[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Elena nigdy tego miejsca nielubiła.- Wygląda inaczej, prawda? To znaczy, po ciemku - powiedziałaniepewnym tonem.Nie wiedziała, jak ubrać w słowa to, co przyszło jejna myśl - że to nie jest miejsce dla żywych.- Możemy iść dłuższą drogą - powiedziała Meredith.- Ale tooznacza kolejne dwadzieścia minut spaceru.- Ja mogę iść tędy - powiedziała Borinie, z trudem przełykając ślinę.Summer & Polgaraouslandasc - Zawsze mówiłam, że chciałabym zostać pochowana tam na dole, nastarym cmentarzu.- Przestań wreszcie gadać o grobach! - ucięła Elena i ruszyła w dółwzgórza.Ale im dalej szła wąską ścieżką, tym mniej pewnie się czuła.Zwolniła i pozwoliła się dogonić Bonnie i Meredith.Kiedy zbliżały siędo pierwszych nagrobków, serce zaczęło jej walić szybciej.Próbowała tozignorować, ale cała skóra ją mrowiła.Czuła, że delikatne włoski naramionach jej się zjeżyły.Pomiędzy porywami wiatru wszystkie odgłosyzdawały się dziwnie potęgować - chrzęst liści na ścieżce pod ich stopamiwręcz ogłuszał.Ruiny kościoła rysowały się teraz za nimi mroczną sylwetą.Wąskaścieżka prowadziła między pokrytymi porostami nagrobkami, z którychwiele było wyższych od Meredith.Elena pomyślała z lękiem, że są dośćwysokie, żeby ktoś mógł się za nimi schować.Zresztą niektóre z tychnagrobków mogły wystraszyć, jak na przykład ten z aniołkiem, którywyglądał jak prawdziwe niemowlę, tyle że od rzezby odpadła głowa iktoś ostrożnie ułożył ją przy ciele cherubinka.Szeroko otwarte oczygranitowej głowy miały puste spojrzenie.Elena nie mogła oderwać odnich wzroku i serce znów jej przyspieszyło.- Dlaczego przystajemy? - spytała Meredith.- Ja.Przepraszam - mruknęła Elena, ale kiedy się obejrzała,natychmiast zesztywniała.- Bonnie? - powiedziała.- Bonnie, co siędzieje?Bonnie wpatrywała się w cmentarz z otwartymi ustami, a oczy miałaszeroko otwarte i równie puste, jak kamienny cherubin.Elenie strachścisnął żołądek.- Bonnie, przestań.Przestań! To nie jest śmieszne.Bonnie niereagowała.- Bonnie! - krzyknęła Meredith.Spojrzały na siebie z Eleną i nagleElena poczuła, że musi stamtąd uciec.Obróciła się na pięcie, chcąc iśćdalej ścieżką, ale jakiś dziwny głos odezwał się za jej plecami, więcobróciła się znów raptownie.- Eleno - usłyszała.To nie był głos Bonnie, a przecież wychodził zjej ust.Blada w otaczającym mroku, Bonnie nadal wpatrywała się wcmentarz.Twarz miała zupełnie pozbawioną wyrazu.- Eleno -Summer & Polgaraouslandasc powtórzył głos, a potem dodał, kiedy Bonnie obróciła się w jej stronę.-Ktoś tam na ciebie czeka.Elena nigdy nie mogła sobie przypomnieć, co tak naprawdęwydarzyło się w ciągu następnych kilku minut.Wydawało się, że coś sięporusza wśród ciemnych, przygarbionych sylwetek nagrobków, że siętam przemieszcza i rośnie.Elena wrzasnęła, Meredith też.I obie rzuciłysię do ucieczki.Bonnie pobiegła za nimi z krzykiem.Elena gnała wąską ścieżką, potykając się o kamienie i kępkiwilgotnych liści.Bonnie tuż za nią szlochała i z trudem łapała oddech.AMeredith, spokojna i cyniczna Meredith, dziko dyszała.W gałęziachdębu nad nimi nagle coś zatrzepotało i wrzasnęło.Elena przekonała się,że jednak może biec jeszcze szybciej.- Za nami coś jest! - krzyknęła piskliwie Bonnie.- O Boże, co siędzieje?- Na most - sapnęła Elena, pokonując płomień palący ją w płucach.Nie wiedziała dlaczego, ale czuła, że muszą się tam dostać.- Niezatrzymuj się, Bonnie! Nie oglądaj się za siebie! - Złapała dziewczynę zarękaw i pociągnęła, nie pozwalając się obrócić.- Nie dam rady - płakała Bonnie, przywierając do jej boku, zbezradną miną.- Dasz! - warknęła Elena i znów złapała Bonnie za rękaw, zmuszającdo dalszego biegu.- No już.Dalej!Przed nimi dostrzegła srebrzysty połysk wody.Pomiędzy dębamipojawiła się wolna przestrzeń, a tuż za nią most.Pod Eleną uginały się nogi, a oddech świszczał jej w gardle, ale niezwolniła kroku.Teraz widziała już drewniane bale mostu.Do mostuzostało tylko dziesięć metrów.potem pięć.potem metr [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •