[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ona upokarzała się dla tych chłopców, a onimimo to traktowali ją jak powietrze.Rozesłali ten411 plik i wszyscy go oglądali, i nadal nie chcieli miećz nią do czynienia.Kiedy się o tym dowiedziałam,zrobiłam wszystko, co mogłam, żeby ona to zro-zumiała.Chciałam pomóc jej się oczyścić.Ale.ale.ona nie słuchała mnie.Pragnęła tylko tego,żeby jeden z tych chłopców włożył jej penisa doust.Tylko to się dla niej liczyło, a skoro nie mogłatego mieć.Widziałam w oczach Stelli, że za moment stracinad sobą panowanie.- Koniec wyjaśnień.Koniec.Jestem zmęczona.To wszystko, czego chciałam.Dać jej ten prezent naurodziny.Prawie wszystkie dziewczyny, które na-śladowała, zostały ukarane, zatrute tym samym, cozatruło Simone.Ona jest ostatnia.- Stella wskazałagłową Blythe.- A teraz pora życzyć mojej córeczcewszystkiego najlepszego.Zaśpiewasz ze mną, Nina?Zpiewaj.Happy birthday to you.- Fałszowała zała-mującym się głosem.Nina nie dołączyła do niej.- Masz ze mną śpiewać.Widziałam już wiele zrozpaczonych osób, a mimoto za każdym razem robiło to na mnie równie wstrzą-sające wrażenie.Stellę dla odmiany ogarnęła terazzłość.Jej oczy płonęły.Bawiła się czymś, co trzy-mała w dłoni.To coś upadło.Pochyliła się, by topodnieść.Wreszcie dostrzegłam, co to było.Pudełko zapałek.Oczywiście, przecież zamierzała zapalić świeczkęna torcie.Nie pamiętam, kiedy wreszcie poskładałam ele-menty tej układanki.412 Najpierw długo nie rozpoznawałam unoszącegosię w teatrze zapachu, a potem nagle zabrakło mi tchui wszystko stało się jasne.Nie było czasu na myś-lenie.Nawet wołając do Niny, nic bym nie zdziałała.Wyjaśnienia trwałyby zbyt długo.Jednym powolnym ruchem Stella przesunęła swo-ją prawą stopę naprzód, pózniej dosunęła do niej lewąstopę.Znajdowała się teraz tylko dwa kroki odBlythe, stolika i tortu.Zobaczyłam, że jej ręka drży,ta, w której trzymała zapałki, a zaraz potem dobiegłmnie spotęgowany dzwięk uderzających o siebiedrewnianych patyczków.Biegiem ruszyłam na scenę, pokonując po dwastopnie naraz.Kątem oka widziałam Ninę, która stałaosłupiała, z otwartymi ustami tworzącymi małe  o.Stella otworzyła pudełko.Wyjęła zapałkę.Zapał-ka upadła na podłogę.Stella spojrzała na nią.Po-chyliła się i ją podniosła.Stała.Trzymała zapałkę,gotowa ją zapalić.Doskoczyłam do niej i wytrąciłam jej pudełkoz rąk.Zszokowana, nie patrzyła na mnie, tylko na roz-sypane zapałki.- Muszę to zrobić.Ona jest ostatnia.ObiecałamSimone.Muszę to zrobić.Odejdz.- Pchnęła mniez wielką silą.Nie byłam na to przygotowana i poczułam, żetracę grunt pod nogami.Z trudem utrzymałam rów-nowagę.- Nina! - wrzasnęłam.- Tu jest pełno gazu.Onama zapałki.Chce wysadzić nas w powietrze.Uciekaj.Zadzwoń po policję.413 Stella zbliżała się do mnie z wyciągniętymi ręka-mi i zaciśniętymi pięściami.Celowała w moje oczy.Uchyliłam się.Chwyciła mnie za włosy i pociągnęła.Usłyszałam swój własny krzyk i zamachnęłam sięprawą ręką.Gips uderzył ją w twarz.Zdawało mi się,jakby coś pękło.Mój nadgarstek? Gips? Stella za-chwiała się do tylu, zasłaniając twarz.Krzyczała.Krew ciekła między jej palcami.Wtedy stanęła przy nas Nina.Palce Stelli były ubroczone krwią.Krew spływałajej po brodzie i skapywała na szyję.W tym momenciedotarło do mnie, że ja jej to zrobiłam.Kiedy Nina związała ręce Stelli za plecami moimszalikiem, wyjęłam knebel z ust Blythe.Odurzonalekami, spojrzała na mnie szklanym wzrokiem.- Wszystko będzie dobrze.Trzymaj się - powie-działam jej.Niezdarnie wyjęłam komórkę z torebki jedną ręką,wybrałam numer 911, podałam adres teatru i po-prosiłam, żeby przysłali policję i karetkę.- Jest tutaj młoda kobieta, która prawdopodobniezostała otruta.Pospieszcie się.Wiedząc, że im więcej informacji podam ratow-nikom, tym bardziej wzrosną szanse Blythe na prze-życie, przekazałam im wszystko, co wiedziałam.Kiedy się rozłączyłam, odwróciłam się do Stelli.Siedziała w kącie sceny i lekko kołysała się doprzodu i do tyłu, jakby słuchała muzyki i poruszałasię w jej rytm.Nina stała nad nią.Patrzyła na swojąstarą przyjaciółkę z bezbrzeżnym smutkiem.- Co jej podałaś? - spytałam Stellę.- Ona cię nie słyszy, Morgan - stwierdziła Nina.414 Zdawałam sobie sprawę, w jakim stanie jest Stella,to było oczywiste, a jednak nie chciałam się poddać.- Co podałaś Blythe?Stella nie podniosła na mnie oczu.Utkwiła wzrokprzed siebie, gdzieś za Niną i za mną, za sceną, zamurami teatru, poza tą chwilą.- Co dałaś Blythe? - Teraz już krzyczałam.Stella zaczęła odpowiadać mi zachrypłym szep-tem, a ja skoczyłam naprzód, żeby słyszeć każdesłowo.- Happy birthday to you, happy birthday to you.- śpiewała cienkim, załamującym się głosem.- Co dałaś Blythe?Przestała śpiewać, jakby w końcu usłyszała pyta-nie, i przekrzywiła głowę w moją stronę, a ja po-czułam przypływ nadziei.- Gdybyśmy miały tort.- Głos Stelli był cichyi pozbawiony modulacji.- Simone byłaby taka szczęśliwa.Cieszyłaby się, widząc nas wszystkie.Gdybyśmy miałytort, Simone byłaby taka szczęśliwa.Cieszyłaby się,widząc nas wszystkie.W międzyczasie Nina otworzyła torebkę Stellii zaczęła ją przetrząsać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •