[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Za pózno.Już mnie przekupiła - zaśmiał się Chamis.- Umm Ramiz, zjem wszystko,co mi dasz, bo wiem, że będzie to najsmaczniejszy i najlepszy sposób zakończenia postu.- Nic jeszcze nie jadłeś? - zatroskała się Mariam.- Chodz do stołu.Zostało mnóstwomakluby.Musisz się dobrze odżywiać, zwłaszcza - spojrzała z góry na Omara - przycukrzycy.- Nie, dziękuję, nie jestem głodny.Zjedliśmy coś z chłopcami na komendzie.Omar wyczuł nutę zakłopotania w głosie przyjaciela.Zejdan nigdy nie myślał ojedzeniu, dopóki miał pełną piersiówkę.Komendant wyglądał na niedożywionego.Jego twarz była prawie tak wyszarzała jakwłosy.Wąsy, gdyby nie pożółkła od nikotyny kępka pod nosem, w ogóle nie odcinałyby się od policzków.Zapalił papierosa prawą ręką, lewą, uzbrojoną w protezę z czarną skórzanąrękawiczką, położył na oparciu fotela.Rękawiczkę nosił zawsze, ale kiedyś Omar Jussef odwiedził przyjaciela wczesnymrankiem, zanim ten zdążył się ubrać, i wtedy zobaczył protezę bez okrycia.Była z plastiku wkolorze mdłego seledynu, przypominającego lecznicze mydło, i wyglądała jak kończynajakiegoś stwora z kosmosu.Zanim zobaczył na własne oczy, że rzecz jest po prostuobrzydliwa, Omar miał wrażenie, że tę rękawiczkę Chamis Zejdan wkładał specjalnie, aby nieurazić ręki w czasie bicia aresztowanych.Kiedy już się przekonał, o co chodzi, pomyślał, żeskórkowa rękawiczka w niedobry sposób wpływa na wizerunek jego przyjaciela policjanta.Zwiadczyła, że nie jest on w pełni sprawny.Omar zauważył też kiedyś, że Chamis, gdywięcej wypije, patrzy na protezę z nienawiścią.Gdy był trzezwy i panował nad sobą, kładłsztuczną rękę na kolanach, jak gdyby nigdy nic.Widząc, że Chamis z całą obojętnością złożyłrękę na oparciu fotela, Omar uznał, że przyjaciel jest tylko lekko wstawiony.Mariamprzyniosła kawę i tacę z baklawą dla gościa.- Zamiast sa ada zaparzyłam ci kahwa masbuta, lekko słodzoną - oznajmiła, patrząc zwyrzutem na Omara, że wspomniał o chorobie gościa.- Mariam jest bardzo hojna, więc będzie pokrywać rachunki za leczenie, gdy ci siępogorszy - odciął się Omar zgryzliwie.- Nie ma lepszego lekarstwa niż jej baklawa - rzekł Chamis pojednawczo.- To zalecam podwójną dawkę - odparła Mariam, z wdzięcznością skłaniając głowę.- Dziękujemy, pani doktor - odezwał się Omar.- A teraz zechce nas pani zostawićsamych.Mamy coś ważnego do omówienia.Mariam spojrzała badawczo.Wie, że chcę poruszyć sprawę George a Saby - błysnęłoOmarowi.Chamis był przyjacielem, ale był też policjantem.Poruszając tę sprawę, Omar nada jejw pewien sposób oficjalny charakter, co niepokoiło Mariam, ale nie bardzo wiedziała, jakpowiedzieć to mężowi w obecności komendanta.- Abu Adelu, a jak się mają żona i dzieci? Nadal mieszkają w Ammanie? - próbowałaprzedłużyć rozmowę.Niewiele wymyśliła, pomyślał Omar Jussef.- Mariam! - Spojrzał wymownie na drzwi.- Dobrze, już idę, tylko, Abu Adelu - spojrzała prosząco na Chamisa - proszę cię,przypilnuj mojego męża, żeby nie popełnił jakiegoś szaleństwa. - W dzisiejszych czasach to raczej Abu Ramiz pilnuje mnie i nie pozwala szaleć -odparł Chamis.Mariam zamknęła za sobą drzwi.- O co tu właściwie chodzi? - spytał zaintrygowany Chamis, podkreślając zdumieniegestem ręki.- Moja żona uważa, że nie chcę już być nauczycielem.- Czy ten amerykański bękart w końcu namówił cię na emeryturę?- Nie, chodzi o cośgorszego.Mariam sądzi, że chcę zmienić zawód i zostać detektywem.- No cóż, moim zdaniem byłbyś bardzo dobrym detektywem.Nikt by się ciebie nieobawiał, wszyscy by ci ufali jak mądremu, uczciwemu wujkowi, o jakim każdy marzy.- To czemu mnie nie zatrudnisz?- Bo w policji nie ma miejsca dla uczciwych.- Chamis spojrzał wymownie nakredens.Omar poderwał się, wyjął butelkę Johnny Walkera z czarną etykietką, nalałChamisowi solidną porcję i schował butelkę.Chamis pociągnął potężny łyk z rozkoszą.Omarzostał przy kawie.- Chciałbym z tobą porozmawiać o George u Sabie.Chamis miał już wypić drugi łyk,ale ręka ze szklanką zawisła w powietrzu.- Chcesz powiedzieć, że jest niewinny? - Spojrzał z powagą.- Tak.- Aby o tym wiedzieć, nie trzeba detektywa.- A więc wiesz?- Oczywiście, wszyscy wiedzą, że ten człowiek nie zabiłby nawet muchy.- No to czemu go wsadziłeś?- Nie ja, ale siły bezpieczeństwa.Siedzi w moim więzieniu, ale ja za niego nieodpowiadam.- Jak można zamykać niewinnego człowieka?- %7łyjemy w Betlejem, w Palestynie, a nie w Kopenhadze czy w Amsterdamie.Niechci to wystarczy za odpowiedz.- Ale mam coś jeszcze.Spójrz na to.- Omar wyciągnął łuskę i podał Chamisowi.Policjant obejrzał uważnie.Jego blada twarz spoważniała.- Skąd to masz? - spytał.- A z jakiej broni to pochodzi? - Omar odpowiedział pytaniem.- Nieważne, skąd to masz? - Najpierw odpowiedz na moje pytanie.- Nie będziesz zachwycony i lepiej, żebyś nie wiedział.Ja też wolałbym nie wiedzieć,ale niestety, wiem.Przez chwilę obaj milczeli, mierząc się wzrokiem.- To łuska po naboju kalibru 7,62 - przerwał milczenie Chamis.- A teraz mów, skąd tomasz?- Ale z jakiej broni mógł być wystrzelony ten nabój?- Z ciężkiego karabinu maszynowego.- Takiego jak ma Husajn Tamari?- Owszem, takiego jak ma Husajn Tamari - odrzekł Chamis z irytacją.- Nazywa sięMAG.- Co z tego?- W naszym mieście w użyciu są głównie kałasznikowy.Stosuje się do nich nabojekalibru 7,62, ale krótsze - 39 milimetrów.Ta łuska jest dłuższa, razem z pociskiem miałaby51 milimetrów, a takie właśnie używane są do MAG-ów.- W oczach Chamisa Zejdana niebyło już śladu rozbawienia, jakby w jednej chwili wytrzezwiał.- Czemu tak patrzysz? - obruszył się Omar.- Lepiej opowiedz mi o Tamarim, bo jawiem tylko tyle, ile mówią na mieście.- Mieszkasz w Betlejem dłużej niż ja, więc pewnie wiesz, z jakiego pochodzi klanu.- Ta amra?- Właśnie.Pół wieku temu ludzie z klanu Ta amra byli koczownikami, potem osiedliw wioskach na wschód od Betlejem.Nadal jednak przestrzegają swoich plemiennych praw izasad.Cała czołówka Brygad Męczenników Al-Aksa to ludzie z klanu Ta amra.Rządzą siętutaj jak gangsterzy.- Wszyscy są spokrewnieni z Husajnem Tamarim?- Z wyjątkiem Dżihada Awdeha.Jego rodzina osiadła w obozie Aida.Pochodzi zniewielkiego klanu, wysiedlonego w 1948 roku z okolic Ramii.Wśród ludzi z Ta amraDżihad Awdeh jest obcy i stale dają mu to odczuć, a on niezmiennie stara się im zasłużyć,przekonać, że potrafi być tak bezlitosny jak oni, a nawet bardziej.To równie niebezpiecznytyp jak Tamari albo nawet bardziej, bo jest nadgorliwy jak każdy nowo nawrócony.- A w rejonie Betlejem kto ma taką broń?- Co najmniej stu izraelskich żołnierzy - odparł Chamis Zejdan z irytacją w głosie.- Apoza nimi - Husajn Tamari.To jakby jego znak firmowy, jak wiesz.Nosi to świństwo cały czas i wszędzie, nawet tam, gdzie zwykły pistolet byłby bardziej przydatny.Prawdopodobnienawet do toalety idzie z tym gnatem.A teraz, przyjacielu, powiedz mi, skąd masz tę łuskę.Omar zrelacjonował rozmowę z Dimą Rahman i opowiedział, jak znalazł łuskę wwygniecionej trawie.- Komu zależało na śmierci Louaia Abdel Rahmana? - spytał na zakończenie.- Zabiłgo kolaborant, ale nie George Saba [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •