[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zmrużył oczy, patrząc na nią.- Zmiana planów.Wpadnę do Cedrica, potem pojadę do domu i wezmę prysz-nic.Pózniej wrócę do ciebie i przywiozę coś do jedzenia.Sam coś upichcę.Jak mogłaby odmówić? Ucieszyła się, że nie musi wychodzić w taki wieczór.- Na pewno? Mam w zamrażarce.- Tym razem ja stawiam.- A umiesz gotować? - Zaśmiała się nerwowo.- Przyrzekam, że to będzie jadalne.Zaufaj mi.Musi mu zaufać, pomyślała,zamykając za nim drzwi.Co do kolacji i wielu innych rzeczy.Silne porywy wiatru nie przerażały Declana.Przeciwnie, przepełniała go ra-dość.Czuł, że mógłby przenosić góry.Mając w pamięci wskazówki Emmy, znalazł rząd dobrze utrzymanych domów,wziął torbę z siedzenia pasażera i wysiadł przed domem Cedrica Duttona.Głośnozapukał do drzwi.Kiedy nikt mu nie odpowiadał, zawołał:- Panie Dutton? Jestem lekarzem z Kingsholme! Chciałbym porozmawiać!RLTCzekał i nasłuchiwał, aż w końcu usłyszał szuranie i drzwi się uchyliły.Nie-bieskie oczy patrzyły na niego podejrzliwie.- Kim pan jest?- Lekarzem z Kingsholme - powtórzył Declan.- Mogę wejść?Mężczyzna przez chwilę się zastanawiał.- Chyba tak - rzekł, zdejmując łańcuch.Declan wszedł i wyciągnął rękę.- Declan O Malley.- Jest pan tu nowy? - Cedric przyjrzał się Declanowi, trzymając jego dłoń wsłabym uścisku.- Tak.Jestem partnerem doktor Armitage.- Declan dyskretnie obserwowałCedrica, gdy ten prowadził go w głąb mieszkania.Cedric dość wolno sadowił się w fotelu.- Dlaczego chciał pan mnie widzieć? - spytał, wyczuwając, że to ważna wizy-ta.- Założę się, że ta dziewczyna z panem rozmawiała.- Libby Mackłin jest dyplomowaną pielęgniarką.Opieka nad starszymi pacjen-tami to część jej pracy.Do jej obowiązków należy przekazywanie nam informa-cji o stanie pańskiego zdrowia.Martwi się o pana, a jest świetną pielęgniarką, in-aczej byśmy jej nie zatrudnili.Powinien pan jej pozwolić się zbadać.- Może.- Cedric wzruszył chudymi ramionami.- Jak pańskie ogólne samopoczucie? - Declan nie chciał od razu zrazić do sie-bie pacjenta.- Czas mi się dłuży.Nie jestem tak sprawny jak dawniej.- Rozumiem.A ćwiczy pan? Wie pan, że po udarze ćwiczenia są bardzo waż-ne.Cedric się zawahał.RLT- Czasami.Ciężko mi idzie.- Wiem.Mężczyzna patrzył sceptycznie.- Co pan o tym wie? Jest pan młody.- Proszę mi wierzyć, że wiem.- Declan krótko opowiedział mu swoją historię.- Trochę się podłamałem - przyznał Cedric.- To normalna reakcja - Declan pochylił się do przodu - kiedy ciało odmawiaposłuszeństwa.Człowiekowi jest ciężko, jeśli traci wszystko, co kiedyś byłooczywistością.- Zwięta prawda.- Cedric był pod wrażeniem.- Z początku nawet spodni niemogłem włożyć.Ani zapiąć guzików.Nie mówiąc już o sznurówkach.Declan kiwał głową ze współczuciem.- Czy wyjaśniono panu, co to jest udar?- Mówili coś o zakrzepie.- Do udaru dochodzi, kiedy skrzep blokuje żyłę czy tętnicę w mózgu.Krew niemoże swobodnie płynąć.- Jakby ktoś postawił tamę na rzece - stwierdził Cedric.- Teraz rozumiem.- Więc rozumie pan też, dlaczego ćwiczenia są tak ważne?- Chyba tak.- Cedric się zamyślił.- Ta Libby, pielęgniarka, mogłaby mi w tympomóc?Declan skinął głową.- Chciałbym też, żeby pan raz w tygodniu spotykał się w szpitalu z naszą fizjo-terapeutką.Zorganizuję dla pana transport.RLTCedric westchnął z rezygnacją.- Tak chyba będzie najlepiej.Kiedy Cedric zaakceptował jego dotychczasowe propozycje, Declan wyszedł zkolejną sugestią.- A nie miałby pan ochoty wrócić do życia towarzyskiego? Grywa pan w kar-ty?- Kiedyś grywałem.- Powinien pan zajrzeć do klubu seniora.- Po spotkaniu z Carolyn Jones Dec-lan odrobił lekcję i wiedział już, co miasto ma do zaoferowania starszym miesz-kańcom.- Spotykają się co środę.Panie z Koła Gospodyń przygotowują lunch.Słyszałem, że to sympatyczna grupa.- Declan uśmiechnął się.- Pewnie więk-szość z nich pan zna.- Pewnie tak.- Cedric spojrzał na swoje ręce.- Trochę straciłem kontakt.- A jak z apetytem? Odpowiadają panu dostarczane posiłki?- Jedzenie jest w porządku - Cedric wzruszył ramionami - tylko nie zawszemam apetyt.- Jak pan się ruszy z domu, to się poprawi.Niech pan trochę wyjdzie na słoń-ce.Słońce pobudza produkcję witaminy D.W pana wieku to istotne.Cedric skinął głową, a potem uniósł brwi.- Jak pan się nazywa, doktorze, bo zapomniałem?- O Malley.Proszę mi mówić Declan.Od tej pory będę się panem opiekował,dobrze?- Chyba jest pan w porządku.Nie rządzi się pan jak niektórzy.Jak kobiety, domyślił się Declan, zadowolony, że zdołał choć trochę zaintere-sować Cedrica jego własnym zdrowiem.RLT- A teraz - Declan otworzył torbę - może bym pana zbadał, skoro już tu je-stem?- Chyba tak by wypadało.- Cedric rozejrzał się.-Gdzie mam usiąść?- Może pan tutaj siedzieć.- Declan wziął stetoskop.Emmie wydawało się, że minęły wieki, odkąd Declan pojechał do pacjenta.Wymoczyła się w wannie i włożyła wygodne spodnie i czarną bluzkę.Zrobiłasobie delikatny makijaż.Po co się tak stara? Mają tylko zjeść razem kolację.Pewnie Declan zechce usiąść przy kuchennym stole.A może nakryć stół w ja-dalni? Czy to byłaby przesada? Może Declan byłby niezadowolony.Na wszelkiwypadek rozpali w kominku w jadalni.W końcu rozległo się pukanie do drzwi.- Cześć.- Declan pocałował ją w usta.- Przepraszam za spóznienie.Wieje jakdiabli.- Witaj - powiedziała Emma, gdy odzyskała oddech.Najchętniej nie przerywa-łaby pocałunku, ale Declan już rozpakowywał torby.- Co będziemy jeść?Przekrzywił głowę i uśmiechnął się.- Grillowane kotlety z jagnięciny z ziołami i ratatuj.- Jestem pod wrażeniem.- Nieprawda.- Spojrzał na nią.- Ale pozwól mi się wykazać.- W czym mogę ci pomóc?Wskazał na czerwoną i żółtą paprykę, cukinię i pomi-dorki koktajlowe.- Trzeba je drobno pokroić.- Drobno? Umieram z głodu.Delikatnie odepchnął ją i sięgnął po nóż.- Rób, co ci szef każe.RLTEmma śmiała się w duchu, zabierając się do dzieła.Skoro zadał sobie tyle tru-du, żeby ją nakarmić, nakryje w jadalni.Długo siedzieli przy kolacji, jakby żadne z nich nie chciało jej skończyć.- I jak? - Declan spojrzał na nią ciepło.- Spisałeś się tak świetnie, że chyba cię zatrzymam.To był dobry pomysł - do-dała w pośpiechu - żeby zjeść w domu.- To prawda.Zwiatło lampy podkreślało jej jasne rzęsy i zarumienione policzki.Declan wy-pił łyk wina, pieszcząc j ą wzrokiem.Emma poderwała się na nogi.- Posprzątam ze stołu.- Uśmiechnęła się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Zmrużył oczy, patrząc na nią.- Zmiana planów.Wpadnę do Cedrica, potem pojadę do domu i wezmę prysz-nic.Pózniej wrócę do ciebie i przywiozę coś do jedzenia.Sam coś upichcę.Jak mogłaby odmówić? Ucieszyła się, że nie musi wychodzić w taki wieczór.- Na pewno? Mam w zamrażarce.- Tym razem ja stawiam.- A umiesz gotować? - Zaśmiała się nerwowo.- Przyrzekam, że to będzie jadalne.Zaufaj mi.Musi mu zaufać, pomyślała,zamykając za nim drzwi.Co do kolacji i wielu innych rzeczy.Silne porywy wiatru nie przerażały Declana.Przeciwnie, przepełniała go ra-dość.Czuł, że mógłby przenosić góry.Mając w pamięci wskazówki Emmy, znalazł rząd dobrze utrzymanych domów,wziął torbę z siedzenia pasażera i wysiadł przed domem Cedrica Duttona.Głośnozapukał do drzwi.Kiedy nikt mu nie odpowiadał, zawołał:- Panie Dutton? Jestem lekarzem z Kingsholme! Chciałbym porozmawiać!RLTCzekał i nasłuchiwał, aż w końcu usłyszał szuranie i drzwi się uchyliły.Nie-bieskie oczy patrzyły na niego podejrzliwie.- Kim pan jest?- Lekarzem z Kingsholme - powtórzył Declan.- Mogę wejść?Mężczyzna przez chwilę się zastanawiał.- Chyba tak - rzekł, zdejmując łańcuch.Declan wszedł i wyciągnął rękę.- Declan O Malley.- Jest pan tu nowy? - Cedric przyjrzał się Declanowi, trzymając jego dłoń wsłabym uścisku.- Tak.Jestem partnerem doktor Armitage.- Declan dyskretnie obserwowałCedrica, gdy ten prowadził go w głąb mieszkania.Cedric dość wolno sadowił się w fotelu.- Dlaczego chciał pan mnie widzieć? - spytał, wyczuwając, że to ważna wizy-ta.- Założę się, że ta dziewczyna z panem rozmawiała.- Libby Mackłin jest dyplomowaną pielęgniarką.Opieka nad starszymi pacjen-tami to część jej pracy.Do jej obowiązków należy przekazywanie nam informa-cji o stanie pańskiego zdrowia.Martwi się o pana, a jest świetną pielęgniarką, in-aczej byśmy jej nie zatrudnili.Powinien pan jej pozwolić się zbadać.- Może.- Cedric wzruszył chudymi ramionami.- Jak pańskie ogólne samopoczucie? - Declan nie chciał od razu zrazić do sie-bie pacjenta.- Czas mi się dłuży.Nie jestem tak sprawny jak dawniej.- Rozumiem.A ćwiczy pan? Wie pan, że po udarze ćwiczenia są bardzo waż-ne.Cedric się zawahał.RLT- Czasami.Ciężko mi idzie.- Wiem.Mężczyzna patrzył sceptycznie.- Co pan o tym wie? Jest pan młody.- Proszę mi wierzyć, że wiem.- Declan krótko opowiedział mu swoją historię.- Trochę się podłamałem - przyznał Cedric.- To normalna reakcja - Declan pochylił się do przodu - kiedy ciało odmawiaposłuszeństwa.Człowiekowi jest ciężko, jeśli traci wszystko, co kiedyś byłooczywistością.- Zwięta prawda.- Cedric był pod wrażeniem.- Z początku nawet spodni niemogłem włożyć.Ani zapiąć guzików.Nie mówiąc już o sznurówkach.Declan kiwał głową ze współczuciem.- Czy wyjaśniono panu, co to jest udar?- Mówili coś o zakrzepie.- Do udaru dochodzi, kiedy skrzep blokuje żyłę czy tętnicę w mózgu.Krew niemoże swobodnie płynąć.- Jakby ktoś postawił tamę na rzece - stwierdził Cedric.- Teraz rozumiem.- Więc rozumie pan też, dlaczego ćwiczenia są tak ważne?- Chyba tak.- Cedric się zamyślił.- Ta Libby, pielęgniarka, mogłaby mi w tympomóc?Declan skinął głową.- Chciałbym też, żeby pan raz w tygodniu spotykał się w szpitalu z naszą fizjo-terapeutką.Zorganizuję dla pana transport.RLTCedric westchnął z rezygnacją.- Tak chyba będzie najlepiej.Kiedy Cedric zaakceptował jego dotychczasowe propozycje, Declan wyszedł zkolejną sugestią.- A nie miałby pan ochoty wrócić do życia towarzyskiego? Grywa pan w kar-ty?- Kiedyś grywałem.- Powinien pan zajrzeć do klubu seniora.- Po spotkaniu z Carolyn Jones Dec-lan odrobił lekcję i wiedział już, co miasto ma do zaoferowania starszym miesz-kańcom.- Spotykają się co środę.Panie z Koła Gospodyń przygotowują lunch.Słyszałem, że to sympatyczna grupa.- Declan uśmiechnął się.- Pewnie więk-szość z nich pan zna.- Pewnie tak.- Cedric spojrzał na swoje ręce.- Trochę straciłem kontakt.- A jak z apetytem? Odpowiadają panu dostarczane posiłki?- Jedzenie jest w porządku - Cedric wzruszył ramionami - tylko nie zawszemam apetyt.- Jak pan się ruszy z domu, to się poprawi.Niech pan trochę wyjdzie na słoń-ce.Słońce pobudza produkcję witaminy D.W pana wieku to istotne.Cedric skinął głową, a potem uniósł brwi.- Jak pan się nazywa, doktorze, bo zapomniałem?- O Malley.Proszę mi mówić Declan.Od tej pory będę się panem opiekował,dobrze?- Chyba jest pan w porządku.Nie rządzi się pan jak niektórzy.Jak kobiety, domyślił się Declan, zadowolony, że zdołał choć trochę zaintere-sować Cedrica jego własnym zdrowiem.RLT- A teraz - Declan otworzył torbę - może bym pana zbadał, skoro już tu je-stem?- Chyba tak by wypadało.- Cedric rozejrzał się.-Gdzie mam usiąść?- Może pan tutaj siedzieć.- Declan wziął stetoskop.Emmie wydawało się, że minęły wieki, odkąd Declan pojechał do pacjenta.Wymoczyła się w wannie i włożyła wygodne spodnie i czarną bluzkę.Zrobiłasobie delikatny makijaż.Po co się tak stara? Mają tylko zjeść razem kolację.Pewnie Declan zechce usiąść przy kuchennym stole.A może nakryć stół w ja-dalni? Czy to byłaby przesada? Może Declan byłby niezadowolony.Na wszelkiwypadek rozpali w kominku w jadalni.W końcu rozległo się pukanie do drzwi.- Cześć.- Declan pocałował ją w usta.- Przepraszam za spóznienie.Wieje jakdiabli.- Witaj - powiedziała Emma, gdy odzyskała oddech.Najchętniej nie przerywa-łaby pocałunku, ale Declan już rozpakowywał torby.- Co będziemy jeść?Przekrzywił głowę i uśmiechnął się.- Grillowane kotlety z jagnięciny z ziołami i ratatuj.- Jestem pod wrażeniem.- Nieprawda.- Spojrzał na nią.- Ale pozwól mi się wykazać.- W czym mogę ci pomóc?Wskazał na czerwoną i żółtą paprykę, cukinię i pomi-dorki koktajlowe.- Trzeba je drobno pokroić.- Drobno? Umieram z głodu.Delikatnie odepchnął ją i sięgnął po nóż.- Rób, co ci szef każe.RLTEmma śmiała się w duchu, zabierając się do dzieła.Skoro zadał sobie tyle tru-du, żeby ją nakarmić, nakryje w jadalni.Długo siedzieli przy kolacji, jakby żadne z nich nie chciało jej skończyć.- I jak? - Declan spojrzał na nią ciepło.- Spisałeś się tak świetnie, że chyba cię zatrzymam.To był dobry pomysł - do-dała w pośpiechu - żeby zjeść w domu.- To prawda.Zwiatło lampy podkreślało jej jasne rzęsy i zarumienione policzki.Declan wy-pił łyk wina, pieszcząc j ą wzrokiem.Emma poderwała się na nogi.- Posprzątam ze stołu.- Uśmiechnęła się [ Pobierz całość w formacie PDF ]