[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. To wszystko już wiem  odparÅ‚ Patta, coraz szybciejstukajÄ…c w blat i nie kryjÄ…c swego poirytowania. InnymisÅ‚owy, nie ma pan żadnych istotnych informacji? Można tak to ująć, comandante. Wie pan, Brunetti, wiele myÅ›laÅ‚em o tym Å›ledztwie i za-stanawiam siÄ™, czy nie odebrać panu tej sprawy. W jegogÅ‚osie wyraznie czuÅ‚o siÄ™ grozbÄ™, jak gdyby komendant spÄ™-dziÅ‚ caÅ‚Ä… minionÄ… noc na czytaniu Machiavellego. Rozumiem, comandante.133  MógÅ‚bym przekazać prowadzenie Å›ledztwa komuÅ› in-nemu, może wówczas poczynilibyÅ›my znaczÄ…ce postÄ™py. O ile wiem, Mariani jest teraz wolny.Ogromnym wysiÅ‚kiem woli Patta powstrzymaÅ‚ siÄ™ przedgrymasem, gdy tylko padÅ‚o nazwisko mÅ‚odszego z dwóchpozostaÅ‚ych komisarzy, czÅ‚owieka o nieskazitelnym charakte-rze i niezgÅ‚Ä™bionej tÄ™pocie, który  o czym wszyscy wiedzieli otrzymaÅ‚ to stanowisko jako część posagu swej żony, bÄ™dÄ…-cej siostrzenicÄ… poprzedniego burmistrza.Drugi komisarz jak Brunetti dobrze wiedziaÅ‚  byÅ‚ zajÄ™ty dochodzeniem wsprawie handlu narkotykami w portowym mieÅ›cie Marghera. A może pan zajmie siÄ™ tÄ… sprawÄ…?  zaproponowaÅ‚ Bru-netti i prowokacyjnie zawiesiÅ‚ gÅ‚os, nim dodaÅ‚ obowiÄ…zkowecomandante. Taka możliwość zawsze istnieje  odrzekÅ‚ Patta, nie za-uważajÄ…c niegrzecznoÅ›ci Brunettiego albo wolÄ…c jÄ… zignoro-wać.WyjÄ…Å‚ z biurka paczkÄ™ rosyjskich papierosów w brÄ…zo-wych gilzach i osadziÅ‚ jednego w onyksowej cygarniczce.Bardzo gustowny dobór kolorów, pomyÅ›laÅ‚ komisarz. We-zwaÅ‚em pana, ponieważ odebraÅ‚em kilka telefonów od prasy iOsób Wysoko Postawionych. Patta wyraznie zaznaczyÅ‚wszystkie duże litery. Byli bardzo zaniepokojeni tym, żejeszcze do niczego pan nie doszedÅ‚. Tym razem intonacjÄ…gÅ‚osu dobitnie zaakcentowaÅ‚ liczbÄ™ pojedynczÄ….DelikatniepociÄ…gaÅ‚ papierosa, wpatrujÄ…c siÄ™ w Brunettiego. SÅ‚yszy pan,co mówiÄ™? Oni sÄ… niezadowoleni. W peÅ‚ni ich rozumiem, comandante.Mam martwego ge-niusza, ale nie mam czÅ‚owieka, którego mógÅ‚bym obciążyćwinÄ….134 Czy mu siÄ™ tylko wydawaÅ‚o, że Patta powtórzyÅ‚ bezgÅ‚oÅ›nieostatnie zdanie, tak jakby chciaÅ‚ je wyćwiczyć, zanim zabÅ‚y-Å›nie nim podczas dzisiejszego lunchu? DokÅ‚adnie w tym rzecz  powiedziaÅ‚ komendant i jegousta jeszcze raz bezgÅ‚oÅ›nie siÄ™ poruszyÅ‚y. Nie ma czÅ‚owieka,którego można obciążyć winÄ…. ZniżyÅ‚ gÅ‚os. ChcÄ™, żebysytuacja siÄ™ zmieniÅ‚a.ChcÄ™ mieć czÅ‚owieka, którego możnaobciążyć winÄ…. Brunetti nigdy dotÄ…d nie sÅ‚yszaÅ‚, żeby jegoszef tak jasno wyÅ‚ożyÅ‚ swój poglÄ…d na sprawiedliwość.Możeon sam zabÅ‚yÅ›nie tymi zdaniami podczas dzisiejszego lunchu. Na przyszÅ‚ość, Brunetti, chcÄ™ mieć pisemny raport, co-dziennie o. przerwaÅ‚, by sobie przypomnieć, o której za-czyna siÄ™ praca .o ósmej  dokoÅ„czyÅ‚, podajÄ…c wÅ‚aÅ›ciwÄ…godzinÄ™. Tak jest, comandante.CoÅ› jeszcze?  ByÅ‚o mu wszystkojedno, czy musi przygotować pisemny raport, czy ustny, po-nieważ i tak nie bÄ™dzie miaÅ‚ nic do zakomunikowania, dopókinie stworzy sobie jasnego obrazu czÅ‚owieka, który zostaÅ‚ zabi-ty.Czy byÅ‚ geniuszem, czy nie, rozwiÄ…zania sprawy zawszenależaÅ‚o szukać w osobie zmarÅ‚ego. Tak.Co zamierza pan dzisiaj robić? IdÄ™ na pogrzeb.Ceremonia rozpoczyna siÄ™ za dwadzie-Å›cia minut.A potem chciaÅ‚bym sam przejrzeć papiery Wellau-era. I to wszystko? Tak, comandante. Nic dziwnego, że stoimy w miejscu  prychnÄ…Å‚ Patta.Brunetti uznaÅ‚ to stwierdzenie za sygnaÅ‚ zakoÅ„czenia roz-mowy.WstaÅ‚ i poszedÅ‚ w stronÄ™ drzwi, zastanawiajÄ…c siÄ™, wjakiej odlegÅ‚oÅ›ci od nich przeÅ‚ożony przypomni mu o pisemnym135 raporcie.Na jakieÅ› trzy kroki przed drzwiami  jak oceniÅ‚ usÅ‚yszaÅ‚: Ósma rano, niech pan pamiÄ™ta.Patta zajÄ…Å‚ mu tyle czasu, że Brunetti przybyÅ‚ do koÅ›cioÅ‚aSan Moisè dopiero kilka minut przed dziesiÄ…tÄ….CzarnÄ… łódz ztrumnÄ… pokrytÄ… kwiatami przycumowano już do nabrzeża ka-naÅ‚u i trzej mężczyzni w granatowych garniturach przenosilidrewnianÄ… trumnÄ™ na metalowy wózek, którym mieli jÄ… za-wiezć pod drzwi koÅ›cioÅ‚a.WÅ›ród ludzi licznie zebranychprzed koÅ›cioÅ‚em Brunetti rozpoznaÅ‚ kilka znanych w Wenecjitwarzy, reporterów i fotografów z gazet, którzy zazwyczajrelacjonowali takie wydarzenia, ale nigdzie nie dostrzegÅ‚wdowy  pewno weszÅ‚a już do koÅ›cioÅ‚a.Gdy trzej mężczyzni przewiezli trumnÄ™ pod drzwi, pod-szedÅ‚ do nich czwarty i razem podnieÅ›li jÄ…, z wprawÄ… oparli naramionach i weszli po dwóch stopniach do koÅ›cioÅ‚a.Wraz zpozostaÅ‚ymi ludzmi Brunetti poszedÅ‚ za nimi.PatrzyÅ‚, jakmężczyzni idÄ… Å›rodkowÄ… nawÄ… i stawiajÄ… trumnÄ™ na niskimkatafalku przed głównym oÅ‚tarzem.Brunetti usiadÅ‚ na koÅ„cuÅ‚awki w gÅ‚Ä™bi zatÅ‚oczonego koÅ›cioÅ‚a.PomiÄ™dzy gÅ‚owami znaj-dujÄ…cych siÄ™ przed nim ludzi z trudem dostrzegÅ‚ ubranÄ… naczarno wdowÄ™, siedzÄ…cÄ… w pierwszym rzÄ™dzie, miÄ™dzy męż-czyznÄ… i kobietÄ…: oboje mieli siwe wÅ‚osy i prawdopodobniebyli tÄ… samÄ… parÄ…, którÄ… spotkaÅ‚ w towarzystwie pani Wellauerw teatrze.Za wdowÄ… siedziaÅ‚a samotnie w Å‚awce ubrana wczerÅ„ kobieta, zapewne pokojówka.Choć Brunetti nie zasta-nawiaÅ‚ siÄ™ wczeÅ›niej, jak bÄ™dzie przebiegaÅ‚a msza, byÅ‚ zasko-czony jej surowoÅ›ciÄ….UderzyÅ‚ go caÅ‚kowity brak muzyki,nawet nie graÅ‚y organy.Znajome sÅ‚owa niosÅ‚y siÄ™ nad gÅ‚owa-mi zgromadzonych; nastÄ…piÅ‚o tradycyjne pokropienie trumny i136 udzielenie bÅ‚ogosÅ‚awieÅ„stwa.Ceremonia byÅ‚a tak prosta, żemsza szybko dobiegÅ‚a koÅ„ca.Brunetti staÅ‚ przy Å‚awce, dopóki nie wyniesiono trumny, iczekaÅ‚, aż główni żaÅ‚obnicy wyjdÄ… z koÅ›cioÅ‚a.Na zewnÄ…trzbÅ‚yskaÅ‚y flesze aparatów fotograficznych, a reporterzy otoczyliwdowÄ™, która kurczowo trzymaÅ‚a siÄ™ ramienia starszego męż-czyzny.Nie zastanawiajÄ…c siÄ™, Brunetti przecisnÄ…Å‚ siÄ™ przez tÅ‚um iujÄ…Å‚ wdowÄ™ pod drugie ramiÄ™.RozpoznaÅ‚ kilku fotografów,którzy, jak zauważyÅ‚, też go poznali, i kazaÅ‚ im siÄ™ odsunąć.OblegajÄ…cy wdowÄ™ mężczyzni cofnÄ™li siÄ™, robiÄ…c przejÅ›cie wstronÄ™ Å‚odzi przycumowanych z boku placu.PodtrzymujÄ…cwdowÄ™, poprowadziÅ‚ jÄ… do Å‚odzi, pomógÅ‚ jej wejść na pokÅ‚ad,a potem wszedÅ‚ za niÄ… do kabiny dla pasażerów.Para, która towarzyszyÅ‚a pani Wellauer w teatrze, też we-szÅ‚a do kabiny.SiwowÅ‚osa kobieta otoczyÅ‚a wdowÄ™ ramie-niem, a mężczyzna usiadÅ‚ przy niej i wziÄ…Å‚ jÄ… za rÄ™kÄ™.BrunettistanÄ…Å‚ na zewnÄ…trz przy drzwiach i patrzyÅ‚, jak wiozÄ…ca trumnęłódz odcumowaÅ‚a i wolno popÅ‚ynęła wÄ…skim kanaÅ‚em.Gdyznalezli siÄ™ w sporej odlegÅ‚oÅ›ci od koÅ›cioÅ‚a, Brunetti schyliÅ‚gÅ‚owÄ™ i wszedÅ‚ do Å›rodka. Bardzo panu dziÄ™kujÄ™  powiedziaÅ‚a pani Wellauer, niekryjÄ…c Å‚ez.Brunetti nic nie odpowiedziaÅ‚.Aódz wpÅ‚ynęła do Canale Grande i skrÄ™ciÅ‚a w lewo, wstronÄ™ bazyliki San Marco, którÄ… musieli minąć w drodze nacmentarz.Brunetti wyszedÅ‚ na zewnÄ…trz i znowu stanÄ…Å‚ przydrzwiach, patrzÄ…c przed siebie i nie chcÄ…c, by jego natrÄ™tnespojrzenie zakłócaÅ‚o boleść żaÅ‚obników.MinÄ™li dzwonnicÄ™, apotem pociÄ™tÄ… na kwadraty, prostokÄ…tnÄ… Å›cianÄ™ PaÅ‚acu Dożów137 i lekkie kopuÅ‚y bazyliki.Gdy zbliżali siÄ™ do kanaÅ‚u Arsenale,Brunetti wszedÅ‚ po schodkach na pokÅ‚ad i poprosiÅ‚ przewozni-ka, żeby zatrzymaÅ‚ siÄ™ na przystani przy Palasport.NastÄ™pniewróciÅ‚ do kabiny i w drzwiach usÅ‚yszaÅ‚ gÅ‚osy trzech rozma-wiajÄ…cych cicho osób. Panie komisarzu  odezwaÅ‚a siÄ™ wdowa.OdwróciÅ‚ siÄ™ w drzwiach i spojrzaÅ‚ na niÄ…. Bardzo panu dziÄ™kujÄ™.Gdyby nie pana pomoc, chyba niedaÅ‚abym sobie tam rady.KiwnÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…, potwierdzajÄ…c jej przypuszczenie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •