[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. To znana prawda, żechirurg nie powinien operować nikogo z rodziny.Inny mój student, Michel, którego koledzy nazywali Misza, wykrzywił usta. Tam jest taka scena, kiedy Sowieci wysyłają transport żołnierzy Armii Krajowej naSyberię i każą im klęczeć na peronie.Podstawiają pociąg towarowy, oni posuwając się nakolanach wczołgują się do wagonów, śpiewają przy tym średniowieczną pieśń rycerstwapolskiego.Gdybym przeczytał taką scenę w scenariuszu, ciarki by mi chodziły po plecach,a w filmie, cholera, była śmieszna. Dlaczego musieli klęczeć?  spytał ktoś. %7łeby łatwiej było nad nimi zapanować  wyjaśnił z wyższością Michel. To wszystkobyli świetnie wyszkoleni żołnierze. Interesuje się pan kinem?  spytałam myśląc, że moja pierwsza kłótnia z Aleksandremzaczęła się o ten film, szkoda, że nie o tę właśnie scenę.To mógł być mój ojciec klęczącyw błocie i ojciec Aleksandra stojący nad nim z pepeszą.Ta kłótnia była zresztą tak dawno.Siedem miesięcy temu!  podsunął odpowiedz mój mózg.Ten księgowy, który nigdy się niemylił.Gromadził wszystkie moje winy i błędy, a co gorsza, skrupulatnie odliczał czas od chwilimoich narodzin.Masz pięćdziesiąt lat, pięćdziesiąt lat.A on ma trzydzieści! O tak! odpowiedziała za Michela ciemnowłosa pucułowata dziewczyna, jak wtedy zaAleksandra Nadia. On nauczył się polskiego, żeby rozumieć dialogi do Noża w wodzie.Polański to jego idol. Były idol  sprostował chłopak. Ameryka go wykończyła. Daj Boże każdemu reżyserowi, żeby nakręcił Dziecko Rosemary!Przysłuchiwałam się dyskusji, nie biorąc w niej udziału.Czułam się coraz bardziej obcopośród tych młodych ludzi.Oni zaraz stąd sobie pójdą, wrócą do swoich domów.A ja, niebardzo miałam dokąd wracać.Tutaj był hotel.Odruchowo spojrzałam w stronę fontannyi zobaczyłam Aleksandra.Stał na tle skrzydlatego smoka i z mojego miejsca wyglądało to, jakbykamienne skrzydła wyrastały mu z głowy.Wydawało mi się, że towarzyszą mu dwie młodedziewczyny, ale po chwili oddaliły się.Więc też był tutaj sam.Chyba mnie nie widział.On, tenkról życia, wydawał się tak samo zagubiony w tłumie ludzi jak ja.Zaraz zresztą odszedł, ale to, że go zobaczyłam, zmieniło mój nastrój.Szybko pożegnałam się ze swoimi studentamii ruszyłam w stronę hotelu.Niemal biegłam.Ale nie było go.Jego klucz wisiał na tablicy.Orly, za dwadzieścia dziesiąta ranoMogłabym zatelefonować do Ewy z automatu, uprzedzić ją że wracam.I powiedzieć, że odkilku godzin siedzę na lotnisku.To przerwałoby chociaż na chwilę moją samotność, ktoś jeszczeoprócz mnie wiedziałby, co się ze mną dzieje.Przestałabym więc być kimś tak przerażającoanonimowym.A gdybym zadzwoniła do niego?To nie mogło tak trwać.Coś trzeba było z tym zrobić.Najlepiej byłoby, gdybym sięwyprowadziła do innego hotelu.Albo gdyby on się wyprowadził.Ale to były tylko pobożneżyczenia.%7ładne z nas nie mogło się stąd ruszyć.Zapukał do mnie i powiedział, żebym przyszła na pizzę.I to szybko, bo stygnie.Siedzieliśmy naprzeciw siebie przy stole, potem on zrobił herbatę.Zauważyłam, że drżą muręce, niemal nie mógł utrzymać w dłoni filiżanki. Nie jestem już mężczyzną  powiedział żartem. Zrobiłaś ze mnie impotenta, to, co mamw spodniach, nadaje się już tylko do siusiania.Wyraz jego twarzy się nagle zmienił, tak że się przestraszyłam. Chcesz sprawdzić?  spytał i ujmując moją dłoń starał się mnie przyciągnąć do siebie.Wyrwałam się i uderzyłam go w twarz.A on mi oddał.Cios był tak silny, że się zatoczyłam.I pierwszą myślą było to, że musiał wyczuć dłonią wiotkość mojej skóry.Inaczej się bijew młody policzek! Wyjdz  rzekł zmienionym głosem. Nigdy dotąd nie uderzyłem kobiety.Bez słowa zaczęłam się rozbierać.Stał nieruchomo i patrzył na mnie.Patrzył, jak po koleizdejmuję bluzkę, spódnicę, jak rozpinam stanik i rzucam go na podłogę.Po chwili byłam naga.Teraz oboje wiedzieliśmy, jak wyglądam.Orty, dziesiąta ranoTelefonuję do Polski.Odczuwam potrzebę rozmowy, zwyczajnej rozmowy.Byle do kogośmówić.Telefon odbiera teściowa Ewy. Córka jest na zakupach  słyszę  wróci gdzieś za godzinkę.W tle dziecięce rozmowy, przekomarzania się.Chyba nawet kłótnia. Cicho bądzcie  karci dzieci moja rozmówczyni  wasza babcia dzwoni z Paryża.Czy cośpowtórzyć Ewuni?  Nie, że dzwoniłam.Odwieszam słuchawkę.To takie obce życie, tam, po drugiej stronie telefonicznego drutu.Dlaczego to wtedy zrobiłam, dlaczego się przed nim rozebrałam? Chyba dlatego, że już nicgorszego nie mogłoby mnie spotkać.A może nie miało to nic wspólnego z Saszą.Może był toelement rozgrywki z moim własnym ciałem, które tyle mi ostatnio przysparzało kłopotów.Odtygodni mój brzuch, dół mojego brzucha, sprawiał wrażenie, jakby wypełniały go rozżarzonewęgle, czegoś ode mnie żądał, czegoś się domagał.Zlepy instynkt popychał mnie w ramionamłodego mężczyzny.Nie potrafiłam myśleć o niczym innym.To dlatego go wtedy uderzyłam.Z jakąś nadludzką uwagą obserwowałam, jak się rozbiera.Czułam obok siebie to szczupłe,umięśnione ciało i ogarniało mnie drżenie i zachwyt.Pierś porastały mu miękkie złocistorudewłosy, i taki sam kolor miały włosy w dole jego brzucha.Odważyłam się położyć tam dłoń. Widzisz  powiedział  klęska.Za długo to trwało.Ale to wcale nie była klęska, czułam, jak gwałtownie wznosi się pod moimi palcami jegomęskość, jak się w mojej dłoni rozpiera.To było wrażenie odrębnego życia, a jednocześniemiało ścisły związek ze mną, z moją obecnością.Zdumienie.To, co odczuwałam, to było wszechogarniające zdumienie.Sasza spał, jegoramię nie zwolniło jednak uścisku, trzymał mnie mocno przy sobie jakby w obawie, że mu sięwymknę, ucieknę.Nie miałam zamiaru uciekać.To, co zaszło między nami, było ważniejsze odmoich obaw, od wyrzutów sumienia.Wobec kogo? Być może wobec tego młodego ciała obokmnie.Nieomal na progu starości poznałam, czym może być fizyczne zbliżenie.Ja, tak skryta,tak odrębna w swoim dotychczasowym życiu, nagle się otworzyłam przyjmując miłość całąsobą.Dotyk jego dłoni powodował drżenie całego mojego ciała.Trzęsłam się, zęby miszczękały, zupełnie jakbym była ciężko chora.Nie odczuwałam wstydu, jak wcześniej w takichsytuacjach, tylko pożądanie.Tęsknotę za zbliżeniem, za tym najbardziej zdumiewającym aktempoddania się mężczyznie.Czułam jego obecność w sobie i nie potrafiłam rozpoznać żadnegoz uczuć, jakich doświadczałam z innymi mężczyznami, wszystkie były nowe.Po raz pierwszypoznawałam miłość od środka, w swoim własnym wnętrzu.Przeczucia, jakie towarzyszyły mi,gdy czytałam opisy aktów miłosnych w literaturze, teraz się sprawdzały.Dowiadywałam się oto,co to znaczy naprawdę kochać mężczyznę.Niby jabłuszko słodkie na samym wierzchołku drzewa, lśniące w gałęziach czerwienią,którego nie dostrzegli lub może nie dosięgli ci, którzy jabłka zrywali.Ja go właśniedosięgnęłam.Orly, wpół do jedenastej rano Od pewnego czasu obserwuję kobietę siedzącą przy sąsiednim stoliku.To mogłaby byćmetoda na przetrwanie tych godzin tutaj, uciec od siebie w innych ludzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •