[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Skąd wiesz?  pytam zaczepnie. Jestem medium  odpowiada z powagą. Wiem. znów czuję, że zacznę się śmiać. Nic nie wiesz  mówi z wyrzutem.  Medium znaczy  pośrednik , środekprzekazywaniainformacji.Jestem człowiekiem fizycznie normalnym, lecz o szczególnychwłaściwościach psychicznych.Jestem  pośrednikiem między różnymi światami.Kiedyś wyobrażanosobie, że medium pośredniczy między naszym światem i światem pozagrobowym.Alebyły topoglądy wielce naiwne, tak jak również naiwne jest tłumaczenie zdolności medialnychtelepatią,paranormalną wrażliwością, wiedzą zawartą w podświadomości i nadzwyczaj bogatąwyobraznią.Dziś wiemy, że w istocie jest to forma kontaktu psychicznego, lecz w skalimakrokosmicznej.Jedyna droga łączności z supercywilizacjami. To teoria Hansa Oriento, prawda?  pytam, właściwie tylko po to, aby mu pokazać, żenie jestem całkowicie  zielona. Jego i moja.W przyszłości będzie znana pod nazwą teorii Goldsteina-Oriento! stwierdzaz dumą. Więc ty jesteś w bezpośrednim kontakcie z kosmitami. staram się wyrazić swójpodziw,ale czuję, że brzmi to trochę jak złośliwy przytyk.60 Jestem, lecz nie tak, jak ci się zdaje.To nie jest żaden  kontakt trzeciego stopnia.Jeśliktoś chciałby tak klasyfikować, to chyba można by tu mówić o kontakcie czwartego, amożepiątego stopnia. Czy mam przez to rozumieć, że  kontakt czwartego stopnia to kontakt psychiczny,telepatyczny,czy raczej jakiś inny, bo zdaje się nie uznajesz telepatii? Uznaję, ale podobnie jak superwrażliwość, traktuję jako quasi-wyjaśnienie. Kontaktczwartego stopnia to przekaz informacji nie ograniczony przestrzenią ani czasem. A piąty? Czy może być więcej? Widzisz. Bob patrzy na mnie z wahaniem. Nie wiem, czy mam prawo o tymmówić.Nad tym Hans jeszcze pracuje.A klucz znajduje się w Vortexie P.Nasza teoria opierasię na trzech podstawowych tezach: o materialno-duchowej jedności Wszechświata, owzględności ograniczeń przestrzenno-czasowych i wreszcie trzecia teza  omaterializacjiwyobrażeń.To właśnie mogłoby stanowić piąty stopień kontaktu.Hans jest przekonany,iżtak jest rzeczywiście, ale mamy jeszcze zbyt mało dowodów.Dlatego, proszę cię,zachowaj tona razie dla siebie.Wśród tych ludzi nie może mnie już nic zadziwić. Ale macie już jakieś podstawy?. pytam ostrożnie. Co to w ogóle ma być ta materializacjawyobrażeń ? Czyżby chodziło o tworzenie się jakiś widm, fantomów czy przenoszenieprzedmiotów?. Widma i teleportacje mogą być również pewną formą materializacji wyobrażeń.Podobnie jak psychofotografia czy psychomodele w wosku.Ale nam chodzi o coś więcej: omożliwośćprzenoszenia się wyobraznią i oddziaływania materialnego na wielkie odległości.Tojest też przejawem kontaktu.I to wyższego stopnia.A że to możliwe, wiem zdoświadczenia. To znaczy? Udało mi się zakłócić równowagę pewnego obiektu kosmicznego z odległości półtoramiliarda kilometrów. mówi szeptem, jakby zdradzał mi wielką tajemnicę. Hanszdobyłdowody. To dlaczego nie zmusiłeś Magnusena, aby chybił?Tego Bob zupełnie się nie spodziewał.Jest wyraznie wytrącony z równowagi i przezchwilę nie jest w stanie wypowiedzieć słowa. Ty niczego nie rozumiesz. odzywa się wreszcie, patrząc na mnie z wyrzutem.Wyglądaw tym momencie jak mały, niesłusznie skarcony chłopak. Myślisz, że ja mogęwszystko.A ja niewiele więcej wiem niż ty.Nawet Hans nie potrafi przewidzieć, kiedy uda się, akiedynie.To nie od nas zależy, lecz od Nich! Nam tylko czasem udaje się skorzystać z okazji.Jest mi go żal.Stracił zupełnie niedawną pewność siebie i zadufanie we własną  potęgęducha.Chyba nie jest to gra. Ciągle mi nie wierzysz.Myślisz, że się zgrywam.A ja nie wiem jak cię przekonać stwierdza z rezygnacją. Za bardzo się spieszysz i za wiele chciałbyś na raz  podejmuję z wyrazną aluzją.Znamy się dopiero dwa dni, a okoliczności, w jakich cię poznałam, nie sprzyjały zpewnościązaufaniu.Jeśli zostanę tu dłużej i poznam cię lepiej, może również uwierzę w twojezdolności. Chciałbym, abyś była świadkiem jakiegoś dużego doświadczenia  zaczyna znów sięożywiać. Ale to nie prosta rzecz: nie wiadomo jeszcze jak reagujesz na vortex, a pozavortexemtwój sceptycyzm może wszystko popsuć.Każde medium traci swe właściwości wewrogim, nieufnym otoczeniu. Więc jednak, mój telepato, wiesz, że jestem twoim wrogiem  mówię ze śmiechem, aBob również zaczyna się śmiać.Oczy mu błyskają, widać szykuje się do riposty, lecz wtejchwili przed grotę wychodzi inżynier Berg.61 Bierzcie się za kolację!  przywołuje nas, wskazując zachodzące słońce. Wszyscysąjuż głodni, a wy tu sobie flirtujecie.Podchodzę do niego i pytam: Co z Martinem? Zpi.Za godzinę powinien się obudzić.Mam nadzieję, że zdążycie? Co z nim będzie? Zobaczymy.  Ale czy udało się przywrócić mu pełną świadomość?  nie daję za wygraną. Miejmy nadzieję. To znaczy? Zobaczymy.Istvan Berg nie należy do ludzi rozmownych, a do tego wyraznie nie chce budzićprzedwczesnychnadziei.Pozostaje więc tylko czekać, aż upłynie zapowiedziana godzina.624.Kolację, a właściwie obiad przygotowujemy w trójkę: ja, Bob i Ellen.Spiżarnia bazy jestbogato zaopatrzona zarówno w konserwowane produkty żywnościowe, jak i mrożone,zaśBob wykazuje nie tylko talenty jasnowidcze, lecz i kucharskie.Jesteśmy zresztąwszyscy trojebardzo głodni i w czasie przygotowywania posiłku, nie żałujemy sobie, tak iż dowspólnegostołu siadamy już niemal najedzeni.Mój apetyt jest zresztą okazją do aluzyjnychprzytykówBoba, iż to żywa ilustracja przysłowia, że zakochani żyją samą miłością.Jestem naniegowściekła za takie gadanie, a zwłaszcza przy Ellen, ale staram się tego nie okazywać.To zresztą nieprawda, że nie martwię się o Martina.Jeśli staram się nie okazywać tegozewnętrznie,to po prostu dlatego, że zbyt często takie  manifestacje urządzane są tylko napokaz, zaś ja należę do ludzi przekornych.Oczywiście Bob gotów twierdzić, żeujawniam wten sposób moje podświadome intencje, ale nawet jeśli tak jest, nie widzę powodu,abymzmieniła swe poglądy.Oriento nadal nie opuszcza pracowni, czuwając przy śpiącym Martinie.Proponuję, że gozastąpię, ale nie chce się zgodzić.Jemy w milczeniu, rozmowa się nie klei.Wszyscy czekamy na wynikipsychoterapeutycznychzabiegów.Dopiero pod sam koniec kolacji z przejścia do pracowni poczynają dochodzićnas przytłumione głosy.Chcę tam pobiec, lecz Berg nakazuje, abym pozostała namiejscu.Czuję coraz większe podniecenie, gdyż obok głosu Oriento rozpoznaję głos Martina i tozkażdą chwilą coraz wyrazniejszy, podobny do tego sprzed nieszczęsnej wyprawy doAfryki.Wkrótce zresztą Martin pojawia się we własnej osobie.Oriento prowadzi go pod rękę, anatwarzy  uzdrawiacza maluje się duma i satysfakcja.Martin już od wejścia lustrujewzrokiem wszystkich obecnych i to z wyraznym zainteresowaniem, ale jednocześnie bezjakiegokolwiekzaskoczenia.Tak jakby po prostu zaspał i spóznił się na kolację [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •