[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Okaż twarzi stań przed nami jak człek przed człekiem.Mężczyzna zdjął maskę. Weles Libor przedstawił się przyjaciel księcia iwszystkich, co z nim podróżują. Weles! uradował się Bragi. Weles, toś ty? Co ty tu robisz,do licha? Mieszkam tu rzekł Weles na zaproszenie świętej pamięcikróla Godfreda, niech właściwi bogowie mają go w opiece wzaświatach, i życzliwego króla Hemminga, niech ci sami bogowie.No,wiadomo, co dalej. Opuściłeś swój lud? dopytywał się Wali. Dobry król Godfred w swej dobroci wystarał się, by to onimnie opuścili, gdy był uprzejmy spalić mój rodzinny Rerik.Nie był tojednak koniec jego szczodrości.Wielkodusznie zaproponował, ba,nalegał, byśmy my, kupcy, przenieśli nasz interes tutaj.Okazja, byznalezć się w tak ciepłym i przyjemnym miejscu przedstawiała się owiele lepiej niż alternatywa, i tak oto się tu znalazłem. A jaka była alternatywa? indagował Wali. Wymyślna, oryginalna i niepowszednia śmierć wyjaśniłWeles. To bodaj najłatwiejszy targ, jakiego żem w życiu dobił. Tedy jesteś niewolnikiem? Ale takim, co żyje wygodnie.Skoro masz już zostać rabem, toczemu nie królewskim? A zresztą, ceną za mą skuteczność jest pewienzakres wolności.Wali zaśmiał się szczerze, po raz pierwszy odkąd powrócił doEikund ze schwytanym wilkoludem. Dobrze cię widzieć rzekł. Ciebie też.Wyrosłeś na tęgiego młodziana, mój książę.Zapewne zdążyłeś już zabić wielu ludzi. Wali zauważył, że Welesjakoś dziwnie patrzy na wilkoluda.Nic nie umykało uwagi Libora, a codopiero coś tak oczywistego, jak podobieństwo Feilega do księcia.Conie oznaczało, że zapomniał języka w gębie. Załatwiłem już wszystko dla waszego pobytu tutaj.Jesteściegośćmi w mym domu.Cokolwiek zechcecie tu kupić, cokolwieksprzedać, z miłą chęcią was wyręczę.Będę zaszczycony, mogąc wwaszym imieniu prowadzić wszelkie targi i podzielić się z wami mąfachową wiedzą. Jesteśmy emisariuszami. Widłobrodego.W związku z najazdem Haarika, ani chybi. Skąd wiesz? Niemożliwe, by ktoś dopłynął tu szybciej od nas. Jesteś wieszczbiarzem? wtrącił się Bragi, obrzucając gopodejrzliwym spojrzeniem. Nic z tych rzeczy odparł Weles. Zwyczajnie spytałemludzi Haarika, gdy przepływali obok. W którą stronę się udali? gorączkował się Wali.Weles spojrzał twardo na księcia. Dajże spokój, człowieku.Na to pytanie nietrudnoodpowiedzieć.Byli dopiero w drodze, czy wracali z najazdu? W drodze odparł kupiec. Mają coś, co cenisz? Brańca? Czarownik! gardłowo warknął Feileg. Me talenta są bardziej przyziemne, zapewniam rzeki Weles. Poszedłbym z torbami, gdybym nie umiał rozpoznać potrzeby, gdymam ją przed oczami.Doszło do najazdu na Rogaland.Czcigodnegoksięcia wysłano, by odzyskał coś, co można przewiezć w tak małejlodzi.Bardzo roztropny środek transportu, swoją drogą.Ostatnimiczasy na tych wodach trzeba mieć pięć drakkarów albo żadnego.Wierzmi, piraci niemal złamali mnie wpół.Sypnąłem im mą krwawicą.Iprzez to prawie wykrwawiłem się na śmierć! Przez chwilę zdawałosię, że wyjdzie z siebie, ale się opamiętał. Hm, tedy to jeden braniec.Do głowy nie przychodzi mi nic innego, do odzyskania czegowymagana jest dyplomacja.Gdyby chodziło o złoto to raczejprzybylibyście tu wymalowani barwami wojennymi wokół oczu, a nietymi wspaniałymi kreskami, godnymi zadowolić damę. Wskazał nasadzę, którą Bragi i Wali nanieśli na siebie nawzajem. Gdzie jest dziewczyna? warknął Feileg.Weles wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Ja jej nie mam, ale jeśli pisane jest ją odnalezć, to mi się uda zapewnił. Dziewczyna, powiadasz? Księżniczka, ani chybi.Czyżbyporwali małą Ragnę? Pomogę ją odnalezć i nie oczekuję żadnej zapłaty.Dość mi będzie jeno waszej podzięki i jakiegoś podarku, którym wasiszczodrzy ziomkowie zdecydują się mnie uraczyć. To nie Ragna, lecz branka nie mniej miła królowi.I żadenpodarek nie będzie godzien podzięki za jej powrót wyjaśnił Wali. O dokładnych sumach porozmawiajmy pózniej stwierdziłWeles. %7łartuję sobie, rzecz jasna.Jednakowoż, zapraszam do megodomu, gdzie będziecie mi gośćmi.I musicie zobaczyć się z królemHemmingiem.Powinniśmy zacząć od prośby o zadośćuczynienie zanajazd.Mało tego za uprowadzenie dziewczyny.Jestem pewien, żekról nie mógł wyrazić na to zgody, książę.Nie chciałby narazić się nagniew twego ojca.Zajmę się wszystkim kwotą, sposobem zapłaty iformą przekazania.Nie będę cię zanudzał szczegółami pośledniegohandlu, to poniżej godności książąt, tak przynajmniej utrzymująFrankowie, a ich cesarstwo zdaje się na tym korzystać.Potemwystarczy powrócić do Rogalandu i czekać na szczęśliwe zakończeniesprawy.Wali poczuł, jak serce łomocze mu w piersi.Jeśli ktokolwiekmoże znalezć Adislę, pomyślał, to z pewnością Weles.28.TARGI I ZATARGIZ bliska Heithabyr zdawał się takim samym dziwem naddziwami jak z perspektywy morza.Ziemię wyłożono rozszczepionymibalami, tworząc ścieżki dające stopom solidne oparcie.Domy stłoczonotak blisko siebie, że miejscami ich strzechy niemal się dotykały,zasłaniając światło sąsiadom.Ludzie przepychali się i krzątali nanabrzeżu; w alejkach prowadzących od pomostów prawie nie sposóbbyło przejść dwadzieścia sążni, nie wpadając na kogoś podążającego wprzeciwną stronę.Jednakowoż miejsce to było niemiłosiernie brudne.Wszędzie walały się sterty śmieci, a gdzieniegdzie drewniana ścieżkabyła śliska od gówna.Zaszkodziłoby komu, pomyślał Wali, zanieść trochę tego syfunad wodę i go tam wrzucić? Heithabyr śmierdział, a on nie mógł wyjśćz podziwu, że ludzie mogą żyć w takim smrodzie. Danowie ozwał się Bragi z odrazą. Ci to nawet nie wiedzą,co to pranie i mycie. To brudasy rzekł Weles tak to przynajmniej widzą ichwrogowie.Wszelako ja zawsze uważałem ich za nieskazitelnieczystych, gdyż taki pogląd jest lepszą gwarancją długiego iszczęśliwego życia.Tędy, proszę.Szli w górę przez miasto, przekraczając mostek nad strumykiemspływającym ku nabrzeżu.To również zdumiało Waliego strumieńbiegł w wydrążonym ludzką ręką kanale o prostych brzegach.Czyżbyto cuchnące, tłoczne miejsce stanowiło melodię przyszłości? zdziwiłsię w duchu.Wtem, na placu opodal kanału, w końcu zobaczył to, na coczekał targowisko.Wokół roiło się od otwartych obór, które, jakwidział, mieściły rozmaity żywy inwentarz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
. Okaż twarzi stań przed nami jak człek przed człekiem.Mężczyzna zdjął maskę. Weles Libor przedstawił się przyjaciel księcia iwszystkich, co z nim podróżują. Weles! uradował się Bragi. Weles, toś ty? Co ty tu robisz,do licha? Mieszkam tu rzekł Weles na zaproszenie świętej pamięcikróla Godfreda, niech właściwi bogowie mają go w opiece wzaświatach, i życzliwego króla Hemminga, niech ci sami bogowie.No,wiadomo, co dalej. Opuściłeś swój lud? dopytywał się Wali. Dobry król Godfred w swej dobroci wystarał się, by to onimnie opuścili, gdy był uprzejmy spalić mój rodzinny Rerik.Nie był tojednak koniec jego szczodrości.Wielkodusznie zaproponował, ba,nalegał, byśmy my, kupcy, przenieśli nasz interes tutaj.Okazja, byznalezć się w tak ciepłym i przyjemnym miejscu przedstawiała się owiele lepiej niż alternatywa, i tak oto się tu znalazłem. A jaka była alternatywa? indagował Wali. Wymyślna, oryginalna i niepowszednia śmierć wyjaśniłWeles. To bodaj najłatwiejszy targ, jakiego żem w życiu dobił. Tedy jesteś niewolnikiem? Ale takim, co żyje wygodnie.Skoro masz już zostać rabem, toczemu nie królewskim? A zresztą, ceną za mą skuteczność jest pewienzakres wolności.Wali zaśmiał się szczerze, po raz pierwszy odkąd powrócił doEikund ze schwytanym wilkoludem. Dobrze cię widzieć rzekł. Ciebie też.Wyrosłeś na tęgiego młodziana, mój książę.Zapewne zdążyłeś już zabić wielu ludzi. Wali zauważył, że Welesjakoś dziwnie patrzy na wilkoluda.Nic nie umykało uwagi Libora, a codopiero coś tak oczywistego, jak podobieństwo Feilega do księcia.Conie oznaczało, że zapomniał języka w gębie. Załatwiłem już wszystko dla waszego pobytu tutaj.Jesteściegośćmi w mym domu.Cokolwiek zechcecie tu kupić, cokolwieksprzedać, z miłą chęcią was wyręczę.Będę zaszczycony, mogąc wwaszym imieniu prowadzić wszelkie targi i podzielić się z wami mąfachową wiedzą. Jesteśmy emisariuszami. Widłobrodego.W związku z najazdem Haarika, ani chybi. Skąd wiesz? Niemożliwe, by ktoś dopłynął tu szybciej od nas. Jesteś wieszczbiarzem? wtrącił się Bragi, obrzucając gopodejrzliwym spojrzeniem. Nic z tych rzeczy odparł Weles. Zwyczajnie spytałemludzi Haarika, gdy przepływali obok. W którą stronę się udali? gorączkował się Wali.Weles spojrzał twardo na księcia. Dajże spokój, człowieku.Na to pytanie nietrudnoodpowiedzieć.Byli dopiero w drodze, czy wracali z najazdu? W drodze odparł kupiec. Mają coś, co cenisz? Brańca? Czarownik! gardłowo warknął Feileg. Me talenta są bardziej przyziemne, zapewniam rzeki Weles. Poszedłbym z torbami, gdybym nie umiał rozpoznać potrzeby, gdymam ją przed oczami.Doszło do najazdu na Rogaland.Czcigodnegoksięcia wysłano, by odzyskał coś, co można przewiezć w tak małejlodzi.Bardzo roztropny środek transportu, swoją drogą.Ostatnimiczasy na tych wodach trzeba mieć pięć drakkarów albo żadnego.Wierzmi, piraci niemal złamali mnie wpół.Sypnąłem im mą krwawicą.Iprzez to prawie wykrwawiłem się na śmierć! Przez chwilę zdawałosię, że wyjdzie z siebie, ale się opamiętał. Hm, tedy to jeden braniec.Do głowy nie przychodzi mi nic innego, do odzyskania czegowymagana jest dyplomacja.Gdyby chodziło o złoto to raczejprzybylibyście tu wymalowani barwami wojennymi wokół oczu, a nietymi wspaniałymi kreskami, godnymi zadowolić damę. Wskazał nasadzę, którą Bragi i Wali nanieśli na siebie nawzajem. Gdzie jest dziewczyna? warknął Feileg.Weles wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Ja jej nie mam, ale jeśli pisane jest ją odnalezć, to mi się uda zapewnił. Dziewczyna, powiadasz? Księżniczka, ani chybi.Czyżbyporwali małą Ragnę? Pomogę ją odnalezć i nie oczekuję żadnej zapłaty.Dość mi będzie jeno waszej podzięki i jakiegoś podarku, którym wasiszczodrzy ziomkowie zdecydują się mnie uraczyć. To nie Ragna, lecz branka nie mniej miła królowi.I żadenpodarek nie będzie godzien podzięki za jej powrót wyjaśnił Wali. O dokładnych sumach porozmawiajmy pózniej stwierdziłWeles. %7łartuję sobie, rzecz jasna.Jednakowoż, zapraszam do megodomu, gdzie będziecie mi gośćmi.I musicie zobaczyć się z królemHemmingiem.Powinniśmy zacząć od prośby o zadośćuczynienie zanajazd.Mało tego za uprowadzenie dziewczyny.Jestem pewien, żekról nie mógł wyrazić na to zgody, książę.Nie chciałby narazić się nagniew twego ojca.Zajmę się wszystkim kwotą, sposobem zapłaty iformą przekazania.Nie będę cię zanudzał szczegółami pośledniegohandlu, to poniżej godności książąt, tak przynajmniej utrzymująFrankowie, a ich cesarstwo zdaje się na tym korzystać.Potemwystarczy powrócić do Rogalandu i czekać na szczęśliwe zakończeniesprawy.Wali poczuł, jak serce łomocze mu w piersi.Jeśli ktokolwiekmoże znalezć Adislę, pomyślał, to z pewnością Weles.28.TARGI I ZATARGIZ bliska Heithabyr zdawał się takim samym dziwem naddziwami jak z perspektywy morza.Ziemię wyłożono rozszczepionymibalami, tworząc ścieżki dające stopom solidne oparcie.Domy stłoczonotak blisko siebie, że miejscami ich strzechy niemal się dotykały,zasłaniając światło sąsiadom.Ludzie przepychali się i krzątali nanabrzeżu; w alejkach prowadzących od pomostów prawie nie sposóbbyło przejść dwadzieścia sążni, nie wpadając na kogoś podążającego wprzeciwną stronę.Jednakowoż miejsce to było niemiłosiernie brudne.Wszędzie walały się sterty śmieci, a gdzieniegdzie drewniana ścieżkabyła śliska od gówna.Zaszkodziłoby komu, pomyślał Wali, zanieść trochę tego syfunad wodę i go tam wrzucić? Heithabyr śmierdział, a on nie mógł wyjśćz podziwu, że ludzie mogą żyć w takim smrodzie. Danowie ozwał się Bragi z odrazą. Ci to nawet nie wiedzą,co to pranie i mycie. To brudasy rzekł Weles tak to przynajmniej widzą ichwrogowie.Wszelako ja zawsze uważałem ich za nieskazitelnieczystych, gdyż taki pogląd jest lepszą gwarancją długiego iszczęśliwego życia.Tędy, proszę.Szli w górę przez miasto, przekraczając mostek nad strumykiemspływającym ku nabrzeżu.To również zdumiało Waliego strumieńbiegł w wydrążonym ludzką ręką kanale o prostych brzegach.Czyżbyto cuchnące, tłoczne miejsce stanowiło melodię przyszłości? zdziwiłsię w duchu.Wtem, na placu opodal kanału, w końcu zobaczył to, na coczekał targowisko.Wokół roiło się od otwartych obór, które, jakwidział, mieściły rozmaity żywy inwentarz [ Pobierz całość w formacie PDF ]