[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Słyszysz, ktoś dzwoni.Idz, otwórz swojejbogini.Filip poskoczył do drzwi.Magda chwilę stałazamyślona, ze zwieszoną głową, jakby bardzo zmęczona,potem przesunęła ręką po czole i oczach i rzekłapółgłosem: Ano, spodziewałam się tego.Przyszło, przejdzie.Wróciła do stalug i zabierając się do roboty dodała:Ici bas tous les lilas meurent,Toutes les fleurs ne fleurissent qu unjour.Zmiech baronowej rozległ się w progu.Ukazała sięrozbawiona, wesoła, z odrobiną podrażnienia w ruchach ioczach i powitała artystkę energicznym uściskiem dłoni. Odzyskały zatem panie swojego dezertera! Będzie miał ciężką przeprawę z moją siostrą odparła Magda, nie przestając malować. A pani żadnych pretensji nie ma? O nie! Zanadto jestem dobrym kolegą. Cóż! Jakże się panu portret podoba? Prosiłem Magdę o kopię. I pewnie odmówiła? Naturalnie.Po pierwsze, on lepiej robi ode mnie, a po40 drugie mam mnóstwo zamówień.Zresztą on mówi, żezbiera tylko fotografie.Zabrała się do roboty, a baronowa skinęła na Filipawskazując mu niski taburet.Usiadł prawie u jej stóp i wcale się obecnością Magdynie krępując, zaczął rozmawiać półgłosem.Baronowasłuchała łaskawie, czasem uśmiechając się zalotnie lubnakazując mu milczenie tonem, który przeczył słowom.Magda, zatopiona w pracy, nie słuchała ich.Po ustach jejprzelatywał zagadkowy uśmiech.Nagle podniosła głowę i rzekła żywo: Filipie, uważaj! Marynia wróciła.Może tu wejść ladachwila.Chłopak wstał i przeniósł się na kanapę, a baronowaspojrzała na artystkę z cieniem obrazy. Musieliśmy zgorszyć panią  rzekła złośliwie. Bynajmniej.Ale siostra moja byłaby zdziwiona, a niemam ochoty tłumaczyć jej spraw, które do mnie nie należą odparła zimno.Kroki majorowej zbliżały się do drzwi.Zajrzała do pracowni i rozpromieniła się na widokFilipa. A przecież!  zawołała jakby z ulgą. Chodzże,chodz, nie przeszkadzaj w robocie!  Pociągnęła go dosaloniku, do okna, obejrzała od stóp do głów. Tęgo wyglądasz.A jaki elegant! No, opowiedzże, ileśnaprawdę wziął spadku? Ależ masę! Pół miliona. Ulokowałeś w banku? Tak, czterykroć, a sto zmieniłem na gotówkę iruszyłem naokoło świata. Wariacja! Ileż ci zostało?41  O, jeszcze starczy na dwa takie lata! To zgroza.A toć ja wygodnie żyję z procentu od tejżesumy! Opamiętaj się.Mam nadzieję, że masz dosyćwłóczęgi.Oto jest klucz od twojej pracowni.Rozlokuj się iprzyjdz do rozsądku. Dobrze, dobrze!  potakiwał Filip, rad, że sięobeszło bez burzy. Ja stryjence oddam nawet doprzechowania tamte walory, żeby mi kto nie ukradł.Ileżwinienem za komorne pracowni? Dziękuję serdecznie zaopiekę nad nią. Nic mi nie winieneś.To policzone do twojegowychowania.Kiedyś przecie o nas pamiętał i wrócił dogniazda, to już wszystko dobrze.Filip głowę spuścił i poczerwieniał ze wstydu.Wolałbypoliczek niż taką pochwałę.Majorowa, zawsze czynna, krzątała się po jadalni i niezważając na jego minę opowiadała o sobie: My po twoim odjezdzie już tylko miesiąc bawiłyśmywe Włoszech.Magda postanowiła malować do salonuparyskiego& wróciłyśmy tedy do domu.WymalowałaKrzyżowca& widziałeś zapewne& no i wzięła złotymedal. Czytałem o tym w Egipcie w  Figaro , alem obrazunigdzie, nawet w reprodukcji, nie widział.Gdzie on jestteraz? Tutaj? Oho& już z Paryża nie wrócił.Kupił go jakiśmilioner z Ameryki i zabrał do siebie.Ale fotografia gdzieśtu jest.Magda ci pokaże.Odtąd dziewczyna stanęła nadobrym gruncie.Parę portretów dodało jej jeszcze sławy, ateraz, mówię ci, że mi aż strach, iż jej te zachwyty i honoryw głowie pomieszają. Ale, o ile ją znam, nie ma obawy! Ona drwi z tego42 wszystkiego i o nic tak bardzo nie dba.Szczęśliweusposobienie! Tak, dzięki Bogu, zapaloną nie jest.Mam z niąspokój.%7ładnych głupstw, żadnych amorów, żadnychniepotrzebnych znajomości.Trochę szalona głowa i trochęwariatka; ale wy już wszyscy tacy podobno.Zresztą dobrzenam z sobą i z ludzmi. Stryjenka całą nędzę krakowską ma pod swymzarządem podobno? A cóż bym robiła? Tyle wolnego czasu, a bez zajęciatobym się rozchorowała.Mam tu na podwórzu szkółkę, awyręczam wielkie panie opiekunki różnych zakładów.Jakkiedy zechcesz, pokażę ci szkółkę. A jakże.Stryjenka przyjmie ode mnie na nią ofiarę? jur.sobie chcesz  odparła z łaskawym uśmiechem.Filip raz wraz ku pracowni zerkał i nadsłuchiwał.Paliła goniecierpliwość, a czuł, że nie powinien okazać chęci.Stracił swój zwykły swawolny humor, nie miał siłyudawać zajęcia rozmową. Magda prędko się uwolni?  spytał. Kto ją wie! Ta dama niekiedy opuści tydzień lubsiedzi po całych dniach.Magda powiada, że dwa portretyjuż by wykończyła normalnym ludziom przez ten czas.Jużczas na obiad i lada chwila Oryż się zjawi. Któż to znowu? Malarz.Stołuje się u nas. I pewnie kocha się w Magdzie? Uchowaj Boże! Tego by jeszcze brakowało.Magdajest zanadto rozsądna, aby na podobne głupstwo pozwoliła. Ależ, stryjenko, przecież każdy chociaż raz togłupstwo musi popełnić! A cóż to za obowiązek? Jeden drugiego małpuje i43 zdaje mu się, że coś bardzo dowcipnego robi. Stryjenka też w stryju była zakochana& Mój drogi, o starych się w ten sposób nie wyraża [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •