[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przedwcześnie jednak się uspokoiliśmy.Bowiesz już, jak ona wyglądała! Okropnie.Po samym wyglądzie można było stwierdzić,że nie jest sobą.A jeśli ona nie jest sobą, to mamy jeszcze jeden problem na głowie,prawda? A my przecież nie mieliśmy czasu martwić się nią, kiedy na stole leży pacjentz sześcioma ranami postrzałowymi, a cały oddział jest pełen gliniarzy, którzy obijająsię o ściany z nadmiaru adrenaliny.O Jezu, i jeszcze ta cholerna robota papierkowa.Wiedziałem, że będziemy musieli przez to wszystko wypełnić tonę formularzy!Nieważne.Postanowiłem jechać z Shelley na chirurgię.Ktoś powinien być przy niej wczasie operacji.Barry chyba wpadł na ten sam pomysł, bo nagle zaczął machać do mnie zaplecami Shelley, pokazując, żebym jechał na górę.No to powiedziałem:  Trzeba gozawiezć na górę." Shelley złapała za jeden koniec noszy, ja za drugi i ruszyliśmy.Tobył dobry moment, żeby coś powiedzieć, więc zacząłem:  Wiesz, Shelley, nieczęstomam okazję asystować przy takich ranach.Mogę się przyglądać operacji?" Bla, bla,bla i takie tam.A tak naprawdę myślałem, że jeśli jej odbije na sali operacyjnej, zajmęsię pacjentem i nie będzie wpadki.Zastąpię ją, jeśli to będzie niezbędne.O tak.Jasne.Odpierdzieliło jej tam na górze, i to niezle.A ja, kurwa, nic nie zrobiłem.Ale ze mniepomoc.Muszę się napić. Przyniosę ci  powiedziałam.- 85 -SR Wstałam z kanapy i weszłam do kuchni.Nie czułam, że jestem w swoim ciele.Duszą zostałam w salonie z Jayem i Shelley, którzy pędzili z noszami na salęoperacyjną.Przepłukałam szklankę Jaya nad zlewem, wyjęłam lód z lodówki,znalazłam wódkę i sok pomidorowy.Wróciłam.Podałam drinka.Usiadłam.Tymrazem nie umieściłam nóg między sobą a Jayem.Usiadłam obok niego po turecku zrękoma wyprostowanymi na oparciu kanapy.Obok mojej ręki leżała zdrowa ręka Jaya.Ramię w ramię.Objęłam dłonią jego przedramię.Palcami dotykałam jego łokcia.Przez chwilę patrzyłam na rolety nad oknem.Słomiane rolety tak rozpraszają światło,że wydaje się nie mieć końca. W porządku?  zapytałam. Tak  odparł i przesunął dłoń po moim ramieniu.Niewielki, czuły gest.Potem zamarł. Więc jedziemy na górę i oddajemy pacjenta personelowi z sali operacyjnej.Sami idziemy myć ręce.Shelley nigdy nie jest zbyt komunikatywna nad zlewem wumywalni.Pomyślałem, że powinienem jej dać spokój.Sama powiedziała, że jest niew humorze.Zapytałem ją, gdzie jest Steve, bo pomyślałem, że mógłbym do niegozadzwonić i uprzedzić o sytuacji, ale powiedziała, że jest na bar micwie w Filadelfii izostanie tam na weekend, ale ma wykład w poniedziałek, więc.może go nie być ażdo wtorku.I tyle.A ja pomyślałem: Jezu, co my z nią zrobimy do wtorku? A jak jejodwali? Więc pytam:  Będziesz z nim rozmawiała przez telefon jeszcze przedpowrotem?", a ona odpowiada, że nie, bo jest szabas.No, może zadzwoni do niego wniedzielę, ale rabin akurat wtedy odwiedzać może swojego przyjaciela w Cherry Hill. Jakiego przyjaciela?", pytam.Próbuję uzyskać jakieś informacje.Chciałem wiedzieć,gdzie jestSteve na wypadek, gdybyśmy go potrzebowali.Więc pytam o nazwisko jegoprzyjaciela, a potem staram się je zapamiętać.Skończyłem myć ręce, a Shelley jeszcze coś dłubała pod paznokciami, więczostawiłem ją i wszedłem na salę operacyjną.Był tam już doktor Attenborough.Odetchnąłem z ulgą.To najlepszy nauczyciel w całej Akademii.Naprawdę.Kiedy gozobaczyłem, wielki kamień spadł mi z serca.Lubi Shelley.Lubi mnie.Za którymś tamrazem w końcu mnie zapamiętał, ale mnie lubi.On lubi wszystkich.Dla niego- 86 -SR wszystko jest wesołe.Jest taki jowialny.Wiesz, że te swoje połówki okularówprzykleja plastrem na czas operacji i zawsze mówi to samo do pielęgniarki:  Niechciałbym, żeby moje okulary wpadły w sam środek nacięcia.Mogłabyś je przykleić,moja droga?"Wchodzę więc na salę i znów to słyszę.Stoi obok niego ta pielęgniarka, cozawsze.Lubię ją, ale nie wiem, jak wygląda, bo na sali zawsze widzę ją w masce.Więc ona mówi:  Doktorze Attenborough, mówi to pan przed każdą operacją.Chybapowinien pan porozmawiać ze swoim scenarzystą, żeby wymyślił panu nowy tekst."Attenborough się śmieje.Gdyby nie bał się zabrudzić rękawiczek, pewnie klepnąłbysię ze śmiechu w kolano.Czasem tak robi.W końcu Attenborough mnie zauważył i mówi:  Doktor Hollander! Niewidziałem pana już jakiś czas, młodzieńcze! Pan dzisiaj tnie?" No jasne.Ja tnę!Mówię:  Och, nie.Doktor Reinish będzie operować.Ja tylko przyszedłem potrzymaćhaki." To akurat prawda.To znaczy, co tam niby jeszcze miałem robić? WięcAttenborough mówi:  Ach, tak, doktor Reinish, piękna, młoda dama, doskonałychirurg.No, cóż.Zawsze chętnie witamy kogoś do pomocy, doktorze Hollander." Orany! I zastanawiałem się tylko, czy Attenborough nie powie czegoś wesołkowategodo Shelley, kiedy ta wejdzie na salę.Bałem się, że każe mu się odpieprzyć.No, możenie dosłownie.Shelley nie używa takiego języka.Powiedziałaby coś.w jidysz.Niepamiętam tego określenia.Pilnuj swego tyłka albo coś w tym stylu.Nagle zrozumiałem, że skoro jest tu Attenborough, a nie inny profesor, Shelleybędzie musiała operować sama.Gdyby był ktoś inny, operowałby sam, a Shelley bytylko asystowała.Ale Attenborough każe rezydentom kroić samodzielnie.On jesttylko kimś w rodzaju konsultanta [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •