[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mikael uniósł głowę.Dzikie gęsi?Nie, to znów ta niezwykła skarga, unosząca się pod nieboskłonem, którą słyszał jużwcześniej na równinie od strony wioski.Nie wiedział, skąd mógł brać się ten dzwięk - czy towiatr świszczący w koronach drzew, czy echo niosące się z oddali.Odgłos przynosił ze sobąbezkresny smutek, otulał Mikaela żalem.Kończył się długimi, zamierającymi gdzieśakordami.Przedziwne zjawisko, którego nigdzie indziej nie zaobserwował.Było nierozerwalniezwiązane z tym miejscem, z błotnistymi przestrzeniami nad Pejpusem.Szczeniak zaczął się wiercić, chcąc zejść na ziemię.Mikael puścił go na śnieg, żebysprawdzić, czy psiak pójdzie za nim.Dłonie zatrzymały się w pół gestu, a serce zabiło wyjątkowo boleśnie.Zapatrzył się w śnieg.Wyprostował się, a strach przeniknął jego ciało niczym lodowate promienie.Kobieta przeszła już przez dziedziniec i zniknęła.Ale na czystym, świeżo spadłym śniegu byłtylko jeden ślad.Jego własny.70 ROZDZIAA VIWczesnym rankiem Mikael w rytm bicia swego oszalałego serca pędził na kwaterę.Nie myśl, nie myśl, nie myśl, nakazywał sobie.Do domu? A gdzie jest jego dom? Chłopska zagroda, okupowana przez szwedzki oddział?%7łyli tam w ciasnocie, stłoczeni razem oficerowie i prości żołnierze, w izbach zasypanychrupieciami, z niewygodnymi łóżkami, z lodowato zimnymi podłogami.Pisnął szczeniak w jego ramionach.Dom? Co to właściwie jest? To był pusty dzwięk; zapomniał już, co to słowo znaczy.Och, Boże, jakże nienawidził tego miejsca! Czuł się jak skazaniec, pozostawiony tu na wiekiniczym w matni, z której nigdy nie będzie mógł się wydostać.Chociaż starał się powstrzymać myśli, skradały się za nim bezszelestnie i skłaniały do bieguprzed siebie.Daleko, oby jak najdalej od dworu, i jak najszybciej!Przerażony, oddychał ciężko.Nie chciał myśleć, nie chciał, ale bez względu na to, jakbardzo przyspieszał, myśli i tak go doganiały.I znów szczeniak w jego ramionach pisnąłrozpaczliwie, rozluznił więc nieco kurczowy uścisk.- Mały biedaku - szepnął.- Mój mały biedaku.Chciał skupić się na psie, ale to mu się nie udało.To dlatego, myślał.To dlategozastanawiała się, kim jestem.Byłem w stanie ją zobaczyć! Pewnie nigdy dotąd to się niezdarzyło.Mój Boże, kim ja jestem?Ludzie Lodu.Co takiego dziad Are mógł opowiadać o Ludziach Lodu?To nieprawda, wcale tego wszystkiego nie przeżyłem.To był tylko sen.Ale dwór tam stoi.Wiem, że jest za mną.Jeśli się obejrzę, zobaczę dom otoczony białymibrzozami, wśród których rozlega się krzyk mew zabłąkanych tutaj z sitowia otaczającegoPejpus.Ten przepiękny dwór, który tak kochała, dyskretnie usytuowany z dala od wioski.Tenstraszny, budzący grozę dwór.Na pewno za jej życia wyglądał inaczej.Musiał być mniejszy.Ale serce starego dworu istniało nadal.Hall, sala rycerska, czyż nie tak właśnie było? Tammusiała stać, kiedy nadeszła wiadomość o śmierci rycerza Wilfreda pod Grunwaldem.Możeszła głównym traktem na spotkanie orszaku, który przywiózł jego zwłoki.Być może właśnieona słyszała go wówczas naprawdę.Szczęk zbroi i mieczy, cichy żałobny pochód śmierci.Rycerze powracający do domów, niosący wodzów, którzy padli w walce.%7łona oczekującamęża w domu.71 Nie tylko krzyk dzikich ptaków dzwięczał nad dworem.Mikael słyszał go nadal, ale do jegouszu dochodziło coś jeszcze.%7łałosna skarga, zdająca rozlegać się zewsząd i znikąd.Pózniej dama musiała zebrać w sobie wszystkie siły, by bronić dworu przed nadciągającyminajezdzcami.A kiedy niebezpieczeństwo minęło, zabrakło jej energii.Pozwoliła sobie nażałobę i zrezygnowała z życia, które nie miało jej już nic do zaofiarowania.Tak, teraz już wierzył, że człowiek może umrzeć z żalu.Po prostu umrzeć.Ona była do tegozdolna - dama w czerni o tak niezwykle silnej woli.Magda von Steierhorn.Nie wymienił jej imienia na głos, ale i tak rozniosło się echem po opustoszałej wiosce niczymkrzyk żalu i rozpaczy.Jeszcze raz jej ukochany dwór znalazł się w niebezpieczeństwie, które tym razem zagrażałood wewnątrz.A ona mogła się temu tylko przyglądać, bezsilna.Nie była bowiem człowiekiemani też zmarłą, którą zabrała śmierć.A potem pojawił się on.Mikael Lind z rodu Ludzi Lodu.Stała na werandzie i zorientowała się, że ją zobaczył.Następnego dnia przemówiła do niego, a on odpowiedział!Nic dziwnego, że była zaskoczona!Właśnie wtedy zdecydowała, że się nim posłuży.Był młody, silny i wystarczająco dobrzewychowany, by spełnić prośbę damy.Sama nie była w stanie przesunąć słupów podpierających strop.Nie potrafiła ani otworzyćdrzwi, ani zapalić łuczywa.Ale on mógł to zrobić za nią.Birgitte jej nie widziała, kiedy spotkali się na drodze prowadzącej do domu.Nie dostrzegał jejnikt z rodziny [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •