[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7ładnenie odezwie się po ludzku, nie pogada,tylko wydają polecenia.Traktują człowieka jak automat. To czemu pani nie zmieni pracy? Dobrze mi płacą, to i przywykłam.Odkładam prawie całą pensją.%7łyciemnie nie kosztuje.Kupują mi takżeubranie do roboty.A i tej roboty niemam dużo.Pójść po sprawunki, ugotować dla nichdwojga, czasem przygotować wystawneprzyjęcie.No i co dzień trzebaposprzątać.Do cięższej pracy, dopastowania podłóg, mycia okien,przychodzi raz w tygodniu sprzątaczka.Więc nie szukam nic lepszego.Myślę tudoczekać starości. Jest pani jeszcze młoda, energiczna, cotu myśleć o starości. Co też pan opowiada?! Piąty krzyżykmam już na karku. Nie wygląda pani.Nigdy bym niepomyślał.Czerstwą twarz opromienia uśmiech. Miły z pana człowiek.Rzadko sięteraz takiego spotyka. Na pewno wśród tych, którzy bywają udoktora, też są mili ludzie!Gosposia kręci głową. Wszyscy tacy jak oni.Wielkiepaństwo.Dzień dobry, do widzenia, ityle.Pacjenci naszego pana, jeśli czasempogadają, to z pielęgniarką.Ona tuurzęduje od 93piętnastej w dni przyjęć.Ona.ichzałatwia, wprowadza, wyprowadza.Jamam powiedziane, żeby się w tymczasie w przedpokoju nie kręcić. Czy dziś jest dzień przyjęć? Nie.Jutro.Dziś z rana, przedwyjściem do szpitala, pan zadysponowałkolację na pięć osób.Mieli być jacyśgoście.Ale potem słyszałam, jak mówiłdo pani, że trzeba wszystko odwołać. O której kazał odwołać przyjęcie? Podczas obiadu.Podawałam właśniepieczyste i słyszałam rozmowę.Poobiedzie doktor zszedł do gara-żu po samochód, wyprowadził go naulicę i jeszcze wrócił.Widać czegośzapomniał, bo poszedł do gabinetu izaraz znów wyszedł.Słyszałam, jakzatrzasnąłdrzwi.Pani siedziała u siebie i wyszładopiero po tym telefonie ze szpitala. Doktor wychodząc nie mówił, kiedywróci? Nie.Ale widać wybrał się gdzieś nadłużej, jeśli kazał odwołać tę kolację. Może mu coś niespodziewaniewypadło? Chyba tak.Tuż przed obiadem był doniego jakiś telefon.Pani go odebrała iwywołała doktora z łazienki.Może to dlatego. Kto miał dostęp do garażu, w którymdoktor trzymał wóz? Tylko pan i pani.No i dzisiaj przedpołudniem zszedł tam inżynier. Inżynier? Właściciel warsztatu.U niego wóz byłna przeglądzie.Jak zawsze.Dziś wpołudnie jego mechanik 94odstawił samochód do garażu i odniósłna górę klucze.Zaraz je oddałam pani.Potem przyszedłpan inżynier, zaszedł do pani, siedzielirazem, pili kawę.Przed wyj-ściem, widziałam, inżynier zszedł dogarażu.Mówił, że chce sprawdzićsamochód.Wrócił jeszcze na chwilępożegnać się z panią.Pewnie wtedyoddał jej klucze. Długo wóz stał w warsztacie? Od przedwczoraj.Wieczoremprzyjechał po niego mechanik, a dziś wpołudnie odstawił go z powrotem. Przez ten czas doktor jezdził doszpitala autobu-sem? Nie.Taksówkami.Codzienniezamawiałam mu taksówkę przez telefon. Wyobrażam sobie, jak doktorowamusiała być zdenerwowana okropnąnowiną o wypadku męża. Eee, panie, kto ją tam wie! Byłaspokojna jak zawsze.Wychodzącpowiedziała mi, co się stało i że jedziedo szpitala, a stamtąd zaraz wróci dodomu.Ka-zała tak mówić, gdyby ktoś onią pytał. A pytał? Nie.Pan pierwszy. Z tego, co pani mówi, widać, że niebardzo się przejęła. Cóż dziwnego! Dwadzieścia lat jestod niego młodsza! Niby dobrze żyli zesobą, nigdy nie słyszałam, żeby siękłócili, ale tak jakoś. Urywa słyszącszczęk zamka. O Boże, moja pani!Niech pan tylko nie zdra-dzi, że ja cośpanu mówiłam rzuca szeptem znikającza drzwiami.95Bieżan słyszy dwa głosy.Zbliżające siękroki.Do salonu wchodzi szczupła,wysoka brunetka. Pan do mnie? Tak. Bieżan przedstawia się.Wielkie błękitne oczy ocienioneczarnymi rzęsami z zainteresowaniemlustrują gościa. Gosposia mi mówiła, że przyszedł panw związ-ku z wypadkiem mego męża zagaja rozmowę. Tak.Musimy ustalić przyczynęwypadku.Chcia-łem prosić o kilka informacji.Panizapewne wraca ze szpitala [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.%7ładnenie odezwie się po ludzku, nie pogada,tylko wydają polecenia.Traktują człowieka jak automat. To czemu pani nie zmieni pracy? Dobrze mi płacą, to i przywykłam.Odkładam prawie całą pensją.%7łyciemnie nie kosztuje.Kupują mi takżeubranie do roboty.A i tej roboty niemam dużo.Pójść po sprawunki, ugotować dla nichdwojga, czasem przygotować wystawneprzyjęcie.No i co dzień trzebaposprzątać.Do cięższej pracy, dopastowania podłóg, mycia okien,przychodzi raz w tygodniu sprzątaczka.Więc nie szukam nic lepszego.Myślę tudoczekać starości. Jest pani jeszcze młoda, energiczna, cotu myśleć o starości. Co też pan opowiada?! Piąty krzyżykmam już na karku. Nie wygląda pani.Nigdy bym niepomyślał.Czerstwą twarz opromienia uśmiech. Miły z pana człowiek.Rzadko sięteraz takiego spotyka. Na pewno wśród tych, którzy bywają udoktora, też są mili ludzie!Gosposia kręci głową. Wszyscy tacy jak oni.Wielkiepaństwo.Dzień dobry, do widzenia, ityle.Pacjenci naszego pana, jeśli czasempogadają, to z pielęgniarką.Ona tuurzęduje od 93piętnastej w dni przyjęć.Ona.ichzałatwia, wprowadza, wyprowadza.Jamam powiedziane, żeby się w tymczasie w przedpokoju nie kręcić. Czy dziś jest dzień przyjęć? Nie.Jutro.Dziś z rana, przedwyjściem do szpitala, pan zadysponowałkolację na pięć osób.Mieli być jacyśgoście.Ale potem słyszałam, jak mówiłdo pani, że trzeba wszystko odwołać. O której kazał odwołać przyjęcie? Podczas obiadu.Podawałam właśniepieczyste i słyszałam rozmowę.Poobiedzie doktor zszedł do gara-żu po samochód, wyprowadził go naulicę i jeszcze wrócił.Widać czegośzapomniał, bo poszedł do gabinetu izaraz znów wyszedł.Słyszałam, jakzatrzasnąłdrzwi.Pani siedziała u siebie i wyszładopiero po tym telefonie ze szpitala. Doktor wychodząc nie mówił, kiedywróci? Nie.Ale widać wybrał się gdzieś nadłużej, jeśli kazał odwołać tę kolację. Może mu coś niespodziewaniewypadło? Chyba tak.Tuż przed obiadem był doniego jakiś telefon.Pani go odebrała iwywołała doktora z łazienki.Może to dlatego. Kto miał dostęp do garażu, w którymdoktor trzymał wóz? Tylko pan i pani.No i dzisiaj przedpołudniem zszedł tam inżynier. Inżynier? Właściciel warsztatu.U niego wóz byłna przeglądzie.Jak zawsze.Dziś wpołudnie jego mechanik 94odstawił samochód do garażu i odniósłna górę klucze.Zaraz je oddałam pani.Potem przyszedłpan inżynier, zaszedł do pani, siedzielirazem, pili kawę.Przed wyj-ściem, widziałam, inżynier zszedł dogarażu.Mówił, że chce sprawdzićsamochód.Wrócił jeszcze na chwilępożegnać się z panią.Pewnie wtedyoddał jej klucze. Długo wóz stał w warsztacie? Od przedwczoraj.Wieczoremprzyjechał po niego mechanik, a dziś wpołudnie odstawił go z powrotem. Przez ten czas doktor jezdził doszpitala autobu-sem? Nie.Taksówkami.Codzienniezamawiałam mu taksówkę przez telefon. Wyobrażam sobie, jak doktorowamusiała być zdenerwowana okropnąnowiną o wypadku męża. Eee, panie, kto ją tam wie! Byłaspokojna jak zawsze.Wychodzącpowiedziała mi, co się stało i że jedziedo szpitala, a stamtąd zaraz wróci dodomu.Ka-zała tak mówić, gdyby ktoś onią pytał. A pytał? Nie.Pan pierwszy. Z tego, co pani mówi, widać, że niebardzo się przejęła. Cóż dziwnego! Dwadzieścia lat jestod niego młodsza! Niby dobrze żyli zesobą, nigdy nie słyszałam, żeby siękłócili, ale tak jakoś. Urywa słyszącszczęk zamka. O Boże, moja pani!Niech pan tylko nie zdra-dzi, że ja cośpanu mówiłam rzuca szeptem znikającza drzwiami.95Bieżan słyszy dwa głosy.Zbliżające siękroki.Do salonu wchodzi szczupła,wysoka brunetka. Pan do mnie? Tak. Bieżan przedstawia się.Wielkie błękitne oczy ocienioneczarnymi rzęsami z zainteresowaniemlustrują gościa. Gosposia mi mówiła, że przyszedł panw związ-ku z wypadkiem mego męża zagaja rozmowę. Tak.Musimy ustalić przyczynęwypadku.Chcia-łem prosić o kilka informacji.Panizapewne wraca ze szpitala [ Pobierz całość w formacie PDF ]