[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Większość boksów była zajęta i w powietrzuunosił się ostry zapach zwierząt i słodka woń siana.Kilka koni zar\ało radośnie, ale Varenne zignorował te powitaniai skręcił w prawo do długiego, wąskiego pomieszczenia, w którymtrzymano uprzą\.Northwood wszedł za nim.- Dlaczego tutaj zamierza pan czekać? - spytał.- Bo wcią\ mam nadzieję, \e ich złapię \ywych, ty kretynie - zirytacją odparł hrabia.Podszedł do okna, które znajdowało się nakońcu pomieszczenia, i wyjrzał na dwór.- Popatrz na to.Anglik spojrzał posłusznie, ale nie zauwa\ył niczego szczegól-nego.- Co pan chce mi pokazać?- To.- Za plecami Northwooda rozległ się suchy szczęk od-ciąganego kurka.Zaskoczony Northwood odwrócił się i spojrzałprosto w lufę pistoletu Varenne'a.- Ju\ mi nie jesteś potrzebny, mon petit Anglais - lodowatymtonem rzekł hrabia.- Jesteś zbyt głupi, \eby znać swoje miejsce, atwoje próby szanta\u bardzo mi się nie podobały.Chciałem sowiciewynagrodzić twoje usługi, dając ci mo\liwość zabawienia się z hra-biną, ale nawet to sfuszerowałeś.Nie mogę dłu\ej tracić na ciebieczasu.- Ty cholerny francuski sukinsynu! - Northwood z rozpacząsięgnął po swój pistolet, ale nie miał \adnej szansy.Yarenne spokojnie 276 MARY JO PUTNEYpociągnął za spust.Pistolet szarpnął jego dłonią, a huk, jaki rozległsię w zamkniętym pomieszczeniu, rozdarł mu uszy.Strzał odrzuciłNorthwooda na ścianę.Mę\czyzna wydał głuchy jęk, jakby naglewypuścił powietrze z płuc, i przycisnął rękę do piersi.Potem, zwyrazem niedowierzania na twarzy, osunął się wolno po murze iupadł niezdarnie na twarz, przykrywając sobą pistolet.Varenne podszedł do swej ofiary i czubkiem buta trącił Northwoodaw \ebra.Jedyną odpowiedzią była stru\ka krwi, która wypłynęłaspod bezwładnego ciała.,Na ogół hrabia nie zajmował się zabijaniem; to takie brudnezajęcie.Z grymasem obrzydzenia odwrócił głowę.Pózniej zawołasłu\ących.Nie podobała mu się perspektywa przebywania w jednympomieszczeniu z trupem, a jednak zastrzelenie tego kretyna w stajniuchroniło le\ący w bibliotece dywan przed brzydkimi plamami krwi.A o to mu właśnie chodziło.Z drobiazgową skrupulatnością ponownie załadował broń.Jedenpistolet i moment zaskoczenia to wszystko, co było potrzebne dozłapania zbiegłych więzniów.Wystarczy wziąć na muszkę fałszywąhrabinę, a jej kochankowie natychmiast się poddadzą.Głupcy.i odczas szybkiego marszu przez mroczne korytarze Maggie anina chwilę nie spuszczała Robina z oka.Dotrzymywał im kroku, alepo jego ściągniętej twarzy widać było, ile wysiłku go to kosztuje.Modliła się w duchu, by nie osłabł, dopóki nie uciekną z Chanteuil.Martwienie się o Robina miało tę zaletę, \e odciągało jej myśli odRafe'a.Kiedy go ujrzała, ogarnęła ją szalona radość, która jednak zgasłarównie nagle, jak się pojawiła.Pełne rezerwy i chłodu zachowanie Rafe'aszybko ściągnęło ją na ziemię.Widać było, \e ksią\ę wprost nie mo\e siędoczekać zakończenia misji, by ju\ nigdy więcej jej nie spotykać.Potrząsnęła głową.To ani miejsce, ani pora, by rozmyślać nadosobistymi problemami.Przed nimi trudne zadanie.By uciec z zamku,będą musieli wejść jeszcze na co najmniej dwa poziomy, a potemznalezć boczne wyjście.Ich kroki robiły niewiele hałasu w wyło\onych kamiennymi płytamikorytarzach.Wydawało się, \e w zamku nikogo nie ma: weszli poschodach na górę i skręcili w jeszcze jeden korytarz, ale nie spotkalinikogo. PAATKI NA WIETRZE 277Do czasu.Dochodzili ju\ do końca korytarza, kiedy tu\ za zakrętemwyrosło przed nimi dwóch potę\nych mę\czyzn ze strzelbami wdłoniach.- Uciekajcie! - warknął Rafę i rzucił się na mę\czyznę, któryszedł na przedzie.Maggie zdrętwiała z przera\enia na myśl, \e mają zostawić gosamego.- Chodz, Maggie! - burknął Robin, złapał ją za rękę i pociągnąłza sobą.Przez chwilę opierała się rozpaczliwie, jednak okazał się silniejszy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •