[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pro szęszyb ko po dać dwie szklan ki wody, do jed nej do dać dużo lodu  zwró cił się do kel ner ki, pod su wa jąc sta rusz ce krze sło. A póz niej małą espres so. Cie ka we&  , po my śla łam, zer ka jąc na lek ko uśmiech nię tą sta rusz kę. Na gle obie po czu ły śmy się bez piecz nie.Pies zwi nął się pod sto li kiem w szma tła wy kłę bek, pod czas gdy sta rusz ka uty ski wa ła: Brzyd ki Py sio, brzyd ki, fuj! A pan taki miły.A Py sio brzyd ki!Wciąż była zde ner wo wa na.Moc no przy ci ska ła do sie bie swo ją czar ną to reb kę i drob ny miłycz ka mi po pi ja ła wodę.Po mię dzy ły ka mi chwy ta ła usta mi po wie trze. Taki pan miły& Taki miły.Za raz so bie pój dę.Pój dę& Brzyd ki Py sio! Te raz pro szę od po czy wać. Męż czy zna ła god nie po ło żył rękę na jej drżą cej dło ni.Póz niej od pro wa dzi my pa nią do domu. Ale& Ja to nie! Bo ja cze kam&  Pod nio słam do ust swo ją szklan kę z wodą. A szklan kę pro szę przy kła dać do po licz ka!  za żą dał. Wy żej, wy żej, bo bę dzie si niak.Kel ner ka zno wu po de szła do sto li ka, ostroż nie po sta wi ła kawę i spoj rza ła na mnie. O kur czę, pew nie, że bę dzie.Jak nic, po dej dzie pod oko! Kto pani to zro bił?  Nadalmia ła ru mień ce, ale już spo glą da ła bez tre my, jak by szu ka jąc win ne go. Nikt.Nie wia ry god ny splot oko licz no ści. Nie uchron ność zda rzeń, nie uchron ność zda rzeń, nie uchron ność zda rzeń&  za mam ro ta ła sta rusz ka. Brzyd ki Py sio!  Po chy li ła się i czu le po gła ska ła psa. Brzyd ki, fuj!Męż czy zna urwał róg pa pie ro wej sa szet ki i wsy pał cu kier do fi li żan ki. Strasz ne dzi siaj kor ki, praw da?  zwró ci ła się do nie go dziew czy na, zer ka jąc na mniepo ro zu mie waw czo.Nie po jął, że py ta nie jest skie ro wa ne do nie go i spo koj nie mie szał kawę. To nie ten fa cet  mruk nę łam, tak żeby usły sza ła tyl ko dziew czy na. Ten!  po wie dział męż czy zna z prze ko na niem i po raz pierw szy się uśmiech nął. Pro szęwie rzyć, w tym mo men cie rze czy wi sto ści to na pew no jest ten fa cet! I pro szę nie od sta wiaćszklan ki, je śli nie chce pani mieć fio le to we go oka.Dziew czy na ze bra ła pu ste na czy nia, usta wi ła je na tacy i ode szła w stro nę sto li ka, przyktó rym usia dła mło da ko bie ta z wóz kiem.  Na pew no miesz ka pani gdzieś nie da le ko?  Męż czy zna po mógł sta rusz ce pod nieść sięz krze sła.Nie po tra fię wy tłu ma czyć, dla cze go wsta łam rów no cze śnie z nimi, zu peł nie od ru cho wo,jak by tam ta sy tu acja nie uchron nie nas po łą czy ła.Kie dy już scho dzi łam po schod kach z ka wiar nia ne go ta ra su, mi nął mnie męż czy zna.Zda je się, że zna łam tę twarz z fo to gra fii.Za trzy ma łam się w pół kro ku i obej rza łam.Stał i wy raz nie szu kał wzro kiem ko goś przy sto li ku. I co te raz?.Za wa ha łam się. Czy ja w ten spo sób przy pad kiem nie za dzie ram z lo sem?.Jesz cze raz obej rza łam się za sie bie.Nadal tam był.Tym cza sem sta rusz ka ru szy ła cał kiem żwa wo, do trzy mu jąc kro ku swo je mu opie ku no wi.Pies drep tał za nimi, nie mra wy, le d wo prze bie ra jąc ła pa mi.Wy glą dał na bar dzo sta re go, ażdo praw dy trud no uwie rzyć, że jesz cze go było stać na tak gwał tow ny zryw. Uśpio na ener gia drze mie w każ dym z nas, a uwal nia się na ha sła, któ re prze cho wu je pod świa do mość ,po my śla łam.Praw do po dob nie ta sama, uwol nio na ener gia ka za ła mi przy spie szyć kro ku.W koń cu do tar li śmy pod sza ry, ob dra pa ny blok [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •