[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. I wie pan, cojeszcze sobie powiedziałem?- Proszę mówić dalej, panie McLean.- No więc, monsieur Musette, powiedziałem sobie:  Skoro mój syn wybrał celestynówjako drogę do zbawienia, to chyba coś w tym jest.Może to ja byłem ślepy.Może jednaknaprawdę coś w tym jest. No bo co ja zobaczyłem? Rzeczy, które mnie zaszokowały, przyznaję.Ale również nowe spojrzenie na Nowy Testament, to pewne.Nowy sposób przyjmowaniakomunii, ciała i krwi Pana naszego Jezusa Chrystusa.- O czym pan mówi, panie McLean? - przerwał monsieur Musette z wyraznymzniecierpliwieniem.- Mówię panu, monsieur Musette, że zostałem nawrócony.Mówię panu, że doznałemobjawienia.Ta droga jest jedyną drogą i nie chcę, żeby mój syn poszedł do nieba beze mnie.Chcę pójść razem z nim.Niech to szlag, monsieur Musette, chcę do was wstąpić.Monsieur Musette milczał przez chwilę, która ciągnęła się w nieskończoność.Wreszciejednak powiedział:- Trudno mi w to uwierzyć, panie McLean.Przez cały czas, odkąd pana poznałem,okazywał pan wrogość.Skłonny jestem podejrzewać, że pan udaje ten nagły entuzjazm dlacelestynów, żeby uzyskać dostęp do syna.- Monsieur Musette, mój syn samodzielnie podejmuje decyzje.Jeśli pragnie poświęcić życie dla celestynów, nie mam nic przeciwko temu.- Teraz inaczej pan śpiewa, panie McLean.- Na tym polega nawrócenie religijne, monsieur Musette.Nagle doznałem objawienia.Tak samo jak Szaweł.Nastąpiła kolejna długa przerwa, a potem monsieur Musette powiedział:- Niech pan zaczeka.Wyślę strażnika, żeby otworzył bramę.Ale proszę pamiętać, żeobiecał pan zachowywać się przyzwoicie.Przyzwoicie, pomyślał Charlie z goryczą.Mówicie o przyzwoitości po zaszlachtowaniupani Kemp?Domofon szczęknął i Charlie został sam na wietrze.Suche liście na drzewach szeleściłyjak głosy plotkujących duchów.Powietrze pachniało dymem, jesienią i smutkiem.Wreszcie czarny chrysler wyłonił się zza krzaków.Chudy chłopak z krótko przyciętymiwłosami, w wygniecionym garniturze, wysiadł z samochodu i otworzył bramę.- Panie McLean - powiedział nosowym głosem - niech pan powoli podjedzie przed dom.Będę jechał za panem.I, proszę, nie szybciej niż dziesięć mil na godzinę.W żółwim tempie wjechali na żwirowany placyk przed  Le Reposoir.Robyn zezdumieniem spoglądała na dom.- Wiesz co, ja wcale nie wiedziałam o tym miejscu, a przecież tutaj wyrosłam.Monsieur Musette czekał na nich w wejściu.- Teraz najważniejsza jest szybkość - oświadczył Charlie.- Idziemy prosto do niego,odpychamy go i biegniemy na górę, do korytarza, gdzie mieszkają wszyscy nowi wyznawcy.Wiem, w którym pokoju trzymają Martina.Wchodzimy do środka na siłę, bierzemy go podpachy i wyprowadzamy.Bob, ty łapiesz za lewe ramię, ja za prawe.W ten sposób będę miałwolną prawą rękę, żeby trzymać broń.- Chyba wiesz, że Musette od razu mnie rozpozna - ostrzegł Bob.- Tylko spokojnie.Szybkość i zaskoczenie, tego potrzebujemy.Robyn, jak tylkowejdziemy, zawracaj i przygotuj się do ucieczki.- Jestem przerażona - wyznała Robyn.Charlie ścisnął ją za rękę.- Wszystko pójdzie jak po maśle, jeśli tylko nerwy nas nie zawiodą.- Jak po maśle, akurat.- Na razie udało się - odparł Charlie.- Dostaliśmy się tutaj, prawda? I nie zamknęli za nami bramy.Tego najbardziej się bałem.Chudy chłopak podszedł i zastukał w okno.- Proszę za mną.Charlie popatrzył z napięciem na Robyn, a potem na Boba.Uspokajał ich tak gorliwie, żenie zdawał sobie sprawy, jak bardzo sam jest zdenerwowany.Pomachał ręką chłopakowi iwysiadł z samochodu.Bob szedł tuż za nim z opuszczoną głową, żeby Musette nie rozpoznał goza wcześnie.Monsieur Musette wyciągnął rękę.Charlie wszedł na schody.Miał wrażenie, że sercewyskakuje mu z piersi.Oddychał płytko i urywanie.W wewnętrznej kieszeni marynarki czułciężar czterdziestkipiątki i był pewien, że Musette zauważył wybrzuszenie materiału.- No, panie McLean - przywitał go monsieur Musette z krzywym uśmiechem.- Chybamogę pogratulować panu nawrócenia.Mózg Charliego przeskoczył na najwyższe obroty.Lewe ramię zatoczyło łuk i trafiłoMusette'a z boku.Charlie poczuł, jak obojczyk Musette'a zgrzytnął od uderzenia.Potem pędziłprzez hali z Bobem depczącym mu po piętach.Dobiegając do schodów usłyszał, że Musettekrzyczy:- Harold! Harold! Zamknij drzwi na górze!Charlie odwrócił się i wyszarpnął czterdziestkępiątkę spod marynarki, rozdzierającpodszewkę.Wymierzył prosto w Musette'a i wrzasnął:- Spróbuj mnie powstrzymać, to rozwalę ci łeb!- Nic z tego, panie McLean! - odkrzyknął Musette.- To panu nie ujdzie bezkarnie! Niedostanie pan Martina, chyba że pan pozabija nas wszystkich!- Pozabijam, jeśli będzie trzeba - odparł Charlie.- Chodz, Bob!Razem wspięli się na schody, ale kiedy dotarli do drzwi prowadzących na korytarz, gdzietrzymano nowych wyznawców, przekonali się, że drzwi są zamknięte na klucz.Charlie szarpnąłza klamkę, ale drzwi były z mocnej stali i nawet nie drgnęły.- Co teraz zrobisz? - zapytał Bob.- Musette - odparł gwałtownie Charlie.Zbiegł po schodach, ale Musette zniknął.Charliewybiegł na dwór.Przed domem nie było nikogo oprócz Robyn czekającej w samochodzie.- Pozamykali wszystko i zostawili nas na lodzie - stwierdził Bob.- Od tyłu - rzucił Charlie. Obiegli dom i znalezli drzwi od ogrodu, którymi Charlie już raz wchodził.Te drzwirównież były zamknięte na klucz.Charlie wycelował w zamek, ale Bob powiedział:- Daj sobie spokój, tylko na filmach tak robią.Pewnie dostałbyś rykoszetem prostomiędzy oczy.- Więc jak wejdziemy, do ciężkiej cholery? - ryknął Charlie.Wrócił biegiem do frontowych drzwi i wpadł do wnętrza domu.Sprawdził drzwi na dole,ale również były zamknięte.Solidny dąb, zamek z pięcioma zapadkami.Kopnął w drzwi.Anidrgnęły [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •