[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odebrałam go.Fajny z niego kompan. Wieczorami nie wychodz sama z domu.Obiecaj mi to. Obiecuję. Zwiadomość, że się o niątroszczył, sprawiła, że zrobiło się jej ciepło nasercu.Usłyszała stłumione przekleństwo. Przyszła pielęgniarka z zastrzykiem.Muszę kończyć, maleńka.Zadzwonię jutro& Dobrze.Garet&  Urwała i zastanawiałasię, co mogłaby jeszcze dodać. Dobranoc, Kate  zakończył rozmowę,zanim cokolwiek zdążyło przyjść jej do głowy.Po tej rozmowie czas przyspieszył.Kate każdego dnia nie mogła doczekać się póznegowieczoru, kiedy dzwonił telefon z NowegoJorku.Czuła się bezpieczna na sam dzwiękniskiego, spokojnego głosu Gareta.Pobrzmiewała w nim nadzieja, że być możeprzyszłość nie rysuje się w takich czarnychbarwach, jak się obawiała.Nie poruszaliżadnych osobistych tematów, rozmawialiwłaściwie o niczym, ale to właśnie wydawałosię jej takie krzepiące.Dnie spędzała na spacerach z Hunteremi rozmowach z Maud.Wciąż jednak miałaświadomość, że szybko zbliża się moment,w którym będzie musiała wyjechać.Garetwracał za niecały tydzień, więc zaczynała jużpowoli planować swoją przyszłość.Wyjazdodkładała z dnia na dzień, obiecując sobie, żezabierze się do pakowania po kolejnejrozmowie telefonicznej.Było pózne popołudnie.Hunter zaczął głośnoujadać przed domem.Kate kończyła smażyćbefsztyk na kolację.Zostawiła mięso i poszłasprawdzić, co wzbudziło niepokój psa.Wyszłana ganek i oto ziściło się jej marzenie.U stóp schodów stał Garet Cambridgei wielką ręką głaskał jedwabistą sierść nagłowie Huntera.Uniósł wzrok i Kate zamarła na szczycie schodów.Jego ciemnozielone oczybyły utkwione właśnie w niej.Zauważyła, jakrozszerzają się jego zrenice.Słowa były zbyteczne.Kate już wiedziała, żemiędzy nimi wszystko skończone. To ty!  wykrzyknął ze zgrozą.Rozpoznał ją.Odzyskał wzrok. ROZDZIAA DZIESITY Do cholery, co robisz w moim domu? zapytał zimno.Kate patrzyła jak zahipnotyzowana na jegosmagłą twarz kontrastującą z jasnobeżowąsportową koszulą.W jego oczach znowuzobaczyła nienawiść. Ja&  zająknęła się. Wróciłaś, żeby dokończyć swoje dzieło?A może sprowadziła cię ciekawość i chciałaśsprawdzić, czy skutecznie mnie okaleczyłaś? zarzucił ją bezlitosnymi pytaniami. Bardzo mi przykro  wyszeptałazmienionym głosem i zwilżyła językiemwyschnięte usta.Bała się go.Przerażał jąogromem nienawiści, jaka emanowała z całejjego potężnej postaci. Przykro ci  zadrwił. Mój Boże,zostawiłaś mnie, żebym się utopił, a teraz ciprzykro?! Co chciałabyś, do cholery, teraz odemnie usłyszeć? %7łe wszystko w porządku, żenie czuję żadnej urazy? Nie spodziewaj sięprzebaczenia.Jesteś zwykłą morderczynią!Zapłacisz mi za to!Kate skurczyła się.Zamknęła oczy, żeby powstrzymać wzbierające pod powiekami łzy. Dzwoniłam& pytałam o pana& wyszeptała. Dzwoniłaś?  ryknął. Pewnie bałaś się, żechybiłaś?Chciała zbiec ze schodów, by zejść muz oczu, ale chwycił ją za ramię i szarpnął nią.Zabolało. Stój, do cholery, nie skończyłem jeszcze! Patrzył na nią, jak gdyby była nieznanymokazem odrażającego insekta. Zepsuta gówniara! Czym ci się naraziłem?Tym, że zabraniałem szaleć po jeziorze tąprzeklętą motorówką? A może tym, żeprzegnałem cię z mojej plaży? To nie tak&  zdołała wyszeptać, unikającjego przenikliwego spojrzenia. Nie tak? Boże, jak ja cię nienawidziłem.Każdego dnia, kiedy budziłem się i niewidziałem słońca& myślałem o tym, jak ci zato odpłacę. Szarpnął nią, krzyknęła z bólu.A teraz mam cię, podstępna żmijo.Teraz,kiedy wiem, kim jesteś i gdzie cię znalezć,mogę sobie pozwolić na smakowanie zemsty.Będziesz pociła się ze strachu, zastanawiającsię, w jaki sposób dosięgnie cię kara& Proszę&  Uniosła mokre od łez oczyi spojrzała na niego błagalnym wzrokiem.  Prosisz? O co? O wybaczenie? Nie licz nato, zanim nie wyrównam z tobą rachunków! Ja nie chciałam&Puścił ją nagle i odepchnął od siebie.Niespodziewała się tego, potknęła się i straciłarównowagę.Spadła ze schodów na zasłanąsosnowymi szpilkami ziemię.Stał i patrzył bez cienia litości w zimnych,ciemnozielonych oczach. To twoje miejsce  powiedział, wyraznieakcentując każde słowo. Na ziemi,w brudzie.Wstrząsnął nią spazm płaczu, z trudem siępodniosła.Bardzo bolał ją łokieć, którymuderzyła o ziemię.Masowała się,nieświadoma, jak strasznie wyglądaz sosnowymi szpilkami w pokrytych kurzemjasnych włosach.Jej jasnobrązowe oczypatrzyły z wyrzutem, niczym u niewinnego,skrzywdzonego dziecka.Ten widok musiał go poruszyć. Zejdz mi z oczu!  warknął. I tak mi nieuciekniesz.Wszędzie cię znajdę.Odwróciła się, ciągle trzymając się za bolącyłokieć.Odeszła powoli plażą, oślepionagorącymi łzami, których nie musiała dłużejhamować.Więcej już go nie zobaczy.Wszystko skończone.Raz na zawsze. Maud trzymała Kate w objęciach, a ona razza razem zanosiła się płaczem.Długo niemogła się uspokoić.Na delikatnym cielew miejscach stłuczeń doznanych podczasupadku ze schodów zaczęły ukazywać sięsiniaki. Na pewno cię nie pobił?  dopytywała sięMaud.Badała bolące ramię, podejrzewając, żemoże być złamane. Na pewno  zapewniała Kate. Upadłam& Sama z siebie?  nalegała pisarka, patrzącpodejrzliwie.Kate czuła, jak się czerwieni.Wbiła wzrokw dywan zaścielający podłogę w pokoju. Mogłaś złamać rękę  nie ustępowałaMaud. Albo doznać wstrząśnienia mózgu,mogłaś nawet złamać kark! Ale nie złamałam  odpowiedziała zespokojem Kate. W pewnym sensie doznałamulgi.Od tamtego wydarzenia nie przespałamspokojnie ani jednej nocy.Teraz, kiedy wiem,że odzyskał wzrok, może wyzbędę siępoczucia winy. Groził ci? Niczym konkretnym.Podejrzewam, żedopiero zaczyna się zastanawiać, na ilekawałków mnie rozedrze& i nie mogę go za towinić  dodała pospiesznie, żeby nie dopuścić swojej towarzyszki do głosu. To wprostniewyobrażalne, co przeszedł, kiedy myślał, żeoślepł.A ja musiałam na to patrzeć i chociażon o tym nie wie, w ciągu tych tygodni, którez nim spędziłam, zapłaciłam za swojąlekkomyślność [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •