[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ray poszedł go wypuścić -specjalnego, znaczy się - a potem polazł za nim do kibla.- Wiesz dlaczego Gunter to zrobił? - spytał Whit-ten.- Mówił coś o tym, że musi skorzystać z toalety?- Nie.Ale Pakistaniec, ten specjalny, miał ciężki ple-cak.Nieduży, ale dobrej jakości i cokolwiek w nim miał,było ciężkie.Facet miał go ciągle przy sobie.- Widziałeś tego Pakistańczyka z bliska? Tego spe-cjalnego?- Tak.To znaczy było dosyć ciemno na plaży, no i lu-dzi było sporo, większość z nich, rozumiesz, wyglądałaidentycznie.Pakistańcy i inni ze środkowego Wschodu,wąskie twarze, tanie ciuchy.Wyglądali.wyglądali nazmordowanych.270 STELLA RIMINGTON- A specjalny wyglądał inaczej?- Tak.Nosił się inaczej.Jak ktoś, kto swoje widziałi nie da się nikomu złamać.Nie był dużym gościem, wręczprzeciwnie, ale twardym.To od razu było po nim widać.- A jak wyglądał.fizycznie? Widziałeś jego twarz?- Parę razy.Miał dosyć jasną skórę, ostre rysy.Krótkabroda.- Potrafiłbyś go rozpoznać?- Tak mi się wydaje.Ale musisz pamiętać, że jak mó-wiłem, było ciemno, wszyscy byli spięci i tych gości kręci-ło się tam sporo.Nie będę przysięgał, ale jeśli pokażeszmi zdjęcie to.to powinienem móc powiedzieć, że to niejest on, ujmijmy to w ten sposób.Za szybą Liz czuła rosnącą adrenalinę.Czuła się, jak-by ważyła tyle co piórko.Spoglądała na Gossa i Mackaya,widziała to samo skupienie, tę samą napiętą uwagę.- Więc, jak sądzisz, dlaczego Gunter za nim po-szedł? - powtórzył Whitten.- Sądzę, że myślał, że tamten ma coś cennego w pleca-ku - bogatsi przywozili złoto, monety, różne rzeczy - noi chciał go po prostu skroić z tego plecaka.- Więc Gunter nie uznał go za twardziela, w prze-ciwieństwie do ciebie? Sądził, że Pakistańczyk będziełatwym celem?- Nie wiem, co sobie pomyślał.Widział gościa mniejniż ja.To ja przywiozłem go na brzeg.- OK.Więc Gunter idzie za tym gościem do toalet.Nie słyszałeś nic.%7ładnych strzałów.- Nic.Zupełnie nic.Po paru minutach widziałem, jakPakistaniec idzie do samochodu i wsiada.Potem samo-chód wyjechał z parkingu.RYZYKO ZAWODOWE 271- Widziałeś samochód?- Tak.Czarny vauxhall astra 1.4 LS.Nie wiem, czyprowadził mężczyzna czy kobieta.Ale zapisałem jegonumer rejestracyjny.- Który brzmiał?Patrząc na świstek pogniecionego papieru podany muprzez prawnika, Mitch podał im numer.- Czemu go zapisałeś?- Bo nie miałem żadnego pokwitowania za gościa.Niespisałem go z listy, więc w razie jakichś kłopotów chcia-łem mieć coś, co mógłbym pokazać na dowód, że go wy-sadziłem.Pamiętaj, że był dla mnie wart dwa tysiące.-1 co dalej?- No cóż, czekałem dziesięć minut, a Ray się nie poja-wiał.Więc wyszedłem z szoferki, poszedłem do toalet i.-I?- I znalazłem Raya martwego.Zastrzelonego, z móz-giem rozsmarowanym na ścianie.- Co ci powiedziało że, został zastrzelony?- Cóż.dziura w jego głowie, poza wszystkim innym.No i dziura w ścianie, w miejscu, gdzie znajdowała sięjego głowa.- I co sobie pomyślałeś?- Pomyślałem.to nielogiczne, bo przecież widziałemjak gość odjeżdża.pomyślałem, że jestem następny.%7łePakistaniec to zrobił, bo Ray widział jego twarz w peł-nym świetle i że mnie też stuknie.Szczerze mówiąc, obe-srałem się.Chciałem tylko stamtąd wiać.- Więc odjechałeś.- Właśnie kurwa tak.Prosto do Ilford, bez przystan-ków, tam wysadziłem uciekinierów.272 STELLA RMINGTON- A kiedy zadzwoniłeś do Eastmana?- Kiedy skończyłem w Ilford.- Czemu nie zadzwoniłeś do niego od razu? Jak tylkoznalazłeś ciało?- Tak jak mówiłem, chciałem stamtąd zwiać, zostawićto za sobą.- Jaka była reakcja Eastmana, kiedy zadzwoniłeś?- Wściekł się, wiedziałem, że tak zrobi.Zadzwoniłemdo niego do biura i on.no po prostu ześwirował.- A potem? Co ty porabiałeś?- Czekałem na was chłopaki.Uporządkowałem dom.Wiedziałem, że to tylko kwestia czasu.- Czemu sam się nie zgłosiłeś? Nie poddałeś się?Mitchell wzruszył ramionami.- Miałem rzeczy dozałatwienia.Ludzi, z którymi musiałem się spotkać.Nastąpiła pauza.Whitten pokiwał głową.Gdy pod-szedł do drzwi, by zawołać sierżanta, Honan dotknął łok-cia Mitchella i obaj wstali.Naprzeciw nich Bob Morrisonspojrzał na zegarek.Zmarszczył czoło i szybko wyszedłz pokoju przesłuchań.- Poleciał zadzwonić do Eastmana, jak sądzisz? -mruknął Mackay, przyciskając czoło do weneckiego lu-stra.- Niewykluczone, prawda? - powiedziała Liz.Don Whitten wtoczył się ciężko do pokoju obserwa-cyjnego.- I jak? - spytał.- Kupujemy jego historię?Goss spojrzał znad notatek, które czytał.- Jest logicz-na i zgadza się z faktami, które do tej pory znamy.- Ja tu jestem nowy - powiedział Mackay.- Alepowiedziałbym, że facet mówi prawdę i zanim zacznąz nim jutro gadać miejscowi, chciałbym, żeby spędziłRYZYKO ZAWODOWE 273parę godzin na przeglądaniu zdjęć znanych graczy ITS.Zobaczymy, czy trafimy na naszego strzelca.- Zgadzam się - powiedziała Liz.- I dodam, że mu-simy bardzo pilnie namierzyć tę czarną astrę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Ray poszedł go wypuścić -specjalnego, znaczy się - a potem polazł za nim do kibla.- Wiesz dlaczego Gunter to zrobił? - spytał Whit-ten.- Mówił coś o tym, że musi skorzystać z toalety?- Nie.Ale Pakistaniec, ten specjalny, miał ciężki ple-cak.Nieduży, ale dobrej jakości i cokolwiek w nim miał,było ciężkie.Facet miał go ciągle przy sobie.- Widziałeś tego Pakistańczyka z bliska? Tego spe-cjalnego?- Tak.To znaczy było dosyć ciemno na plaży, no i lu-dzi było sporo, większość z nich, rozumiesz, wyglądałaidentycznie.Pakistańcy i inni ze środkowego Wschodu,wąskie twarze, tanie ciuchy.Wyglądali.wyglądali nazmordowanych.270 STELLA RIMINGTON- A specjalny wyglądał inaczej?- Tak.Nosił się inaczej.Jak ktoś, kto swoje widziałi nie da się nikomu złamać.Nie był dużym gościem, wręczprzeciwnie, ale twardym.To od razu było po nim widać.- A jak wyglądał.fizycznie? Widziałeś jego twarz?- Parę razy.Miał dosyć jasną skórę, ostre rysy.Krótkabroda.- Potrafiłbyś go rozpoznać?- Tak mi się wydaje.Ale musisz pamiętać, że jak mó-wiłem, było ciemno, wszyscy byli spięci i tych gości kręci-ło się tam sporo.Nie będę przysięgał, ale jeśli pokażeszmi zdjęcie to.to powinienem móc powiedzieć, że to niejest on, ujmijmy to w ten sposób.Za szybą Liz czuła rosnącą adrenalinę.Czuła się, jak-by ważyła tyle co piórko.Spoglądała na Gossa i Mackaya,widziała to samo skupienie, tę samą napiętą uwagę.- Więc, jak sądzisz, dlaczego Gunter za nim po-szedł? - powtórzył Whitten.- Sądzę, że myślał, że tamten ma coś cennego w pleca-ku - bogatsi przywozili złoto, monety, różne rzeczy - noi chciał go po prostu skroić z tego plecaka.- Więc Gunter nie uznał go za twardziela, w prze-ciwieństwie do ciebie? Sądził, że Pakistańczyk będziełatwym celem?- Nie wiem, co sobie pomyślał.Widział gościa mniejniż ja.To ja przywiozłem go na brzeg.- OK.Więc Gunter idzie za tym gościem do toalet.Nie słyszałeś nic.%7ładnych strzałów.- Nic.Zupełnie nic.Po paru minutach widziałem, jakPakistaniec idzie do samochodu i wsiada.Potem samo-chód wyjechał z parkingu.RYZYKO ZAWODOWE 271- Widziałeś samochód?- Tak.Czarny vauxhall astra 1.4 LS.Nie wiem, czyprowadził mężczyzna czy kobieta.Ale zapisałem jegonumer rejestracyjny.- Który brzmiał?Patrząc na świstek pogniecionego papieru podany muprzez prawnika, Mitch podał im numer.- Czemu go zapisałeś?- Bo nie miałem żadnego pokwitowania za gościa.Niespisałem go z listy, więc w razie jakichś kłopotów chcia-łem mieć coś, co mógłbym pokazać na dowód, że go wy-sadziłem.Pamiętaj, że był dla mnie wart dwa tysiące.-1 co dalej?- No cóż, czekałem dziesięć minut, a Ray się nie poja-wiał.Więc wyszedłem z szoferki, poszedłem do toalet i.-I?- I znalazłem Raya martwego.Zastrzelonego, z móz-giem rozsmarowanym na ścianie.- Co ci powiedziało że, został zastrzelony?- Cóż.dziura w jego głowie, poza wszystkim innym.No i dziura w ścianie, w miejscu, gdzie znajdowała sięjego głowa.- I co sobie pomyślałeś?- Pomyślałem.to nielogiczne, bo przecież widziałemjak gość odjeżdża.pomyślałem, że jestem następny.%7łePakistaniec to zrobił, bo Ray widział jego twarz w peł-nym świetle i że mnie też stuknie.Szczerze mówiąc, obe-srałem się.Chciałem tylko stamtąd wiać.- Więc odjechałeś.- Właśnie kurwa tak.Prosto do Ilford, bez przystan-ków, tam wysadziłem uciekinierów.272 STELLA RMINGTON- A kiedy zadzwoniłeś do Eastmana?- Kiedy skończyłem w Ilford.- Czemu nie zadzwoniłeś do niego od razu? Jak tylkoznalazłeś ciało?- Tak jak mówiłem, chciałem stamtąd zwiać, zostawićto za sobą.- Jaka była reakcja Eastmana, kiedy zadzwoniłeś?- Wściekł się, wiedziałem, że tak zrobi.Zadzwoniłemdo niego do biura i on.no po prostu ześwirował.- A potem? Co ty porabiałeś?- Czekałem na was chłopaki.Uporządkowałem dom.Wiedziałem, że to tylko kwestia czasu.- Czemu sam się nie zgłosiłeś? Nie poddałeś się?Mitchell wzruszył ramionami.- Miałem rzeczy dozałatwienia.Ludzi, z którymi musiałem się spotkać.Nastąpiła pauza.Whitten pokiwał głową.Gdy pod-szedł do drzwi, by zawołać sierżanta, Honan dotknął łok-cia Mitchella i obaj wstali.Naprzeciw nich Bob Morrisonspojrzał na zegarek.Zmarszczył czoło i szybko wyszedłz pokoju przesłuchań.- Poleciał zadzwonić do Eastmana, jak sądzisz? -mruknął Mackay, przyciskając czoło do weneckiego lu-stra.- Niewykluczone, prawda? - powiedziała Liz.Don Whitten wtoczył się ciężko do pokoju obserwa-cyjnego.- I jak? - spytał.- Kupujemy jego historię?Goss spojrzał znad notatek, które czytał.- Jest logicz-na i zgadza się z faktami, które do tej pory znamy.- Ja tu jestem nowy - powiedział Mackay.- Alepowiedziałbym, że facet mówi prawdę i zanim zacznąz nim jutro gadać miejscowi, chciałbym, żeby spędziłRYZYKO ZAWODOWE 273parę godzin na przeglądaniu zdjęć znanych graczy ITS.Zobaczymy, czy trafimy na naszego strzelca.- Zgadzam się - powiedziała Liz.- I dodam, że mu-simy bardzo pilnie namierzyć tę czarną astrę [ Pobierz całość w formacie PDF ]