[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Smok ryknął z bólu; nie wierzył nawet, że taki ból może istnieć.Uderzenie młota bojowego! Nieustające ukłucia tych uderzających jak błyskawice srebrnych strzał! I krasnolud! Nieustający w swych atakach, w jakiś sposób nieświadom płomieni.Shimmergloom latał wzdłuż wąwozu, nurkując nagle, potem wzlatując w górę, zawracając i przetaczając się.Strzały Catti-brie znajdowały go za każdym nawrotem.Wulfgar, mądrzejszy z każdym uderzeniem, szukał najlepszych okazji, aby rzucić młotem, czekając aż smok znajdzie się na wysokości kamienistego występu na skale, a potem rzucając potwora na kamienie siłą swego rzutu.Płomienie, skały i pył wzlatywały dziko przy każdym grzmiącym uderzeniu.Bruenor trzymał się.Śpiewając do swego ojca i swego ludu, rozgrzeszył się z winy, zadowolony z tego, że usatysfakcjonował duchy przeszłości i dał szansę przeżycia swoim przyjaciołom.Nie czuł ukąszeń płomieni, ani uderzeń kamieni.Pod swym ostrzem czuł tylko wzdryganie się ciała smoka i słyszał odbicia od ścian pełnych udręki ryków Shimmerglooma.* * * * *Drizzt staczał się ze ściany wąwozu, desperacko szukając jakiegoś uchwytu.Spadł na półkę dwadzieścia stóp poniżej mordercy i udało mu się zatrzymać dalsze spadanie.Entreri pokiwał głową z zadowoleniem, gdyż drow wylądował dokładnie tam, gdzie tego sobie życzył.- Żegnaj, wierny głupcze! - zawołał w dół do Drizzta i ruszył w górę ściany.Drizzt nigdy nie wierzył w honor mordercy, lecz wierzył w pragmatyzm Entreriego.Ten atak nie miał praktycznego sensu.- Dlaczego? - zawołał do Entreriego.- Mogłeś mieć ten wisiorek bez uciekania się do tego!- Klejnot jest mój - odparł Entreri.- Lecz nie bez ceny! - oznajmił Drizzt.- Wiesz, że pójdę za tobą, zabójco! Entreri spojrzał na niego z góry z uśmiechem zadumy.- Nie rozumiesz, Drizzcie Do'Urdenie? To jest właśnie mój cel!Morderca szybko dotarł do krawędzi i wyjrzał ponad nią.Po lewej, Wulfgar i Catti-brie kontynuowali swe ataki na smoka.Po prawej stał rozmiłowany w całej scenie Regis, zupełnie nieświadom jego obecności.* * * * *Zaskoczenie halflinga było całkowite, jego twarz zbielała z przerażenia, gdy najgorszy z jego koszmarów zmaterializował się tuż przed nim.Regis rzucił wysadzany klejnotami hełm i zwiotczał ze strachu, gdy Entreri w milczeniu podniósł go i ruszył w stronę mostu.* * * * *Wyczerpany smok próbował znaleźć inną metodę obrony.Jednak wściekłość i ból zaangażowały go zbytnio w walkę.Otrzymał zbyt wiele ciosów, a srebrne strzały nadal wbijały się w niego raz po raz.Niestrudzony krasnolud nadal wykręcał się i walił toporem w jego grzbiet.Jeszcze raz smok wykręcił się w locie, usiłując odwrócić szyję, aby przynajmniej wziąć odwet na okrutnym krasnoludzie.Zawisł bez ruchu na jedną chwilę, a Aegis-fang trafił go w oko.Smok przetoczył się w ślepej wściekłości, pogrążony w oszałamiającej mgle bólu i runął w kierunku postrzępionej części ściany.Wybuch wstrząsnął samymi fundamentami jaskini, nieomal zwalając Catti-brie z nóg, a Drizzta z jego niebezpiecznej grzędy.Do Bruenora dotarł końcowy obraz, widok, na który jego serce raz jeszcze podskoczyło zwycięsko: przeszywający wzrok lawendowych oczu Drizzta Do'Urdena, żegnający go z ciemności ściany.Połamany i poobijany, pożerany przez płomienie, smok ciemności ślizgał się i skręcał, spadając w najgłębszą czerń jaką znał, czerń z, której nie było powrotu.W głębiny Wąwozu Garumna.Unosząc z sobą prawowitego Króla Mithril Hall.24Pochwała Mithril HallPłonący smok dryfował coraz niżej i niżej, światło płomieni powoli zmniejszało się, aż stało się zaledwie iskierką na dnie Wąwozu Garumna.Drizzt wydrapał się na półkę i podszedł do Catti-brie i Wulfgara.Catti-brie trzymała wysadzany klejnotami hełm i oboje patrzyli bezsilnie w rozpadlinę.Oboje omal nie zemdleli z zaskoczenia, gdy odwrócili się i zobaczyli swego przyjaciela drowa, powracającego zza grobu.Nawet pojawienie się Artemisa Entreriego nie przygotowało Wulfgara i Catti-brie na widok Drizzta.- Jak? - sapnął Wulfgar, ale Drizzt przerwał mu.Czas na wyjaśnienia nadejdzie później; mieli przed sobą bardziej naglące zadania.Po drugiej stronie rozpadliny, tuż obok dźwigni przymocowanej do mostu stał Artemis Entreri, trzymając przed sobą Regisa za gardło i uśmiechając się złośliwie.Rubinowy wisiorek wisiał teraz na szyi mordercy.- Puść go - powiedział spokojnie Drizzt.- Tak, jak się ułożyliśmy.Masz klejnot.Entreri roześmiał się i pociągnął za dźwignię.Kamienny most zadrżał, a potem rozpadł się na części, spadając w ciemność w dole.Drizzt pomyślał, że zaczyna rozumieć motywacje mordercy, pchające go ku takiej zdradzie, uzmysławiając sobie, że Entreri zabrał Regisa, aby zabezpieczyć się przed pogonią, kontynuując swe osobiste z nim współzawodnictwo.Lecz teraz, gdy mostu już nie było i gdy Drizzt i jego przyjaciele nie mieli widocznej drogi ucieczki, ze zbliżającym się ciągle ujadaniem psów cienia za ich plecami, teorie drowa wydawały się nie do utrzymania.Rozwścieczony zareagował natychmiast.Straciwszy swój łuk w alkowie, Drizzt chwycił Taulmaril od Catti-brie i nałożył strzałę.Entreri zareagował równie szybko.Rzucił się do krawędzi półki, chwycił Regisa za kostki u nóg i trzymał go w jednej ręce poza jej brzegiem.Wulfgar i Catti-brie wyczuli niesamowite więzy łączące Drizzta z mordercą i wiedzieli, że Drizzt sam lepiej poradzi sobie z tą sytuacją.Cofnęli się o krok.Drizzt trzymał pewnie łuk i wycelował, bez zmrużenia oka, szukając luki w obronie Entreriego.Entreri z groźbą potrząsnął Regisem i znów się roześmiał.- Droga do Calimportu jest naprawdę długa, drowie.Powinieneś mieć szansę dogonić mnie.- Zablokowałeś nam drogę ucieczki - odparł Drizzt.- Niezbędne utrudnienie - wyjaśnił Entreri.- Z pewnością znajdziesz z tego wyjście, nawet jeśli twoi przyjaciele go nie znajdą.A ja będę czekał!- Przyjdę - obiecał Drizzt.- Nie potrzebujesz halflinga, aby skłonić mnie, bym zapolował na ciebie, śmierdzący łachu.- To prawda - powiedział Entreri.Sięgnął do sakiewki, wyciągnął coś małego i rzucił to w powietrze.Poleciało wirując w górę, a potem spadło.Chwycił to tuż przed wyjściem z zasięgu jego ręki i wpadnięciem w wąwóz.Rzucił znowu.Coś małego, coś czarnego.Entreri rzucił tym po raz trzeci wyraźnie grożąc, na jego twarzy pojawił się uśmiech, gdy Drizzt opuścił łuk.Guenhwyvar.- Nie potrzebuję halflinga - stwierdził chłodno Entreri, nadal trzymając Regisa nad rozpadliną.Drizzt rzucił magiczny łuk za siebie, lecz nie spuszczał oczu z mordercy.Entreri postawił znów Regisa na półce.- Lecz mój pan żąda prawa zabicia tego małego złodzieja.Pośpiesz się, drowie, gdyż psy są coraz bliżej.Sam masz większe szansę.Pozostaw tych dwoje i żyj! Chodź więc, drowie.Zakończ swoją sprawę.- Jeszcze raz roześmiał się i zawrócił odchodząc w ciemność końcowego tunelu.- A więc odszedł - powiedziała Catti-brie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •