[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dlaczegoten doktor nie przychodzi? A mówiłam Danowi, że jagody są trujące, mam jednak nadzieję, żechyba się po nich nie umiera.- Kuzyn tatusia czterdzieści lat temu umarł, jak się najadł jagód - szlochała w kąciku SaraRay.- Milczałabyś lepiej! - mitygował ją Piotrek szeptem.- Powinnaś mieć trochę więcejrozumu w takich sytuacjach.Przecież dziewczęta będą jeszcze bardziej przerażone.- Ale kuzyn tatusia naprawdę umarł - upierała się Sara.- Ciotka Jane zawsze podczas takich boleści nacierała brzuch wódką - podsunąłdziewczętom Piotrek.- Ale my wódki nie mamy - skrzywiła się niechętnie Fela.- Przecież to abstynencki dom.- Natarcie ciała wódką nikomu nie wyrządza krzywdy - bronił się Piotrek.- Wódka szkodzitylko wówczas, gdy się ją pije.- Ale my wódki w ogóle nie mamy - zawołała Fela jeszcze bardziej poirytowana.-Przypuszczam, że wino z agrestu nie może w tym wypadku zastąpić wódki?Piotrek też tak przypuszczał.Dopiero koło dziesiątej Dan uspokoił się trochę, chociaż jeszcze od czasu do czasu bóle sięwzmagały.Gdy lekarz, którego wuj Roger nie zastał w domu, przyjechał wreszcie o pół dojedenastej, znalazł Dana bardzo osłabionego i bladego, lecz okazało się, że bóle zupełnie ustąpiły.Dr Grier pogładził Celinkę po głowie, nazywając ją dzielną dziewczynką, obejrzał uważniekilka nieszczęsnych jagód, które były powodem całego nieszczęścia, wyraził opinię, żeprawdopodobnie są trujące, zaaplikował Danowi jakieś proszki i poradził, aby w przyszłości niełakomił się nigdy na zakazane owoce.Po jego wyjściu zjawiła się pani Ray, która z niepokojem szukała Sary, a dowiedziawszy sięo wszystkim, postanowiła zostać na całą noc u Kingów.- Będę ogromnie wdzięczny, jak pani zostanie - rzekł wuj Roger.- Jestem o Dana bardzoniespokojny.Sam namówiłem Janet i Aleca, aby pojechali do Halifaxu i zobowiąłzałem sięopiekować dziećmi podczas ich nieobecności, nie miałem jednak pojęcia, że coś takiego stać sięmoże.Gdyby to wszystko miało się zle skończyć, nigdy bym sobie nie wybaczył, chociaż uważam,że najlepszemu nawet opiekunowi trudno upilnować, żeby dzieci czegoś nie zjadły.A teraz,dzieciaki, marsz spać! Danowi nie grozi już żadne niebezpieczeństwo, więc nie jesteście mupotrzebni.Zresztą i tak nic nikt nie poradził z wyjątkiem Celinki.Ona jedna chociaż miała głowęna karku.- Straszny to był dzień - szepnęła Fela w przygnębieniu, gdyśmy cichutko wchodzili poschodach.- Sami jesteśmy temu wszystkiemu winni - odparła z powagą Historynka.- Ale pózniejbędzie chociaż coś do opowiadania - dorzuciła.- Jestem strasznie zmęczona i ogromnie wdzięczna Bogu - westchnęła Celinka.Wszyscy podzielaliśmy uczucie Celinki.Rozdział XV - Nieposłuszny bratRano Dan czuł się już całkiem dobrze, chociaż był bardzo blady i osłabiony.Chciał wstać złóżka, lecz Celinka kategorycznie się sprzeciwiła.Na szczęście Fela nie zabrała na ten temat głosu,więc Dan posłusznie w łóżku pozostał.Celinka przyniosła mu na górę jedzenie i przeczytała nawetkilka ustępów z książki Henry'ego, aby się Danowi tylko nie nudziło.Historynka przyszła na górę,aby mu opowiedzieć kilka ciekawych bajek, a Sara Ray przyniosła trochę puddingu, który samaprzyrządziła.Intencje Sary pod tym względem były najlepsze, pudding jednak Dan oddałPaddy'emu, który ustawicznie siedział przy łóżku, pragnąc rozerwać Dana pełnym zadowoleniakocim mruczeniem.- Czyż on nie jest sympatyczny? - cieszył się Dan.- Wie, że jestem chory i zachowuje sięzupełnie jak człowiek.Nigdy dotychczas nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi.Feliks, Piotrek i ja pomagaliśmy tego dnia wujowi Rogerowi przy jakiejś ciesielskiejrobocie, Fela zaś wzięła się do sprzątania pokojów, co zawsze sprawiało jej niezwykłąprzyjemność.Dopiero wieczorem byliśmy wszyscy wolni i zebraliśmy się na trawniku w sadzie, walei Wuja Stefana.Szczególnie w sierpniu sad był wyjątkowo piękny, przepojony woniądojrzewających jabłek, bardziej cienisty i tchnący dziwną tajemniczością.Poprzez gałęzie drzewspoglądaliśmy na wierzchołki dalekich pagórków pokrytych zielenią i na pola ozłoconepromieniami zachodzącego słońca.Liście szumiące nad naszymi głowami tworzyły jakbysklepienie i nie istniało chyba nic takiego na świecie, co by nas mogło wywabić teraz z sadu, co bynas mogło pokusić do przerwania przyjemnej wieczornej gawędy.W bajce, którą nam opowiadałaHistorynka było więcej królewiczów, niż porzeczek na krzewach i więcej królowych, niż, jaskrówna łące.Zastanawialiśmy się nad tym, jakby to było, gdyby któreś z nas zostało nagle królem.Piotrek oświadczył, że stanowisko króla nie jest zbytnio przyjemne, bo trzeba ciągle dzwigaćkoronę na głowie.- Ależ królowie korony nie noszą - oburzyła się Historynka.- Może kiedyś nosili, terazjednak noszą najzwyklejsze kapelusze.Korony używane są tylko na specjalne uroczystości [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.- Dlaczegoten doktor nie przychodzi? A mówiłam Danowi, że jagody są trujące, mam jednak nadzieję, żechyba się po nich nie umiera.- Kuzyn tatusia czterdzieści lat temu umarł, jak się najadł jagód - szlochała w kąciku SaraRay.- Milczałabyś lepiej! - mitygował ją Piotrek szeptem.- Powinnaś mieć trochę więcejrozumu w takich sytuacjach.Przecież dziewczęta będą jeszcze bardziej przerażone.- Ale kuzyn tatusia naprawdę umarł - upierała się Sara.- Ciotka Jane zawsze podczas takich boleści nacierała brzuch wódką - podsunąłdziewczętom Piotrek.- Ale my wódki nie mamy - skrzywiła się niechętnie Fela.- Przecież to abstynencki dom.- Natarcie ciała wódką nikomu nie wyrządza krzywdy - bronił się Piotrek.- Wódka szkodzitylko wówczas, gdy się ją pije.- Ale my wódki w ogóle nie mamy - zawołała Fela jeszcze bardziej poirytowana.-Przypuszczam, że wino z agrestu nie może w tym wypadku zastąpić wódki?Piotrek też tak przypuszczał.Dopiero koło dziesiątej Dan uspokoił się trochę, chociaż jeszcze od czasu do czasu bóle sięwzmagały.Gdy lekarz, którego wuj Roger nie zastał w domu, przyjechał wreszcie o pół dojedenastej, znalazł Dana bardzo osłabionego i bladego, lecz okazało się, że bóle zupełnie ustąpiły.Dr Grier pogładził Celinkę po głowie, nazywając ją dzielną dziewczynką, obejrzał uważniekilka nieszczęsnych jagód, które były powodem całego nieszczęścia, wyraził opinię, żeprawdopodobnie są trujące, zaaplikował Danowi jakieś proszki i poradził, aby w przyszłości niełakomił się nigdy na zakazane owoce.Po jego wyjściu zjawiła się pani Ray, która z niepokojem szukała Sary, a dowiedziawszy sięo wszystkim, postanowiła zostać na całą noc u Kingów.- Będę ogromnie wdzięczny, jak pani zostanie - rzekł wuj Roger.- Jestem o Dana bardzoniespokojny.Sam namówiłem Janet i Aleca, aby pojechali do Halifaxu i zobowiąłzałem sięopiekować dziećmi podczas ich nieobecności, nie miałem jednak pojęcia, że coś takiego stać sięmoże.Gdyby to wszystko miało się zle skończyć, nigdy bym sobie nie wybaczył, chociaż uważam,że najlepszemu nawet opiekunowi trudno upilnować, żeby dzieci czegoś nie zjadły.A teraz,dzieciaki, marsz spać! Danowi nie grozi już żadne niebezpieczeństwo, więc nie jesteście mupotrzebni.Zresztą i tak nic nikt nie poradził z wyjątkiem Celinki.Ona jedna chociaż miała głowęna karku.- Straszny to był dzień - szepnęła Fela w przygnębieniu, gdyśmy cichutko wchodzili poschodach.- Sami jesteśmy temu wszystkiemu winni - odparła z powagą Historynka.- Ale pózniejbędzie chociaż coś do opowiadania - dorzuciła.- Jestem strasznie zmęczona i ogromnie wdzięczna Bogu - westchnęła Celinka.Wszyscy podzielaliśmy uczucie Celinki.Rozdział XV - Nieposłuszny bratRano Dan czuł się już całkiem dobrze, chociaż był bardzo blady i osłabiony.Chciał wstać złóżka, lecz Celinka kategorycznie się sprzeciwiła.Na szczęście Fela nie zabrała na ten temat głosu,więc Dan posłusznie w łóżku pozostał.Celinka przyniosła mu na górę jedzenie i przeczytała nawetkilka ustępów z książki Henry'ego, aby się Danowi tylko nie nudziło.Historynka przyszła na górę,aby mu opowiedzieć kilka ciekawych bajek, a Sara Ray przyniosła trochę puddingu, który samaprzyrządziła.Intencje Sary pod tym względem były najlepsze, pudding jednak Dan oddałPaddy'emu, który ustawicznie siedział przy łóżku, pragnąc rozerwać Dana pełnym zadowoleniakocim mruczeniem.- Czyż on nie jest sympatyczny? - cieszył się Dan.- Wie, że jestem chory i zachowuje sięzupełnie jak człowiek.Nigdy dotychczas nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi.Feliks, Piotrek i ja pomagaliśmy tego dnia wujowi Rogerowi przy jakiejś ciesielskiejrobocie, Fela zaś wzięła się do sprzątania pokojów, co zawsze sprawiało jej niezwykłąprzyjemność.Dopiero wieczorem byliśmy wszyscy wolni i zebraliśmy się na trawniku w sadzie, walei Wuja Stefana.Szczególnie w sierpniu sad był wyjątkowo piękny, przepojony woniądojrzewających jabłek, bardziej cienisty i tchnący dziwną tajemniczością.Poprzez gałęzie drzewspoglądaliśmy na wierzchołki dalekich pagórków pokrytych zielenią i na pola ozłoconepromieniami zachodzącego słońca.Liście szumiące nad naszymi głowami tworzyły jakbysklepienie i nie istniało chyba nic takiego na świecie, co by nas mogło wywabić teraz z sadu, co bynas mogło pokusić do przerwania przyjemnej wieczornej gawędy.W bajce, którą nam opowiadałaHistorynka było więcej królewiczów, niż porzeczek na krzewach i więcej królowych, niż, jaskrówna łące.Zastanawialiśmy się nad tym, jakby to było, gdyby któreś z nas zostało nagle królem.Piotrek oświadczył, że stanowisko króla nie jest zbytnio przyjemne, bo trzeba ciągle dzwigaćkoronę na głowie.- Ależ królowie korony nie noszą - oburzyła się Historynka.- Może kiedyś nosili, terazjednak noszą najzwyklejsze kapelusze.Korony używane są tylko na specjalne uroczystości [ Pobierz całość w formacie PDF ]