[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po chwili widok przesłaniatwarz Lenie, spoglądającej na niego z wysoka.- Co jest? - Wygląda na to, że kobieta pyta z czystej ciekawości, nic więcej.- Zjadłem kilka krewetek - odpowiada, po czym znów zbiera mu się na wymioty.- Zjadłeś - z zewnątrz? - Lenie pochyla się i podnosi go.Jego ręce szurają po pokładzie.Coś twardego uderza go w głowę; poręcz od prowadzącej na dół drabinki.- Kurwa - mówi Clarke.Znów jest na podłodze, sam.Odgłos oddalających się kroków.Zawroty głowy.Czujenacisk czegoś na szyi i ukłucie połączone z delikatnym syknięciem.Niemal natychmiast przejaśnia mu się w głowie.Lenie pochyla się nad nim, tak blisko nie była jeszcze nigdy.Nawet go dotyka, trzymajedną rękę na jego ramieniu.Mężczyzna przygląda się tej ręce, czując głupie zdumienie, alewtedy kobieta cofa dłoń.W drugiej trzyma hypo.%7łołądek Fischera zaczyna się uspokajać.- Dlaczego zrobiłeś coś tak głupiego? - pyta łagodnie Clarke.- Byłem głodny.- A co jest nie tak z procesorem?Mężczyzna nie odpowiada.- Och - odzywa się Lenie.- Racja.Wstaje i z trzaśnięciem wyciąga zużyty kartridż z hypo.- To nie może tak się dłużejciągnąć, Fischer.Wiesz o tym.- Od dwóch tygodni mnie nie dorwał.- Od dwóch tygodni cię nie widział.Przychodzisz tylko wtedy, gdy on jest na zmianie.Icoraz częściej opuszczasz własne.Co nie przysparza ci popularności wśród reszty.- Kobietaprzekrzywia głowę, gdy Beebe zaczyna trzeszczeć wokół nich.- Dlaczego po prostu niezadzwonisz na górę i nie powiesz im, by zabrali cię do domu?Ze względu na to, co robię dzieciom, bo jeśli odejdę stąd, pokroją mnie i zrobią ze mniekogoś innego.Ze względu na takie rzeczy tam, na zewnątrz, które niemalże wynagradzająpobyt tutaj.Ze względu na ciebie.Fischer nie ma pojęcia czy Clarke zrozumiałaby którykolwiek z jego powodów.Woli nieryzykować.- Może mogłabyś z nim porozmawiać? - wydusza wreszcie.Lenie wzdycha.- Nie posłuchałby mnie.- Może gdybyś spróbowała, chociaż.Jej rysy tężeją.- Próbowałam.Ja.Aapie się na tym, co powiedziała.- Nie mogę się angażować - szepcze.- To nie moja sprawa.Fischer zamyka oczy.Czuje się tak, jakby miał się rozpłakać.- On po prostu nie odpuszcza.Naprawdę mnie nienawidzi.- Nie chodzi o ciebie.Po prostu - pasujesz.- Dlaczego umieścili nas tu razem? To nie ma sensu!- Właśnie, że ma.Statystycznie.Fischer otwiera oczy.- Co?Lenie przeciąga dłonią po twarzy.Wygląda na bardzo zmęczoną.- Tutaj nie jesteśmy ludzmi, Fischer.Jesteśmy zbiorem danych statystycznych.To, costanie się z tobą, ze mną, czy Branderem, nie ma najmniejszego znaczenia, dopóki średniapozostanie na tym samym poziomie, a odchylenie standardowe za bardzo nie wzrośnie.Powiedz jej, mówi Cień.- Lenie.- W każdym razie.- Atmosfera rozluznia się.- Chyba oszalałeś, że jesz cokolwiek takblisko strefy ryftu.Nie uczyłeś się o siarkowodorze?Mężczyzna kiwa głową.- Szkolenie podstawowe.Kominy wyrzucają go na zewnątrz.- A on gromadzi się w bentosie.To wszystko jest toksyczne.O czym, jak sądzę, już sięprzekonałeś.Kobieta zaczyna schodzić w dół po drabinie, ale zatrzymuje się na drugim szczeblu.- Jeśli naprawdę chcesz zostać tubylcem, spróbuj żywić się z dala od ryftu.Albo poluj naryby.- Ryby?- Więcej się przemieszczają.Nie siedzą cały czas w gorących zródłach.Może się nadają.- Ryby - powtarza Fischer.Nie przyszło mu to do głowy.- Powiedziałam może.Cieniu, tak strasznie mi przykro.Ciii.Tylko popatrz na te wszystkie śliczne światła.Więc patrzy.Zna to miejsce.Znajduje się na dnie Oceanu Spokojnego.Wrócił dobaśniowej krainy.Wydaje mu się, że ostatnio często ją odwiedza, obserwuje światła i bąbelki,wsłuchuje się w odgłosy ścierających się ze sobą skał głębinowych.Może tym razem tu zostanie i poprzygląda się, jak to wszystko działa, ale nagleprzypomina sobie, że powinien być gdzieś indziej.Czeka, lecz nie przychodzi mu do głowynic konkretnego.Tylko uczucie, że powinien robić coś gdzieś indziej.I to zaraz.Tak czy siak, pozostawanie tutaj staje się coraz trudniejsze.Gdzieś w górnej części jegociała pojawia się nieokreślony, pulsujący ból.Po chwili mężczyzna zdaje sobie sprawę, co totakiego.To jego twarz.Może to piękne światło sprawia ból jego oczom.Coś jest nie tak.Nakładki powinny sobie z tym poradzić.Może nie działają.Fischerwydaje się pamiętać, że coś przydarzyło się jego oczom jakiś czas temu, ale nie ma to wzasadzie żadnego znaczenia.Zawsze może po prostu stąd odejść.Nagle, w cudowny sposób,znajduje proste rozwiązanie na wszystkie swoje problemy.Skoro światło sprawia mu ból, musi przebywać tylko w mroku.Zdziczały- Hej - bzyczy Caraco, gdy skręcają za róg.- Piątka.Clarke spogląda w tamtą stronę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Po chwili widok przesłaniatwarz Lenie, spoglądającej na niego z wysoka.- Co jest? - Wygląda na to, że kobieta pyta z czystej ciekawości, nic więcej.- Zjadłem kilka krewetek - odpowiada, po czym znów zbiera mu się na wymioty.- Zjadłeś - z zewnątrz? - Lenie pochyla się i podnosi go.Jego ręce szurają po pokładzie.Coś twardego uderza go w głowę; poręcz od prowadzącej na dół drabinki.- Kurwa - mówi Clarke.Znów jest na podłodze, sam.Odgłos oddalających się kroków.Zawroty głowy.Czujenacisk czegoś na szyi i ukłucie połączone z delikatnym syknięciem.Niemal natychmiast przejaśnia mu się w głowie.Lenie pochyla się nad nim, tak blisko nie była jeszcze nigdy.Nawet go dotyka, trzymajedną rękę na jego ramieniu.Mężczyzna przygląda się tej ręce, czując głupie zdumienie, alewtedy kobieta cofa dłoń.W drugiej trzyma hypo.%7łołądek Fischera zaczyna się uspokajać.- Dlaczego zrobiłeś coś tak głupiego? - pyta łagodnie Clarke.- Byłem głodny.- A co jest nie tak z procesorem?Mężczyzna nie odpowiada.- Och - odzywa się Lenie.- Racja.Wstaje i z trzaśnięciem wyciąga zużyty kartridż z hypo.- To nie może tak się dłużejciągnąć, Fischer.Wiesz o tym.- Od dwóch tygodni mnie nie dorwał.- Od dwóch tygodni cię nie widział.Przychodzisz tylko wtedy, gdy on jest na zmianie.Icoraz częściej opuszczasz własne.Co nie przysparza ci popularności wśród reszty.- Kobietaprzekrzywia głowę, gdy Beebe zaczyna trzeszczeć wokół nich.- Dlaczego po prostu niezadzwonisz na górę i nie powiesz im, by zabrali cię do domu?Ze względu na to, co robię dzieciom, bo jeśli odejdę stąd, pokroją mnie i zrobią ze mniekogoś innego.Ze względu na takie rzeczy tam, na zewnątrz, które niemalże wynagradzająpobyt tutaj.Ze względu na ciebie.Fischer nie ma pojęcia czy Clarke zrozumiałaby którykolwiek z jego powodów.Woli nieryzykować.- Może mogłabyś z nim porozmawiać? - wydusza wreszcie.Lenie wzdycha.- Nie posłuchałby mnie.- Może gdybyś spróbowała, chociaż.Jej rysy tężeją.- Próbowałam.Ja.Aapie się na tym, co powiedziała.- Nie mogę się angażować - szepcze.- To nie moja sprawa.Fischer zamyka oczy.Czuje się tak, jakby miał się rozpłakać.- On po prostu nie odpuszcza.Naprawdę mnie nienawidzi.- Nie chodzi o ciebie.Po prostu - pasujesz.- Dlaczego umieścili nas tu razem? To nie ma sensu!- Właśnie, że ma.Statystycznie.Fischer otwiera oczy.- Co?Lenie przeciąga dłonią po twarzy.Wygląda na bardzo zmęczoną.- Tutaj nie jesteśmy ludzmi, Fischer.Jesteśmy zbiorem danych statystycznych.To, costanie się z tobą, ze mną, czy Branderem, nie ma najmniejszego znaczenia, dopóki średniapozostanie na tym samym poziomie, a odchylenie standardowe za bardzo nie wzrośnie.Powiedz jej, mówi Cień.- Lenie.- W każdym razie.- Atmosfera rozluznia się.- Chyba oszalałeś, że jesz cokolwiek takblisko strefy ryftu.Nie uczyłeś się o siarkowodorze?Mężczyzna kiwa głową.- Szkolenie podstawowe.Kominy wyrzucają go na zewnątrz.- A on gromadzi się w bentosie.To wszystko jest toksyczne.O czym, jak sądzę, już sięprzekonałeś.Kobieta zaczyna schodzić w dół po drabinie, ale zatrzymuje się na drugim szczeblu.- Jeśli naprawdę chcesz zostać tubylcem, spróbuj żywić się z dala od ryftu.Albo poluj naryby.- Ryby?- Więcej się przemieszczają.Nie siedzą cały czas w gorących zródłach.Może się nadają.- Ryby - powtarza Fischer.Nie przyszło mu to do głowy.- Powiedziałam może.Cieniu, tak strasznie mi przykro.Ciii.Tylko popatrz na te wszystkie śliczne światła.Więc patrzy.Zna to miejsce.Znajduje się na dnie Oceanu Spokojnego.Wrócił dobaśniowej krainy.Wydaje mu się, że ostatnio często ją odwiedza, obserwuje światła i bąbelki,wsłuchuje się w odgłosy ścierających się ze sobą skał głębinowych.Może tym razem tu zostanie i poprzygląda się, jak to wszystko działa, ale nagleprzypomina sobie, że powinien być gdzieś indziej.Czeka, lecz nie przychodzi mu do głowynic konkretnego.Tylko uczucie, że powinien robić coś gdzieś indziej.I to zaraz.Tak czy siak, pozostawanie tutaj staje się coraz trudniejsze.Gdzieś w górnej części jegociała pojawia się nieokreślony, pulsujący ból.Po chwili mężczyzna zdaje sobie sprawę, co totakiego.To jego twarz.Może to piękne światło sprawia ból jego oczom.Coś jest nie tak.Nakładki powinny sobie z tym poradzić.Może nie działają.Fischerwydaje się pamiętać, że coś przydarzyło się jego oczom jakiś czas temu, ale nie ma to wzasadzie żadnego znaczenia.Zawsze może po prostu stąd odejść.Nagle, w cudowny sposób,znajduje proste rozwiązanie na wszystkie swoje problemy.Skoro światło sprawia mu ból, musi przebywać tylko w mroku.Zdziczały- Hej - bzyczy Caraco, gdy skręcają za róg.- Piątka.Clarke spogląda w tamtą stronę [ Pobierz całość w formacie PDF ]