[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem zostałwysmarowany rozgrzewającą maścią i opatulony wełnianymi derkami.Zniósł to wszystkodobrze, a rano czuł się znacznie lepiej i kaszel nie męczył go już tak okropnie.Nikt nie miał jednak złudzeń, choroba Mengera posunęła się zbyt daleko.Teraz chodziło jużtytko o siły niezbędne do przeprowadzenia ostatniej sprawy w życiu.Vinga pełna była nadziei i dobrych chęci.Zasypywała Heikego radosnymi opowieściami oswoich wieczornych rozmowach z Kari.Ona sama wie teraz znacznie więcej o życiu,twierdziła, a Heike zastanawiał się, czego też obie panny sobie naopowiadały.Wyglądało nato, że nie on był bohaterem tych opowieści, na szczęście.Choć tego akurat mógł sięspodziewać.Vinga, mimo swych niekiedy jeszcze bardzo dziecinnych reakcji, była lojalna.141 Miała szczere chęci przygotować coś do jedzenia, Heike jednak życzliwie, choć stanowczojej to wyperswadował i sam zrobił śniadanie.Adwokat Menger dość już ma niezwykłych iwstrząsających przeżyć, oświadczył.Vinga powinna pamiętać, że ma do czynienia zczłowiekiem wrażliwym.Potraktowała to wszystko z humorem, śmiała się długo i szczerzeze swojej niezwykłej sztuki kulinarnej.To właśnie lubił w niej najbardziej.Poczucie humoru i szczerą autoironię.Kiedy po południu znowu usiedli, żeby jeszcze raz wszystko omówić, Heike rzekł:- Jednego ciągle nie rozumiem.Jak to się stało, że Snivel tak po prostu dostałGrastensholm? Na jakiej podstawie?- Nie wiecie, na jakiej podstawie? No, przecież on przedstawił list Ingrid z Ludzi Lodu.- Co takiego? - wykrzyknęła Vinga.- Nie słyszałam o żadnym liście?- Ale tak było - odparł Menger.- W tym liście do sędziego zajmującego się sprawamimajątkowymi pani Ingrid napisała, że jeśli przez trzy lata nie zgłosi się żaden dziedzicGrastensholm, to pan Snivel może rozporządzić majątkiem według własnej woli.Sprzedaćlub zatrzymać dla siebie, byleby tylko nowi właściciele utrzymywali go w należytymporządku.Heike patrzył na Vingę.Obaj mężczyzni oczekiwali, co ona na to powie.- Och, nie! - krzyknęła stanowczo.- Nie, nigdy w to nie uwierzę! Ciocia Ingrid nie mogłanapisać takiego listu.Nigdy! Nigdy! Nikt nie był tak wyczulony na sprawy rodu jak ona.Nieoddałaby majątku w obce ręce, dopóki był choć cień nadziei, że żyje przynajmniej jedenpotomek rodziny.Tyle razy rozmawiała przecież z moimi rodzicami, żeby po jej śmierci zajęlisię wszystkim, zanim ktoś ze Szwecji zechce się tu osiedlić.I mówiła też, że gdyby miało niebyć dziedzica, to majątek powinien należeć do mnie.Słyszałam to wielokrotnie.Nie, ten listSnivel musiał.- No, no, żadnych brzydkich słów! - przerwał jej Heike.Vinga mówiła dalej:- On nie może twierdzić, że ciocia Ingrid była pod koniec życia niespełna władz umysłowychczy coś takiego, bo to nieprawda.Ciocia zachowała do końca tyle przytomności umysłu, ileczłowiek w ogóle może mieć.- Uważasz zatem, że on sfałszował list?- Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości!- No, to dziękuję ci.Mam teraz poważny atut w ręce.Znałaś charakter pisma cioci Ingrid?142 - Ja mam nawet list od niej.%7łyczenia z okazji urodzin.- Tylko że zostawiłaś go pewnie w Elistrand i wpadł w ręce Sorensena.- Nie! Mam go tutaj.Jestem, niestety, dość sentymentalna - oświadczyła Vinga i wstała,żeby przynieść list.Menger z nabożeństwem ujął papier.- Bogu dzięki, że jesteś sentymentalna - mruknął.- Teraz jednak, moje dzieci, muszę wampowiedzieć, że dłużej nie możecie tu mieszkać.Ponieważ jechałem do was powozem i całaparafia mnie widziała, a poza tym pytaliśmy o Eirika, to nie trzeba wiele czasu, żeby Snivel iSorensen odkryli waszą kryjówkę.- Snivel i Sorensen - prychnęła Vinga.- To brzmi, jakby byli parą wędrownych drwali! Myślęjednak, że pan ma rację.Musimy stąd uciekać, jeśli już nie dla naszego własnegobezpieczeństwa, to ze względu na spokój rodziny Eirika.Gospodarstwo należy do Elistrand,mogłoby się to dla nich zle skończyć.- Tak - zgodził się Heike.- Musimy uciekać.Ale dokąd?Odpowiedział mu Menger:- Zastanawiałem się nad tym dziś w nocy.Pewna moja daleka krewna ma niedalekoChristianii dom, położony tak, że raczej trudno go znalezć.Na razie nikt tam nie mieszka.Porozmawiam z krewną i postaram się wynająć dla was ten dom na jakiś czas.- Mengeruśmiechnął się pod nosem.- Myślę, że jest on nieco bardziej komfortowy niż ten tutaj.Vinga i Heike mieli wyrzuty sumienia z powodu niewygód, jakie musiał u nich znosić, aleadwokat uśmiechał się tylko serdecznie.Po południu Menger musiał wrócić do miasta; Vinga i Heike postanowili zaczekać do jutra iporozmawiać z Eirikiem.Menger błagał ich, by działali ostrożnie, nie narażali się naniepotrzebne ryzyko.- Jeśli mówię, że Snivel nie cofnie się przed niczym, nawet przed morderstwem, to nie są toczcze pogróżki - przestrzegał.- Jeśli się dowie, gdzie jesteście, uderzy na pewno.Bo wtedyuniknie procesu, który może się dla niego okazać kłopotliwy.Oboje przyrzekali solennie, że posłuchają jego przestróg.Menger patrzył na nich rozmarzonym wzrokiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •