[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To była dla niego nowośći wcale mu się to nie podobało.Mullaney podszedł do swoje-go zastępcy.Ten człowiek dobrze wiedział, jaki wyraz twarzyprzybrać na konferencji prasowej w przypadku jakiegoś mor-derstwa.Potrafił z powagą marszczyć czoło i unosić swojeszerokie irlandzkie brwi.Riley widział już parę razy, jak to42 robi.Ale teraz szef miał inny wyraz twarzy.To nie było zwy-czajne morderstwo, lecz masowa zbrodnia.A ofiarą padła teżcórka jego największego finansowego sponsora.- Byłem u nich w domu - powiedział.- Poznałem Cas-sie.Była piękną, kochaną dziewczyną.Mocno ścisnął ramię Paula.Na jego czole pojawiła siężyłka.- Chyba nie muszę ci przypominać, Paul, że nie możemypopełnić żadnych błędów.6Dziewiętnasta czterdzieści pięćZanim Riley dojechał do położonego poza miasteczkiemuniwersyteckim mieszkania Ellie Danzinger, technicy wykonalijuż swoją robotę.Mimo to był przekonany, że należy oglądaćmiejsca zbrodni, a istniały wszelkie powody, by sądzić, żeTerry Burgos popełnił pierwsze morderstwo właśnie tu.Mieszkanie było dobrze urządzone, choć z tego, co zrozu-miał Riley, zostało umeblowane już wcześniej.Miało to sensw przypadku studentki wynajmującej mieszkanie latem.Wsumie w domu były cztery mieszkania, każde dwupozio-mowe, z oknami wychodzącymi na kwadratowe podwórko.Nie zauważono żadnych śladów włamania.Okno wycho-dzące na ulicę było zamknięte.Niewykluczone, że Burgoswszedł przez nie w środku nocy, ale wydawało się to małoprawdopodobne.Riley sam się o tym przekonał.Na klamceod okna zalegał kurz.Na parterze był salon, sypialnia, małałazienka i kuchnia.Wszystko w nienaruszonym stanie.%7ład-nych śladów krwi.- Cała zabawa miała miejsce na górze - powiedziałLightner.Weszli pokrytymi dywanem schodami do wielkiego poko-43 ju i sypialni.Wyglądało na to, że życie toczyło się tu raczejna piętrze.W wielkim pokoju stał sprzęt stereo i telewizor, amała wnęka kuchenna służyła pewnie za bar.Lightnerwskazał ręką na zmywarkę do naczyń.- Była pełna.Wszystko w środku zostało umyte.A więc na naczyniach nic nie znajdą.Ale to i tak wy-glądało na ślepą uliczkę.Nie wchodziło w rachubę, żeby El-lie Danzinger zaprosiła Terry'ego Burgosa na drinka.Riley powoli wszedł do sypialni.Aóżko było nieposła-ne.Zwinięta kołdra leżała obok na podłodze.Na ścianie i nałóżku widać było trochę krwi, ale niewiele.Po lewej stroniełóżka znajdowała się jednak spora plama, zaschnięta nawłóknach dywanu.- Koroner sądzi, że umarła w łóżku - wyjaśnił Lightner.-Została uderzona w głowę i tu się wykrwawiła.Wskazał na podłogę.- Twierdzi też, że straciła ponad półtora litra krwi.Riley nie wiedział, czy te szczegóły mają jakieś znaczenie.Lightner zbliżył się odrobinę do łóżka, ale nie za blisko.- Koroner uważa też, że Ellie leżała tu na plecach, praw-da? Jej głowa zwisała poza krawędzią łóżka.To jedyne wy-tłumaczenie.- A dlaczego to jedyne wytłumaczenie?- Ilość krwi - odparł Lightner.- Oprócz tego, że wyrwałjej serce, co jak wiemy, zrobił u siebie w domu, jedyną raną,jaką jej zadał, był cios w głowę.Mocny, ale normalnie by niewystarczył do wywołania tak obfitego krwawienia.Zadzia-łała grawitacja.Miała głowę niżej niż resztę ciała.W porządku.To miało sens.- Czy to istotne?Lightner wzruszył ramionami.- %7łeby stracić tyle krwi, Ellie musiała tu leżeć co najmniej przez godzinę.Koroner twierdzi, że niemożliwe, by taksię wykrwawiła w krótszym czasie.44 Riley zastanowił się nad tym przez chwilę.- A więc nie przeniósł jej od razu.To trwało co najmniejgodzinę.Dlaczego?- Może czekał, aż zrobi się ciemno - spekulował Light-ner.- Ale ona leżała w łóżku - potrząsnął głową Riley.- Mu-siała już być noc.- No tak.Sam nie wiem.- Zledczy sprawiał wrażeniezmęczonego.Wszyscy mieli za sobą długi dzień.- Może właśnie wtedy miał z nią stosunek seksualny -zasugerował Riley.- To przecież w końcu łóżko.Pasowało to do ogólnego obrazu.Według koronera do sto-sunku seksualnego doszło po śmierci.Istniała taka możliwość.Jednak Lightner nie był tegopewny.Jak na razie nikt tego nie wiedział.- Znalezli już tego profesora? - spytał Riley.- Tego go-ścia, który zatrudniał Burgosa?- Albany'ego? - spytał Lightner.- Znajdziemy go.Poklepał Rileya po ramieniu.Już czas, żeby wracać na po-sterunek.Nikt nie miał złudzeń, że wróci dziś szybko dodomu.7Dwudziesta trzecia czterdzieści pięćZbliżała się północ.Ktoś na posterunku włączył telewizor.Na lokalnych kanałach mówiono o tym przez cały dzień -wprzerwach między operami mydlanymi i transmisjami z me-czów, i pózniej, w czasie największej oglądalności.Dzienni-karze nazwali to masakrą w Mansbury.Riley i kilku innych zestawili biurka dwóch detektywów,żeby stworzyć coś w rodzaju stołu konferencyjnego.Zastępcaprokuratora okręgowego bawił się kubkiem letniej kawy i pa-45 trzył ponad stołem na Clarka i Lightnera.Obaj nic nie jedliprzez cały dzień.Clark jakoś ciągnął na kawie i papierosach.Joel na samej kawie.%7łołądek Rileya prawie krzyczał, alePaul wiedział, że i tak nie jest w stanie nic zjeść.Nie byłbyw stanie cokolwiek przełknąć.Nawet gdyby próbował [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •