[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Huknął strzał, szkłopopękało i rozprysło się na kawałki, które wypadły nazewnątrz. Co to za diabelstwo?  Grigorij wytarł usta dłonią. Strefa anomalii, cholera  zakaszlałem, masując obiteżebra.Dlaczego spluwa nie chciała odpalić w mieszkaniu?Piegowaty strzelał z korytarza i nie było problemu.Tutajteż, ledwie opuściłem lokal, pistolet przemówił.Nieprawdopodobne. Jakie miałeś kule w drugimmagazynku? Zwyczajne, srebrne. To skąd te fajerwerki? Kto wie?  Usiadł wprost na posadzce, schowałpistolet, a zamiast niego położył sobie na kolanach wyjętyz torby automat. Ciekawe, co się zrobiło z Witią, że byłnieczuły na zwykłą amunicję.Przecież to nie przemieniec. Właśnie.Tym bardziej że przemieniec załatwiłby beztrudu nas obu. Napięte nerwy zaczęły trochę puszczać.Nogi pode mną zadrżały, ciało oblał zimny pot.Trzebakoniecznie trochę nadszarpnąć kieszeń i kupić srebrnenaboje.To rzecz, co by nie gadać, bardzo pożyteczna,zresztą nie tylko przeciw przemieńcom i wilkołakom.W zadumie spojrzałem w ciemne wnętrzezaczarowanego mieszkania.Kuchenne okno wydawało sięstąd bardzo odległym, świetlistym prostokątem, choć wistocie rzeczy nie dzieliło mnie od niego więcej niż dziesięć kroków.Tak, zaczarowane miejsce.Chociaż,dlaczego zaczarowane? Nikt nic specjalnego tutaj nierobił.Może po prostu ten nieuk zbyt długo parał sięchemią z.Właśnie, z czym? Jak to się stało, że do jegomieszkania kropla po kropli napływała energia magiczna?I dlaczego nie rozpraszała się po pewnym czasie? Gdybypracował z nowomodnymi amuletami alchemicznymi,wszystko byłoby jasne, ale przecież zajmował sięmózgotrzepami! Czyżby do ich produkcji też używało sięalchemicznych przepisów? Westchnąłem głęboko,wszedłem powoli do mieszkania.Znów poczułem szum wgłowie, ale teraz rozumiałem jego przyczynę, więcspokojnie przeszedłem nad trupem i podniosłem nóż. Griszka  zawołałem  przechodziłeś kiedy przezGranicę? Nie  wypuścił głośno powietrze.Stało się jasne, dlaczego tak go trzepało.Różnicapotencjałów pól energii magicznej między mieszkaniem aklatką schodową była o wiele wyższa od tej, na którączłowiek natyka się podczas przekraczania Granicy.Ja doniej trochę przywykłem podczas rajdów, ale Grisza niemiał zupełnie doświadczenia.Odwróciłem trupa twarządo góry i gwizdnąłem ze zdziwienia.To ci dopiero! Szara,pokryta łuseczkami skóra mocno opinała wystające kościpoliczkowe.Otwarte oczy połyskiwały nienaturalnym,brudnoniebieskawym blaskiem.Na szyi nieboszczykaciemniał brązowymi plamami grzyb, a paznokcie zamieniły się w różowe narośla.Gdyby gospodarz nie byłmartwy, droga do Getta stałaby dla niego otworem.Wytarłem ręce w dżinsy, mając nadzieję, że grzyb niejest zarazliwy, po czym poszedłem do kuchni.Nie miałemochoty wchodzić do ciemnego pokoju.Tam niech już sięgrzebią fachowcy, a ja się tutaj rozejrzę.A może dać sobiespokój? Nerwy miałem zszarpane, zdawało mi się bezprzerwy, że kątem oka łowię jakiś ledwie zauważalnyruch.Coś mi jest, czy to tylko zwykłe zmęczenie?Trzeba się zakręcić, zanim coś się przypęta.Boprzecież wszystkie ściany pokrywała pleśń, a blat stołucały był w podejrzanych zaciekach i plamach naobłażącym plastiku.Kuchenny komplet, w którym niebyło ani jednych drzwiczek, przypominał laboratoriumszalonego naukowca.Wszędzie walały się kolby,probówki z mętną cieczą, słoiczki z różnokolorowymiproszkami, dwie butelki spirytusu, szklane rurki, brudnealuminiowe rondelki.Przyjrzawszy się dokładniej, zauważyłem trzy kolby zzielonkawym płynem wciśnięte między opakowaniestrzykawek jednorazowych a flaszkę jabłkowego octu.Coś podobnego próbował mi wcisnąć Obrębek.Przelotniezajrzałem do stojącego pod zlewem pudełka, ale nieznalazłem tam nic ciekawego  standardowy zestawobowiązkowy łowców natchnienia na haju, a potemwyszedłem na korytarz.Ciekawe czy w sąsiednichmieszkaniach też działo się coś podobnego? Co tu jest grane?  Nie słyszeliśmy dzwięku otwierających się drzwi na dole, dlatego nadejście dwóchdrużynników było dla nas pełnym zaskoczeniem.Grisza szybko znalazł wspólny język z przybyłymi, alepotem zaczął się prawdziwy młyn.Zwaliła się kupa luda,w tym naczalstwo, przybiegli eksperci z Gimnazjonu.Zdołaliśmy się wyrwać dopiero po piątej szczegółowejspowiedzi na temat wydarzeń [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •