[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Było mnóstwokrzyków i buczenia.- Zabierz swoich elegancików do Chin i zróbcie wykładChińczykom na temat polowań! - zawołał jakiś kpiarz.Chad zachował całkowity spokój.- Prawdopodobnie byliby zadowoleni, bo tam nikt nie słyszał ozazdrości klasowej! - odkrzyknął.Potem wybrali się na drinka do Strangers' Bar".- Nie wiem, jak znosisz wszystkie zniewagi - powiedziała Martha.- Ja bym nie umiała.- Nauczysz się, kochanie - zapewnił Chad, wciąż naładowanyadrenaliną.- Z czasem to staje się nawet zabawne.Chociażobawiam się, że tym razem jeszcze nie wygramy.Nie ma nadziei.Będą ogromne naciski, żeby ponownie głosować na Tony'ego.- Nie rozumiem - zdziwiła się Martha.- Jak to działa?- Odbywają się negocjacje.Wieczorem w przeddzień głosowaniadeputowani odpowiedzialni za dyscyplinę partyjną krążą wśródparlamentarzystów i przeprowadzają najdziwniejsze machinacje.Każdego znają osobiście, wiedzą, jakie ma potrzeby.Jeśli oddaszna nas głos - mówią -opłacimy twoje rachunki.Jeśli zagłosujeszna nas, sfinansujemy ci bypassy albo wywalczymy u królowejtytuł szlachecki.To wstyd i hańba.- Rzeczywiście okropne - przyznała Martha.- Tak wygląda polityka.O, cześć, Jack.Byłeś w parlamencie?- Nie - odparł Kirkland ponuro.- Właśnie wracam z kwaterygłównej.Dostałem wyniki ostatnich sondaży.Są paskudne.Wciągu dwóch miesięcy straciliśmy około dziesięciu procentpotencjalnych wyborców.Nie muszę chyba mówić dlaczego.-Zerknął wilkiem na Chada.- Na szczęście było to badanie, którezamówiłem prywatnie.Jesteśmy398na czwartym miejscu, nawet za IDS-em.Miałem nadzieję, że jeśliwyniki będą dobre, opublikuję je, a tak muszę zachować je tylkodla siebie.Podanie ich do publicznej wiadomości byłoby czystąkatastrofą.Ludzie uważają nas za starych kombinatorów.Co zawstyd! Trudno się z tym pogodzić szeregowym członkom partii.Morale spada, co znacznie utrudnia im pracę.- Czy mogę zobaczyć ten sondaż? Może wyniki wcale nie są ażtak złe, jak sądzisz.- Są przerażające, Janet, ale.skoro chcesz.Tylko, na litośćboską, zachowaj je dla siebie.Ty też rzuć na nie okiem, Chad.Zobacz, jak narozrabiałeś.Boże, to takie przygnębiające!- Myślę, że wszystko będzie dobrze - powiedziała nieco pózniejJanet do Marthy.Jadły w Shepherds" przy Marsham Street.- Po prostu w tej chwili prześladuje nas pech, to wszystko.Naszczęście ludzie mają krótką pamięć.Następny idiotyzm ze stronyIDS-a, kolejna gafa Mandy, i znów nasze notowania pójdą w górę,jakbyśmy obiecywali wyborcom cały świat.Wystarczy jakaśdobra konferencja - chociaż w tej chwili nie stać nas na nictakiego - i wrócimy do łask.- Czytałam trochę o SDP - oznajmiła Martha.- Swoją pierwsząkonferencję zorganizowali w pociągu.Członkowie partiiwyjechali do wyborców.Uważam, że to było inteligentneposunięcie.Janet spojrzała na nią z zamyśleniem.- Taak, ale nie możemy ich naśladować.Ludzie powiedzieliby, żebrak nam własnych pomysłów.- Rozumiem - rzekła Martha pokornie.- Nie bierz tego do siebie.Wiesz, serdecznie ci współczuję.Pewnie masz niemałe problemy z łączeniem bardzo ciężkiej pracyz weekendowymi obowiązkami kandydatki.Wyobrażam sobie, ilewysiłku muszą kosztować cię porady dla wyborców.Tymczasemnie masz nikogo, komu mogłabyś się zwierzyć,399z kim mogłabyś porozmawiać.A może masz kogoś takiego?- Nie.nie w takim sensie, jak myślisz - wyznała Marthaostrożnie.- Wiem coś o presji.Jest bardzo, bardzo trudna do zniesienia,zwłaszcza dla kobiety.Zwiat polityki nie jest stworzony z myślą onas.Prawdę mówiąc, to męski klub.Więc.gdybyś miałajakiekolwiek problemy, zawsze możesz się do mnie zwrócić.Sama kilkakrotnie przeżywałam ciężkie chwile, a ty na pewnowkrótce się przekonasz, że przydałby ci się jakiś powiernik - ktoś,kto wie, jak wygląda życie pod ciągłą presją.- Hmm.dziękuję - powiedziała Martha niezręcznie.- Nie dziękuj.To wspaniale mieć sprzymierzeńca, kobietęsprzymierzeńca.Przynajmniej potencjalnie.Musimy trzymać sięrazem.Następnego dnia rano Janet poszła do biura Jacka, żeby zobaczyćwyniki sondaży.Były naprawdę przygnębiające.Zrozumiała, comiał na myśli.- Wygląda na to, że roztrwoniliśmy wszystko.Cholerny Chad!- To nie jest tylko jego wina - zauważyła.- Naprawdę? A czyja jeszcze?- Eliota - przypomniała, potem wybuchnęła śmiechem.-Przepraszam, Jack, to wcale nie jest zabawne.- Wcale, ale masz rację, obaj zawalili.Boże! Co my mamy terazrobić?- Kontynuować ciężką pracę - powiedziała.- Posłuchaj, trochę sięnad tym zastanawiałam.Uważam, że powinniśmy zorganizowaćkonferencję.- Wiem, ale nas na to nie stać.- Nie taką standardową.Pamiętasz, co zrobiła SDP?- Oczywiście.Pociąg.- To był wspaniały pomysł i doskonała autoreklama.Uważam, żemoglibyśmy pójść w ich ślady.400- Byłoby wspaniale, Janet - przyznał - ale już i tak zbyt częstonam wytykają, że ich naśladujemy.- Wiem, dlatego możemy zrobić z tego cnotę.Wyjść z rękamiuniesionymi do góry i powiedzieć: owszem, wiemy, że to nie naszpomysł, ale jesteśmy wystarczająco mocni, aby się do tegoprzyznać.W taki sposób zapewnilibyśmy sobie doskonałą reklamęi na coś takiego możemy sobie pozwolić.Pomyśl nad tym.- Pomyślę - obiecał.- Albo możemy też nieco zmienić ich pomysł.Nazwać całąkampanię drogowym show, wykorzystać pomysł z pociągiem, alewysiadać z niego we wszystkich większych miastach, połączyć sięz naszymi ludzmi w terenie, prasą, pracownikami okręgówwyborczych, i tak dalej.Tylko że to niewiele różniłoby się odtradycyjnych autobusów wyborczych.Poza tym, Jack, mywszyscy pamiętamy takie rzeczy, ale wyborcy nie.Idę o zakład, żenawet jedna osoba na sto nie będzie wiedziała, iż dokładnie taksamo postąpili członkowie SDP.- Zastanowię się nad tym.Dziękuję.A wracając do sondażu.onnigdy nie istniał.- Nigdy.Uśmiechnął się do niej blado.- Dobrze, że przynajmniej tobie mogę zaufać, Janet [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Było mnóstwokrzyków i buczenia.- Zabierz swoich elegancików do Chin i zróbcie wykładChińczykom na temat polowań! - zawołał jakiś kpiarz.Chad zachował całkowity spokój.- Prawdopodobnie byliby zadowoleni, bo tam nikt nie słyszał ozazdrości klasowej! - odkrzyknął.Potem wybrali się na drinka do Strangers' Bar".- Nie wiem, jak znosisz wszystkie zniewagi - powiedziała Martha.- Ja bym nie umiała.- Nauczysz się, kochanie - zapewnił Chad, wciąż naładowanyadrenaliną.- Z czasem to staje się nawet zabawne.Chociażobawiam się, że tym razem jeszcze nie wygramy.Nie ma nadziei.Będą ogromne naciski, żeby ponownie głosować na Tony'ego.- Nie rozumiem - zdziwiła się Martha.- Jak to działa?- Odbywają się negocjacje.Wieczorem w przeddzień głosowaniadeputowani odpowiedzialni za dyscyplinę partyjną krążą wśródparlamentarzystów i przeprowadzają najdziwniejsze machinacje.Każdego znają osobiście, wiedzą, jakie ma potrzeby.Jeśli oddaszna nas głos - mówią -opłacimy twoje rachunki.Jeśli zagłosujeszna nas, sfinansujemy ci bypassy albo wywalczymy u królowejtytuł szlachecki.To wstyd i hańba.- Rzeczywiście okropne - przyznała Martha.- Tak wygląda polityka.O, cześć, Jack.Byłeś w parlamencie?- Nie - odparł Kirkland ponuro.- Właśnie wracam z kwaterygłównej.Dostałem wyniki ostatnich sondaży.Są paskudne.Wciągu dwóch miesięcy straciliśmy około dziesięciu procentpotencjalnych wyborców.Nie muszę chyba mówić dlaczego.-Zerknął wilkiem na Chada.- Na szczęście było to badanie, którezamówiłem prywatnie.Jesteśmy398na czwartym miejscu, nawet za IDS-em.Miałem nadzieję, że jeśliwyniki będą dobre, opublikuję je, a tak muszę zachować je tylkodla siebie.Podanie ich do publicznej wiadomości byłoby czystąkatastrofą.Ludzie uważają nas za starych kombinatorów.Co zawstyd! Trudno się z tym pogodzić szeregowym członkom partii.Morale spada, co znacznie utrudnia im pracę.- Czy mogę zobaczyć ten sondaż? Może wyniki wcale nie są ażtak złe, jak sądzisz.- Są przerażające, Janet, ale.skoro chcesz.Tylko, na litośćboską, zachowaj je dla siebie.Ty też rzuć na nie okiem, Chad.Zobacz, jak narozrabiałeś.Boże, to takie przygnębiające!- Myślę, że wszystko będzie dobrze - powiedziała nieco pózniejJanet do Marthy.Jadły w Shepherds" przy Marsham Street.- Po prostu w tej chwili prześladuje nas pech, to wszystko.Naszczęście ludzie mają krótką pamięć.Następny idiotyzm ze stronyIDS-a, kolejna gafa Mandy, i znów nasze notowania pójdą w górę,jakbyśmy obiecywali wyborcom cały świat.Wystarczy jakaśdobra konferencja - chociaż w tej chwili nie stać nas na nictakiego - i wrócimy do łask.- Czytałam trochę o SDP - oznajmiła Martha.- Swoją pierwsząkonferencję zorganizowali w pociągu.Członkowie partiiwyjechali do wyborców.Uważam, że to było inteligentneposunięcie.Janet spojrzała na nią z zamyśleniem.- Taak, ale nie możemy ich naśladować.Ludzie powiedzieliby, żebrak nam własnych pomysłów.- Rozumiem - rzekła Martha pokornie.- Nie bierz tego do siebie.Wiesz, serdecznie ci współczuję.Pewnie masz niemałe problemy z łączeniem bardzo ciężkiej pracyz weekendowymi obowiązkami kandydatki.Wyobrażam sobie, ilewysiłku muszą kosztować cię porady dla wyborców.Tymczasemnie masz nikogo, komu mogłabyś się zwierzyć,399z kim mogłabyś porozmawiać.A może masz kogoś takiego?- Nie.nie w takim sensie, jak myślisz - wyznała Marthaostrożnie.- Wiem coś o presji.Jest bardzo, bardzo trudna do zniesienia,zwłaszcza dla kobiety.Zwiat polityki nie jest stworzony z myślą onas.Prawdę mówiąc, to męski klub.Więc.gdybyś miałajakiekolwiek problemy, zawsze możesz się do mnie zwrócić.Sama kilkakrotnie przeżywałam ciężkie chwile, a ty na pewnowkrótce się przekonasz, że przydałby ci się jakiś powiernik - ktoś,kto wie, jak wygląda życie pod ciągłą presją.- Hmm.dziękuję - powiedziała Martha niezręcznie.- Nie dziękuj.To wspaniale mieć sprzymierzeńca, kobietęsprzymierzeńca.Przynajmniej potencjalnie.Musimy trzymać sięrazem.Następnego dnia rano Janet poszła do biura Jacka, żeby zobaczyćwyniki sondaży.Były naprawdę przygnębiające.Zrozumiała, comiał na myśli.- Wygląda na to, że roztrwoniliśmy wszystko.Cholerny Chad!- To nie jest tylko jego wina - zauważyła.- Naprawdę? A czyja jeszcze?- Eliota - przypomniała, potem wybuchnęła śmiechem.-Przepraszam, Jack, to wcale nie jest zabawne.- Wcale, ale masz rację, obaj zawalili.Boże! Co my mamy terazrobić?- Kontynuować ciężką pracę - powiedziała.- Posłuchaj, trochę sięnad tym zastanawiałam.Uważam, że powinniśmy zorganizowaćkonferencję.- Wiem, ale nas na to nie stać.- Nie taką standardową.Pamiętasz, co zrobiła SDP?- Oczywiście.Pociąg.- To był wspaniały pomysł i doskonała autoreklama.Uważam, żemoglibyśmy pójść w ich ślady.400- Byłoby wspaniale, Janet - przyznał - ale już i tak zbyt częstonam wytykają, że ich naśladujemy.- Wiem, dlatego możemy zrobić z tego cnotę.Wyjść z rękamiuniesionymi do góry i powiedzieć: owszem, wiemy, że to nie naszpomysł, ale jesteśmy wystarczająco mocni, aby się do tegoprzyznać.W taki sposób zapewnilibyśmy sobie doskonałą reklamęi na coś takiego możemy sobie pozwolić.Pomyśl nad tym.- Pomyślę - obiecał.- Albo możemy też nieco zmienić ich pomysł.Nazwać całąkampanię drogowym show, wykorzystać pomysł z pociągiem, alewysiadać z niego we wszystkich większych miastach, połączyć sięz naszymi ludzmi w terenie, prasą, pracownikami okręgówwyborczych, i tak dalej.Tylko że to niewiele różniłoby się odtradycyjnych autobusów wyborczych.Poza tym, Jack, mywszyscy pamiętamy takie rzeczy, ale wyborcy nie.Idę o zakład, żenawet jedna osoba na sto nie będzie wiedziała, iż dokładnie taksamo postąpili członkowie SDP.- Zastanowię się nad tym.Dziękuję.A wracając do sondażu.onnigdy nie istniał.- Nigdy.Uśmiechnął się do niej blado.- Dobrze, że przynajmniej tobie mogę zaufać, Janet [ Pobierz całość w formacie PDF ]