[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Kiedy powiedziałaś Emilce o Pawle? I o tym, że cię bił?– Co?! – Wika patrzyła na Melę jak na ducha.– Ja? Emilce? O Pawle? Nigdy! – Nierozumiała, skąd to podejrzenie.– O czym ty mówisz?– Jestem tak słaba i tak beznadziejna, że nie potrafiłam nawet porządnie cię bronić, kiedysię dzisiaj rano kłócili.Zrozum, było tego za dużo na mnie jedną!– Rozumiem i nie mam pretensji.– Wiktoria wcale się siostrze nie dziwiła.Dla niej teżza dużo było tego wszystkiego.– Ale co z Emilką? I co ma do tego Paweł?– Emilka walczyła o ciebie jak lwica.Bałam się, że w końcu czymś w Sławka rzuci…– Amelia przerwała i zamyśliła się.– Pamiętasz naszą rozmowę o niej, o tobie, o was? Wtedy,jak przyszłaś z Jerzyka, z randki z tym… jak mu tam? Wojtkiem? Włodkiem? Waldkiem?– Witkiem.– Uśmiechnęła się mimowolnie Wiktoria.– Gorzej niż koala byłaś skacowana.Zdychałaś na fotelu, a Emilka cię reanimowała…– Pamiętam.A po południu rodzice zrobili nam nalot.– Wika uśmiechnęła się jeszczeszerzej.– Myślałam, że łeb mi rozerwie.– Przed ich przyjściem ona pojechała na zakupy, a my długo gadałyśmy… Mówiłamwtedy, że czasami jestem zazdrosna o twoje relacje z Emilką.Że chwilami czuję się przy wasniepotrzebna, jakbym wam tylko przeszkadzała…– Ale przecież wszystko sobie wyjaśniłyśmy.– Wiktoria kręciła się niepewnie na krześle,bo nie miała pojęcia, do czego zmierza ta rozmowa.– Nadal czujesz się, jakbyś namprzeszkadzała? To bzdura! Nigdy nie będę dla niej matką.I na szczęście, bo marnie bym sięspisała w tej roli.– Wcale nie.Byłabyś wspaniałą matką.Ale ja nie o tym… Przypomniałam sobie, cowtedy mówiłyśmy, bo przy śniadaniu, kiedy Emilka tak cię broniła przed Sławkiem, znowupoczułam się zazdrosna.Wiesz co? – Amelia westchnęła, powstrzymując kolejny napływ łez.– Ona nigdy tak nie stanęłaby za mną.Nigdy by tak o mnie nie walczyła.Chyba dlatego Sławeknie był dzisiaj dla ciebie zbyt przyjemny.Jego też zaskoczyła.Nie spodziewał się aż takiegoataku.– Chrzanisz.Gdyby trzeba było, Emilka broniłaby cię trzy razy bardziej niż mnie.Zaręczam ci!– Ty chrzanisz jeszcze gorzej niż ja.Ona zupełnie poważnie mówiła, że wyprowadzi sięstąd razem z tobą.Rozumiesz? Chce mieszkać z tobą, a nie ze mną!– Czy ty własnej córki nie znasz? Ona ma po prostu niewyparzony język.Porozmawiamz nią i wszystko jej wytłumaczę… À propos… Może wreszcie włączyła telefon? – Wiktoriawzięła do ręki komórkę i po raz kolejny spróbowała połączyć się z siostrzenicą.„Cześć, tu Emi.Właśnie złapałaś się na moją pocztę głosową.Straciłaś już jeden impuls, więc możesz sobiepogadać przez następne czterdzieści pięć sekund”, usłyszała znowu.– No, niestety.Nastroszyłasię po całej linii.Nawet telefonicznej.Nie martw się – dodała krzepiąco.– Przejdzie jej i wróci.Ona nie chce się wyprowadzić od ciebie, tylko zrobić na złość ojcu, za to, że mnie niby krzywdzi.Powtarzam, że wszystko jej wytłumaczę.Bądź spokojna.Biorę ją na siebie.– No nie wiem… Nie słyszałaś, co ona tu krzyczała…– Wyjaśnij mi lepiej, o co chodzi z Pawłem, bo zaraz też zacznę krzyczeć!– Aha, aha.No właśnie! – Mela pokiwała głową.– Jak tak się tu szarpali o ciebie, toSławkowi w końcu całkiem nerwy puściły i wyskoczył do Emilki z pytaniem, czy aby dobrzewie, kogo tak zaciekle broni, i czy powiedziałaś jej wszystko o sobie.I jakoś, od słowa do słowa, zapytał ją w końcu, prosto z mostu, co wie o Pawle i o waszym związku.– No czy on jest normalny?! – Wściekłość Wiktorii znowu wróciła na orbitę.Złościła sięteż na siebie: że też akurat dzisiaj musiała zaspać na śniadanie!– Wiesz, o co mu chodziło? Generalnie chciał dobrze… – Amelia tłumaczyła męża bezwiększego przekonania.– Próbował jej dowieść, że ty złą kobietą jesteś, zmarnowałaś sobieżycie i sprowadzisz Emilkę na równie złą drogę.Nawet nie starał się dowiedzieć, co cię spotkało.Nie starał się, bo wszystko wie lepiej, bez pytania innych o zdanie i zbędnego dowiadywania sięo szczegóły.– I co ona na to? – przerwała Wika, bo zdążyła się już sama zorientować, że Sławek wienawet to, co zostanie odkryte dopiero za sto lat.– Zaskoczyła nas oboje.Mnie może nawet bardziej… Powiedziała coś w stylu: „Paweł jąbił.Długo to ukrywała, ale w końcu zebrała się na odwagę i od niego uciekła.Podziwiam jąza to”.– Przysięgam, że słowem nie pisnęłam! Musiała podsłuchać albo wyczytać coś międzywierszami… – Przypomniała sobie kilka sytuacji, kiedy nie zapanowała nad językiem.Dwa albotrzy razy Amelia przy tym była, razem próbowały szybko zagadać temat, żeby Emilka się niepołapała.Najwidoczniej nie doceniły bystrości młodego umysłu.– I co Sławek na to? Odpuściłjej?– No… Odpuścił… – Amelia podniosła się z krzesła, jakby chciała uciec.– Chyba sięjednak wykąpię.– Co było dalej?! Wracaj tu natychmiast!Mela z ociąganiem cofnęła się z przedpokoju.– Powiedział, że do końca nie wiadomo, kto kogo bił, bo świadków nie ma… – Ameliastała w drzwiach oparta o framugę i patrzyła tak skruszonym wzrokiem, jakby to ona byłaautorką tego podejrzenia.– I że jak Emilka się do ciebie wyprowadzi, a potem wróci do nasz siniakami i naderwanymi uszami, to on jej do domu nie wpuści… Właśnie wtedy wpadław szał.Wyszła i trzasnęła drzwiami, zupełnie tak samo jak wczoraj Mirek.A Sławek mało mi tuzawału nie dostał… Zrozum go, błagam! – Wiedziała, że prosi siostrę o coś niemożliwego, aledo pewnego stopnia naprawdę rozumiała męża [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •