[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dlatego wspaniałości panikuchni są niezmienne.- Zmiana służącej - zaoponowała matka - to abdykacja jednegomonarchy i wstąpienie na tron drugiego.- Maniunia wychodzi za mąż - wtrącił Jaon.- Państwa Woynickich to nie interesuje - skarciła go matka.- U moich braterstwa - roześmiał się stryj Hieronim - wszystkoodbywa się uroczyście.Każdy dzień jest świętem.Najdrobniejszewydarzenia nabierają niezwykłej wagi, celebrowane w podniosłymnastroju, nawet to, że Jaon raczy być dobrze z żołądkiem.- Bo to jest ważne - powiedziała z naciskiem pani Woynicka ispytała Jaona.- Bawiliście się? Nie nudziliście się? - Gdy Jaonmilczał pani Woynicka dodała.- Ty nigdy się nie nudzisz?- W czasie ferii studiuje podręcznik arytmetyki z wyższej klasy -odezwała się matka.- Odbiorę ci!- Wydawało mi się, że nie rozumiem mnożenia i dzielenia.Sprawdzałem, czy możliwe, że to jest tak łatwe.- Nika w większym stopniu niż Jaon umie być dzieckiem - poskarżyłasię matka pani Woynickiej.- Jaon nadmiernie przejmuje się nauką,a chodzić do szkoły nie lubi.- Zwolennicy nazywają ją najlepszą w mieście, przeciwnicytwierdzą, że to hodowla mózgów - odrzekła pani Woynicka.- Dzieci wołają za nami na ulicy: Pierwszaki! Prymusy! Lizusy!Jedynaki! Pętaki! Mamisynki! - wyrwał się Jaon.- Synu, mam dla ciebie nową niespodziankę - powiedziała po NowymRoku matka.- Będziesz się uczył francuskiego.Chcę byś studiowałw Paryżu.Może tam spotkacie się z Niką?- Dobrze mamo.A kiedy będę mówił po francusku?- Zależy to od ciebie.Wyobraził sobie śliczną Francuzkę, ale sam w to nie wierzył.Gdypani Bohusz wkroczyła do wielkiego pokoju, nie miał czasu jej sięprzyjrzeć, bo przeszyła go wzrokiem i przykuła jego spojrzenie.Dopiero gdy witała się z matką, oderwała oczy od Jego oczu.Byłasiwa i smagła, jakby nie zeszła jej letnia opalenizna.Odezwałasię ochrypłym głosem:- Ja zawsze chora.Muszę syrop.Flegma.Polska ołowiane niebo.Zamiast słońca deszcz.Zamiast deszczu śnieg.Zamiast śniegu lód.Zimno, zimno.Ja mówię po polsku nauczona przez męża.Mąż Polak.Nie żyje.Ja żałoba.Ja tęsknota.- Proszę opowiedzieć - odezwała się matka.- Mąż przed śmiercią nakazał.Jedz do Polski.Zabierz syna.Chowajw Polsce.Renta z Francji niewielka.Ja muszę udzielać lekcji.Polska obcy kraj.- yle się pani czuje w Polsce?- Syn czuje się obco.Ja czuję się obco.Gdzie wracać? Jawychowana w Algierii.Ojciec komendant fortu.- Jak poznała pani swojego męża! - spytała matka.- Uciekł z Polski.Nie chciał niewoli.Rodzice nie chcieli, byuciekł.We Francji wstąpił do Legion Etrangre.Wysłany do Afryki.Do forhz, gdzie ojciec komendant.Pan Bohusz wtedy podporucznik.Zobaczył mnie.Ja zobaczyłam jego.Na takiej pustyni, takiczłowiek! Dla niego fatamorgana - młoda panna w Forcie.Ostrzegalirodzice.Nie wyjdz nigdy za cudzoziemca.W Polsce Legiony, panBohusz ucieka.Dezercja.Po wojnie wraca do mnie.Tęskni zaPolską.%7łałoba, wielka tęsknota.Wyjęła z torby książkę i zwróciła się do Jaona, unosząc ją w górę:- C'est un livre.Jaon wpatrywał się w książkę jak zahipnotyzowany.- Est-ce un livre? - pytała pani Bohusz i odpowiedziała sobie.-Oui, c'est un livre.Zbliżyła się do Jaona, wyciągnęła rękę w kierunku jego twarzy idotknęła palcem czoła Jaona:- C'est un front.Palec pani Bohusz zbliżył się do jego oka, które zamknęło sięgwałtownie i dotknął powieki, potem ust, które zaswędziały, ucha,policzków.Każdemu dotknięciu towarzyszyło słowo.Palec paniBohusz był suchy i sztywny.Pociągnęła go za włosy i powiedziałanowe słowo.Chwyciła go za rękę i podprowadziła go pod okno:- C'est une fenetre.Derrire la fenetre volent les oiseaux.C'estsont les pigeons.Pani Bohusz odwróciła go plecami do okna, nazwała stół, krzesła,kredens, dywany, obrazy, matkę Jaona, a potem Jaona, który znalazłsię w obcym świecie.Otaczały go nieznane słowa, a te, którepoznał tak niedawno, były starte z tego, co go otaczało.PaniBohusz dokonawszy tego zniszczenia, otworzyła książkę w miejscugdzie były kolorowe prostokąty.Jaon zobaczył barwy w czystejformie, oderwane od przedmiotów.Najbardziej podobała mu się żółćw jaskrawym odcieniu.- Jaune - powtórzył.Oddawało żółć lepiej niż polskie słowo.- Jak jest cytryna? - spytał.- La citrone - odpowiedziała pani Bohusz.La citrone estjaune.- La citrone estjaune - powtórzył Jaon poważnie, dumny, że mówi pofrancusku.Czuł kwaśny smak cytryny.Pani Bohusz wyszła, a Jaon pobiegł do siebie, wyciągnął wojsko iotworzył pudełko z Legią Cudzoziemską.Wyjął oficera.Dawno gomiał, nie wiedząc, że to pan Bohusz.Za nim ustawił jegoprzyszłego podwładnego wuja Rudolfa.W pudełku LegionówPiłsudskiego znalazł oficera, w którym rozpoznawał swojego ojca.Zżołnierzy Polskiej Piechoty 1920 wyjął jednego, który uosabiał wtej chwili, nawet wydał mu się podobny z twarzy do wuja Rudolfa.Wuj Rudolf był dwoma żołnierzami na raz.Ustawił ich czterech oboksiebie.Dwa dni potem Jaon zaczął błagać panią Bohusz, by opowiedziała oLegii.Pani Bohusz zgodziła się, zaznaczając, że za czas opowieściwytrąci sobie:- W Legii oni mieli "le cafard".Znaczy to obrzydliwy owad, alecoś więcej: specjalna choroba.Depression, nostalgie, melancholie,spleen, la chandra pa ruski.Więcej niż tęsknić.To znaczyrozpaczać.Nie móc wrócić, być na służbie, a Afryka obca.Fort wmiasteczku.Blisko pustynia.Upał.Nie ma cienia.Jedna kafejka.Dom wąski narożny, malowany pomarańczowo, jedna palma, trzystoliki."Przyśniło się to?" - myśli każdy.Każdy woli patrol.Między skałami Barberzy.Giną koledzy.Pogrzeb.Salwa honorowa.Komendant Francuz.Osobny blokhauz.Dużo służby.Ja sama.Nie mambraci, sióstr.Nie mamy się znać z żołnierzami.Tam zli ludzie.Jawidzę: nowy podporucznik.Smutny.Słyszę: jego ojczyzna najdalej.Nie można się nie poznać, jeśli oficer.Bywa po rozkazy.Dowodzipatrolem.Barberzy wpuszczają w góry.Strzelają ze skał.On iżołnierze w dole.Konie wybite.Ranny, gdy ciemno, na kolanachidzie.Przez piaski.Noc, dzień, noc.Jaon wpatrywał się w panią Bohusz: co by zrobiła, gdyby powiedziałjej, że jej mąż, oficer Legii Cudzoziemskiej, jest tak blisko, wpudełku z żołnierzami.Pani Bohusz wzruszona, przerwała opowieść, otworzyła książkę.Jejkartki były wytłuszczone.Lekcja druga.Poznanie z Lapoint`ami.Jest to rodzina: ojciec, matka, starszy syn, młodsza córeczka.Mieszkają w Paryżu, w trzypokojowym mieszkaniu.Pan Lapoint jesturzędnikiem w banku.Mają pokojówkę.Ich jadalny jest dużympokojem.Tam też przyjmują gości.Dzieci mają swój pokój.Tak samo chodząpo sklepach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Dlatego wspaniałości panikuchni są niezmienne.- Zmiana służącej - zaoponowała matka - to abdykacja jednegomonarchy i wstąpienie na tron drugiego.- Maniunia wychodzi za mąż - wtrącił Jaon.- Państwa Woynickich to nie interesuje - skarciła go matka.- U moich braterstwa - roześmiał się stryj Hieronim - wszystkoodbywa się uroczyście.Każdy dzień jest świętem.Najdrobniejszewydarzenia nabierają niezwykłej wagi, celebrowane w podniosłymnastroju, nawet to, że Jaon raczy być dobrze z żołądkiem.- Bo to jest ważne - powiedziała z naciskiem pani Woynicka ispytała Jaona.- Bawiliście się? Nie nudziliście się? - Gdy Jaonmilczał pani Woynicka dodała.- Ty nigdy się nie nudzisz?- W czasie ferii studiuje podręcznik arytmetyki z wyższej klasy -odezwała się matka.- Odbiorę ci!- Wydawało mi się, że nie rozumiem mnożenia i dzielenia.Sprawdzałem, czy możliwe, że to jest tak łatwe.- Nika w większym stopniu niż Jaon umie być dzieckiem - poskarżyłasię matka pani Woynickiej.- Jaon nadmiernie przejmuje się nauką,a chodzić do szkoły nie lubi.- Zwolennicy nazywają ją najlepszą w mieście, przeciwnicytwierdzą, że to hodowla mózgów - odrzekła pani Woynicka.- Dzieci wołają za nami na ulicy: Pierwszaki! Prymusy! Lizusy!Jedynaki! Pętaki! Mamisynki! - wyrwał się Jaon.- Synu, mam dla ciebie nową niespodziankę - powiedziała po NowymRoku matka.- Będziesz się uczył francuskiego.Chcę byś studiowałw Paryżu.Może tam spotkacie się z Niką?- Dobrze mamo.A kiedy będę mówił po francusku?- Zależy to od ciebie.Wyobraził sobie śliczną Francuzkę, ale sam w to nie wierzył.Gdypani Bohusz wkroczyła do wielkiego pokoju, nie miał czasu jej sięprzyjrzeć, bo przeszyła go wzrokiem i przykuła jego spojrzenie.Dopiero gdy witała się z matką, oderwała oczy od Jego oczu.Byłasiwa i smagła, jakby nie zeszła jej letnia opalenizna.Odezwałasię ochrypłym głosem:- Ja zawsze chora.Muszę syrop.Flegma.Polska ołowiane niebo.Zamiast słońca deszcz.Zamiast deszczu śnieg.Zamiast śniegu lód.Zimno, zimno.Ja mówię po polsku nauczona przez męża.Mąż Polak.Nie żyje.Ja żałoba.Ja tęsknota.- Proszę opowiedzieć - odezwała się matka.- Mąż przed śmiercią nakazał.Jedz do Polski.Zabierz syna.Chowajw Polsce.Renta z Francji niewielka.Ja muszę udzielać lekcji.Polska obcy kraj.- yle się pani czuje w Polsce?- Syn czuje się obco.Ja czuję się obco.Gdzie wracać? Jawychowana w Algierii.Ojciec komendant fortu.- Jak poznała pani swojego męża! - spytała matka.- Uciekł z Polski.Nie chciał niewoli.Rodzice nie chcieli, byuciekł.We Francji wstąpił do Legion Etrangre.Wysłany do Afryki.Do forhz, gdzie ojciec komendant.Pan Bohusz wtedy podporucznik.Zobaczył mnie.Ja zobaczyłam jego.Na takiej pustyni, takiczłowiek! Dla niego fatamorgana - młoda panna w Forcie.Ostrzegalirodzice.Nie wyjdz nigdy za cudzoziemca.W Polsce Legiony, panBohusz ucieka.Dezercja.Po wojnie wraca do mnie.Tęskni zaPolską.%7łałoba, wielka tęsknota.Wyjęła z torby książkę i zwróciła się do Jaona, unosząc ją w górę:- C'est un livre.Jaon wpatrywał się w książkę jak zahipnotyzowany.- Est-ce un livre? - pytała pani Bohusz i odpowiedziała sobie.-Oui, c'est un livre.Zbliżyła się do Jaona, wyciągnęła rękę w kierunku jego twarzy idotknęła palcem czoła Jaona:- C'est un front.Palec pani Bohusz zbliżył się do jego oka, które zamknęło sięgwałtownie i dotknął powieki, potem ust, które zaswędziały, ucha,policzków.Każdemu dotknięciu towarzyszyło słowo.Palec paniBohusz był suchy i sztywny.Pociągnęła go za włosy i powiedziałanowe słowo.Chwyciła go za rękę i podprowadziła go pod okno:- C'est une fenetre.Derrire la fenetre volent les oiseaux.C'estsont les pigeons.Pani Bohusz odwróciła go plecami do okna, nazwała stół, krzesła,kredens, dywany, obrazy, matkę Jaona, a potem Jaona, który znalazłsię w obcym świecie.Otaczały go nieznane słowa, a te, którepoznał tak niedawno, były starte z tego, co go otaczało.PaniBohusz dokonawszy tego zniszczenia, otworzyła książkę w miejscugdzie były kolorowe prostokąty.Jaon zobaczył barwy w czystejformie, oderwane od przedmiotów.Najbardziej podobała mu się żółćw jaskrawym odcieniu.- Jaune - powtórzył.Oddawało żółć lepiej niż polskie słowo.- Jak jest cytryna? - spytał.- La citrone - odpowiedziała pani Bohusz.La citrone estjaune.- La citrone estjaune - powtórzył Jaon poważnie, dumny, że mówi pofrancusku.Czuł kwaśny smak cytryny.Pani Bohusz wyszła, a Jaon pobiegł do siebie, wyciągnął wojsko iotworzył pudełko z Legią Cudzoziemską.Wyjął oficera.Dawno gomiał, nie wiedząc, że to pan Bohusz.Za nim ustawił jegoprzyszłego podwładnego wuja Rudolfa.W pudełku LegionówPiłsudskiego znalazł oficera, w którym rozpoznawał swojego ojca.Zżołnierzy Polskiej Piechoty 1920 wyjął jednego, który uosabiał wtej chwili, nawet wydał mu się podobny z twarzy do wuja Rudolfa.Wuj Rudolf był dwoma żołnierzami na raz.Ustawił ich czterech oboksiebie.Dwa dni potem Jaon zaczął błagać panią Bohusz, by opowiedziała oLegii.Pani Bohusz zgodziła się, zaznaczając, że za czas opowieściwytrąci sobie:- W Legii oni mieli "le cafard".Znaczy to obrzydliwy owad, alecoś więcej: specjalna choroba.Depression, nostalgie, melancholie,spleen, la chandra pa ruski.Więcej niż tęsknić.To znaczyrozpaczać.Nie móc wrócić, być na służbie, a Afryka obca.Fort wmiasteczku.Blisko pustynia.Upał.Nie ma cienia.Jedna kafejka.Dom wąski narożny, malowany pomarańczowo, jedna palma, trzystoliki."Przyśniło się to?" - myśli każdy.Każdy woli patrol.Między skałami Barberzy.Giną koledzy.Pogrzeb.Salwa honorowa.Komendant Francuz.Osobny blokhauz.Dużo służby.Ja sama.Nie mambraci, sióstr.Nie mamy się znać z żołnierzami.Tam zli ludzie.Jawidzę: nowy podporucznik.Smutny.Słyszę: jego ojczyzna najdalej.Nie można się nie poznać, jeśli oficer.Bywa po rozkazy.Dowodzipatrolem.Barberzy wpuszczają w góry.Strzelają ze skał.On iżołnierze w dole.Konie wybite.Ranny, gdy ciemno, na kolanachidzie.Przez piaski.Noc, dzień, noc.Jaon wpatrywał się w panią Bohusz: co by zrobiła, gdyby powiedziałjej, że jej mąż, oficer Legii Cudzoziemskiej, jest tak blisko, wpudełku z żołnierzami.Pani Bohusz wzruszona, przerwała opowieść, otworzyła książkę.Jejkartki były wytłuszczone.Lekcja druga.Poznanie z Lapoint`ami.Jest to rodzina: ojciec, matka, starszy syn, młodsza córeczka.Mieszkają w Paryżu, w trzypokojowym mieszkaniu.Pan Lapoint jesturzędnikiem w banku.Mają pokojówkę.Ich jadalny jest dużympokojem.Tam też przyjmują gości.Dzieci mają swój pokój.Tak samo chodząpo sklepach [ Pobierz całość w formacie PDF ]