do drzwi, w samą porę, żeby zobaczyćAlberta wchodzącego do pokoju, zaraz za nim wszedł zaniepokojony Ray.- Albercie& zaczął Tom z desperacją w glosie.Starszy czarodziej uciszył go jednymruchem ręki.Rozumiał.- Najpierw muszę go obejrzeć.Tom odsunął się od łóżka, ale ciągle znajdował się w pobliżu, w razie, gdyby Harry gowezwał.- Allie& chlipnął. Proszę& moje kociątko&- Nie martw się, Harry.Nie pozwolę, żeby cokolwiek im się stało. Uniósł różdżkę izaczął szybko rzucać kolejne zaklęcia uzdrawiające.Tom czekał, niemal wstrzymującoddech z napięcia.Obserwował, jak rozogniona, czerwona rana zaczyna się powolizamykać.Uzdrowiciel szeptał długie, zawiłe zaklęcia w łacinie.Skończył dopiero pokilku minutach.Ostrożnie zbadał zaleczone miejsce.Już nie krwawiło i było prawiecałkiem zdrowe.Potem wykonał kolejne zaklęcie, ostrożnie skanując dziecko.Kiedyskończył, wytarł stróżkę potu, która spłynęła mu po skroni i spojrzał na zdenerwowanąparę.- No i? Zapytał Tom, siadając obok kochanka i obejmując go mocno.- Dziecku nic nie jest. Powiedział uzdrowiciel, a zmęczony uśmiech powoli zagrał najego wargach.Harry znowu się rozpłakał, tym razem ze szczęścia.Wtulił się w Toma mocno, a wolnądłonią przytulił do siebie swój brzuszek.Nic mu nie jest! Nic mu nie jest! Tomprzyciągnął Harry ego jeszcze mocniej i wtulił twarz w jego niesforne włosy.Dziwne,nieznajome uczucie w kącikach oczu sprawiło, ze zacisnął je jeszcze mocniej.TuliłHarry ego niemal desperacko.- Cicho& już wszystko w porządku.Nic mu nie jest& Starał się go uspokoić, ale Harrynie mógł przestać płakać.Całe jego małe ciałko trzęsło się pod wpływem niedawnychprzeżyć.Albert podszedł do nich po chwili, trzymając w dłoni strzykawkę.Tom przyciągnąłHarry ego jeszcze bliżej, patrząc na miksturę w szklanej fiolce podejrzliwie.- Co to?- Eliksir na uspokojenie.Takie nerwy mogą zaszkodzić i jemu i dziecku.Tom westchnął i objął Harry ego mocniej.Widział w oczach uzdrowiciela coś, copowiedziało mu, że cała ta sytuacja może mieć dla Harry ego poważniejszekonsekwencje, niż przypuszczał.Biorąc głębszy oddech skinął głową.Albert podszedł donich, ale Harry, jakby wyczuwając ruch za sobą odwrócił się szybko.- Co robisz!? Krzyknął.- To ci pomoże. Powiedział Albert delikatnie.- Nie! Krzyknął Harry, chowając się przed igłą w ramionach Toma. Nie pozwolę ciskrzywdzić mojego kociątka!- Harry& ja wcale&- Nie! Krzyknął, chowając się bardziej. Ja tego wcale nie potrzebuje! Tom, niepozwól mu mnie dotknąć!- Harry.On ci nic nie zrobi, to dla twojego dobra.Musisz odpocząć, żeby dziecko teżmogło nabrać sił. Powiedział Tom delikatnie, głaszcząc jednocześnie cenny brzuszekkochanka.Harry strącił jego rękę i odsunął się od niego, patrząc mu w oczyprzestraszony.- Nie możesz!- Tom spojrzał w bok, bolało go to, co zobaczył w oczach kochanka.Harryczuł się zdradzony.- Przepraszam. Szepnął i skinął głową w kierunku uzdrowiciela, zezwalając nazastrzyk.- Nie! Nie! Krzyczał Harry, kiedy Albert powoli zbliżał się do łóżka.Tom chwycił gomocno i unieruchomił. Nie! Puść mnie! Tom!? Dlaczego mi to robisz!? Krzyczał,kiedy Albert ostrożnie wbijał igłę w jego żyłę i wpuszczał chłodny płyn do środka.Moje kociątko& Jego krzyki zaczęły się robić coraz cichsze, a szarpnięcia corazsłabsze.Zamykał oczy. Dlaczego&W końcu znieruchomiał i Albert odsunął się lekko.Tom delikatnie podniósł Harry ego iwsadził go pod kołdrę, potem ostrożnie okrył go kołdrą.Cały czas miał spuszczonągłowę.Czuł się winny.Odgarniając włosy z twarzy Harry ego spojrzał na Alberta.- Dziękuje. Uzdrowiciel pokręcił głową przecząco.- Nie musisz dziękować. Podszedł do Toma i położył dłoń na jego ramieniu.- Po tymwszystkim, co się stało.Nie dziwię się, że dostał histerii.Ale teraz wszystko będziedobrze.Musi dużo odpoczywać.Tom skinął głową.- Jak bardzo zle było? Albert nie odpowiedział. Jak?- Jeszcze tylko kilka minut& jeżeli nie powstrzymałbym krwotoku& urwał.Tom spojrzał w dół, na spokojnie śpiącą postać Harry ego i jego oczy znowu zaczęłyprzybierać czerwoną barwę.Szkarłatna mgiełka przysnuła mu pole widzenia.Prawiestracił kochanka i swojego nienarodzonego syna.Czegoś takiego nie zamierzałwybaczać.Zacisnął dłonie na prześcieradle tak mocno, że aż lekko zbielały.To było już przesądzone.Bellatriks Lestrange nie dożyje następnego dnia.Rozdział IXPo tym, jak Tom ułożył Harry ego w łóżku i dokończył rozmowę z Albertem i miałpewność, że jego maleństwu nic nie grozi zwołał nadzwyczajne zebranie.Na dole, wlochach.Chodził w tę i z powrotem, przed swoim tronem, niecierpliwie czekając, ażwszyscy się zjawią.Jego aura przetaczała się przez pomieszczenie wściekłymi falami.Wyglądał niemal tak samo, jak na spotkaniach, zanim spotkał swojego kotka, tylko byłjeszcze bardziej nieobliczalny.Czerwone oczy zdawały się świecić w mroku, ustawykrzywiał brzydki, wściekły grymas.Niecierpliwił się [ Pobierz całość w formacie PDF ]